28 lut 2014

Sylveco - żel tymiankowy

Słoneczko pięknie świeci u mnie od kilku dni i zapowiada się na to, że wiosna przyszła na całego - mam nadzieję, że teraz nie zrobi mi figla i nie odejdzie!

Tymiankowy żel kupiłam z ciekawości, nie byłabym sobą, gdybym nie wypróbowała braciszka wersji rumiankowej, tym bardziej, że w sieci był wychwalany. Więc jak tylko wykończyłam rumiankowy, pobiegłam do zielarni i chwyciłam go w swoje łapki. Kosztował mnie 16,50 zł za 150 ml produktu. Opłacało się?


Głównymi składnikami olejku tymiankowego są tymol i karwakrol. Posiada on bardzo silne właściwości przeciwwirusowe i przeciwgrzybicze. Hamuje rozwój bakterii chorobotwórczych (m.in. Staphylococcus aureus i Propioniobacterium acnes, które odpowiadają za rozwój zmian trądzikowych). Łagodzi stany zapalne, działa na skórę oczyszczająco i tonizująco. 
Hypoalergiczny, oczyszczający żel do mycia twarzy z kwasem jabłkowym o aktywnym działaniu wygładzającym i rozjaśniającym. Zawiera bardzo łagodny, ale jednocześnie skuteczny środek myjący, który nie podrażnia nawet najbardziej wrażliwej skóry. Usuwa zanieczyszczenia i nadmiar sebum, delikatnie złuszcza martwy naskórek i reguluje procesy odnowy jego komórek. Żel został wzbogacony olejkiem i ekstraktem z tymianku, które posiadają właściwości przeciwzapalne i kojące. Systematyczne stosowanie pozwala zachować gładką, zdrową skórę o równomiernym kolorycie.
  • skutecznie oczyszcza
  • rozjaśnia i wygładza skórę
  • łagodzi podrażnienia
Do codziennej pielęgnacji cery łuszczącej się, zaczerwienionej i podrażnionej.


Uwielbiam Sylveco za tę prostotę składu. Powiem szczerze, że jak na niego popatrzyłam, to myślałam, że będzie to znacznie lepsza wersja niż żel rumiankowy. Ekstrakt z tymianku bardzo wysoko - w rumiankowym nie było żadnego ekstraktu, do tego kwas jabłkowy i olejek tymiankowy, jakby ekstraktu było nam mało :)


Szata graficzna bardzo mi się podoba, wychwalałam ją już w przypadku recenzji tłustego kremu nagietkowo-brzozowego i żelu rumiankowego. Jest bardzo prosta, ze świetnie dobranymi kolorami, rysunek kwiatów jest śliczny i pięknie się prezentuje. Butelka jest poręczna, mogła by być jednak trochę większej pojemności. Zaopatrzona jest w wygodną pompkę, która pozwala nam na stopniowanie aplikacji produktu, za co duży plus - nie zużywam całej pompki (a i tak twarz jest oczyszczona), przez co produkt może służyć mi na dłużej.

Nie jest to typowy żel do twarzy, konsystencja jest bardziej lejąca, przypomina bardziej lekki olejek o delikatnie żółtawym zabarwieniu. Ładnie rozprowadza się po twarzy, jednak nie spodziewajcie się tutaj piany. Myjemy twarz delikatną emulsją, która radzi sobie z oczyszczaniem bardzo dobrze. 
W zapachu wyczujemy tymianek. Taki ziołowy aromat jest dla mnie bardzo przyjemny, jednak po wyjściu z łazienki gdzieś znika. Nie ma się co martwić, że będzie nam przeszkadzał.


A teraz najważniejsze - działanie! Powiem szczerze, że trochę się zawiodłam na tej tymiankowej wersji. Tak samo jak rumiankowy braciszek pozostawia twarz nieco ściągniętą, ale to jeszcze pół biedy, bo zawsze po umyciu twarzy stosuję albo hydrolat, albo kremik. Stosuję go już przeszło półtora miesiąca, a efektów brak i brak. Nie pozbywa się zaskórników tak fajnie, jak to robił braciszek. Największe nadzieje pokładałam w rozjaśnianiu buźki - wiadomo skóra problematyczna to i liczne zaczerwienienia. Tutaj też średnio sobie z tym radził. Jedyny plusik to fakt, że odkąd go używam, niespodziewajki faktycznie występują rzadziej i szybciej się goją. Jednak dla mnie to za mało, za mało...

Jest to zdecydowanie delikatniejsza wersja żelu do mycia twarzy. Wiele dziewczyn się skarżyło, że na początku używania żelu rumiankowego miały trochę przesuszoną twarz, jednak po czasie ten efekt znikał. Obwiniam o to kwas salicylowy, który na mojej skórze nie zrobił wielkiego wrażenia, ponieważ kwasiłam się od początku września tonikiem PHA. Nie odczułam więc nijak kwasu na skórze, a kwas ładnie sobie działał i czyścił mi buźkę z nieprzyjemnej kaszki.

Także ja z podkulonym ogonem po wydenkowaniu wracam do żelu rumiankowego. Jednak jeśli masz cerę bardzo wrażliwą to gorąco polecam Ci właśnie tę wersję.

A teraz przyznawać się! Ile pączków zjadłyście? :) Przyznam szczerze, że nawet ja się złamałam i choć kosztowało mnie to trochę bólu brzucha to BYŁO WARTO!!! :):):)

Pozdrawiam! Jaskółka

25 lut 2014

Avebio - serum anti age

Troszkę Was ostatnio zaniedbałam, ale nie czułam się najlepiej. Złapało mnie coś, co wisi w naszej okolicy w powietrzu już od dłuższego czasu i co i rusz łapie kogoś kolejnego. Mam nadzieję, że nie potrwa to zbyt długo, bo zbliżają się moje urodziny!

Serum od Avebio wygrałam w świątecznym rozdaniu u Lili Naturalnej, którą serdecznie pozdrawiam! Okazał się dodatkowym prezentem dla mamy pod choinkę, nieco spóźnionym, ale mama bardzo się ucieszyła.


Poszukujesz gotowego rozwiązania, które silnie odżywi i zregeneruje Twoją skórę? Bogactwo substancji aktywnych oraz niezwykle lekka formuła rekomendowana do każdego rodzaju skóry.
Jakie substancje aktywne wchodzą w skład serum i jakie jest ich działanie oraz właściwości?
Ekstrakt z liści oliwnych:
  • Działa przeciwstarzeniowo. Zawarte w liściach związki fenolowe mają bardzo silne działanie przeciwrodnikowe. Najbardziej aktywne flawonoidy (rutyna, katechina i luteloina) posiadają 2,5 razy większą aktywność przeciwutleniającą od witaminy C i E.
  • Działa fotoochronne. Chroni przed szkodliwym promieniowaniem słonecznym.
  • Działa przeciwzapalnie. Łagodzi podrażnienia skóry.
  • Działa przeciwbakteryjnie i antyseptycznie.
  • Działa relaksująco.
  • Udrażnia naczynia krwionośne.
  • Tonizuje, stymuluje i uspokaja skórę.
Sok z miąższu aloesu:
  • Intensywnie nawilża. Aloes posiada bardzo silne właściwości nawilżające, łagodzące i kondycjonujące. Wynika to z jego zdolności do chłonięcia i zatrzymywania wody.
  • Chroni i regeneruje - wzmacnia system odpornościowy. Żel z aloesu wpływa na nasz system odpornościowy pobudzając naturalną obronę organizmu przed procesami starzenia, stymulując regenerację komórek.
  • Przyspiesza odbudowę skóry. Aloes jest często stosowany do leczenia skaleczeń i poparzeń, przecięć i innych uszkodzeń skóry. Działa silnie nawilżająco i emoliencyjnie oraz przeciwstarzeniowo. Redukuje reakcje zapalne. Przyczynia się do wzrostu ilości kolagenu w skórze. Skutecznie łagodzi objawy powstałe w wyniku uszkodzeń skóry wywołanych promieniowaniem słonecznym, ciepłem lub mrozem.
  • Działa przeciwzapalnie i kojąco. Aloes posiada również silne właściwości przeciwzapalne względem obrzęków.
 Olej z rokitnik
  • Działa ochronnie  na warstwę rogową naskórka. Olej z rokitnika idealnie chroni naskórek przed czynnikami zewnętrznymi takimi jak wiatr, mróz oraz słońce.
  • Działanie przeciwutleniające - przeciwstarzeniowe. Olej z rokitnika chroni skórę przed skutkami promieniowania UV, które przyczynia się do szybszego starzenia się skóry. Poza tym zawartość naturalnej witaminy E zwiększa jego aktywność antyoksydacyjną.
  • Działanie przeciwbakteryjne. Dzięki zawartości m. in. kwasu linolowego i oleinowego olej z rokitnika posiada również właściwości antybakteryjne.
  • Silnie odżywia skórę. Dostarcza witamin C, A, B1, B2, E oraz kwas palmitooleinowy (omega 7).
 Olej z pestek dyni
  • Zawarty potas oczyszcza, rozświetla i przywraca blask skórze.
  • Tonizuje i regeneruje tkankę skórną.
  • Polecany również do pielęgnacji cery naczynkowej.
  • Zawiera beta-karoten (prowitamina witaminy A).
 Olej kokosowy
  • Nadaje elastyczność skórze i wygładza.
  • Dzięki zawartości kwasu laurynowego działa antybakteryjnie.
  • Dostarcza skórze: witaminę A, tiaminę (B1), ryboflawinę (B2), niacynę i witaminę C oraz  minerały (wapń, potas, sód, magnez, fosfor).
 Olej marchewkowy
  • Zawarte w oleju marchewkowym retinole zwiększają syntezę kolagenu i elastyny.
  • Zminiejsza szorstkość skóry dojrzałej, spłyca zmarszczki.
  • Dzięki zawartości ß - karotenu  (prowitamina witaminy A) nadaje koloryt skóry i ułatwia bezpieczne opalanie.
 Olejek z Neroli
  • Witamina P (rutyna) uszczelnia i wzmacnia ścianki naczyń włosowatych.
 Olejek paczulowy
  • Uelastycznia skórę i zwęża rozszerzone pory.
 Do jakiej skóry przeznaczone jest serum anti age?
Serum przeznaczone jest do każdego rodzaju cery. W szczególności jednak polecane do cery dojrzałej. Nie ma jednak żadnego limitu wieku - dolnego czy górnego - do którego przypisany jest produkt.
 
Czy serum nadaje się pod oczy?
Zdecydowanie tak! Serum rekomendowane jest również do stosowania pod oczy.

Czy produkt był testowany na zwierzętach?
Produkt nigdy nie był testowany na zwierzętach.
Czy produkt zawiera parabeny lub parafinę?
Nie! Produkt nie zawiera takich substancji jak parfina i parabeny. Nie zawiera również syntetycznych barwników i zapachów.

Aqua, Glycerin (ROŚLINNA), Polysorbate 20 (emulgator bezpieczny dla skóry), Aloe Barbadensis (ALOES) Leaf Juice Powder, Olea  Europaea (LIŚĆ  OLIWNY) Leaf  Extract, Hippophae  Rhamnoides (ROKITNIK) Oil, Cucurbita Pepo (DYNIA) Seed Oil, Cocos Nucifera (KOKOS) Oil, Daucus Carota Sativa (MARCHEW) Seed Oil, Citrus Aurantium Amara (NEROLA) Flower Oil, Pogostemon Cablin (PACZULA) Oil, Triethanolamine (regulator pH, do 2,5%), Carbomer (zagęstnik), Triethylene Glycol, Benzyl  Alcohol (konserwant), Propylene Glycol (humektant, może podrażniać), Magnesium Nitrate (konserwant pochodzenia mineralnego), Methylchloroisothiazolinone (konserwant do 1%), Magnesium Chloride (substancja uzupełniająca pochodzenia mineralnego), Methylisothiazolinone (konserwant do 1%), (Linalool*, Limonene* *- naturalnie występują w olejkach eterycznych.)


Skład jest bardzo ładny, bogaty w oleje roślinne. Powiem szczerze, że słuchając relacji mojej mamy z moich samym obserwacji jej buźki jestem zaskoczona, że to magia jedynie olejów - byłam przekonana, że takie cuda muszą zdziałać jakieś wyszukane ekstrakty roślinne.

Serum przychodzi do nas w 60ml słoiczku, za który płacimy 84 złote. Trochę trzeba wydać, ale zdążyłam zauważyć, że często mają na stronie promocje - obecnie kosztuje 56 złotych. Słoiczek wykonany jest z grubego szkła, etykietka, chociaż była poddana próbie podróżowania, pozostała nienaruszona, słoiczek łatwo się odkręca nawet mokrymi rękoma.

Serum ma bardzo lekką konsystencję, nieco przypominającą żel, bardzo wodnistą. Łatwo się rozprowadza po twarzy, dzięki czemu jest wydajny. Zapach jest bardzo świeży, nieco słodkawy, niekoniecznie w moim guście, ale mamie się podobał. Wchłania się szybciutko, nie trzeba specjalnie odczekiwać, by nałożyć po nim krem.


A teraz najważniejsze - działanie! Moja mama przetestowała wiele kremów, serów i innych bajerów z serii anti age. Zauważyłam, że swego czasu była wierna Vichy, teraz zaczęła eksperymentować i zmieniać kremy, szukając czegoś odpowiedniego dla siebie. To serum sprawowało się u niej naprawdę świetnie, pokusiła się nawet o stwierdzenie, że najlepiej ze wszystkich stosowanych dotychczas produktów. Moja mama ma po dziadku mocno zarysowane kurze łapki wokół oczu i żadne cuda nie potrafiły ich złagodzić, a to serum je złagodziło. Szczególnie dobry efekt dostrzegła pod oczami, z czego jest bardzo zadowolona.
Skóra nabrała delikatnego blasku, wyrównała swój koloryt, stała się bardziej napięta, jest przyjemna w dotyku. Ciężko jest mi stwierdzić wpływ serum na naczynka, gdyż moja mama nie ma z nimi problemu. Serum nie zapewniło jej jednak odpowiedniego nawilżenia, tutaj już trzeba dopasować sobie odpowiedni krem, by dopełnić efekt.

Moja mama jest bardzo zadowolona z serum i z tego co podejrzałam, planuje małe zakupy u Avebio.
Znacie tę firmę? Może jej coś polecicie?

Pozdrawiam! Jaskółka

22 lut 2014

Plan włosowej pielęgnacji na marzec

Moje włosy ostatnio stanęły w miejscu i nie chciały ruszyć. Starałam się jak mogłam, by zrobić kolejny krok do przodu, bo jeszcze sporo im brakuje do ideału, ale były bardzo uparte. Wzięłam je więc sposobem, zmieniając kompletnie swoją włosową pielęgnację tydzień temu i już teraz widzę bardzo obiecujące efekty. Postanowiłam więc ciągnąć ten schemat dalej, do końca marca, by zobaczyć dokąd mnie to zaprowadzi. Jesteście ciekawe co wymyśliłam? (:


I gdzie mi się te cudowne słoneczko podziało? :( Teraz szaro buro za oknem...

Moja pielęgnacja opiera się na tych trzech składnikach. Najpierw stosuję naftę kosmetyczną solo, na około dwie godziny przed myciem. Następnie włosy myję czarnym mydłem babuszki Agafii, nakładam tureckim balsamem o cudnym cynamonowym zapachu (który się utrzymuje, ale nie dusi) i cały mini-rytuał kończę dokładnym spłukaniem włosów chłodną wodą.
Robię to codziennie.
Odeszłam od masek, odeszłam od olei i nie zabezpieczam ich niczym - jedynie końcówki przejadę swoją olejową mieszanką do OCM, bo boję się je zostawić same sobie. A tak to wiąże włosy w koczek, warkocz lub w formie kucyka chowam pod kurtkę. I jak na razie moje włosy czują się świetnie. Chcecie zobaczyć jak bardzo? :)


Włosy są zdecydowanie bardziej miękkie, trochę szorstkości pozostało na końcówka, ale są one w znacznie lepszym stanie. Do tego są gładsze, nie puszą się, bardziej lśniące. I co najważniejsze, znacznie lepiej się falują, a już myślałam, że pożegnałam się z falami na zawsze. I pomyśleć, że takie efekty przyniósł mi zaledwie tydzień - już nie mogę się doczekać porównania pod koniec marca, mam nadzieję, że mój plan pielęgnacji nie wywinie mi w trakcie brzydkiego figla :)

A Wy jak dbacie teraz o swoje włosy?
Swoją drogą, planuję podobną rewolucję na twarzy, pełen minimalizm i naturalne składniki. Muszę to jednak jeszcze przemyśleć.
P.S. Wam też blogger odwala takie figle, że kompletnie psuje jakość zdjęć? Muszę się bawić z ImageShackiem... Da się temu jakoś zaradzić?

Pozdrawiam! Jaskółka

20 lut 2014

Szałwia i lawenda - pianka do higieny intymnej od Green Pharmacy

Strasznie podupadłam na duchu, gdy doszło do mnie co się dzieje na Ukrainie. Przerażające jest to, że sąsiadujemy z krajem, który musi walczyć o wolność jednostki.


Dzielmy się tym filmikiem, może gdy większość zwróci się ku Ukrainie coś się poprawi.

Mam dla Was dzisiaj recenzję pianki do higieny intymnej, którą dostałam w ramach testów od Elfa Pharm i która służyła mi przez ostatnie 2 tygodnie.


Delikatna pianka do codziennej higieny intymnej z ekstraktami roślinnymi jest nowoczesnym preparatem o specjalnej, szczególnie lekkiej konsystencji. Zapewnia odczucie komfortu i świeżości. Posiada wspaniałe właściwości odświeżające i antyseptyczne. Łatwo się zmywa, nie wysusza skóry, łagodzi podrażnienia, współdziała z naturalnym poziomem PH miejsc intymnych, przeciwdziała powstawaniu infekcji. Nie zawiera mydła. Idealnie dostosowana do wrażliwej skóry. Zalecana do higieny intymnej zarówno kobiet jak i mężczyzn.

 Aqua, Disodium Laureth Sulfosuccinate (mocny detergent), SLS, Allantoin, Panthenol, ekstrakt z szałwii, ekstrakt z lawendy, Polysorbate 20 (emulgator O/W, substancja bezpieczna), Glycereth-2 Cocoate (detergent łagodny dla skóry), CAPB, Cocamide DEA (detergent stosowany w ograniczonym stężeniu), Parfum, Benzyl Alcohol (konserwant do 1%), Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone (konserwanty do 0,0015%, biodegradowalne), Hexyl Cinnamal (aldehyd imitujący zapach jaśminu, potencjalny alergen, do 0,01%), Linalool (imituje zapach konwalii, potencjalny alergen, do 0,01%), Butylphenyl Methylopropional (składnik kompozycji zapachowej, potencjalny alergen, do 0,01%), Limonene (imituje zapach skórki cytrynowej, potencjalny alergen do 0,01%)

W składzie znajdziemy 5 detergentów, z czego 3 są dość mocne. Znajdziemy również spore ilości alatoiny, pantenolu, ekstraktów z szałwii i lawendy, ma co o nas dbać. Użyte konserwanty są całkiem przyzwoite, mogłabym się jedynie przyczepić do zapachowej końcówki (nigdy nie rozumiem występowania tej końcówki przy jednoczesnej obecności parfum w połowie składu...).


Tak jak obiecują nam na opakowaniu, w składzie nie znajdziemy parabenów i składników sztucznie koloryzujących. Skład krótki i całkiem przyzwoity.

Szata graficzna jest bardzo ładna, szata graficzna wszystkich kosmetyków Green Pharmacy bardzo mi się podoba. Butelka ładnie komponuje się w łazience, jest bardzo poręczna, posiada pompkę, co na pierwszy rzut oka wydaje się być plusem. Ja mam trochę zastrzeżeń do pompki, nie chodzi gładko, co jest wyraźnym utrudnieniem, szczególnie gdy stosujemy ją mokrymi rękoma. Niemniej jednak da się stopniować ilość piany w zależności od tego jak mocno pompkę przyciśniemy, co mi się podoba. Gdyby tylko samo pompowanie było łatwiejsze...


Piana jest bardzo treściwa, "zbita", przez to bardzo aksamitna, łatwo rozprowadza się po skórze, jednak potrzebuję dwóch pompek do dokładnego obmycia. Zapach pianki jest świeży, ziołowy, bardzo przyjemny dla nosa. Zapach utrzymuje się długo i tutaj może już trochę drażnić na dłuższą metę, ale z dwojga złego znacznie bardziej preferuję ten zapach :)

Pomimo "treściwej" pianki, produkt jest średnio wydajny. Jak wspomniałam, do obmycia potrzebuję dwóch pompek, przez co w ciągu dwóch tygodni zużyłam prawie jedną czwartą produktu - czyli butelka posłuży nam przez dwa miesiące. Średni wynik, biorąc pod uwagę, że Skarb Matki używałam od listopada do końca stycznia i ledwo doszłam do połowy. Sama pianka ma małą pojemność, 150ml, za które co prawda zapłacimy zaledwie 7zł, ale kto z nas lubi często latać do drogerii?

Jedną pełną pompkę prezentuję Wam na poniższym zdjęciu:



To, co zdaje się być najważniejsze w piance to fakt, że po obmyciu się czuje się... "naga". Obwiniam za to trzy silne detergenty w składzie, efekt jest średnio komfortowy i chociaż szybko znika, to niesmaczek mały pozostaje. Pianka jednak przyjemnie odświeża, efekt utrzymuje się do paru godzin, oczywiście w zależności od dnia i jak już wspomniałam, utrzymuje się również delikatny zapach. W okresie miesiączkowania lubię podmyć się częściej niż tylko podczas wieczornego prysznica (z reguły dwa do trzech razy) i przy tym pianka zupełnie się nie sprawdza. Już na drugi dzień wieczorem czułam nieprzyjemne pieczenie, co w połączeniu z okresem dało niezbyt miły efekt. Za to również obwiniam detergenty.

Pod koniec stosowania nabawiłam się małego podrażnienia, gdzie pianka również miała małe pole do popisu - i tu również nie popisała się zbyt dobrze. Zaraz po obmyciu towarzyszyło mi pieczenie, które znikało po pół godziny. Do następnej kąpieli miałam spokój, więc summa summarum pianka poradziła sobie z podrażnieniem, ale sytuacja powtórzyła się ponownie po obmyciu. Niby fajnie, w ciągu dnia miałam spokój, ale są produkty, które dają takie same efekty bez pieczenia po kąpieli, więc po co się męczyć?

Tutaj widać zużycie po dwóch tygodniach.

Z tym produktem się niestety nie zaprzyjaźniłam. Na szczęście mydełko jak na razie dobrze się sprawuje, więc mam nadzieję, że chociaż z nim nawiążę dobre relacje :)

Jednak jeśli wiecie, że lubicie produkty, które mocno oczyszczają i nie macie problemów z ewentualnym wysuszeniem i podrażnieniami po mocnych detergentach - nie zniechęcajcie się do niej. Warto wypróbować na własnej skórze.

Od Green Pharmacy miałam jedynie olejek przeciwko wypadaniu włosów, mgiełkę o tym samym działaniu i teraz te dwa produkty do higieny intymnej. A jak z Wami? Możecie mi coś polecić na przyszłość? :)

Pozdrawiam! Jaskółka

18 lut 2014

A może filiżankę czarnej herbaty?

Wiele mówi się o właściwościach zielonej, czerwonej i białej herbaty, traktując po macoszemu naszą zwykłą czarną herbatkę. A przecież taka herbatka jest dobra na wszystko - przynajmniej tak mawiał mój dziadek, który przy kubku herbatki rozwiązywał największe problemy świata - przynajmniej ja tak to odbierałam, gdy byłam malutka. Tak więc to przekonanie zostało we mnie głęboko zakorzenione, a z biegiem czasu i potwierdzone - bowiem herbata jest dobra nie tylko do rozmowy :)

http://www.google.pl/url?sa=i&rct=j&q=&esrc=s&source=images&cd=&cad=rja&docid=oQHtSizH2tm7VM&tbnid=LbYEy5AeyT5xXM:&ved=0CAUQjRw&url=http%3A%2F%2Fwww.tapeciarnia.pl%2F111325_roza_filizanka_herbaty_serwetka.html&ei=TX4DU7ntIKXV0QW524H4Bg&bvm=bv.61535280,d.bGE&psig=AFQjCNHoOrCiosO_kFsO_lK90aGMkiNwWw&ust=1392824168298700

Kubek czarnej herbaty może zawierać tyle samo polifenoli, czyli najsilniejszych w przyrodzie przeciwutleniaczy, ile kubek zielonej herbaty. Ponadto znajdziemy w niej sporo witamin, m.in. A, C, E, K, B1, B2, chociaż nie jestem przekonana, że pijąc herbatkę wszystkie te witaminy dostarczymy naszemu organizmowi, ponieważ witaminy A, C i E są wrażliwe na wysoką temperaturę - a przecież naszą herbatkę zalewamy wrzątkiem. Warto jednak o tym wiedzieć, wykorzystując listki herbaty w codziennej pielęgnacji. Herbatka zapewni nam również bioflawonoidy, które, tak jak polifenole, są silnymi przeciwutleniaczami, dodatkowo chronią również przed rakiem, wzmacniają naczynia krwionośne i zmniejszają ryzyko zakrzepów. Niemniej jednak więcej bioflawonoidów znajdziemy w herbatce białej i zielonej - ale nie na tyle, by naszą czarną herbatkę bagatelizować! Tym bardziej, że czarną herbatę często można spotkać z dodatkami, które tylko nam ją wzbogacają, nie tylko pod względem smakowym :)

Herbata parzona od trzech do pięciu minut potrafi pobudzić nasz organizm i stymulować pracę mózgu, szczególnie jego funkcje poznawcze. Wszystko to dzięki teinie. Co ciekawe, te pobudzającą właściwość herbaty wykorzystuje się w więzieniach w celach wprowadzenia stanu mocnego pobudzenia i euforii. Przygotowuje się tzw. czaj, poprzez zalewanie się około połowy suszu herbaty niewielką ilością wody, nie przekraczając pięciu minut parzenia. Czasem dodaje się również tytoniu, przygotowując tzw. parząchę. W ten sposób upajała się m.in. inteligencja przetrzymywana w więzieniach w czasach komuny.
Czaj jednak jest też popularny w Indiach (jako masala chai), gdzie jego przyrządzanie to istny rytuał. Dodaje się do niego korzenne przyprawy i odrobinę mleka dla złagodzenia smaku. Można go przygotować w domku, posługując się np. tym przepisem.

http://www.google.pl/url?sa=i&rct=j&q=&esrc=s&source=images&cd=&cad=rja&docid=vrmTVOGKRuSLgM&tbnid=smL8pfUz78xVOM:&ved=0CAUQjRw&url=http%3A%2F%2Fwww.trekearth.com%2Fgallery%2FAsia%2FIndia%2FWest%2FRajasthan%2FJaipur%2Fphoto1039048.htm&ei=YH8DU6vrFeTY0QWhvoC4DA&bvm=bv.61535280,d.bGE&psig=AFQjCNEipK_lL5Xgo8t-Jd4qYUN8yPZ0GA&ust=1392824505977858

Po czasie pięciu minut zaczyna wydzielać się tanina i garbniki, które wiążą teinę, napar zaczyna robić się gorzki, wyraźnie czuć gorycz w smaku, a sama herbatka działa wtedy relaksująco. Są tacy, którzy lubią wypić porządną siekierę. Należy wtedy pamiętać, że zawarte w herbacie garbniki ograniczają wchłanianie się minerałów, ale również zmniejszają ryzyko wystąpienia niektórych rodzajów raka. Szkodliwe działanie garbników można jednak zmniejszyć, dodając do herbatki cytryny lub odrobiny mleka.
Uwaga! Cytrynę dodajemy do herbaty po wyjęciu suszu/torebki z naparu, w przeciwnym razie do naparu przedostaje się glin w postaci soli (dokładnie cytrynian glinu), który w normalnych warunkach nie wydostaje się z liści, jako sól trudnorozpuszczalna. Cytrynian glinu odkłada się w tkankach, co może prowadzić do ich poważnych uszkodzeń!!!

Herbatka jest niezłą profilaktyką dla zachowania higieny jamy ustnej, zawiera dużo fluoru, który chroni zęby przed próchnicą. Spożyta, hamuje rozwój bakterii w układzie pokarmowym i wspomaga trawienie poprzez zwiększanie wydzielania soków trawiennych. Pita w dużej ilości jest w stanie zmniejszyć poziom cholesterolu we krwi. Ponadto kilka filiżanek herbatki dziennie zmniejsza ryzyko zawału serca!

http://www.google.pl/url?sa=i&rct=j&q=&esrc=s&source=images&cd=&cad=rja&docid=geuyYOaznX5JRM&tbnid=74vTZwhDZVRQ-M:&ved=0CAUQjRw&url=http%3A%2F%2Fkopalniawiedzy.pl%2Fczarna-herbata-cisnienie-rozkurczowe-skurczowe-Jonathan-Hodgson%2C15026&ei=7X8DU-7GEKOl0QWg7YHgAw&bvm=bv.61535280,d.bGQ&psig=AFQjCNFcY4arl504QE1ZSDLk-JCGU-HRBQ&ust=1392824610073353

A wiecie, że w Japonii przeprowadzono badania, które stwierdziły, że herbata może mieć spory wpływ na porost włosów? :)

Oczywiście, jak każdy inny ziołowy napar, herbatkę możemy wykorzystać w naszym domowym zaciszu w celach pielęgnacyjnych. Brunetki powinny wypróbować płukankę z herbaty. Wystarczy po prostu zaparzyć naszą herbatkę i pozwolić jej ostygnąć, bez wyciągania suszu z naparu. Napar można oczywiście rozcieńczyć wodą, ale nie jest to konieczne. Dla efektu domkniętych łusek można dodać soku z cytryny - wtedy może się ona przydać również nie-brunetkom. Płuczemy włosy oczywiście na sam koniec mycia - o ile wcześniej nie zdążycie herbatki wypić :)

Parówka z herbaty od zawsze była najlepszą rzeczą dla cer tłustych i mieszanych. I chociaż przy nadmiernej produkcji sebum znacznie lepiej sprawuje się parówka z herbaty zielonej, czarna świetnie się nada przy rozszerzonych porach. A kto powiedział, że herbatek nie można zaparzyć razem? Swoiste dwa w jednym.

Czarna herbata działa również tonizująco i kojąco na skórę. Przyda się przy podrażnionej i zaczerwienionej skórze. Równie dobrze poradzi sobie przy piekących oczkach - wystarczy przygotować sobie okłady, z gazików czy zwykłych płatków kosmetycznych.

http://www.google.pl/url?sa=i&rct=j&q=&esrc=s&source=images&cd=&cad=rja&docid=dkpxRLqnSjH2mM&tbnid=9JARFSkQhp9LCM:&ved=0CAUQjRw&url=http%3A%2F%2Fsmacznego.pl%2Fblog%2Fkuchnie-swiata-kuchnia-chinska%2F129&ei=W4ADU7e9M_GS0AWD3oC4AQ&bvm=bv.61535280,d.bGQ&psig=AFQjCNHh7OHS_vvPKVPRZQL22mLc3Aau3w&ust=1392824750067435

Nie wiem jak tam u Was, ale mnie naszła ogromna ochota na herbatkę :)

Trzymajcie się ciepło! Jaskółka

15 lut 2014

Gaia Creams - wielopokoleniowy kremik arganowo-rokitnikowy

Kochani, mam nadzieję, że walentynki Wam się udały! Ja spędziłam je w domku z moim B., przy filmie "Częstotliwość", z pyszną kolacją (krewetki w sosie kokosowym domowej roboty :)), winem i kadzidełkami w tle. Muszę przyznać, że chyba to najbardziej lubię w tych wszystkich romantycznych okazjach - dobre jedzenie, dobry film i B. u boku. A jak było u Was?

Zanim zacznę, pragnę Was jeszcze raz zaprosić do mojej Maszyny do życia. Jest to moje małe maleństwo, które powstało 2 dni temu i jeszcze nawet nie raczkuje. Kto mi pomoże, jak nie Wy? :)

Dzisiaj mam dla Was recenzję kremiku, na którą część z Was czekała - tym bardziej się cieszę, że mogę nią się z Wami podzielić. Kremik dostał przydomek wielopokoleniowy, ponieważ używałam go i ja, i moja mama - i obie jesteśmy z niego bardzo zadowolone. Chcecie się z nim poznać? :)


Kremik wygrałam w rozdaniu w Zielonym Koszyczku, co było dla mnie podwójną radością. Nie dość, że dostałam cudowny kremik od tak świetnej firmy, to jeszcze wygrałam w samym Koszyczku. Gosię, autorkę bloga, bardzo sobie cenię i to jej blog był moją inspiracją, która natchnęła mojego bloga. Przyznam szczerze, że sama pewnie nigdy bym się nie zdecydowała na jakikolwiek produkt od tej firmy, ponieważ produkty trzeba sprowadzać z Anglii, co bardzo zwiększa cenę i tak drogich już produktów. Jednak teraz, gdy wypróbowałam krem, który bądź co bądź nijak do mojej cery dopasowany nie jest, a tak świetnie się u mnie spisał, raczej nic mnie już nie powstrzyma - jedynie to stan portfela, ale że zbliżają się moje urodzinki, a tatuś odwiedza ciocię w Anglii... :)

ŻYWY KREM O NIEZMIERNIE WYSOKIEJ ZDOLNOŚCI PENETRACJI TKANEK.  
DZIAŁANIE REWITALIZUJĄCE, GŁĘBOKO NAWILŻAJĄCE I UJĘDRNIAJĄCE SKÓRĘ.

NAJWYŻSZEJ JAKOŚCI, ZIMNOTŁOCZONY OLEJ ARGANOWY EXTRA VIRGIN doskonale  stymuluje proces oddychania wewnątrzkomórkowego,  neutralizuje wolne rodniki i chroni tkankę łącznąOLEJ KONOPNY VIRGIN Przywraca skórze naturalną odporność na działanie czynników zewnętrznych. Koi, łagodzi podrażnienia i leczy chorobowe stany zapalne

EKSTRAKT Z PULPY OWOCOWEJ ROKITNIKA charakteryzuje się  silnym działaniem antyoksydacyjnym. Niezmiernie bogaty w m.in:

    • WITAMINY C, E, K,
    • WITAMINY Z GRUPY B (W TYM KWAS FOLIOWY),
    • BETA KAROTEN,
    • FLAWONOIDY,
    • WOLNE AMINOKWASY,
    • KWASY ORGANICZNE (GŁOWNIE KWAS MALEINOWY I SZCZAWIOWY),
    • ANTOCYJANY,
    • GARBNIKI,
    • UNIKALNY SKŁAD KWASY TŁUSZCZOWYCH (M.IN. RZADKO SPOTYKANY OMEGA 7, JEDEN Z NAJWAŻNIEJSZYCH KWASÓW TŁUSZCZOWYCH W LIPIDACH LUDZKIEJ SKÓRY)
Ekstrakt z rokitnika wykazuje działanie przeciwbakteryjne, przeciwzapalne, gojące, uszczelniające naczynia krwionośne, wzmacniające i regenerujące. Naturalnie chroni skórę przed promieniami UVA i UV. Przyczynia się do likwidacji przebarwień skóry, skutecznie leczy poparzenia słoneczne, przyspiesza regenerację naskórka. Ekstrakt z miąższu owoców rokitnika pięknie poprawia koloryt skóry, nadając jej złocistego blasku.

Krem Arganowo - Rokitnikowy zapewnia prawidłowy poziom odżywienia oraz nawilżenia skóry, zapobiega tworzeniu się zmarszczek, wspomaga wzrost naskórka, dogłębnie i długoterminowo wzmacnia, odżywia i napina skórę, przywracając jej naturalny, zdrowy koloryt.

Według producenta kremik jest polecany do skóry suchej, dojrzałej, zmęczonej, łuszczącej się, podrażnionej, naczynkowej i trądzikowej. Czyli prawie do wszystkich typów cery.



100& ORGANICZNE, WEGAŃSKI I ETYCZNE SKŁADNIKI:
masło shea, olej arganowy, olej z konopii, olej z wiesiołka, olej lniany, olej z czarnuszki, olej rokitnikowy
0% WODY, 0% CHEMII, 0% KOMPROMISÓW

Gaia Creams nie używa oleju palmowego. Dlaczego? Możecie zobaczyć tutaj.
Ważne też jest, że ich produkty są wyrabiane na zamówienie!

Co do składu chyba nie muszę nic mówić? :)

Opakowanie jest śliczne. Proste, kojarzące się z naturalnością. Ciemne szkło jest porządnie wykonane, ścianki są grube. Nakrętka jest metalowa i wygięła mi się trochę podczas podróży do mnie, jednak nie jest to jakiś wielki mankament. Łatwo się odkręca.
Gaia Creams zbiera swoje opakowania, by wykorzystać je na nowo. Żeby zachęcić swoich klientów do recyclingu proponują 30ml dowolnego kremu za 5 zwróconych opakowań.


Warto też zaznaczyć sposób, w jaki paczuszka do mnie trafiła. Gdy otworzyłam paczkę zobaczyłam dodatkową papierową torebkę z napisem Gaia Creams, a w niej mój kremik, kwiaty lawendy i róży. Zapach, jaki uwolnił się po otwarciu torebki był niesamowity i choćby dla samego tego wrażenia warto zrobić u nich zakupy. Tym cudownym pierwszym wrażeniem zyskali moje serduszko :)

Konsystencja kremu jest bardzo tłusta, bo w końcu mamy do czynienia z samymi olejami. Pod palcem zachowuje się jak delikatny mus, kremik jest bardzo puszysty. Jednak już po kontakcie ze skórą zamienia się w ciekły olej. Nałożony na skórę nie barwi jej na żółto, jak to jest w przypadku rokitnikowego tłuścioszka od Sylveco, jednak dużo gorzej się wchłania. Dla mnie to nie jest minus, gdyż jestem przyzwyczajona do tego, że łażę po domu z tłustą buźką. Jeśli jednak komuś miało by to przeszkadzać, można nałożyć małą ilość, dokładnie masując twarz, wtedy dużo łatwiej się wchłania, lecz dalej pozostawia typowy dla olei film.

A zapach? Ledwo wyczuwalny, trzeba wsadzić nos w słoiczek. Ciężko jest go opisać, czuć w nim naturę, mieszaninę tych olei. Nie jest zachwycający, ale też nie drażni w żaden sposób, a po nałożeniu na skórę zapachu w ogóle nie da się wyczuć.


Jak się sprawdził u mnie? Powiem szczerze, że byłam zaskoczona jego działaniem, gdyż nie przypuszczałam, że może być dobry na wszystko. Naprawdę fajnie oczyszczał buźkę, jednocześnie wyrównując koloryt i kojąc ją, gdy byłam po kwasach. Zaczerwienienia, które mam z powodu trądziku występowały rzadziej i były dużo mniej widoczne, szybciutko też znikały. Nosek i policzki, gdzie mam najwięcej zaskórników miały się lepiej, choć problem nie został zupełnie zażegnany. Wypryski, jak były, tak były, jednak dużo szybciej znikały z mojej buźki, a ewentualne ranki równie szybko się goiły, więc moja twarz wyglądała całkiem przyzwoicie. Do tego była dużo jędrniejsza, bardziej elastyczna, przyjemna w dotyku. Zauważyłam również, że gdy nakładałam go na noc, następnego dnia buźka nie świeciła mi się tak bardzo.

Gdy byłam w połowie słoiczka, postanowiłam oddać go mamie, by sprawdzić czy przy zmęczonej, typowo ziemistej i suchej cerze poradzi sobie równie dobrze. Mama sobie bardzo go chwaliła, chociaż zauważyła, że nie nawilża tak dobrze, jak twarz mojej mamy tego potrzebuje - u mnie nie było tego problemu, ale mam cerę mieszaną (w stronę suchej, ale dalej mieszaną). Niemniej jednak zauważyłam, że po dwóch tygodniach buźka mamy nabrała takiego ładnego blasku, koloryt również jej się wyrównał. Ona sama potwierdza, że skóra jest przyjemniejsza w dotyku, nieco bardziej napięta, choć w jej przypadku rewelacji nie ma. I tak jest to bardzo dobry efekt, bo mama potrzebuje porządnych składników aktywnych - przypominam, że w składzie kremu są same oleje i masło shea, a i tak mama zauważyła zwiększone napięcie skóry!


Tutaj, gdy przyświeciło słoneczko, udało mi się uwiecznić prawdziwy, głęboki kolor kremu. Dlatego właśnie podejrzewałam, że będzie barwił skórę na żółto - jednak nic z tych rzeczy :)
Wyliżemy z mamą ten słoiczek do samego końca!

Kremik jest naprawdę fajnym odkryciem, zarówno dla mnie, jak i dla mamy - chociaż w jej przypadku do kompletu przydałoby się jeszcze jakieś serum. Ja już planuję małe urodzinowe zakupy w Gaia Creams, mam ochotę na oczyszczający olej do cery trądzikowej oraz żywy krem palmarosa&thistle - tym bardziej, że obiecują tu, oprócz oczyszczania, zwężenie porów :)

Miałyście coś od Gaia Creams? Możecie mi lub mojej mamie coś polecić?

Pozdrawiam! Jaskółka

11 lut 2014

Arganowy szampon od Eveline, Argan+Keratin 8w1. Oraz o małym zamieszaniu w Cieszynie.

Szalony dzień. Odwołali mi zajęcia z powodu podłożonej bomby. I to nie tylko w moim liceum, a we wszystkich cieszyńskich liceach - łącznie 7 budynków. W tym dzieci z podstawówki, gdyż jedno z nich połączone jest z małą podstawówką. Z tego, co się dowiedziałam, dzieci wraz z nauczycielami (samych dzieci jest 290) ulokowano w sali gimnastycznej, która stanowiła oddzielny budynek i czekano aż rodzice odbiorą wszystkich. Żeby było ciekawiej, wczoraj to samo miało miejsce w powiecie żywieckim, tylko na większą skalę. Ewakuowano 119 placówek. A w samym Cieszynie ewakuowano Izbę Celną.

Cieszyn był zablokowany w samym centrum, dobrze, że chociaż o takiej porze, kiedy nie ma ruchu. Przyjechały 4 wozy strażackie, policja, pogotowie elektryczne, gazowe i ratunkowe, z Jastrzębia i Rybnika zostały ściągnięte jednostki z psami wykrywającymi materiały wybuchowe. Dla zainteresowanych: klik.

W wiadomościach podają, że poinformowano komisariat policji drogą mailową - więc pracują nad namierzeniem sprawcy całego zamieszania przez adres IP. W mailu było napisane, że na jutro też szykuje się praca dla policji. Co się z tym światem dzieje?

Jutro mam próbną maturę z matmy. Mam nadzieję, że mnie z niej nie wyciągną.
Ale dość już tego. Wyżyłam się, lepiej mi. A teraz zapraszam Was na recenzję.


Technologia Pro-repair 4Dgwarantuje natychmiastową poprawę wyglądu i kondycji włosów. Szampon do włosów 8 w 1 dokładnie i delikatnie myje włosy farbowane, rozjaśniane oraz zniszczone. Innowacyjna formuła bogata w zaawansowane składniki aktywne, działające w synergii z olejkiem arganowym i płynną keratyną, skutecznie chroni kolor oraz nadaje włosom blask. Intensywnie nawilża, odżywia i głęboko regeneruje włókna włosów. Natychmiast po zastosowaniu włosy stają się lśniące, miękkie w dotyku, łatwo się rozczesują i nie puszą się. Lekka formuła nie obciąża i nie zostawia żadnych osadów we włosach.
 

Działanie 8 w 1 ma na zapewnić:
- odbudowa włókna włosa,
- nawilżenie i wygładzenie,
- odżywienie i wzmocnienie,
- intensywna regeneracja,
- połysk od nasady aż po same końce włosa,
- miękkie i elastyczne włosy,
- łatwe rozczesywanie i stylizacja.
- ochrona przed szkodliwym działaniem czynników zewnętrznych.


Double Smart 4D Salon Complex bogaty w olejek arganowy i płynną keratynę naprawia uszkodzenia zarówno na powierzchni włosów, jak i w ich wnętrzu. Wzmacnia i odbudowuje strukturę włosów. Regeneruje, odżywia i głęboko nawilża.
Olejek arganowy regeneruje włosy od wewnątrz i intensywnie wygładza ich strukturę. Wzmacnia i nawilża, nadaje miękkość i elastyczność, chroni przed szkodliwym działaniem czynników zewnętrznych.
Keratyna to podstawowy budulec włosów – odpowiada za ich kondycję i zdrowy wygląd. Keratyna w naturalny sposób odbudowuje strukturę włosów, głęboko odżywia i regeneruje. Wygładza i dodaje blasku.
Olejek łopianowy wzmacnia cebulki włosowe, koi podrażnienia i swędzenie skóry głowy. Odżywia osłabioną i uszkodzoną strukturę włosa, stymuluje porost włosów i hamuje ich wypadanie. Przywraca włosom zdrowy i piękny wygląd.
Wyciągi ze skrzypu i pokrzywy łagodzą i normalizują hydrolipidową równowagę skóry głowy, działają przeciwłupieżowo oraz wzmacniają cebulki włosów.
Proteiny jedwabiu sprzyjają intensywnej odbudowie uszkodzonych włosów, które stają się wyjątkowo miękkie i błyszczące oraz łatwo się rozczesują.
D - panthnol chroni, regeneruje i wzmacnia włosy. Odżywia skórę głowy, skutecznie wzmacniając cebulki włosowe. 


Z założenia ma to byś szampon o innowacyjnym działaniu, stworzony z myślą o włosach wysokoporowatych. Ma nam zapewnić efekt jak z salonu fryzjerskiego, oczywiście już po pierwszym użyciu.

Aqua, SLES, CAPB, Dimethiconal (silikon), TEA Dodecylbenzenesulphonate (detergent, może wysuszać), olej arganowy, Propylene Glycol (humektant, może powodować podrażnienia położony na skórę chorobowo zmienioną), Cocamide DEA (pochodna CAPB), wyciąg z korzenia łopianu, kreatyna hydrolizowana, Sodium Chloride (NaCl - sól kuchenna...), Panthenol, PEG-75 Lanolin (emolient, tworzy warstwę na włosach, zapobiega odparowywaniu wody), Ethylhexyl Methoxycinnamate (filtr UV), wyciąg ze skrzypu polnego, wyciąg z liści pokrzywy, jedwab hydrolizowany, Butylene Glycol (humektant), wyciąg z wąkrotki indyjskiej, kwas cytrynowy, perfum, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone (konserwanty)

Co do składu mam mieszane uczucia. Użyli silnych detergentów, w tym TEA Dodecyl... który może wysuszać nasze włosy. Nie podoba mi się Propylene Glycol, szczególnie, że moja główka ma skłonności do podrażnień. I sól kuchenna? Jej obecności zupełnie nie rozumiem. Doczytałam się, że może eliminować nieprzyjemny zapach i zwiększać lepkość produktu, ale do tego chyba są lepsze produkty?
Silikon jest bardzo wysoko w składzie, co na słabych i cienkich włosach może prowadzić do obciążania włosów - pamiętacie, że szampon jest do włosów wysokoporowatych? Jest jednak też sporo dobroci, które faktyczni mogą wygładzić włosy, porządnie odżywić i nadać połysk. 
Mam też małe zastrzeżenia co do wykorzystania Lanoliny w formie PEGu. Zdaję sobie sprawę, że jest przez to tańsza, no ale...



Opakowanie jest bardzo stylowe, może kojarzyć się z luksusowymi kosmetykami. Czarna tuba z połyskującym złotkiem daje fajny efekt. Wieczko łatwo się otwiera, nawet mokrymi rękoma.  Jednak jest to straszne maleństwo - zaledwie 150ml, za które musimy zapłacić od 13 do 18 zł. Dość drogo, szczególnie że produkt jest mało wydajny. A na tą wydajność ma wpływ śmieszna, galaretowata konsystencja. Konsystencja utrudnia aplikacje małej ilości produktu, bo tuba wsysa go z powrotem - trzeba się z nim trochę namęczyć, by później nie zaginąć gdzieś w pianie. Po przyłożeniu palca do galaretki poczujemy silny opór, można produkt "popukać" palcem, naprawdę bardzo śmieszny efekt.

Pachnie detergentami, więc cała otoczka ekskluzywności, jaką funduje nam szata graficzna i standardowy mleczno-perłowy kolor szamponu. Zapach na szczęście nie utrzymuje się na włosach. Pieni się bardzo mocno, co w połączeniu z trudnością zaaplikowania małej ilości daje zabójczy efekt. Piana wszędzie. Lubię pianę, ale nad nią powoli ciężko zapanować :)


Patrzcie jaka napięta ta galaretka!

Sama przetestowałam szampon 2 razy - potem wystąpiła alergia na cocamidopropyl betaine i nabrałam pewności, że to właśnie CAPB jest złem wcielonym. Nie zauważyłam zbawiennego działania po szamponie, włosy trochę się plątały, chociaż nie były szorstkie, więc za drugim razem już użyłam po nim maski - a to samo w sobie zaburza obserwacje. Po wystąpieniu alergii szampon trafił się mamie, która ma typowe wysokoporowate włosy, katowane przez lata rozjaśnianiem. Faktycznie, na jej włosach szampon radził sobie lepiej, włosy były miękkie, bardziej lśniące, choć wcale się lepiej nie układały, plątały się tak jak u mnie. Po czasie mama zauważyła, że zaczęły się szybciej przetłuszczać - moja mama myje włosy codziennie rano, gdyż zawsze budzi się z bardzo niewyjściową fryzurą, po dłuższym stosowaniu tego szamponu w połowie dnia jej włosy wyglądały nieciekawie. Dlatego ja zupełnie nie umiem zrozumieć sensu pakowania silikonów do szamponu - jak mamy oczyścić włosy z napakowanych silikonów, skoro w samym szamponie je znajdziemy? Włosy mamy, cienkie, były obciążone i chociaż wyglądały lepiej w sensie kondycyjnym, musiała spędzić więcej czasu by wyglądały wyjściowo - by nie były przyklapnięte.

Niektórzy twierdzą, że szampon daje lepsze efekty w połączeniu z maską z tej samej serii. Ja i moja mama nie widzimy sensu w dokładaniu sobie kolejnej warstwy silikonów i emolientów.
Podsumowując, szampon może być przydatny włosom wysokoporowatym, jednak jako kuracja raz czy dwa w tygodniu - a w międzyczasie szampon, który pozwoli porządnie oczyścić włosy z oblepiających środków.

Próbowałyście tego szamponu lub maski z tej serii?
P.S. Patrzcie, co znalazłam na FB, na stronie "Bombowy Cieszyn":

https://www.facebook.com/photo.php?fbid=1379589385643506&set=a.1379596112309500.1073741828.1379431165659328&type=1&relevant_count=1

Cóż, nie pozostało mi nic innego, jak tylko się uśmiechnąć :)

Pozdrawiam! Jaskółka

9 lut 2014

Moje pierwsze denko

Choć o denku myślałam już długo, było z nim u mnie ciężko, bo z rozpędu wyrzucałam puste opakowania. Udało mi się jednak ostatnio uzbierać sporą grupkę, a że nie o każdym mogę powiedzieć coś więcej, uznałam, że to idealny moment na moje pierwsze denko :)


1. 2 henny od Khadi, henna z amlą i jatrophą oraz czysta henna. O tym, że hennę samą w sobie kocham, wiecie już bardzo dobrze. Z pomiędzy tych dwóch wybieram czystą hennę, gdyż pozwala wydobyć czerwień z mojego koloru. Henna z amlą i jatrophą jest przeznaczona dla ciemnych brunetek, by włosy przy okazji troszkę rozjaśnić, dlatego na moich włosach wychodziła bardziej ruda.

2. Sylveco - rumiankowy żel do twarzy był cudowny i na pewno jeszcze do niego wrócę. Teraz testuję wersję tymiankową, bo było mnóstwo ochów i achów w blogosferze na jej temat i nie byłabym sobą. Jednak następnym razem raczej wrócę do tej wersji. Recenzja żelu: tutaj.

3. Bielenda - olejek arganowy kupiłam, gdy wyjeżdżałam do Bułgarii, głównie w celu ochrony włosów przed słońcem i słoną wodą. Miałam nadzieję, że atomizer będzie równomiernie rozpylał ten drogocenny olejek, ten jednak wysyłał na moje włosy piękną strużkę. Musiałam więc posłużyć się rękoma. Niemniej jednak nieźle się spisywał i to nie tylko na włosach, na ciele również. Po powrocie porwała mi go mama i tyle go widziałam :) Za to widziałam efekty u mamy. Będzie o nim szersza notka. A sam olejek kupię, ale dopiero w okresie wakacyjnym. I przy okazji atomizer :)

4. Słynny Jantar. Dobrze wiecie, że próbuję różnych sposobów na pobudzenie porostu włosów. Chcę je zagęścić, by wrócić do dawnej grubości. Jantar mi jednak w tym nie pomógł, jedyne co zdołałam zauważyć, to że włosy u nasady są mocniejsze, gładsze niż z czasów sprzed Jantara. Czytałam jednak, że Jantar lubi działać dopiero po drugiej butelce, więc jeśli nie znajdę lepszej alternatywy, to może jeszcze dam mu szansę.

5. Olejek rycynowy to mały skarbek, który mogę Wam wychwalać i wychwalać. Największym jego plusem jest wielofunkcyjność - i jest przy tym śmiesznie tani. Opisywałam Wam jego właściwości, zrobiłam z nim dla Was odżywkę do rzęs i opisywałam jego zastosowanie w metodzie OCM. Już mam kolejną buteleczkę - już 4!

6. Odżywkę od Joanny z apteczki babuni przeciw wypadaniu włosów kupiłam bardzo dawno temu, chyba ze dwa lata minęły. Jest to jeszcze stara wersja, nie wiem czy zmieniło się tylko opakowanie czy skład również. Odżywka była bardzo lekka, fajnie wygładzała włosy (jednak na końcach sobie nie radziła), łagodziła skalp, jednak bez rewelacji. Nie kupię, znam lepsze odżywki.

7. Również od Joanny miałam maskę nawilżająco-regenerującą z mlecznymi proteinami. Ta już radziła sobie naprawdę fajnie, używałam ją za czasów silnego podrażnienia po Babydreamie,  fajnie koiła, wygładzała włosy, nawilżenie jednak średnie. Nie kupię, znam lepsze maski.

8. Kremik na dzień od babci Agafii służył mi bardzo długo - od lipca. Miał on bardzo wodnistą konsystencję, można go było rozprowadzić po dużej powierzchni, a przy okazji w międzyczasie testowałam inne kremy, więc jego użytkowanie trochę mi się rozciągnęło. Opisywałam Wam go tutaj, razem z wersją na noc, która się skończyć nie chce, i bardzo chętnie zakupię ponownie, jednak w okresie letnim, bo na zimę jest trochę za lekki.

9. Od babci Agafiii mam również ulubioną maseczkę do twarzy, która jest moim ratunkiem za każdym razem, gdy chcę ładnie wyglądać. Świetnie odżywia, buźka wydaje się odprężona i świeża, jest pełna blasku. Pisałam Wam o niej tutaj. Będę kupować po wsze czasy! :)

10. Tabletki CeraNova dostałam na spotkaniu w Rybniku i byłam z nich bardzo zadowolona, bo akurat trafiły na bardzo problematyczny okres na mojej twarzy. Rewelacji nie zrobiły, ale wypryski występowały rzadziej i szybko się goiły. Nie wpływały na zaczerwienienia, a szkoda. Myślę, że lepiej będzie my służyć jakieś serum z witaminą C i kwasy, więc nie kupię.


1. Kate Moss Summertime był świetny właśnie w okresie wakacyjnym. Jest to bardzo ciekawy zapach, pewnie podoba mi się tak bardzo z powodu mocno wyczuwalnej nuty kwiatu gorzkiej pomarańczy (neroli). Jest to bardzo zmysłowy zapach, który jednocześnie jest pełen energii. Z założenia miała to być seria limitowana, ale ciągle można ją kupić, ku mojemu zadowoleniu :)

2. Pomegranate Noir od Jo Malone dosłownie mnie urzekło, o czym pisałam Wam już tutaj. Niestety w Polsce ciężko z dostępnością. Jeśli ktokolwiek wie, gdzie można je dostać, błagam, dajcie znać. Uzależniłam się od tego cudeńka i odwyk jest bardzo ciężki.

3. Elizabeth Arden jest świetną alternatywą, gdy mamy ochotę czuć się zwiewnie. Green Tea jest cudownym, lekkim zapachem właśnie z zieloną herbatą w roli głównej. Do tego w Rossmannie często są promocję z Green Tea w roli głównej, więc gdy tylko taka znów się pojawi, lecę na łowy.

4. Kate od Kate Moss jest bardzo słodkim zapachem. Chociaż jest on bardzo dobrze stonowany nie jest to do końca mój zapach. Stosowałam go od święta, bo na co dzień nie miałam na niego ochoty. Nie kupię ponownie, zdecydowanie bardziej wolę Summertime.

Trochę się tego nazbierało. Poznałyście się z czymś? :)

Pozdrawiam! Jaskółka

7 lut 2014

Mały ziołowy pomocnik - yerba mate!

Wróciłam do szkoły, a jeszcze nie do końca wybudziłam się ze snu zimowego. Wracam do domku, idę drzemać, a po drzemaniu mam zamulony mózg i ciężko mi się wybudzić. Bardzo możliwe, że zima mi nie służy - na szczęście jest jej coraz mniej, słoneczko pięknie świeci i mam nadzieję, że takie codziennie drzemanko to tylko czas przejściowy. Niemniej jednak muszę z tym sobie jakoś radzić - a kawy nie cierpię. Dla mnie to zło wcielone. Kiedyś była tylko herbata, zimna woda po twarzy i jakoś to szło. Na szczęście teraz mam swojego małego pomocnika.


Yerba mate. Coś, co można albo pokochać, albo znienawidzić. Ma bardzo specyficzny, intensywny trawiasty posmak, pełen goryczy. Ciężko jest go pić na siłę. Przyznam szczerze, że pierwsze parzenie mnie samą odpycha (tak, to cudeńko można parzyć tak długo, dopóki wydziela się aromat - raz potestowałyśmy yerbę z mamą, wymieniając się kubkami. 7 naparów, potem miałyśmy dość), z reguły staram się yerbę szybko wypić, by dolać sobie wody. Od drugiego jest już przyjemnie :)

Dość przyjemną formą picia yerby jest terere - czyli yerba na zimno. Terere jest świetne w upalne dni, znacznie łagodniejsze w smaku a zupełnie nie odstępuje właściwościami wersji ciepłej. Terere z cytrynką i miodkiem jest naprawdę pyszne!

Co nam może dać yerba? Dla mnie jej najważniejszą właściwością jest to, że stymuluje umysł - jest więc genialna do nauki! Do tego poprawia koncentrację i pamięć - jest bogata w magnez. Świetna zaprawa do matury, pod sesję. Do tego może zastąpić kawę, bo pobudza. Jednak nie tak gwałtownie jak kawa - pobudzenie wzmacnia się stopniowo, za to utrzymuje się do kilku godzin. I nie spada tak gwałtownie! Do tego, przy okazji (jakby Wam było mało!) znosi zmęczenie zarówno fizyczne, jak i psychiczne.
Zawdzięcza to odmianie kofeiny, a mianowicie mateinie. 

Uwielbiam się uczyć przy yerbie, zaopatrza mnie w skupienie i stałą koncentrację. I nie mam po niej problemów ze zaśnięciem :)

http://www.google.pl/url?sa=i&rct=j&q=&esrc=s&source=images&cd=&cad=rja&docid=V3buMg9HN3CAcM&tbnid=UOGFiYuen8LANM:&ved=0CAUQjRw&url=http%3A%2F%2Fwroclove.info%2F2013%2F04%2F15%2Fzielone-zloto-yerba-mate%2F&ei=5Tr1UrngOcPO0AXS8YDABQ&bvm=bv.60799247,d.ZG4&psig=AFQjCNFTGQbnRIvguprXhFHrXGwOqBQDGA&ust=1391889448300188

Yerba zawiera także inne pierwiastki: mangan, potas. Dzięki nim utrzymuje balans elektrolitów organizmie, często zaburzany przez dietę wysokobiałkową i w konsekwencji szybką utratę wagi czy też po stosowaniu środków przeczyszczających.
Jest też nam bardzo pomocna na nasze comiesięczne bolączki. Działa moczopędnie, a więc łagodzi objawy zespołu napięcia przedmiesiączkowego, które m.in. związane jest z zatrzymywaniem płynów w organizmie.

Wspomaga trawienie i jest pomocna z nadmiarem tłuszczyku. Badania in vitro wykazały, że hamuje aktywność lipazy trzustkowej, która jest odpowiedzialna za trawienie tłuszczy - czyli tłuszcze nie są przez nas wchłaniane. Przy okazji działa detoksykująco na nasz organizm. Dostarczy również sporą dawkę witamin, dzięki czemu możemy tylko pięknieć. I na dodatek dobrze się wyśpimy, bo yerba walczy z bezsennością - a nie ma piękniejszej kobiety od wyspanej kobiety. Mężczyzn też to dotyczy!

Do tego worka wspaniałości możemy dorzucić właściwości przeciwutleniające, przeciwzapalne, przeciwnowotworowe, przeciwgrzybicze, może również ochronić nasze serduszko. Tak aktualnie na okres zimowy - wspomaga odporność organizmu. Obniża poziom złego cholesterolu, czyli chroni przed miażdżycą. Jest również polecana profilaktycznie przy cukrzycy - by uniknąć powikłań.


http://www.google.pl/url?sa=i&rct=j&q=&esrc=s&source=images&cd=&cad=rja&docid=2LkU7ku4lfQTGM&tbnid=0IgAHhGKNwf3GM:&ved=0CAUQjRw&url=http%3A%2F%2Fwww.guarani.pl%2F&ei=Lzz1UtyaM4SV0QX5sICgCA&bvm=bv.60799247,d.ZG4&psig=AFQjCNE7JZDinYhnAQC-iNOBEZc8OvuKvQ&ust=1391889825261664

Niemniej jednak, yerba mate nie jest dla wszystkich - już pomijając walory smakowe, gusta i guściki. Osoby palące i spożywające alkohol w dużych ilościach nie powinny sięgać po yerbę - niektóre badania wskazują, że to połączenie ma związek z nowotworowymi zmianami przełyku.

Lubicie yerbę? Często pijecie? Ja muszę zacząć częściej! :)

Trzymajcie się ciepło! Jaskółka

5 lut 2014

Małe nowości u Jaskółki

Matematyka była dla mnie dziś miła. Mam nadzieję, że polubimy się na dłużej :) Także dzisiejszy dzień zaliczam do bardzo pozytywnych!

Porobiłam sobie małe zakupy ostatnimi czasy, doszła też do mnie przesyłka z produktami do testowania z klubu Elfa Pharm, postanowiłam więc dzisiaj podzielić się z Wami moimi ostatnimi zdobyczami :)


Od Elfa Pharm dostałam produkty do higieny intymnej, delikatne mydło w płynie oraz piankę. O mydełko możemy się dowiedzieć, że...

...jest to delikatne mydło w płynie przeznaczone do pielęgnacji intymnych partii ciała. Starannie oczyszcza i odświeża skórę. Olejek z drzewa herbacianego posiada silne właściwości antybakteryjne i przeciwzapalne oraz jest naturalnym remedium na stany zapalne i infekcje skóry. Wyciąg z nagietka nawilża skórę i łagodzi podrażnienia. Mydło działa normalizująco na mikroflorę, przywraca skórze jej naturalne funkcje. Zalecane do codziennego stosowania jako efektywny środek do higieny intymnej. Zapewnia czystość, komfort i przyjemne uczucie świeżości. Nie narusza kwasowo-zasadowej równowagi skóry.

Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Sodium Chloride, Cocamidopropyl Betaine, Melaleuca Alternifolia (Tea Tree) Essential Oil, PEG-4 Rapeseedamide, Cocoglucoside, Glyceryl Oleate, Polyquaternium-7, Allatoin, PEG-7 Clyceryl Cocoate, Propylene Glycol, Parfum, Diazolidinyl Urea, Panthenol, Methylisothiazolinone, Calendula Officinalis Flower Extract, Citric Acid, Methylparaben, Propylparaben, CI 19140, CI 14720, CI 42090, Disodium EDTA

Jeszcze go nie ruszyłam, pierwsza poszła pianka :) Ale nie byłabym sobą, gdybym nie powąchała - cudo!
Swoją drogą bardzo podoba mi się szata graficzna wszystkich produktów Green Pharmacy, a Wam?


Piankę już używam. Poszła na pierwszy ogień, ponieważ bardzo podoba mi się forma aplikacji produktu - przyzwyczajenie po Skarbie Matki :) Również bardzo przyjemnie pachnie - ale więcej Wam na razie nie zdradzę! Ta delikatna pianka...


...do codziennej higieny intymnej z ekstraktami roślinnymi jest nowoczesnym preparatem o specjalnej, szczególnie lekkiej konsystencji. Zapewnia odczucie komfortu i świeżości. Posiada wspaniałe właściwości odświeżające i antyseptyczne. Łatwo się zmywa, nie wysusza skóry, łagodzi podrażnienia, współdziała z naturalnym poziomem PH miejsc intymnych, przeciwdziała powstawaniu infekcji. Nie zawiera mydła. Idealnie dostosowana do wrażliwej skóry. Zalecana do higieny intymnej zarówno kobiet jak i mężczyzn.

Aqua, Disodium Laureth Sulfosuccinate, Sodium Laureth Sulfate, Allantoin, Panthenol, Salvia Officinalis Leaf Extract, Lavandula Angustifolia (Lavander) Flower Extract, Polysorbate 20, Glycereth-2 Cocoate, Cocamidopropyl Betaine, Cocamide DEA, Parfum, Benzyl Alcohol, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, Hexyl Cinnamal, Linalool, Butylphenyl Methylopropional, Limonene


Sama zaś pokusiłam się o produkty z Sylveco. Byłam zachwycona rumiankowym żelem, a że w blogosferze huczy również na temat jego tymiankowego brata, nie byłabym sobą, gdybym nie spróbowała! Na razie sprawuje się świetnie, a jego zapach wprost ubóstwiam - mój Luby również.

Głównymi składnikami olejku tymiankowego są tymol i karwakrol. Posiada on bardzo silne właściwości przeciwwirusowe i przeciwgrzybicze. Hamuje rozwój bakterii chorobotwórczych (m.in. Staphylococcus aureus i Propioniobacterium acnes, które odpowiadają za rozwój zmian trądzikowych). Łagodzi stany zapalne, działa na skórę oczyszczająco i tonizująco. 
Hypoalergiczny, oczyszczający żel do mycia twarzy z kwasem jabłkowym o aktywnym działaniu wygładzającym i rozjaśniającym. Zawiera bardzo łagodny, ale jednocześnie skuteczny środek myjący, który nie podrażnia nawet najbardziej wrażliwej skóry. Usuwa zanieczyszczenia i nadmiar sebum, delikatnie złuszcza martwy naskórek i reguluje procesy odnowy jego komórek. Żel został wzbogacony olejkiem i ekstraktem z tymianku, które posiadają właściwości przeciwzapalne i kojące. Systematyczne stosowanie pozwala zachować gładką, zdrową skórę o równomiernym kolorycie.



Skończył mi się krem na dzień - swoją drogą krem od babuszki Agafii, który stosowałam od lipca! A że tłusty braciszek tego na zdjęciu bardzo dobrze mi służy, a i wyprysków ostatnio mi trochę przybyło, postanowiłam sprawdzić siłę braterskości. Jak na razie wydaje się być fajnym kremikiem na zimę dla cer mieszanych, ale stosuję go za krótko, by się wypowiadać.

Nagietek lekarski to źródło substancji aktywnych o właściwościach przeciwbakteryjnych, przeciwzapalnych, gojących i oczyszczających. Zastosowanie tego cennego surowca gwarantuje w lekkim kremie nagietkowym skuteczną pielęgnację i regenerację w przypadku skóry skłonnej do infekcji, podrażnionej, zanieczyszczonej, z objawami trądziku.

Hypoalergiczny lekki krem nagietkowy
jest przeznaczony do codziennej pielęgnacji każdego rodzaju cery i zapewnia ochronę skóry podrażnionej. Zawiera ekstrakty z kory brzozy i nagietka lekarskiego o działaniu regenerującym, oczyszczającym i przyspieszającym odnowę naskórka. Naturalne oleje roślinne i masło karite odbudowują warstwę wodno-lipidową i w połączeniu z alantoiną zapewniają skórze szybkie ukojenie. Ekstrakt z aloesu przywraca właściwy poziom nawilżenia, natomiast dodatek witaminy E zabezpiecza skórę przed negatywnym wpływem środowiska. Ekstrakt z mydlnicy lekarskiej, zawierający saponiny, ułatwia wnikanie składników aktywnych głębiej do skóry. Krem może być stosowany pod makijaż oraz na okolice przemęczonych oczu.


Składami od Sylveco można się zachwycać i zachwycać...


To już ostatnie moje maleństwo z bardzo wielką mocą. Olejek jest wyciągiem z jodły syberyjskiej. Działa oczyszczająco, antybakteryjnie, przeciwzapalne, przeciwświądowo, polecany jest przy schorzeniach skórnych, takich jak łuszczyca, łupież, trądzik. A przy okazji to niezły śmierdzioszek.

Na razie stosuję go z hydrolatem lawendowym, ale mam na oku petroleum, z którym zrobię sobie tonik do dokładnego oczyszczania buźki. I raz na tydzień lub dwa parówka z olejkiem w roli głównej - przy okazji zyskają drogi oddechowe.

Miałyście coś z moich nowości? :)

Pozdrawiam! Jaskółka

1 lut 2014

Tołpa: botanic, amarantus - nawilżający żel pod prysznic

Żeli pod prysznic po spotkaniu blogerskim starczy mi chyba na przeszło rok. Jest jednak jeden taki, co wśród całej gromadki się wyróżnia. Nawilżający żel Botanic w wersji Amarantus z Tołpy, dla cery wrażliwej, odwodnionej.


botaniczny
żel pod prysznic ma aksamitną konsystencję i urzekający zapach. Delikatnie oczyszcza ciało. Nawilża i zwiększa elastyczność skóry. Odświeża i przywraca gładkość skóry. Zawiera przyjazne dla skóry środki myjące, dzięki czemu łagodnie się pieni.

sposób użycia
nanieś żel na wilgotną skórę i masuj do uzyskania delikatnej piany.Następnie spłucz ciało wodą.

małe wielkie składniki
torf tołpa.®, ekstrakt z ziaren amarantusa, proteiny pszenicy

ps
amarantus uważany jest za roślinę nieśmiertelną. Nawet sobie nie wyobrażasz, że może być coś lepszego dla twojej skóry, bo po prostu nie ma. 

Uwielbiam te dopiski Tołpy :)


Aqua, Cocamidopropyl Betaine, Disodium Cocoamphodiacetate (detergent łagodny dla skóry), Cocamide DEA (detergent łagodny dla skóry, renatłuszcza), Laureth-7 Citrate (substancja poprawiająca zwilżalność wody), Cocodimonium Hydroxypropyl Hydrolyzed Wheat Protein (proteiny pszenicy), Sodium Lactate (sól kwasu mlekowego, zmiękcza warstwę rogową), Peat Extract (ekstrakt z torfu), Amaranthus Caudatus Seed Extract (ekstrakt z amarantusa), Glycerin, Lactic Acid (kwas mlekowy, zmiękcza warstwę rogową), Parfum, Styrene/Acrylates Copolymer (polimer, stabilizuje substancje, tworzy film na skórze), Phenoxyethanol (konserwant, alkohol), Caprylyl Glycol (humektant)

Wykorzystane detergenty są rzeczywiście łagodne. W żelu obecne są proteiny pszenicy, ekstrakt z torfu i z amarantusa, a ponad to dopieszcza naszą skórę gliceryna oraz kwas mlekowy. Obecny jest jeden polimer tworzący film na skórze, który zapobiega odparowywaniu wody. Skład jest krótki (przez moje dodatki wydaje się dłuuuuugi :)), znajduje się w nim to, co jest potrzebne, brak zbędnej chemii.


Opakowanie jest proste i bardzo poręczne.  I do tego bardzo ładne - kwiatki amarantusa pięknie się prezentują. Wszystkie informacje na nim zawarte są napisane prostym językiem, z zabawnym post scriptum, które zawsze mnie urzeka. Aplikator na "klik" jest świetnym rozwiązaniem, 200ml - więc nie dużą - butelkę można zabrać w podróż bez obawy, że coś nam się rozleje. Do tego łatwo porcjuje się żel. Klik wciska się prosto, nawet mokrymi rękami.

Konsystencja typowego żelu, z lekko mlecznym, zamglonym odcieniem, przypomina mleczko. Zapach bardo delikatny kwiatowy, niewyczuwalny na skórze. Produkt, za który przyjedzie nam zapłacić około 15 złotych, łatwo rozprowadza się na skórze. Pieni się bardzo delikatnie, bardziej przypomina emulsję.


Po kąpieli skóra jest przyjemnie zmiękczona i oczyszczona. Normalnie nie potrzebuję smarować się po takiej kąpieli balsamem, jednak gdy jest zimniej i mocniej grzejemy w domku sam żel nie wystarcza. Ciężko mi też stwierdzić czy osoby o suchej skórze mogłyby się w taki typowy dzień obejść bez czegoś do ciała. Nie zauważyłam też, by moja skóra była mocniej nawilżona - efekt jest, ale jest on krótkotrwały, a moja skóra nie jest na tym polu specjalnie wymagająca. Niemniej jednak żel jest bardzo przyjemny, wydajny i niedrogi. Osoby ze skórą wrażliwą powinny się z nim polubić.

Miałyście jakiś żel pod prysznic od Tołpy? Jakie macie zdanie na temat ich produktów?
Przypominam, że możecie wygrać 2 kremy tej firmy!

Pozdrawiam ciepło! Jaskółka

Disqus for Jaskółcze Ziele