Dzielmy się tym filmikiem, może gdy większość zwróci się ku Ukrainie coś się poprawi.
Mam dla Was dzisiaj recenzję pianki do higieny intymnej, którą dostałam w ramach testów od Elfa Pharm i która służyła mi przez ostatnie 2 tygodnie.
Delikatna pianka do codziennej higieny intymnej z ekstraktami roślinnymi jest nowoczesnym preparatem o specjalnej, szczególnie lekkiej konsystencji. Zapewnia odczucie komfortu i świeżości. Posiada wspaniałe właściwości odświeżające i antyseptyczne. Łatwo się zmywa, nie wysusza skóry, łagodzi podrażnienia, współdziała z naturalnym poziomem PH miejsc intymnych, przeciwdziała powstawaniu infekcji. Nie zawiera mydła. Idealnie dostosowana do wrażliwej skóry. Zalecana do higieny intymnej zarówno kobiet jak i mężczyzn.
Aqua, Disodium Laureth Sulfosuccinate (mocny detergent), SLS, Allantoin, Panthenol, ekstrakt z szałwii, ekstrakt z lawendy, Polysorbate 20 (emulgator O/W, substancja bezpieczna), Glycereth-2 Cocoate (detergent łagodny dla skóry), CAPB, Cocamide DEA (detergent stosowany w ograniczonym stężeniu), Parfum, Benzyl Alcohol (konserwant do 1%), Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone (konserwanty do 0,0015%, biodegradowalne), Hexyl Cinnamal (aldehyd imitujący zapach jaśminu, potencjalny alergen, do 0,01%), Linalool (imituje zapach konwalii, potencjalny alergen, do 0,01%), Butylphenyl Methylopropional (składnik kompozycji zapachowej, potencjalny alergen, do 0,01%), Limonene (imituje zapach skórki cytrynowej, potencjalny alergen do 0,01%)
W składzie znajdziemy 5 detergentów, z czego 3 są dość mocne. Znajdziemy również spore ilości alatoiny, pantenolu, ekstraktów z szałwii i lawendy, ma co o nas dbać. Użyte konserwanty są całkiem przyzwoite, mogłabym się jedynie przyczepić do zapachowej końcówki (nigdy nie rozumiem występowania tej końcówki przy jednoczesnej obecności parfum w połowie składu...).
Tak jak obiecują nam na opakowaniu, w składzie nie znajdziemy parabenów i składników sztucznie koloryzujących. Skład krótki i całkiem przyzwoity.
Szata graficzna jest bardzo ładna, szata graficzna wszystkich kosmetyków Green Pharmacy bardzo mi się podoba. Butelka ładnie komponuje się w łazience, jest bardzo poręczna, posiada pompkę, co na pierwszy rzut oka wydaje się być plusem. Ja mam trochę zastrzeżeń do pompki, nie chodzi gładko, co jest wyraźnym utrudnieniem, szczególnie gdy stosujemy ją mokrymi rękoma. Niemniej jednak da się stopniować ilość piany w zależności od tego jak mocno pompkę przyciśniemy, co mi się podoba. Gdyby tylko samo pompowanie było łatwiejsze...
Piana jest bardzo treściwa, "zbita", przez to bardzo aksamitna, łatwo rozprowadza się po skórze, jednak potrzebuję dwóch pompek do dokładnego obmycia. Zapach pianki jest świeży, ziołowy, bardzo przyjemny dla nosa. Zapach utrzymuje się długo i tutaj może już trochę drażnić na dłuższą metę, ale z dwojga złego znacznie bardziej preferuję ten zapach :)
Pomimo "treściwej" pianki, produkt jest średnio wydajny. Jak wspomniałam, do obmycia potrzebuję dwóch pompek, przez co w ciągu dwóch tygodni zużyłam prawie jedną czwartą produktu - czyli butelka posłuży nam przez dwa miesiące. Średni wynik, biorąc pod uwagę, że Skarb Matki używałam od listopada do końca stycznia i ledwo doszłam do połowy. Sama pianka ma małą pojemność, 150ml, za które co prawda zapłacimy zaledwie 7zł, ale kto z nas lubi często latać do drogerii?
Jedną pełną pompkę prezentuję Wam na poniższym zdjęciu:
To, co zdaje się być najważniejsze w piance to fakt, że po obmyciu się czuje się... "naga". Obwiniam za to trzy silne detergenty w składzie, efekt jest średnio komfortowy i chociaż szybko znika, to niesmaczek mały pozostaje. Pianka jednak przyjemnie odświeża, efekt utrzymuje się do paru godzin, oczywiście w zależności od dnia i jak już wspomniałam, utrzymuje się również delikatny zapach. W okresie miesiączkowania lubię podmyć się częściej niż tylko podczas wieczornego prysznica (z reguły dwa do trzech razy) i przy tym pianka zupełnie się nie sprawdza. Już na drugi dzień wieczorem czułam nieprzyjemne pieczenie, co w połączeniu z okresem dało niezbyt miły efekt. Za to również obwiniam detergenty.
Pod koniec stosowania nabawiłam się małego podrażnienia, gdzie pianka również miała małe pole do popisu - i tu również nie popisała się zbyt dobrze. Zaraz po obmyciu towarzyszyło mi pieczenie, które znikało po pół godziny. Do następnej kąpieli miałam spokój, więc summa summarum pianka poradziła sobie z podrażnieniem, ale sytuacja powtórzyła się ponownie po obmyciu. Niby fajnie, w ciągu dnia miałam spokój, ale są produkty, które dają takie same efekty bez pieczenia po kąpieli, więc po co się męczyć?
Tutaj widać zużycie po dwóch tygodniach.
Z tym produktem się niestety nie zaprzyjaźniłam. Na szczęście mydełko jak na razie dobrze się sprawuje, więc mam nadzieję, że chociaż z nim nawiążę dobre relacje :)
Jednak jeśli wiecie, że lubicie produkty, które mocno oczyszczają i nie macie problemów z ewentualnym wysuszeniem i podrażnieniami po mocnych detergentach - nie zniechęcajcie się do niej. Warto wypróbować na własnej skórze.
Jednak jeśli wiecie, że lubicie produkty, które mocno oczyszczają i nie macie problemów z ewentualnym wysuszeniem i podrażnieniami po mocnych detergentach - nie zniechęcajcie się do niej. Warto wypróbować na własnej skórze.
Od Green Pharmacy miałam jedynie olejek przeciwko wypadaniu włosów, mgiełkę o tym samym działaniu i teraz te dwa produkty do higieny intymnej. A jak z Wami? Możecie mi coś polecić na przyszłość? :)
Silikonowe serum do końcówek! Koniecznie! :D
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy skuszę się w przyszłości na ten produkt - na moje oczyska jest w nim za dużo silnych detergentów jak na piankę o takim, a nie innym przeznaczeniu.
PS: Polysorbate 20 to substancja bezpieczna? Czytałam gdzieś że ma działanie rakotwórcze, a że tę substancję zawiera też micel z Biedronki to chętnie bym zweryfikowała taką informację dla własnego spokoju ducha :)
http://www.kosmopedia.org/encyklopedia/polysorbate_20,335/
UsuńWyraźnie napisali, że nie działa ani rakotwórczo, ani mutagennie :)
Słyszałam sporo dobrego o serum, jednak na razie korzystam z Biosilka :)
Przejrzałam podany przez Ciebie link i jeszcze kilka innych. Wychodzi na to, że Polysorbate 20 faktycznie nie jest kancerogenny, ale Polysorbate 60 i 80 już tak. Nie ufam do końca Kosmopedii, ale wygląda na to że inne źródła również mnie zmyliły :( Aż wstyd. Nic, tylko iść do kąta i klęczeć na grochu w gustownym worku na ziemniaki :D
UsuńKlęczeć i to w ciemności, żeby zbyt łatwo nie było! :):):)
UsuńNa ukrainie to się naprawdę cuda dzieją... aż strach oglądać. mój mąż od powrotu z pracy siedzi na tych kanałach informacyjnych... a jeśli chodzi o higienę intymną to ja mam delikatny płyn z avonu :)
OdpowiedzUsuńJa to chyba wolę wyłączyć telewizor. Z Avonu też miałam, ale szybko podrzuciłam mamie, zupełnie mi nie spasowała.
UsuńPianka wydaje się być fajną alternatywą dla żeli, może się kiedyś na nią skuszę :)
OdpowiedzUsuńJak jest dobra to jak najbardziej! Polecam Skarb Matki :)
UsuńDobrze wiedzieć, raczej jej nie kupię. Mam swoją ulubioną Ziaję z kwasem laktobionowym, jestem jej wierna od 3 lat i nie zamierzam zmieniać czegoś, co się sprawdza.
OdpowiedzUsuńZiaję miałam jedynie z mlekowym, chętnie i tę wypróbuję.
Usuńojej, myślałam że będzie lepsza :(
OdpowiedzUsuńostatnio czytalam o niej same dobre recenzje i ogolnie planowalam kupic albo ją, albo pianke facelle (bo plyn facelle lubilam).. moja ziaja z kwasem mlekowym juz sie konczy, a ja jeszcze nie wiem co wybiore, niemniej recenzja przydatna :) swoją drogą ziaje polecam.
OdpowiedzUsuńMiałam Ziaję, dużo lepsza od tej pianki.
UsuńNo cóż, ja nie szaleję za Green Pharmacy, a płynu do higieny intymnej to z z pewnością bym od nich nie kupiła :)
OdpowiedzUsuńA dlaczego nie szalejesz? ;>
Usuń