Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Felicea Natural. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Felicea Natural. Pokaż wszystkie posty

28 lut 2016

Spotkanie blogerek urodowych w Zabrzu | 20.02.2016

Cześć kochani! W zeszłym tygodniu miałam małą przygodę :) Wybrałam się wraz z moim osobistym bodyguardem Tosiem do Zabrza na spotkanie blogerek! Spotkanie było organizowane przez świetne dziewczyny, Klaudię (She Wolf) i Adę (Avida Dollars), które miałam okazję poznać już na Meet Beauty i które bardzo serdecznie pozdrawiam. Dziewczyny wysłały do uczestniczek specjalne zaproszenie, co sprawiło, że poczułam się naprawdę wyjątkowo :)

Klaudia, piękność o urodzie ze wschodnich kresów, odebrała większość dziewczyn, w tym mnie, z dworca i z uroczą różową karteczką kierowała nas przez miasto. Już wtedy rozpoczęły się pogawędki i atmosfera się rozluźniła :) Spotkanie odbyło się w restauracji - galerii sztuki Impresja, które było niegdyś pływalnią Huty Zabrze, przez co ma swój niepowtarzalny klimat. 

fanpage Avida Dollars
Na miejscu czekała już na nas Ada, której zawsze będę zazdrościć niesamowicie bujnej czupryny. Z miejsca zaczęłyśmy rozmawiać, dziewczyny swoją pozytywną energią potrafiły porwać w wir rozmowy nawet tak nieśmiałą i cichą osóbkę, jak ja - co tylko świadczy o tym w jak znakomitym towarzystwie się znalazłam. Nasze śmiechy - którym nie było końca, Paulina bliżej znana Wam jako Czarszka już o to zadbała :):):) - wypełniły całą restaurację. 

instagram Avida Dollars
Już podczas spotkania rozpoczęły się rozmowy o następnym i powiem szczerze, że naprawdę nie mogę się doczekać. O każdej z dziewczyn można powiedzieć tysiąc wspaniałych rzeczy, Ania (Dziewczyna z Kwiatkiem) urzekła mnie czułością, z jaką mówiła o swoim narzeczonym Bobo, Maria (Make My Place) musi posiadać jakieś magiczne moce, bo zatrzymała czas w wieku 16 lat - a wiedźmą nie jest na pewno, bo jest jedną z najmilszych osóbek, jakie poznałam! - Aga (Agusiak747) ma niesamowity uśmiech i mnóstwo energii w sobie, Karolina (Yuki) ma włosy długie jak Roszpunka i czarujący śmiech, Patrycja (Pata bloguje) przypomina mi małego łobuziaka z niesamowitą pozytywną energią, Paulina (Czarszka) to straszna gaduła - ale to dobrze, bo mówi same ciekawe i pouczające rzeczy! - i oczywiście nasze wspaniałe organizatorki - Ada (Avida Dollars), która opowiada najlepsze anegdotki i na której oczy nie mogłam się napatrzeć oraz Klaudia (She Wolf), wspomniana już piękność ze wschodnich kresów, która jest tak sympatyczną osóbką, że polubiłam ją z miejsca od pierwszej wymiany zdań :)

fanpage Avida Dollars
Z takim towarzystwem nie można się nie bawić dobrze! Spędziłam z dziewczynami ponad 4 godziny, dziewczyny siedziały razem nawet jeszcze dłużej :) Dziękuję ślicznie za wspólnie spędzony czas, niesamowicie przyjazną atmosferę i mnóstwo powodów do śmiechu!

instagram Dziewczyna z Kwiatkiem
Dziewczyny przygotowały dla nas wcale nie drobne upominki, wszystkie wspaniałe. Mam okazję poznać wiele wspaniałych marek!


Domowy Kosmetyk to nowiutka polska marka na naturalnym rynku kosmetyków. Kosmetyki przyszły do nas w tym przepięknym opakowaniu! Bardzo się cieszę, że mamy okazję się poznać, bardzo lubię takie nowinki. Pudełeczko pięknie pachniało cytrusami i mam nadzieję, że ten cudny zapach to zapowiedź naszej przygody :)


Bio IQ to kolejna polska! marka, która od dłuższego czasu kusi mnie na instagramie :) Oprócz kosmetyków dostałyśmy piękną filcową kosmetyczkę z turkusową siateczką w miejscu otworów wykonaną przez Lilalu. Bardzo się cieszę z nawilżającego kremu, a kosmetyczka na pewno wyląduje w mojej torebce!


Alpha H to marka zupełnie mi nieznana, ale produkty bardzo mnie ucieszyły. Dostałam tonik kwasowy z 5% kwasem glikolowym o niskim pH 2,5, który już zaczęłam kwasić i siebie, i Tośka. Reszta na razie czeka w kolejce, choć nie mogę się doczekać i muszę się mocno powstrzymywać :)


Wśród podarunków nie zabrakło również kolorówki! Mam okazję poznać minerałki Pixie, mają duży wybór kolorów i żółty odcień żółtemu nierówny, dzięki czemu naprawdę mam co testować na mojej buzi. Felicea jest mi całkiem dobrze znana, jestem posiadaczka szminki, kredki do brwi oraz oczu, a także korektora, dlatego ogromnie się cieszę, że moja kolekcja poszerzy się o cień w kredce. Lily Lolo (jak i dystrybutor Costasy) również jest mi znane, mogłyście czytać o tej marce w moim kajeciku już nie raz. W nasze łapki wpadła ich nowość, naturalna mgiełka utrwalająca makijaż, a także próbka kremiku nowej marki u Costasy - Nourish. Każda z nas dostała również precyzyjny pędzelek do kresek firmy Nanshy, taki który od dłuższego czasu planowałam sobie kupić. Świetnie maluje się nim kreski - ale jestem gapa i zapomniałam go pokazać na zdjęciu. Teraz już nie mam światła, by swój błąd naprawić, ale postaram się we wtorek podmienić zdjęcia :)


Manna to kolejna polska marka, co ogromnie mnie cieszy - serce rośnie, gdy widzi się tak świetne polskie marki! Manna słynie głównie z mydeł, stąd też w mojej paczuszce znalazło się czekoladowe mydełko oraz takie z węglem aktywnym. Jednak prawdziwą radość wzbudziła we mnie kula do kąpieli, cudnie pachnąca lawendą.  Dostałam też 10ml mini słoiczek z olejek ze słodkich migdałów, który od dawna chciałam wypróbować!


Od Helfy dostałyśmy nowość w sklepie - olejek marki Mohani, którego rodzaj mogłyśmy sobie same wybrać. Postawiłam na olejek Marula. Dodatkowo dostałyśmy saszetki próbek Sesa, w tym olejek, który od dawna chodził mi po głowie. Saszetki te wywołały sporo śmiechu po wyciągnięciu ich z paczki, bo skojarzyły nam się z czymś zupełnie innym... :) Phytocode, który niedawno podbił serca właścicielek lutowego Natudalnie z Pudełka przesłał nam sporo próbek ze swojej oferty. Mam również okazję poznać masło shea od Duafe. Uwielbiam masło shea, a te od Duafe ma lżejszą konsystencje i w moim przypadku przepięknie, ale delikatnie, pachnie olejkiem cytrynowym. Beautyful Face podarowało nam maseczkę kolagenową, którą mam zamiar dzisiaj wieczorkiem otworzyć :)


Elogie zafundowało nam półtorej miesiąca kuracji ampułkami kolagenowymi. W moim przypadku jest to wersja z kofeiną i witaminami. Ampułka z powodzeniem starcza mi na twarz, szyję i dekolt, i jeszcze troszkę trafia się Tośkowi na buzinkę. Jestem ciekawa efektów po półtorej miesiąca, dzisiaj na twarz trafia druga ampułka!

Długo będę wspominać to spotkanie! Nie mogę się doczekać, aż znowu gdzieś wyskoczymy razem. Koniecznie poznajcie się z dziewczynami, jeśli jeszcze ich nie znacie i podglądnijcie jakie skarby dostały - bo dziewczyny postarały się tak bardzo, że dopasowały kosmetyki do naszych potrzeb! Jeśli jesteście zainteresowane, Czarszka nakręciła króciutkiego vloga ze spotkania (który kryje się w długaśnym jak odcinek serialu vlogu:):):)) - króciutkiego, bo bawiłyśmy się tak dobrze, że nie było czasu na wyciąganie aparatów :)


Trzymajcie się ciepło! Jaskółka


9 lip 2015

Wakacyjna kolorówka

Ostatnim razem pokazałam Wam, jak wyglądała moja wakacyjna kosmetyczka pod kątem pielęgnacji. Dzisiaj chciałabym razem z Wami zrobić przeszpiegi w mojej kolorówce, która pojechała razem ze mną do Chorwacji. Co prawda, nie było to nic odkrywczego, zabrałam ze sobą te kosmetyki, które stosuję na co dzień, by makijaż był szybki i przyjemny, a mimo wszystko przyjemny dla oka :)


Makijaż był skromny, za to wszystkie zabrane przeze mnie rzeczy używałam przez cały wyjazd.
Przed przystąpieniem do makijażu zawsze dbam o odpowiednie nawilżenie skóry, dzięki czemu minerałki prezentują się na niej pięknie. Od kilku miesięcy nieodmiennie dba o to nawilżające serum Baikal Herbals, które u mnie spokojnie spełnia wszystkie zadania kremu nawilżającego na dzień.

Makijaż rozpoczynam od pudru - jest to trik, który stosuję już od ponad roku, ponieważ świetnie przedłuża zmatowenie mojej buźki. Stosuję matujący puder od Lily Lolo, który nałożony w ten sposób dodatkowo pielęgnuję moją buźkę, wspomagając jej procesy regulacyjne - dzięki zawartości glinki porcelanowej.


Następnym krokiem jest mineralny podkład Annabelle Minerals w odcieniu Golden Light - kolor ten mogłam nosić dopiero po drugim dniu wyjazdu, gdy buźka mi się trochę opaliła. Jeszcze przez te wakacje mi posłuży, jednak następnym razem sięgnę po nowość AM, odcienie Sunny, które na swatchach wydają mi się trochę jaśniejsze od odcieni Golden.
Podkład nakładam pędzlem kabuki, również od AM.

Po nałożeniu makijaży ponownie poprószam twarz pudrem Lily Lolo.


Brwi wypełniam kredką Felicea Natural w odcieniu dla blondynek (nr 83). Kosmetyki Felicea Natural są u mnie nowością, a już zdążyłam je polubić. Kredka do brwi jest dla mnie idealna, ponieważ ma w sobie trochę ciepłych tonów, nie jest zimnym brązem, ale też nie jest rudawa. Długo szukałam takiego odcienia.

Drugą kredką, klasyczną czarną (czarna kredka to obowiązkowy punkt w mojej kosmetyczce!), zaznaczam górną linię wodną oka. Mam duże oczy i ten zabieg pięknie wyostrza mi spojrzenie, a jednocześnie optycznie zagęszcza rzęsy. W ramach kaprysu rysowałam nią również kreski.


Skoro już jesteśmy przy makijażu oka, wypadałoby dodać mu troszkę koloru. W tym wypadku zawsze sprawdzają się cienie Lily Lolo: Souls Sister albo Chocolate Fudge Cake.

Soul Sister to piękny opalizujący brąz, przypominający trochę On and On Bronze z serii Color Tattoo, jednak jest on odrobinę chłodniejszy. Jest to cień, którym możemy wykonać pełen makijaż oka na szybko, ponieważ sam z siebie pięknie zaznacza załamanie oka. Makijaż wygląda tak, jakbyśmy poświęciły mu wiele czasu na blendowanie, a tak naprawdę wystarcza cień rozprowadzić na powiece.

Chocolate Fudge Cake to dopiero gradka! Kupiłam go jako piękny fiolet, a okazał się cudowną niespodzianką. Fiolet ten podczas rozcierania zamienia się w ciepły, czekoladowy, lekko opalizujący brąz. Im bardziej cień rozcieramy, tym staje się bardziej brązowy. Blendując go w różnym stopniu uzyskujemy fenomenalny makijaż oka wykonany jednym cieniem! Jest to mój ulubiony cień i polecam go każdemu!


Do wykończenia makijaży oka pozostają tylko rzęsy. Z pomocą przychodzi maskara Lily Lolo, która pięknie zaznacza i wydłuża moje rzęsy, delikatnie je pogrubiając. Stosowana solo lubi tworzyć grudki, dlatego każdorazowo przed tuszowaniem smaruję rzęsy odżywką i dzięki temu grudki już nie powstają.
Maskara jest naturalna, jednak nie rozpływa się tak łatwo. Moje kąciki lubią łzawić i na szczęście przy tej maskarze nie powstają nieestetyczne czarne plamy po spływającej maskarze. Do efektu pandy potrzeba prawdziwych łez :)


Moja twarz i szyja, z racji stosowania filtru z wysoką ochroną, są nieco jaśniejsze niż reszta ciała. Aby je ocieplić, korzystam z czekoladki Bourjois w odcieniu 52. Czekoladkę udało mi sie upolować na promocji -40% w Rossmannie - i o dziwo w Opolaninie nikt nie stał przy szafie Bourjois!

Bronzer ładnie zgrywa się z moją opalenizną, jednak gdy byłam bledsza był dla mnie trochę zbyt słoneczny - do konturowania bladych twarzyczek się nie nadaje.


Żeby dodać policzkom trochę koloru sięgam po róż Annabelle Minerals w odcieniu Nude. Jest to odcień uniwersalny, pasujący praktycznie do każdej cery i, co najważniejsze, jest identyczny z moim rumieńcem. Nadaje mojej buźce bardziej młodzieńczego, dziewczęcego wyrazu i trzyma się na twarzy przez cały dzień.

Kolor różu w większym stopniu oddaje zdjęcie zbiorcze. W rzeczywistości róż jest mniej cukierkowy :)


Pozostały tylko usta. A na nich szminka Felicea Naturals w odcieniu 24. Delikatnie różowym nudziaku, który nadaje ustom bardziej dziewczęcego wyrazu. Pokrywa je delikatną warstwą koloru, dzięki czemu jeśli zjem ją w ciągu dnia nie widać nieestetycznych ubytków na ustach. Posiada również niewielką ilość opalizujących drobinek, przez co usta ładnie się błyszczą, a samych drobinek na ustach nie widać bez specjalnego wglądu.
Szminka sama w sobie delikatnie nawilża usta.


W zeszłym roku było tego znacznie więcej, ale połowa rzeczy leżała nie używana, po część sięgnęłam tylko raz czy dwa razy. Tym razem kolorówka była skromniejsza, ale używana każdego dnia. Bagaż się zmniejszył, a ja i tak wyglądałam pięknie :)

Znacie coś z mojej kolorówki? Mam Wam o czymś dokładniej opowiedzieć?

Trzymajcie się ciepło! Jaskółka

Disqus for Jaskółcze Ziele