27 kwi 2015

Męskim okiem: Gaia Creams No Nonsense olejek dla brodaczy

Dzisiaj w kajeciku gościmy męskie spojrzenie na pielęgnację. Nie wiem jak to u Was wygląda, ale mojego Tośka ciężko jest mi przekonać do smarowania sucharka, bo to przecież takie niemęskie. Jeśli jednak chodzi o pielęgnację brody, tutaj z otwartymi oczami obserwowałam codzienne smarowanie, masowanie, mizianie olejkiem. Ja pozostaję dalej w szoku, a słowo w dzisiejszej notatce przejmuje Tosiek :)


Hej ludzie! Pomimo tego, że chyba jestem jedyną osobą, która przeczytała każdą, ale to absolutnie każdą notkę Jaskółki, wciąż nie mam pojęcia jak zacząć i przeprowadzić dzisiejszą, gościnną notkę. Może zacznę od początku:

Gustowną buteleczkę dostałem w grudniu ubiegłego roku. Na pierwszy rzut oka mała, zgrabna, i na swój sposób elegancka. Etykieta prosta, bez wodotrysków, jedynie małe wąsy podkreślające męski charakter olejku. Chociaż opis na stronie producenta był dość barwny i klarowny, nie miałem pojęcia czego się spodziewać. Nie na co dzień facet dostaje olejek do pielęgnacji włosów… czy czegokolwiek. By przybliżyć problem; spytajcie Jaskółkę jak wygląda nasza łazienka w mieszkaniu! Gdzie mieszkamy w zestawie trzy dziewczyny i ja (Tosiek - rodzynek): cała pralka obstawiona kosmetykami, do tego krawędzie wanny, no i umywalka (innymi słowy cała łazienka…). A moje co jest? Maszynka do golenia, pianka do golenia, i żel pod prysznic (do tego jeszcze szampon, ale i tak najczęściej podbieram Jaskółce! ;)). I tutaj bam! Niespodzianka! Olejek!

To już wiem dlaczego mój szampon topnieje w oczach... [Jaskółka]


Ale za to jaki olejek… Mmm… Podsunięcie pod nos buteleczki przenosi przenosi nas w serce lasu, dookoła świerki, sosny, zapach żywicy, piżma, no i Ty, siłujący się z niedźwiedziem! W końcu jesteś facetem! Oj tak. To jest bardzo dobry opis magicznej zawartości. Z niedźwiedziami się co prawda nie siłowałem, ale jako harcerz lasów wiele zwiedziłem, i człowiek naprawdę ma wrażenie, że twórcy zamknęli cały ten aromat, klimat w buteleczce, dodając jednak czegoś… podkreślającego męski charakter jeszcze bardziej. Nie wiem, czy to kwestia piżma, czy innych substancji zapachowych, ale ten zapach jest jednym z moich ulubionych.


Co do wydajności, na całą brodę wystarczyło tyle, ile otrzymałem po dwukrotnym obróceniu otwartej buteleczki zatkanej palcem. Czasem nawet i resztę twarzy udało mi się wysmarować. Chociaż… gdy nalałem sobie po prostu na rękę, i wtarłem w czuprynę, również wchłonęło się praktycznie wszystko. Nie zaskoczę chyba nikogo jeśli powiem, że konsystencja jest… jak olej. Brak mi tutaj konkretniejszego porównania i pod tym względem Izu będzie miała lepszy pomysł jak Wam to opisać. Od siebie mogę dopowiedzieć jedynie, że olejek jest na tyle gęsty, że aplikacja nie sprawia najmniejszego problemu.

Olejek gęstością jest czymś pomiędzy olejek rycynowym a zwykłym ciekłym olejem. Nie jest zbyt gęsty, przez co nie ciągnie włosów podczas aplikacji, ale też nie jest zbyt lekki, nie przecieka przez palce. Idealnie wyważony :) [Jaskółka]


Przechodząc do meritum: jaki dostajemy feedback od naszej brody po zastosowaniu olejku? Gdyby bliżej by mi było do Rumcajsa, powiedziałbym, że włożenie ręki w brodę jest jak przytulenie młodej owieczki. Przy mojej czuprynie jest to zaledwie ułamek tego, jednak uczucie wciąż jest fantastyczne! Włosy są zdecydowanie bardziej miękkie, przy dłuższym stosowaniu widać zmniejszenie ilości rozdwojonych końcówek, no i rosną jak szalone. Sama broda po naolejowaniu nie wygląda na tłustą, przestrzegam jednak przed przytulaniem dziewczyny ubranej w drogą bluzkę. To się źle skończy. Serio.

Trudno jednoznacznie opisać na ile wystarcza ten cudak, ale mając go od grudnia, nie doszedłem nawet do połowy. Faktem jest, że nie używałem go codziennie, a od ostatniego czasu przypominał mi się tęsknie z parapetu. Mimo wszystko jestem bardzo pozytywnie nim zaskoczony, gdyż widząc maciupką wręcz buteleczkę spodziewałem się maksymalnie miesiąca romansu z nim.


Produkt absolutnie polecam. Według mnie must have każdego dbającego o siebie faceta!


Ja na zakończenie jeszcze wtrącę swoje trzy grosze odnośnie składu:

Olej z krokosza barwierskiego,  olej z pestek winogron, olej jojoba, olej arganowy, olej kameliowy, olej sezamowy, olejek rozmarynowy, olejek cedrowy, olejek paczuli, limonen, linalol.


I w ten sposób od grudnia mam w mieszkaniu pełnokrwistego lumberseksualistę, brodacza pachnącego lasem. I nie narzekam!

Chcielibyście jeszcze ugościć tutaj Tośka? :)

Trzymajcie się ciepło! Jaskółka i Tosiek


25 kwi 2015

Olejek arganowy, różany, makadamia | Vis Plantis

Przyszedł weekend, w którym wreszcie wróciłam do domku. Miałam odpocząć, leniuchować za ostatnie 3 tygodnie, nabrać energii na następne. Ale zostałam brutalnymi siłami zapędzona do ogródka, gdzie spędziłam 4 godziny na grabieniu i zbieraniu trawy. Przynajmniej dzisiejszy fitness mam już zaliczony :)

Tęskniliście przez miesiąc? Ja za blogosferą stęskniłam się bardzo, chociaż tak na prawdę nie zauważyłam kiedy cały miesiąc nam zleciał na tej rozłące. Czeka mnie sporo nadrabiania, ale nadchodzące tygodnie będą już trochę lżejsze - przynajmniej takie się zapowiadają i mam nadzieję, że nic w tej kwestii nie ulegnie zmianie.
Najważniejsze, że przez ten miesiąc nabrałam dystansu, co z kolei pozwoliło zrodzić się nowym pomysłom. Mam dla Was małą niespodziankę i będziemy na blogu na dniach gościć nową osobę - dla mnie bardzo inspirującą i bliską mojemu serduchu. Zgadniecie kto u mnie zagości?

Dzisiaj mam dla Was trzy olejki od Vis Plantis.


Vis Plantis to kolejna odsłona Elfa Pharm, której to mottem przewodnim są kosmetyki pełne natury. Trafiły do mnie trzy olejki: różany, arganowy i macadamia, które miały zadbać o mnie od stóp do głów - dosłownie. Buteleczki zawierają 30 ml unikatowych olejków, które świetnie sprawdzają się w pielęgnacji i, jak to olejki już mają, ta ilość jest niesamowicie wydajna.

Podoba mi się minimalizm opakowań. Całe ich piękno ma odzwierciedlać olejek, swoją złotawo-słomkową barwą. Są wygodne w podróży, aplikator zapobiega wylaniu się produktu i pozwala na pobranie takiej ilości olejku, jaka będzie nam potrzebna. Nic się nie marnuje, więc olejki służą nam na dłużej.


Wersję arganową stanowi 50% oleju arganowego, 49,5% oleju makadamia, pozostałe 0,5% to miejsce dla kompozycji zapachowej, witaminy E i C, i innych konserwantów, które pozwolą nam się cieszyć olejkiem na dłużej. Sama nie jestem zwolenniczką tego typu dodatków do oleju, wole je w czystej postaci - nawet jeśli mają nieprzyjemny zapach. Jednak jestem w stanie zrozumieć politykę firmy - olejki te są dostępne w drogeriach, mają wytrwać długi czas na półkach sklepowych, a potem w naszych kosmetyczkach. Jeśli już mam się do czego przyczepić, to kompozycji zapachowej, która u alergików może wywołać podrażnienia.

Tak więc wersja to mieszanka dwóch świetnych olejów, których myślę nie trzeba przedstawiać. Świetnie sobie radzą w pielęgnacji cery suchej i dojrzałej, pięknie zmiękczają i uelastyczniają skórę, włosom nadają blasku i siły. Pachnie bardzo delikatnie, neutralnie, drogeryjnie - a szkoda, bo bardzo lubię lekko orzechowy aromat oleju arganowego. Wersja ta przeznaczona jest do włosów i to na nie najczęściej trafiała. U mnie szału na głowie nie zrobił, był po prostu dobrym uzupełnieniem mojej codziennej pielęgnacji. Włosy były silne i gładkie, ale zdecydowanie lepszy efekt uzyskuję bo oleju z awokado czy lnianym. Za to u mojej mamy spisywał się bardzo dobrze. Mama ma włosy wysokoporowate, farbowane od lat na blond. Olejek miał pole do popisu i wykorzystał je w pełni.

Jeśli macie podniszczone, suche włosy, olejek może stać się Waszym sprzymierzeńcem. W przypadku włosów o dobrej kondycji można znaleźć lepsze oleje.

Olej arganowy, olej makadamia, Parfum, PEG-8, tokoferol (witamina E), palmitynian askorbylu (przeciwutleniacz), kwas askorbinowy (witamina C), kwas cytrynowy.


Olejek makadamia zawiera aż 99,5% tego olejku. Zapach również jest bardzo delikatny, ale o ile dobrze kojarzę olej makadamia sam w sobie nie ma zapachu. Sam w sobie jest świetny do ciała, gościł już kiedyś u mnie i byłam nim szczerze zachwycona, więc olejek Vis Plantis miał poprzeczkę zawieszoną bardzo wysoko. I poradził sobie bardzo dobrze. Świetnie zmiękcza skórę i nadaje jej sprężystości. Szybko radzi sobie z przesuszeniami, nie podrażnia świeżo ogolonej skóry, a nawet delikatnie łagodzi podrażnienia spowodowane depilacją. Wchłania się bardzo szybko, wręcz w tempie ekspresowym, nie pozostawia tłustej warstwy. Szkoda tylko, że nie występuje w większej objętości, ponieważ stosowany na całe ciało, pomimo swojej wydajności zużywa się bardzo szybko.

Olej makadamia, Parfum, PEG-8, tokoferol, palmitynian askorbylu, kwas askorbinowy, kwas cytrynowy, salicylan benzylu, aldehyd heksylocynamonowy, hydroksycytronellal, limonen, linalol (kompozycja zapachowa).


Wersji różanek byłam najbardziej ciekawa. Nie miałam okazji spotkać się z różą rdzawą, a ten olejek funduje mi 10% tego olejku. 89,5% stanowi olej makadamia. Olejek pachnie różami, co jest nieco mylące, gdyż olejek z róży rdzawej pozyskuje się z owoców - przypominających naszą dziką różę. Zapach jest ładny i nienachalny, fani różanych aromatów będą bardzo zadowoleni. 

Gdy już zaspokoiłam swoją ciekawość, musiałam przyznać, że nie jestem zachwycona. Olejek w użytkowaniu jest bardzo wygodny, łatwo się rozprowadza i wchłania się równie szybko jak jego poprzednik. Skóra była przy nim miękka i naprężona. Jednak oczekiwałam czegoś więcej. Po dłuższym czasie użytkowania, okazało się, że olejek dobrze natłuszcza, jednak z nawilżeniem z jego strony jest troszkę gorzej. Zaczęły pojawiać się suche skórki i pokornie wróciłam do swojego zestawu Gaia Creams. Widać moja buźka jest znacznie bardziej wymagająca i niestety dodatek róży rdzawej nic na to nie poradził.

Olejek zużywam obecnie do pielęgnacji szyi i dekoltu, i tutaj sprawuje się całkiem nieźle, gdyż te okolice u mnie już tak nie kapryszą. Ale ponieważ moja pielęgnacja szyi i dekoltu opiera się na tym, co obecnie stosuję na twarz, olejek różany już więcej u mnie nie zawita.

Olej makadamia, olej z róży rdzawej, Parfum, PEG-8, tokoferol, palmitynin askorbylu, kwas askorbinowy, kwas cytrynowy, cytronelol, geraniol.


Podsumowując, olejek arganowy nie raz jeszcze zagości w kosmetyczce mojej mamy. Ja chętnie sięgnę po olej makadamia, lecz jeśli nie pojawi się w większym opakowaniu, będę myślała o nim jedynie w tematach okołopodróżniczych. Olejek różany nie porwał moje serca, choć marzyłam o płomiennym romansie.

Podoba mi się wprowadzanie tego typu produktów do drogerii. Cieszy mnie, że coraz więcej naturalnych produktów można dostać od ręki. Vis Plantis wypuściło ostatnio serię z brzozą i jestem jej bardzo ciekawa - szczególnie to jak się mają do produktów Sylveco.
Znacie te olejki? A może poznałyście się już z brzozą serią?

Trzymajcie się ciepło! Jaskółka


Disqus for Jaskółcze Ziele