11 cze 2013

Moja obecna pielęgnacja włosów

Przepraszam za tę kilkudniową przerwę - powrót do szkoły po chorobie zabrał mi trochę czasu :)
Od dłuższego czasu wkręcam się poważnie w Klub Włosomaniaczek - a szczególnie motywuje mnie fakt, że moje włosy tak na prawdę nie potrzebują dużo, by pięknie wyglądać. Mam włosy farbowane od 2 lat na kolor czerwony, teraz przerzuciłam się na farbowanie henną, by nie psuć już więcej moich starań o piękne i silne włosy.  Jeszcze do niedawna borykałam się z problemem przetłuszczających się włosów i łupieżu odziedziczonego po tatusiu. Moje włosy przez farbowanie były suche, łamliwe, o rozdwajających się końcówkach i zupełnie bez życia.
Jak już wspomniałam, nie tak dawno temu moja skóra głowy lubiła się strasznie przetłuszczać, do tego stopnia, że moje włosy nie wytrzymywały do końca dnia w stanie względnej świeżości. Stan ten uległ zmianie po stosowaniu płukanek do włosów z rumianka i szałwii (teraz doszedł jeszcze dziurawiec :) ). Zioła kupiłam w prostym sklepie spożywczym po 2,05zł za paczkę, są pakowane w torebki po 20 sztuk. Przygotowuje swoją płukankę poprzez wrzucenie do miski 4 torebki ziół (obecnie mieszam wszystkie 3, w różnej proporcji), zalewam litrem wrzątku i pod przykryciem pozwalam im się zaparzyć (zazwyczaj wykorzystuję miskę również do parówki przy stosowaniu OCM - informacje o tym znajdziecie tu klik). Używam płukanki, gdy ostygnie na tyle, bym mogła polać nią włosy - płukanki działają lepiej na ciepło, bo mogą wtedy wniknąć wgłąb włosa. Ja używam swojej płukanki zawsze na zakończenie mycia głowy, gdy mam pewność, że spłukałam dokładnie szampon czy odżywkę. Zauważyłam również, że ta płukanka pomogła mi w walce z łupieżem :)
Teraz zauważyłam, że rumianku jest 40 torebek - podwójna korzyść za 2,05 zł :)
Zabrałam się również do olejowania włosów, średnio raz na tydzień. Nie stosuję olejów na noc, gdyż nieszczególnie podoba mi się traktowanie mojej pościeli w ten sposób - nakładam olej na 3-4 godziny w ciągu dnia, po czym myję głowę szamponem z SLS (w moim przypadku jest to syoss bez silikonów chroniący kolor głowy - obecnie niestety używam go na co dzień, bo przesyłka ze Skarbów Syberii mi jeszcze nie doszła...). Nie stosuję specjalnie wyszukanych mieszanek, nakładam na głowę olej z pestek winogron, 13zł za 500ml w sklepie spożywczym, czasem z domieszką oleju rycynowego.
13 zł za 500ml w osiedlowym sklepie spożywczym. W Biedronce ponoć można go dostać za 10zł :)
Moje mycie głowy też nie jest standardowe. Z racji stosowania szamponu z SLS, chronię je dodatkowo stosując OMO (Odżywianie, Mycie, Odżywianie)
  • Odżywianie 1: w tym kroku można stosować jakąkolwiek odżywkę, nawet z silikonami. Odżywka ma nie tyle odżywiać włosy, co stanowić barierę włosów przed stosowanym szamponem - dzięki czemu się nie wysuszają. Można odżywkę zastąpić jakimś olejem :)
    Jeśli masz przetłuszczające się włosy, użyj odżywkę tylko na długości (zacznij nakładanie odżywki od włosów za uchem)
  • Mycie
  • Odżywianie 2: tutaj stosujemy już odżywkę lekką, która się lubi z naszymi włosami. Trzymamy ją kilka minut po czym spłukujemy chłodną wodą.
    Ja obecnie używam odżywkę z Alterry, z granatem i aloesem. Polubiłyśmy się od pierwszego użycia :)
 Zostawiłam ją u babci, więc muszę posłużyć się zdjęciem ze strony Rossmanna
Z racji włosowej obsesji, dopieszczam moje włosy również domowymi sposobami. Pisałam Wam już o płukance z piwa (klik), czy też z wody ryżowej (klik). Dzisiaj mam dla Was prostą maskę do włosów z zastosowaniem kurzego żółtka:
  • 1 kurze żółtko
  • łyżeczka oleju rycynowego
  • pół łyżki oleju z pestek winogron (w moim wydaniu, można zastąpić innym lub pominąć)
  • odrobina wody dla łatwiejszego rozprowadzania (nie za dużo! będzie spływać z włosów!)

 Mieszankę nakładamy na włosy i trzymamy pół godziny, następnie spłukujemy chłodną wodą. Można ją stosować jako 3 pkt. OMO, trzeba jednak uważać, by dokładnie wypłukać mieszankę z włosów.
P.S. Pozostałe białko można ubić na pianę i ew. z dodatkiem odrobiny soku z cytryny nałożyć na twarz - ekspresowa maseczka oczyszczająco-ściągająca dla cery tłustej i mieszanej :)

A jak wyglądają moje włosy przy takiej pielęgnacji?

Są to włosy 3 dni po hennowaniu - jeśli chcecie porównać efekty, zapraszam: klik

Zastanawiam się również czy nie podejść do metody No Poo - mycie włosów bez używania szamponu. Czytałam ostatnimi czasy o tym dość dużo i pomimo wielu pozytywnych opinii ciągle nie do końca jestem przekonana. Informacje dotyczące tej metody znajdziecie na Czeszę Się . Ja sama może spróbuję w wakacje, gdy w razie czego nie będę musiała wychodzić z domu ;p

A jak wygląda Wasza pielęgnacja włosów? Może stosujecie No Poo i możecie rozwiać moje obawy? Piszcie! :)
Pozdrawiam! I. 

8 cze 2013

Moje pierwsze hennowanie - henna Khadi Amla&Jatropha

Przed pierwszym hennowaniem miałam ogromną tremę! Henna jest trochę nieprzewidywalna, nie do końca wiadomo jakiego efektu się spodziewać. Ponadto po raz pierwszy miałam nakładać sobie mieszankę całkowicie samodzielnie - do tej pory zawsze miałam ze sobą małego pomocnika w postaci koleżanki czy mamy. Henna jednak apetycznie nie wygląda, pachnie jeszcze gorzej, więc już na początku usłyszałam od mojej matuli kategoryczne nie.

Poszło wcale nie najgorzej, choć nie obyło się bez prawie godzinnego sterczenia w łazience, by wszystko dokładnie pokryć, oraz całej łazienki w drobinkach henny. Udało mi się nawet zabarwić skarpetki :) 

Swoją mieszankę przygotowałam poprzedniego wieczora, by henna miała czas dojrzeć.


Przygotowywania rozpoczęłam od zagotowania wody w czajniku i czerwonego wina w garnku (jedną szklankę, w celu nadania włosom czerwonych refleksów). Wino gotujemy, by pozbyć się z niego alkoholu. Po zagotowaniu odczekałam około 10 minut, by płyny osiągnęły odpowiednią temperaturę: plus minus 80°C.

W międzyczasie wycisnęłam sok z 2 cytryn i rozpakowałam hennę. Proszek w zapachu przypomina yerba mate, ma podobną trawiastą, lecz bardziej drażniącą nutę.


Do proszku najpierw wlałam wino - po odparowaniu zostało go około połowa szklanki, a następnie sok z cytryny, cały czas energicznie mieszając. Ten etap jest najbardziej męczący (nie licząc spłukiwania henny z włosów!), trzeba się grubo namęczyć, a i tak powstają grudki. Dopełniłam wodą aż do uzyskania konsystencji gęstego jogurtu.


Mieszankę szczelnie owinęłam folią spożywczą i odstawiłam na noc w ciepłe miejsce, by barwnik się uwolnił. Wróciłam do niej rano, przemieszałam dokładnie - przez noc henna wyraźnie ściemniała, ale też większość grudek zniknęła. I rozpoczął się żmudny proces nakładania henny :)

Tak przygotowana henna jest kremową mieszanką i jeśli nie rozcieńczymy jej za bardzo (przez noc henna również trochę gęstnieje), to nie spływa z włosów. Mały problem pojawił się u mnie w przypadku nakładania henny na długość - zaczęła się kruszyć na włosach i drobinki opadały wokół mnie na kafelki. Pomogło dodanie odrobiny wody i ponowne energiczne mieszanie. 

Zapach jest do wytrzymania, jest intensywny, ale nie męczy na dłuższą metę. Rozważam dodanie do następnej porcji kilka kropel olejku bergamotkowego, ponieważ ma on właściwości pochłaniania brzydkich zapachów, może henna nie byłaby wtedy takim śmierdziochem :)

Gdy już było po wszystkim, włożyłam na głowę czepek dołączany do opakowania - chociaż na przyszłe hennowanie planuje owinąć głowę zwykłą folią spożywczą, by drobinki henny nie wykruszały mi się spod czepka - i włożyłam zimową czapę. Hennę trzymałam na głowie około godziny.

Na pierwszym zdjęciu efekt przed hennowaniem.


Włosy stały się jaśniejsze i w świetle dziennym kolor, który dominuje to niestety rudy. Nawet nie zbliżył się on do czerwieni - a myślałam, że przynajmniej przebije się czerwień z poprzedniego farbowania chemicznego.

Włosy były szorstkie przez pierwsze 24 godziny, gdy henna mi się utleniała. Po standardowym umyciu szampon + odżywka pokazały mi piękno farbowania henną. Były lśniące i znacznie bardziej sprężyste, poprawił się również ich skręt. 

Podsumowując, następnym razem na pewno nie użyję soku z cytryny. Będę też stosowała ciepłą, nie gorącą wodę do przyrządzania mieszanki - im wyższa temperatura henny, tym większe rudości wychodzą. Myślałam, że 80 stopni załatwi sprawę, następnym razem zejdziemy do niższej temperatury :)

I będę walczyć o swoją wymarzoną czerwień!

P.S. Z biegiem miesięcy udało mi się znaleźć swój przepis idealny! Jeśli jesteście zainteresowane czerwieniami na głowie za sprawą henny, przeczytajcie koniecznie o henna chai!

P.P.S. Stworzyłam również mały poradnik hennowania!

Trzymajcie się ciepło! Jaskółka


Disqus for Jaskółcze Ziele