Cześć kochani! Chciałabym Wam dzisiaj opowiedzieć o składniku, który występuje w bardzo wielu kosmetykach do włosów, w głównej mierze szamponach, i który swego czasu przysporzył mi sporo problemów ze skórą głowy. Mowa o betainie kokamidopropylowej, którą w INCI spotkacie jako
cocamidopropyl betaine
Betaina kokamidopropylowa rozpowszechniła się w szamponach po nagonce na SLS i SLeS - powstało wtedy mnóstwo szamponów wyłącznie z nią jako środkiem myjącym w składzie, często podpisywanymi jako hipoalergiczne, delikatne, dla dzieci. Betaina kokamidopropylowa jest pozyskiwana z naturalnych surowców - oleju kokosowego i betainy. Idealny przykład, że nie wszystko to, co z natury jest najlepsze - a wręcz przeciwnie, natura częściej może uczulać.
Wiecie, od zawsze miałam łupież, zupełnie jak mój tato. Na naszej półce
łazienkowej zawsze stał Head&Shoulders, który raz działał lepiej,
raz gorzej, ale generalnie problem był jako tako ujarzmiony. Gdy
zainteresowałam się kosmetykami na własną rękę i zaczęłam sięgać po te
bardziej naturalne, najczęściej zza wschodniej granicy, problem raz
znikał, raz pojawiał się ze zdwojoną siłą. Nie potrafiłam odkryć źródła
problemu, z łupieżem walczyłam najczęściej Nizoralem lub podbieranym
tacie już wyżej wspomnianym szamponem. Dopiero gdy zaczęłam bliżej
analizować składy, zauważyłam powtarzalny się składnik - betaina
kokamidopropylowa, często w takich naturalnych, delikatnych dla skóry
głowy szampon pojawiająca się w dużym stężeniu, jako jedyny detergent.
Przeszukałam kawał literatury, by poszukać o nim informacji. Opisywany jest jako składnik łagodny dla skóry i błon śluzowych, łagodzący działanie anionowych substancji powierzchniowo czynnych (w tym SLS, SLeS, temu często te składniki występują w parze), jako składnik występujący solo jest nieszkodliwy, w połączeniu z SLS, SLeS może powodować przesuszenie skóry, łupież, alergiczne zapalenie skóry.
Z drugiej strony, kopiąc głębiej, bardziej zawzięcie, bo problem dotyczył mnie bezpośrednio, dotarłam do informacji, która w zupełności mi wystarczyła. American Contact Dermatitis Society w 2004 roku uznało cocamidopropyl betaine za alergen roku. Zaznaczyli, że reakcja alergiczna nie musi być wywołana faktycznie alergią na ten składnik, co raczej przez jej inwazyjne właściwości (dlatego osoby o wrażliwej skórze głowy powinny szczególnie uważać na ten składnik). Co teoretycznie oznacza, że w mniejszym stężeniu, przy zastosowaniu składników łagodzących jej działanie, może nie powodować alergicznych objawów. Sprawdza się to u mnie, bo nie każdy szampon zawierający betainę kokamidopropylową mnie uczula. Musze jedynak uważać, by cocamidopropyl betaine nie znajdował się zbyt wysoko w składzie, a już na pewno nie może być jedynym surfaktantem zastosowanym w produkcie.
Padłam ofiarą trendów i bezsensownej nagonki na składniki, które w gruncie rzeczy wcale nie są takie diaboliczne, jak je przedstawiają. Nigdy nie miałam problemu z szamponem zawierającym sam SLS czy SLeS. Cocamidopropyl betaine, zawarta m.in. w dziecięcym szamponie Babydream - swego czasu hit blogosfery!, czy hipoalergicznym szamponie Tołpy z serii Botanic - Gardenia Tahitańska, zrobiła mi spustoszenie na głowie. Długo lizałam rany.
Co ciekawe, betaina kokamidopropylowa nie wpływa w żaden sposób na całą resztę powierzchni mojej skóry. Tylko skóra głowy. Może z powodu mieszków włosowych? Mogę jedynie zgadywać, ale moja skóra głowy ewidentnie jest bardziej wrażliwa od reszty ciała.
Kochani, dzisiejsza notatka ma być przestrogą. Nie kolejną demoniczną nagonką przeciwko nowemu składnikowi - z moją alergiczną reakcją jestem raczej w mniejszości. Chcę Was tylko przekonać do obserwacji swojego ciała, bardziej świadomego podejścia do jego potrzeb i marudzenia. Odkrycie tego, który składnik nas uczula jest niekiedy bardzo trudne i mam nadzieję, że ta notatka skróci tę drogę tym, którzy borykają się - może jeszcze nie do końca świadomie - z tym samym problemem, niezidentyfikowanym łupieżem.
O szkodliwości cocamidopropyl betaine pisała również Pepa i Kasiorra.