Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Orientana. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Orientana. Pokaż wszystkie posty

29 gru 2015

Jaśmin i zielona herbata | Peeling Orientana

Jak się macie, kochani, po świętach? U nas ciągle trwa jeszcze dojadanie poświątecznych resztek, a mój brzuszek cały czas jest pełniutki. Potrzebowałam takiego czasu, by zapomnieć na chwilę o wszystkim, pobyć trochę z rodziną i poleniuchować na kanapie z dobrym filmem w towarzystwie zabawnych i jak zawsze udanych komentarzy mojego tatka :)

Byłam ostatnio trochę chora. Właściwie cały grudzień walczyłam z przeziębieniem, czy to olejkami eterycznymi, czy to bombami witaminowymi w postaci wyciskanych soków, piłam mnóstwo herbaty z imbirem, goździkami i sokiem malinowym... Jednak padłam tuż przed świętami, zarażona przez koleżankę ze studiów. Stąd też moje święta były bardziej leżące i przespane.

Paskudztwo nie chce jeszcze odpuścić mojego gardła, ciągle jeszcze paskudnie kaszle, ale potrafię już mówić bez problemu, ba, nawet śpiewać :) Mam nadzieję, że reszta wolnych dni pomoże mi się uporać jeszcze z tym problemem.

Muszę się Wam przyznać, że chociaż kocham grudzień za tę piękną świąteczną atmosferę - ciągle we mnie jeszcze siedzi duże dziecko, które na samą wzmiankę o świętach robi się dużo, dużo szczęśliwsze! - to był to dla mnie bardzo męczący miesiąc. Przez to stał się też trochę zaniedbany, czy to w mieszkaniu, czy na blogu. Całą moją energię pochłaniały studia i po powrocie do domu marzyłam jedynie o położeniu się do łóżka przy jakimś niewymagającym ode mnie zbyt wielkiego skupienia filmie, z piwkiem w ręku i ciastkami pod ręką. Ale każdy ma takie chwile w życiu, że musi się na chwilę wyłączyć, rozpieścić i odpocząć - ważne by z tych chwil wychodzić z dobrą energią i uśmiechem na twarzy. Potrzebowałam tego, wykorzystałam w stu procentach, a teraz biorę się znowu do roboty, pod każdym życiowym aspektem :)

Tak więc dzisiaj, w ramach wzięcia się za siebie, opowiem Wam o peelingu, który dzisiaj na pewno będzie mnie rozpieszczał podczas kąpieli - i to jest takie dobre rozpieszczanie, które poprawia humor i robi dużo dobrego dla mojego ciałka. I to rozpieszczanie będzie na bardzo wysokim poziomie, wyjęte z orientalnego spa, gdzie w powietrzu unosi się zapach świeżych kwiatów z dominującą nutą jaśminu oraz zielonej herbaty, skropionej poranną rosą. Takie piękne skojarzenia wywołuje u mnie peeling solny naszej rodzimej marki, Orientany.


Peeling ten większości z Was spodobałby się szczególnie latem, bo jego zapach jest niezwykle rześki, lekki i zwiewny. Ja jednak należę do tych osób, które zimą tęsknią bardzo za latem i lubią sobie o nim przypominać. I chociaż w pokoju gości u mnie świeca o zapachu drzewa sandałowego i wanilii, to w łazience bardzo chętnie spędzę czas z letnim powiewem jaśminu. Tym bardziej, że ja kocham jaśmin!

Poza tym w tym zapachu można się doszukać ciepłego, kwiatowego tła. Właśnie dlatego przywodzi mi na myśl orientalne spa, rodem z Tajlandii czy Japonii. Jest świeżo, lekko i prosto, a mimo wszystko przytulnie i milusio.

Orientana ma piękne etykiety, nie sądzicie?


 200g aromatycznego peelingu solnego z masłem shea kosztuje 39zł i jest to produkt nasiąknięty dobroczynnymi olejkami.

Sacharoza (cukier), chlorek sodu (sól), sól himalajska, masło shea, masło kakaowe, siarczan magnezu, wodorowęglan sodu, gliceryna, ekstrakt z płatków jaśminu, olejek jaśminowy, oliwa z oliwek, sok aloesowy, mirystynian izopropylu (emolient pozyskiwany z roślin), olej jojoba, olej z kiełków pszenicy, ekstrakt z zielonej herbaty chińskiej, tokoferol (witamina E)

Skład jest przepiękny, pełen olejków świetnie sprawdzających się w pielęgnacji skóry - masło shea, które w czystej postaci potrafi zdziałać cuda, masło kakaowe, silnie regenerujące, oliwa, olej jojoba czy z kiełków pszenicy pięknie nawilżające skórę. Ogromnie cieszy mnie obecność siarczanu magnezu - magnez bowiem może świetnie wchłaniać się przez skórę (więcej o nim przeczytacie u Izy z the Secret of Healing, do której serdecznie Was zapraszam, Iza ma bowiem ogromną wiedzę na temat naturalnej pielęgnacji). Gliceryna nawilży, sól, szczególnie ta himalajska, dostarczy mnóstwo cennych minerałów, cukier jest świetnym humektantem. No i olejek, i ekstrakt jaśminowy, piękny zapach w czystej postaci, bez sztucznych dodatków. Jestem oczarowana!


Produkt może wydobywać się z opakowania troszkę topornie, ale mamy do czynienia praktycznie z samymi olejami i masłami, a z nimi można sobie łatwiutko poradzić. Wystarczy rozgrzać produkt ciepłem naszych rąk i produkt od razu staje się przyjemniejszy w użyciu. Peeling jest mocnym ździerakiem, dlatego używam go na zwilżoną i rozgrzaną ciepłą wodą skórę, by olejki lepiej się w nią wchłaniały. Dodatkowo, pod wpływem ciepła zapach robi się jeszcze bardziej intensywniejszy. Jeśli, tak jak ja, stosujecie peelingi podczas kąpieli w wannie, gorąco polecam Wam posiedzieć troszeczkę w wodzie z rozpuszczonym peelingiem, sól oczyści naszą skórę przez pory, zapach świetnie nas zrelaksuje, a magnez będzie miał większe pole do popisu, ponieważ będzie się wchłaniał nie tylko poprzez skórę, ale również inhalację.

Po kąpieli skóra jest otulona tłuściutkim filmem, który wchłania się powoli - i to jest główny powód, dla którego sięgam po niego zimą, a nie latem. Jednak warto dać się tym olejkom porządnie wchłonąć, ponieważ tak dopieszczona skóra dziękuje nam jeszcze przez kilka dni po miłym wieczornym spa - jest miękka i elastyczna. Poza tym zapach zostaje z nami wtedy na dłużej. A nie wiem, czy wiecie, jaśmin jest afrodyzjakiem... dlatego miłego wieczoru z tym peelingiem nie powinno się kończyć na kąpieli, przytulcie się do swoich ukochanych :)

Muszę się Wam szczerze przyznać, że jeszcze żaden dodatek kąpielowy nie wywarł na mnie tak dobrego wrażenia, jak ten peeling - pobił nawet kolorowe płyny do kąpieli z Kneippa. Sięgnę po niego jeszcze nie raz, ale koniecznie muszę wypróbować siostrzaną wersję z różą japońską i geranium. Geranium kocham bardziej niż jaśmin i już wyobrażam sobie te wieczory...

Będziemy poznawać się z Orientaną znacznie bliżej :)
Macie swój ulubiony produkt Orientany? Możecie mi coś polecić?
Na ten moment mogę stwierdzić, że Orientana nie tylko świetnie działa, ale również pięknie pachnie. Jeśli gustujecie w cieplejszych, bardziej świątecznych zapachach - kandyzowane cytrusy, przyprawy - i lubicie olejować włosy, koniecznie musicie się poznać z ich ajurwedyjskim olejkiem do włosów.

P.S. Im dłużej mnie nie ma, tym bardziej się rozpisuję... :)

Trzymajcie się ciepło! Jaskółka


13 lip 2014

Ajurweda na włosy

Ajurwedyjski olejek podpatrzyłam w nowościach Rubinowego Kota i pozazdrościłam. Mam ostatnio małą obsesję na punkcie indyjskich kosmetyków i jestem mocno zainspirowana hinduską pielęgnacją włosów - a jest się czym zachwycać. Tak bardzo, że zamiast grzecznie czekać na recenzję, tak jak planowałam, zaraz kupiłam go dla siebie. Wiecie jak to jest, akurat kupowałam hennę na Triny.pl, to się powrzucało jeszcze kilka produktów do koszyka...

Zazwyczaj internetowe zakupy pokrywają mi się z kupowaniem henny. Teraz wypadło to trochę wcześniej niż zwykle, gdyż z henny irańskiej nie jestem zadowolona - też powrzucałam do koszyka parę nowości, ale i też zrobiłam zapasy serum na porost włosów dla całej rodzinki :)
Z podkulonym ogonem wracam do Khadi, ale mam ciągoty do henny Lass. Ktoś coś o niej słyszał?


W taki oto sposób "oszczędzania" na hennie - gdyż w internecie wychodzi mnie taniej niż stacjonarnie - olejek wpadł w moje łapki. Etykieta ma ładny design, mało typowy dla orientalnego, ajurwedyjskiego olejku, za to typowy dla samej marki, jaką jest Orientana - polska marka, jeśli jeszcze tego nie wiecie. Buteleczka poręczna, z wygodnym dzióbkiem, dzięki któremu łatwo rozprowadzić olejek po skalpie, o śmiesznej pojemności 105 ml.


Sam olejek jest dość gęsty, w konsekwencji tłustawy, do włosów idealny, bo siedzi w nich dłużej. A pachnie przecudnie, niczym czekolada z dodatkiem skórki pomarańczy z nutą cieplutkich przypraw w tle. Zapach trzeba lubić, bo będzie towarzyszył nam przez cały czas olejowania, a sam w sobie jest ciężkawy. Mnie się bardzo podoba :)

Olej kokosowy, olej sezamowy, ferment mleczny, olej Nilibhrungandi, olej kardamonowy, Ferri Peroxi Dumrubrum, proszek z Eclipta Alba, ekstrakt z migdałecznika, ekstrakt z Sugandhit Dravya, ekstrakt z wąkrotki azjatyckiej, olejek jaśminowy, ekstrakt z korzenia paciorecznika, ekstrakt z owocu arbuza kolokwinty, olejek z kiełków pszenicznych, olejek z skórki cytryny, ekstrakt z bielunia, ekstrakt z indygowca, olejek ze szpikanardu, olejek karanja, ekstrakt z miodli indyjskiej, ekstrakt z henny, ekstrakt z korzenia berberysu, ekstrakt z bertramu lekarskiego, ekstrakt z korzenia tataraku, ekstrakt z korzenia lukrecji.

Skład jest piękny i chociaż nie udało mi się go w całości rozszyfrować - możliwe, że te rośliny nie mają polskiej nazwy - zupełnie się tym nie przejmuję. Olejek stanowi 100% natury. Niektóre oleje i ekstrakty widzę po raz pierwszy na oczy, co dodaje olejkowi egzotyczności, nawet nutkę tajemnicy. Mnie osobiście indyjskie zioła bardzo pomagają, moje włosy je lubią, więc olejek był dla mnie czystą przyjemnością.

Szczegółowy opis działania każdego z wykorzystanych składników znajdziecie na stronie Orientany - marka bardzo mi się tym przypodobała (szczególnie, że nie musiałam się bawić w tłumaczenie składu :):):)).


Olejek jest przeznaczony głównie na skalp, ma na celu wspomóc osłabione i wypadające włosy, by rosły mocne i silne - i oczywiście mniej wypadały. Mój skalp się z olejkiem polubił, podrażnienia zostały złagodzone, lecz niestety kwestia wypadania stoi w miejscu. Za to moje włosy piły olejek łapczywie, zrobiły się błyszczące, mocniejsze.

Mój skalp, jak widać, jest wybredny. Z dwojga złego wolę chodzić ze złagodzonym, ugłaskanym skalpem, który nie marudzi - przynajmniej włosy nie wypadają garściami. Olejek na pewno kupię raz jeszcze, chętnie też zaopatrzę się w tonik do włosów, również ajurwedyjski. Tymczasem za wypadanie zabrał się Priorin Extra :)

Moja mama również go uwielbia. Często mi go podbiera :)

Moja znajomość z Orientaną dopiero się zaczęła. Polecicie mi jakieś produkty?

Pozdrawiam ciepło! Jaskółka


Disqus for Jaskółcze Ziele