6 sty 2014

Odkrycia minionego roku

W minionym roku zaczęłam nie tylko swoją przygodę z blogowaniem, ale również z pielęgnacją. Zaczęłam przyglądać się samej sobie, uczyć się na każdym kroku - czy to tym dobrze postawionym, czy źle. Pozwoliło mi to odkryć, co na mnie działa, co moja skóra i włosy odbierają obojętnie, a co im szkodzi. Nauczyłam się również czytać składy i jestem w tym wszystkim znacznie bardziej świadoma. Jeszcze długa droga przede mną, ale to co odkryłam jest naprawdę fajną bazą dla następnych odkryć :)

Twarz


1. Rumiankowy żel z Sylveco - świetnie radził sobie z moją mieszaną, skłonną do wyprysków cerą. Pozbył się większości zaskórników, nie podrażniał. Na dniach kupię następną buteleczkę.
Recenzja: klik

2. Olej monoi Biochemia Urody - wybawienie dla podrażnionej skóry. Zabrałam go ze sobą do Bułgarii, gdzie przyjemnie koił buźkę po kąpieli w promieniach słońca i w morzu. Sprawdza się również teraz, gdy przechodzę przez kurację kwasami. Jeszcze trochę mi go zostało, ale niezawodnie kupię jeszcze niejeden słoiczek!
Recenzja: klik

3. Hydrolat z kwiatu pomarańczy (neroli) Biochemia Urody - również wykorzystywany w Bułgarii, świetnie odświeżał, koił skórę, stosowałam go zawsze przed nałożeniem oleju monoi. Warto jest go mieć pod ręką zarówno w upalne, jak i mroźne dni, dlatego przy następnym zakupie hydrolatu (jak wykończę lawendowego śmierdzioszka ze ZSK) dodam do zamówienia małą butelkę z atomizerem.
Recenzja: klik

4. Arganowo-rokitnikowy żywy krem regenerujący z Gaia Creams - kolejne cudo dla skóry suchej, podrażnionej i zanieczyszczonej. Stosuję go od prawie miesiąca, więc szykuję recenzję, nie chcę Wam zdradzać za dużo :) Jedynym minusem produktu jest cena i dostępność - jedynie przez internet, z Anglii (stąd tak drogo). Ale przyznam, że choć portfela grubego nie mam, marzy mi się taki jeden olejek od nich... może na urodziny? :)

Włosy


1. Planeta Organica- ogółem, gdyż jeszcze nie trafiłam na produkt do włosów od nich, który by się u mnie nie spisał. Wykorzystałam już 2 szamponu, 2 maski i jeden balsam, i jestem zdania, że każdy może znaleźć wśród ich oferty coś dla siebie. A do tego rozpieszczają nas niesamowitymi zapachami... Powinni na poważnie zastanowić się nad produkcją perfum, byłabym bardzo szczęśliwa :)
Recenzowałam dla Was: szampon tybetański (klik), szampon turecki (klik), balsam tybetański (klik), maskę ajurwedyjską (klik)

2. Żel lniany - uwielbiam go zarówno jako maskę (kilka godzin pod czepek) i jako żel do stylizacji loków. Jako maska pięknie nawilża włosy, jako żel pięknie podkreśla włosy i je nabłyszcza. A koszt produkcji... śmiesznie tani :) Zapłaciłam 3zł za 300g ziaren, nie zużyłam jeszcze połowy!

3. Henna - odkrycie, które uratowało mi włosy. Mogę cieszyć się zdrowymi włosami o intensywnym kolorze. Dzięki niej moje włosy są grubsze, kolor z każdym hennowaniem utrzymuje się coraz dłużej, przy okazji henna koi moją kapryśną główkę. Jeśli chcecie poczytać więcej na temat mojej przygody z henną zapraszam do góry w zakładkę "Hennowanie" :)

4. Olej kokosowy - samo olejowanie włosów polecam każdemu, kto ma włosy suche czy zniszczone. Uratowało to moje włosy, uratowało rozjaśniane od lat włosy mojej mamy. U mnie najlepiej sprawdza się olej kokosowy, który przy okazji przepięknie pachnie. Zniszczone włosy po paru miesiącach olejowania są zdrowe , elastyczne, lepiej się układają i błyszczą.

Ciało


1. Peeling kawowy - najlepszy peeling, jaki kiedykolwiek używałam. Do tego prosty w wykonaniu, wystarczy zejść do kuchni. Peeling kawowy polecam każdemu, działa ujędrniająco, antycellulitowo, z dodatkiem oleju przy okazji pięknie nawilża.
O peelingu i o innych zastosowaniach kawy możecie przeczytać tutaj: klik

2. Mydło Kleopatry - był to mój pierwszy pielęgnacyjny zakup i był to traf w dziesiątkę. Było też bohaterem mojej pierwszej recenzji :) Mydełko nawilżało skórę podczas kąpieli, delikatnie oczyszczało ciało i pięknie pachniało... Diametralnie zmieniło to moje oczekiwania co do kąpieli, poczułam niesamowitą różnicę.
Recenzja: klik

3. Olej różany Khadi - mam go stosunkowo krótko, ale zdecydowanie zasłużył na wyróżnienie. Sam zapach jest przecudny, rozluźnia, relaksuje... Niestety nie utrzymuje się na ciele tak długo, jak bym tego chciała... Olejek cudownie nawilża ciało, szybko się wchłania, możemy się po nim zaraz ubrać. Do masażu również jest cudowny... Ale dokładniej o nim kiedy indziej :)

Znacie moich ulubieńców? :)

Pozdrawiam! Jaskółka

29 komentarzy:

  1. Na pewno zakupię hydrolat z kwiatu pomarańczy:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Olej kokosowy lubię, gdyż słuzy moim włosom

    OdpowiedzUsuń
  3. Widzę, że same "naturalne" kosmetyki ;)Strasznie mnie kuszą jakieś produkty Planeta Organica i to wszystko dzięki Twoim recenzjom- przy następnych zakupach "naturalnych" na pewno się na coś skuszę ;) Peeling kawowy również uwielbiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w Rybniku, więc troszkę daleko od Ciebie ;P

      Usuń
  4. Wspaniałe kosmetyki tu widzę. :) Olej kokosowy też uwielbiam, olej różany chcę mieć, miałam tylko z pestek dzikiej róży, też polecam. :) Peeling kawowy uwielbiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chętnie wypróbuję olej z pestek róży, zaciekawiła mnie Twoja recenzja :)

      Usuń
  5. Peeling kawowy robiliśmy na zajęciach, gdy nam zabrakło naszego z Bielendy. Do zabiegów antycellulitowych w sam raz :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam peeling kawowy :-) niestety u mnie olej kokosowy się zupełnie nie sprawdził...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprawdź jakie oleje omega ma i poszukaj wśród olei, które mają inne, powinnaś znaleźć coś dla siebie :)

      Usuń
  7. Również jestem fanką peelingu kawowego, pozdrawiam!:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Peeling kawowy uwielbiam, ale już dawno go nie używałam. Chyba czas najwyższy powrócić do natury ;)
    A do kosmetyków Planeta Organica już dawno się przymierzam. Myślę, że to tylko kwestia czasu, kiedy zagoszczą i u mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Co do twarzy, to boję się stosować już cokolwiek, co ktoś poleca.. Moja buzia jest nieobliczalna i buntuje się na wszystko..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anitko, to wolisz stosować bubelki? :) Analizuj składy, bo to ewidentnie coś Ci nie siedzi. Myślę, że mogłabyś spokojnie spróbować coś od Sylveco, bo tanio, skład się kończy po 8 składnikach i w całości są naturalne.

      Usuń
  10. Żel z Sylveco też u mnie się sprawdził, planuję eksperyment z henną i uciapanie sobie peelingu kawowego wg własnego przepisu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam czytać o hennie! Eksperymentuj jak najszybciej, bo jestem ciekawa :D

      Usuń
  11. mam ten żel rumiankowy Sylveco i też jestem bardzo zadowolona, szkoda, że ma tak małą pojemność

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie nie przeszkadza, żel jest wydajny. Jedną pompką można buźkę umyć :) Końcówkę sępiłam strasznie i skończył mi się dopiero dzisiaj, więc idę jutro po następną butelkę.

      Usuń
    2. ja mam jeszcze wielką butlę ponad 600 ml cetaphilu więc sylveco przy nim wygląda jak karzeł :P

      Usuń
  12. Za żel rumiankowy, olej kokosowy (choć u mnie głównie do twarzy i ciała ) i peeling kawowy ręczę głową po własnych doświadczeniach :-) Reszta produktów też ciekawa - w moim stylu :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do twarzy używam olej monoi, to olej kokosowy, w którym zatapia się kwiaty gardenii w ramach maceracji :) Pachnie cudnie!

      Usuń
  13. ah, narobiłaś mi smaka na wszystkie kosmetyki do twarzy i produkty z Planety ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Popieram Żanetę, szkoda że ten żel Sylveco jest taki malutki :(. Z Twojego wpisu zainteresowało mnie wiele kosmetyków. Żel lniany! Muszę to zrobić!

    OdpowiedzUsuń
  15. lubię olejek kokosowy do włosów :)

    OdpowiedzUsuń
  16. u mnie właśnie takie podsumowanie :) i dużo w nim produktów z Sylveco bo po prostu się w nich zakochałam! Żel niedawno kupiłam i czeka na wypróbowanie,ale po twojej opinii chyba już jutro go otworzę ♥

    OdpowiedzUsuń
  17. żel lniany muszę koniecznie wypróbować :)

    OdpowiedzUsuń
  18. I moje włosy henna uratowała, już miałam coraz marniejsze, na dodatek zaczęły mi siwieć, a tu uczulenie na farby. Henna mnie nie uczula, a kolor jest trwały i pokrywa siwe włosy. A to, że nie mogę aż tak bardzo przebierać w kolorach jestem w stanie jakoś przeżyć :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Bardzo naturalne odkrycia w tym roku poczyniłaś :) Żadnego z tych produktów nie miałam okazji używać, ale olejem monoi mnie zainteresowałaś. Moja Mama w zeszłym roku także zachwyciła się henną i zrezygnowała ze sztucznych farb.

    OdpowiedzUsuń

Wasze komentarze to dla mnie źródło motywacji ♥
Jeśli masz do mnie pytanie: ziele.jaskolcze@gmail.com

Disqus for Jaskółcze Ziele