1. 2 henny od Khadi, henna z amlą i jatrophą oraz czysta henna. O tym, że hennę samą w sobie kocham, wiecie już bardzo dobrze. Z pomiędzy tych dwóch wybieram czystą hennę, gdyż pozwala wydobyć czerwień z mojego koloru. Henna z amlą i jatrophą jest przeznaczona dla ciemnych brunetek, by włosy przy okazji troszkę rozjaśnić, dlatego na moich włosach wychodziła bardziej ruda.
2. Sylveco - rumiankowy żel do twarzy był cudowny i na pewno jeszcze do niego wrócę. Teraz testuję wersję tymiankową, bo było mnóstwo ochów i achów w blogosferze na jej temat i nie byłabym sobą. Jednak następnym razem raczej wrócę do tej wersji. Recenzja żelu: tutaj.
3. Bielenda - olejek arganowy kupiłam, gdy wyjeżdżałam do Bułgarii, głównie w celu ochrony włosów przed słońcem i słoną wodą. Miałam nadzieję, że atomizer będzie równomiernie rozpylał ten drogocenny olejek, ten jednak wysyłał na moje włosy piękną strużkę. Musiałam więc posłużyć się rękoma. Niemniej jednak nieźle się spisywał i to nie tylko na włosach, na ciele również. Po powrocie porwała mi go mama i tyle go widziałam :) Za to widziałam efekty u mamy. Będzie o nim szersza notka. A sam olejek kupię, ale dopiero w okresie wakacyjnym. I przy okazji atomizer :)
4. Słynny Jantar. Dobrze wiecie, że próbuję różnych sposobów na pobudzenie porostu włosów. Chcę je zagęścić, by wrócić do dawnej grubości. Jantar mi jednak w tym nie pomógł, jedyne co zdołałam zauważyć, to że włosy u nasady są mocniejsze, gładsze niż z czasów sprzed Jantara. Czytałam jednak, że Jantar lubi działać dopiero po drugiej butelce, więc jeśli nie znajdę lepszej alternatywy, to może jeszcze dam mu szansę.
5. Olejek rycynowy to mały skarbek, który mogę Wam wychwalać i wychwalać. Największym jego plusem jest wielofunkcyjność - i jest przy tym śmiesznie tani. Opisywałam Wam jego właściwości, zrobiłam z nim dla Was odżywkę do rzęs i opisywałam jego zastosowanie w metodzie OCM. Już mam kolejną buteleczkę - już 4!
6. Odżywkę od Joanny z apteczki babuni przeciw wypadaniu włosów kupiłam bardzo dawno temu, chyba ze dwa lata minęły. Jest to jeszcze stara wersja, nie wiem czy zmieniło się tylko opakowanie czy skład również. Odżywka była bardzo lekka, fajnie wygładzała włosy (jednak na końcach sobie nie radziła), łagodziła skalp, jednak bez rewelacji. Nie kupię, znam lepsze odżywki.
7. Również od Joanny miałam maskę nawilżająco-regenerującą z mlecznymi proteinami. Ta już radziła sobie naprawdę fajnie, używałam ją za czasów silnego podrażnienia po Babydreamie, fajnie koiła, wygładzała włosy, nawilżenie jednak średnie. Nie kupię, znam lepsze maski.
8. Kremik na dzień od babci Agafii służył mi bardzo długo - od lipca. Miał on bardzo wodnistą konsystencję, można go było rozprowadzić po dużej powierzchni, a przy okazji w międzyczasie testowałam inne kremy, więc jego użytkowanie trochę mi się rozciągnęło. Opisywałam Wam go tutaj, razem z wersją na noc, która się skończyć nie chce, i bardzo chętnie zakupię ponownie, jednak w okresie letnim, bo na zimę jest trochę za lekki.
9. Od babci Agafiii mam również ulubioną maseczkę do twarzy, która jest moim ratunkiem za każdym razem, gdy chcę ładnie wyglądać. Świetnie odżywia, buźka wydaje się odprężona i świeża, jest pełna blasku. Pisałam Wam o niej tutaj. Będę kupować po wsze czasy! :)
10. Tabletki CeraNova dostałam na spotkaniu w Rybniku i byłam z nich bardzo zadowolona, bo akurat trafiły na bardzo problematyczny okres na mojej twarzy. Rewelacji nie zrobiły, ale wypryski występowały rzadziej i szybko się goiły. Nie wpływały na zaczerwienienia, a szkoda. Myślę, że lepiej będzie my służyć jakieś serum z witaminą C i kwasy, więc nie kupię.
1. Kate Moss Summertime był świetny właśnie w okresie wakacyjnym. Jest to bardzo ciekawy zapach, pewnie podoba mi się tak bardzo z powodu mocno wyczuwalnej nuty kwiatu gorzkiej pomarańczy (neroli). Jest to bardzo zmysłowy zapach, który jednocześnie jest pełen energii. Z założenia miała to być seria limitowana, ale ciągle można ją kupić, ku mojemu zadowoleniu :)
2. Pomegranate Noir od Jo Malone dosłownie mnie urzekło, o czym pisałam Wam już tutaj. Niestety w Polsce ciężko z dostępnością. Jeśli ktokolwiek wie, gdzie można je dostać, błagam, dajcie znać. Uzależniłam się od tego cudeńka i odwyk jest bardzo ciężki.
3. Elizabeth Arden jest świetną alternatywą, gdy mamy ochotę czuć się zwiewnie. Green Tea jest cudownym, lekkim zapachem właśnie z zieloną herbatą w roli głównej. Do tego w Rossmannie często są promocję z Green Tea w roli głównej, więc gdy tylko taka znów się pojawi, lecę na łowy.
4. Kate od Kate Moss jest bardzo słodkim zapachem. Chociaż jest on bardzo dobrze stonowany nie jest to do końca mój zapach. Stosowałam go od święta, bo na co dzień nie miałam na niego ochoty. Nie kupię ponownie, zdecydowanie bardziej wolę Summertime.
Trochę się tego nazbierało. Poznałyście się z czymś? :)
Sylveco, ah Sylveco :) wisi u mnie na pierwszej pozycji na liście zakupów! chyba pierwszy raz widzę w denku, że komuś udało zużyć tyle zapachów. Gratulacje :D
OdpowiedzUsuńps: nie ma linków do poszczególnych recenzji ;)
Och, dziękuję, naprawione :)
UsuńZe Śląska jesteś ;>?
OdpowiedzUsuńZe Śląska :)
UsuńJa własnie teraz stosuję CeraNova, ale nie wiem czy cokolwiek zauważyłam.
OdpowiedzUsuńnie ma to jak olejek rycynowy :)
OdpowiedzUsuńChyba też kupię sobie ten olejek z Bielendy na lato, muszę dopisać go do listy zakupów :)
OdpowiedzUsuńPokaźne denko :-) Muszę w końcu wypróbować ten żel z Sylveco, skoro wszyscy go tak chwalą :-)
OdpowiedzUsuńMnóstwo ciekawych kosmetyków
OdpowiedzUsuńSpore denko
dużo tego
OdpowiedzUsuńFajne denko, ja jeszcze nigdy nie dodałam takiego posta :D Chętnie też zakupię sobie ten olejek od bielendy na lato :)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, spore denko :) I przypomniałam sobie, że muszę kupić olejek rycynowy... Jestem w aptece przynajmniej raz w miesiącu i nigdy nie pamiętam :(
OdpowiedzUsuńWidzę mój kochany Jantar (kochanego Jantara? ;) ) U mnie działał fajnie bardzo szybko, nawet nie zdążyłam dojść do końca butelki, ale w między czasie chyba się skład zmienił ;)
OdpowiedzUsuńŻel do mycia twarzy Sylveco mnie kusi;)
OdpowiedzUsuń