16 sie 2014

Moja (prawie) roczna przygoda z minerałami!

Poszalałam trochę z zakupami po powrocie z wakacji! Nagle stał się potrzebny nowy podkład, po stary zbyt jasny, nagle Tangle Teezer okazał się być niezbędny i poleciałam po niego do Hebe, kończy mi się tusz, więc od razu zrobiłam zapas, przy okazji zahaczyłam o Empik by kupić sobie coś do poduszki, a tu jeszcze koleżanka robi zakupy na ezebrze, a tam kredki do ust z Bourjois po taniości... W portfelu pustką zawiało, ale poratowała mnie ciotka mojego B., która szukała kogoś do pokelnerowania :) Piszę do Was już po zabawie w kelnerkę... I teraz zaczęło marzyć mi się pudełko od Full Mellow, a jak tu się oprzeć pokusie?

Tyle z moich chciejstw i braku pohamowań w sferze zakupowej. Aż siebie nie poznaję!
Z wiadomości życiowych Jaskółki dodam jeszcze tyle, że do Radomia się nie wybieramy, bo podróż nas za drogo autkiem wyjdzie. Perkusja pojedzie sobie spokojnie w pudle, a my za to ze znajomymi wybierzemy się do Opola, by poznać miasto i przyszłe mieszkanie! Tutaj malutka prośba do whiteski o jakieś dane kontaktowe, bym mogła się na miejscu z Tobą umówić! Nie wiem czy dam radę podczas tego wyjazdu (czy mnie znajomi wypuszczą!), ale fajnie będzie mieć już do Ciebie cynk. Czasu dla siebie w Opolu będziemy mieli aż nadto, jeszcze we wrześniu będziemy jechać wcześniej, bo muszę na miejscu badania porobić :)

Kwestię informacyjną możemy zamknąć, teraz mogę bezkarnie zacząć Was kusić. Kusić najlepszym zakupem i swego rodzaju zmianie w pielęgnacji (zaraz po hennie!), jakiego dokonałam na mojej drodze ku pięknej i radosnej Jaskółce. Mowa o zmianie podkładu na mineralny - o Annabelle Minerals.

http://annabelleminerals.pl/

Dlaczego zdecydowałam się na annabellki? Muszę przyznać, że ich głównym atutem była cena. O minerałach każdej firmy można powiedzieć wiele dobrego: są naturalne, ich skład jest króciutki, nie ma co w nich uczulać, zapychać, skóra pod nimi oddycha. Gdyby porównać składy różnych marek, niewiele się od siebie różnią. O ich cenie więc decyduje jakość samego produktu, jego składników, stopień rozdrobnienia naszych minerałów. Annabelle Minerals daje nam dobrą jakość w naprawdę przystępnej cenie.

Moja przygoda z annabellkami rozpoczęła się we wrześniu ubiegłego roku, gdy zdecydowałam się na zakup zestawu startowego w formie kryjącej. Zestaw startowy obejmuje podkład 10g (50zł), róż 4g (30zł), korektor 4g (30zł) i pędzelek do wyboru: flat top, kabuki, do różu (każdy 30zł), za który płacimy 110zł - dostajemy więc 30zł zniżki na cały zestaw. W moim zestawie wylądował podkład Natural Light, róż Nude, korektor Light i pędzelek flat top. Z całego zestawu nie sprawdził się tylko korektor - zdecydowanie za jasny odcień, odpowiedni dla prawdziwych bladziochów, nie takich udawanych jak ja :)


W dzisiejszej notce chcę Wam przybliżyć podkład w wersji kryjącej i pędzelek, który świetnie to krycie zapewnia. 10 g produktu dostajemy w stylowym opakowaniu z sitkiem. Pokrywka odkręca się wygodnie, w podróży nie robi tego samodzielnie, można spokojnie wozić ze sobą bez strachu przed wszechobecnym pyłem roznoszącym się po całej torbie. Rzecz ma się jednak zupełnie inaczej jeśli chodzi o wnętrze opakowania. Nie wiem dlaczego Annabelle Minnerals nie zaopatrzy większego opakowania - za które bagatela płacimy więcej - w to samo zabezpieczenie, w jakie zaopatruje 4g pudełeczka. Będę Wam je pokazywać w notce o różu, gdyż on również (i korektor także!) takie zabezpieczenie posiada.

Kochani, dowiedziałam się przed chwilką, że Annabelle Minerals jakiś czas temu większe opakowanie również zaopatrzyło w zabezpieczające przekręcane sitko. Taka nieścisłość się wywiązała w związku z dawną datą zakupu mojego egzemplarza :)

Ponadto wieczko niemiłosiernie się brudzi. Wiadomo, jak się pracuje z sypkimi minerałami, zawsze trochę pyłku uniesie się w powietrze, czy to przy odkręcaniu (szczególnie, gdy brak zabezpieczenia), czy przy zakręcaniu, czy przy aplikacji na pędzelek. Każdy najdrobniejszy ślad widać na tej pięknej czerni, co odejmuje jej uroku. Napis jednak się nie ściera (co znowu ma miejsce w mniejszych opakowaniach, widać to po różu).

Pędzelek jest świetnie wykonany, byłam zdumiona jego jakością za cenę zaledwie 30zł. Krótki bambusowy trzonek spisuje się u mnie idealnie, świetnie się go trzyma - szczególnie przy małych łapkach. Włosie jest niesamowicie miękkie, włoski odstają bardzo delikatnie (zdjęcie niżej), nie wypadają - nie licząc jednego kosmity, który postanowił nieco wyjść z szeregu, ale ani kroku dalej; ten stan rzeczy nastąpił zaraz na początku użytkowania i trwa po dziś dzień, jednak nie przeszkadza to w makijażu: nie smuży, nie pozostawia śladów, jakby wszystko było na swoim miejscu. Jest to świetny interes na dłużej, bo pędzel ma się świetnie, a myję go co dwa dni odkąd go mam.


Kolor podkładu z biegiem czasu - szczególnie gdy zaczęło się robić cieplej - okazał się za bardzo różowy. Seria Natural łączy w sobie odcienie neutralne, przypomina większość odcieni podkładów drogeryjnych, która łączy w sobie beżowo-różowe tony, bardziej w stronę beżu, niemniej jednak różu też tam trochę jest. Ten róż z biegiem czasu wybijał się na mojej twarzy - stąd też kolejny Annabellek w odcieniu Golden Light już do mnie jedzie!

Sam w sobie jest bardzo dobrze zmielony, jego konsystencja jest delikatnie kremowa, pomimo sypkiej konsystencji. Podkład zbiera się w drobne kupki, jakby skleja ze sobą. Dzięki temu świetnie sunie po twarzy, nie pozostawia smug, nie odznacza się na włoskach - a przecież mamy do czynienia z sypkim produktem!

Jeśli chodzi o krycie podkładu, jest fenomenalne. Fenomenalne! Nigdy nie spodziewałabym się takiego krycia po sypkim produkcie, a tu się okazuje, że kryje lepiej od niejednego podkładu! Bez problemu zakrywa czerwone ślady, naczynka, przebarwienia. Z większymi problemami, np. wypryskami czy bliznami oczywiście nie daje rady w stu procentach, za to zdecydowanie nie są widoczne z dalszej odległości. Krycie to można stopniować, nakładać kilka warstw, zwiększyć natężenie w miejscach, które tego wymagają, zmniejszyć w tych, gdzie tego nie potrzeba. Buźka dalej będzie wyglądała jednolicie.

Czy z minerałami można uniknąć efektu maski? Jak najbardziej, trzeba tylko umiejętnie się nimi posługiwać. Nie jest to żadna filozofia, wystarczy nakładać na siebie cienkie warstwy. Wychodzi nam to zdecydowanie na lepsze niż nałożenie w pośpiechu od razu grubej warstwy - takie działanie zapewnia jedynie efekt ciasta i zbieranie w załamaniach i zmarszczkach. Trzeba też pamiętać, by z warstwami nie przesadzić - najlepszy efekt uzyskuje się do 4, potem podkład robi się widoczny na twarzy.

Od razu zaznaczam, nie przeraźcie się pierwszym spotkaniem z minerałami. Zanim stopią się ze skórą mija trochę czasu - w zależności od nałożonych warstw, od piętnastu do trzydziestu minut. W tym czasie minerały łączą się z naszym sebum i zlewają z naszą skórą, stają się niewidoczne, dają naturalny efekt pięknej cery z delikatnym blaskiem (można to oczywiście zmatowić pudrem). Można to przyspieszyć psikając twarz wodą termalną.


Na tym zdjęciu pięknie widać różowe tony w Natural Light - chociaż sam podkład zdecydowanie taki nie jest. Kolorek jest efektem prawie rocznego pocierania pędzelkiem o wieczko z podkładem. Odcienie Natural mają taką niesamowitą własność, że nałożone na twarz (czy rękę w przypadku swatchy :)) są strasznie jasne, beżowe. Dopiero po potarciu kolor robi się różowawy i nieco ciemniejszy. Pozostałe dwa odcienie nie mają takich magicznych mocy :)

Podkład na mojej przetłuszczającej się buźce wytrzymuje do pięciu godzin bez poprawek. Jeśli w trakcie dnia ze dwa, trzy razy zastosuję bibułkę matującą i zagruntuję podkład ponownie pudrem da się efekt przeciągnąć do siedmiu. Potem skóra się błyszczy i większe wypryski wychodzą na światło dzienne. Niemniej jednak mniejszych przebarwień nie widać do momentu zmycia makijażu wieczorem. Na cerze mniej przetłuszczającej się i suchej efekt będzie dłuższy.

Uwaga na suche skórki! Do minerałów buźka musi być dobrze nawilżona! Wszystkie suchości pod minerałami widać, nie ma zmiłuj, trzeba o siebie dbać, nawilżać, pić wodę, coby się nawadniać od środka i robić peelingi.
W przypadku kremów stosowanych pod minerały, cóż, nie zawsze się jedno z drugim dogada. Warto pamiętać, by nie stosować silikonowych kremów odcinających naszą twarz od reszty świata, bo cała magia minerałów nic nie zdziała.
Po nałożeniu kremu trzeba odczekać aż się wchłonie, by nie zrobić sobie plam. Potem sunie gładko :)

Podkład w ciągu dnia - dopóki twarz się nie błyszczy - nie ściera się z twarzy, nie znika. Nie powiedziałabym jednak, że jest odporny na wodę, jak sugeruje producent. Na łzy, może i owszem, na większą ilość wody już niestety nie, minerałki popłyną razem z nią.

Pędzel flap top kryje mocno, pozwala upakować produkt w jednym miejscu. Z początku trzeba się nauczyć z nim współpracować, łatwo nałożyć zbyt wiele, zrobić plamę na dzień dobry, zniechęcić się do minerałów. Myślę, że znacznie łatwiej będzie zacząć z pędzlem kabuki (który też do mnie już jedzie!). Za to jeśli już nauczycie się z tym pędzlem współpracować, za nic go nie oddacie! Wprawna ręka zafunduje sobie świetne krycie wyglądające naturalnie w krótkim czasie.


Oczywiście mam patent na ten pędzel - tyle czasu się nim maluję, musiałam się z nim jakoś dogadać :) Oprócz tradycyjnego strząsania nadmiaru produktu z powrotem do wieczka, ja praktykuję jeszcze delikatnie stukanie rączką o umywalkę czy biurko, w zależności gdzie się maluję. Taki prosty zabieg sprawia, że podkład wpada nieco głębiej między włoski pędzla i naprawdę trudno jest sobie zafundować plamę. Podkład rozprowadza się równomiernie bardzo cienką warstwą.

Ale, ale, co by nie być gołosłownym, wypadałoby efekt pokazać. Bo kto to tam wierzy, na słowo? Te z Was, które miały okazję kiedyś mnie zobaczyć na spotkaniach - miałam na sobie Annabellki! A te, które nie miały... Zapraszam na ponowne zaglądnięcie do zdjęcia zrobionego przez Anię podczas majowego spotkania blogerek w Gliwicach :) Pamiętajcie, że ja naprawdę ciągle męczę się z moją skórą, mam mnóstwo zamkniętych zaskórników, zaczerwienień na policzkach, blizn, moje policzki oblegają rozszerzone pory. Tego dnia nie było lepiej! A samo zdjęcie jest robione z odległości, do tego minerałki pięknie odbijają światło. Efekt:

http://45stopni.blogspot.com/
Malusia uwaga: podkład wchodzi w rozszerzone pory, z bliska to widać. Da się efekt zminimalizować stosując puder POD podkład (jego trwałość jest też wtedy wydłużona, szczególnie jeśli mamy do czynienia np. z pudrem bambusowym - metoda świetna nie tylko pod minerały!).

Byłabym zapomniała opowiedzieć jak moja skóra zareagowała na Annabellki. Oczyściła się, mam zdecydowanie mniej wyprysków - czasem nawet ich brak, tylko zaskórniki ciągle mnie męczą. Przestała być szara i zmęczona, nabrała blasku i bywają dni, że śmiało wychodzę tylko z pudrem na twarzy (tutaj chętnie uśmiechnę się do samego Annabelle Minerals, zrobię słodkie oczka i poproszę o puder do kolekcji!) i się jej nie wstydzę.

P.S. Na powyższym zdjęciu mam również na policzkach róż w odcieniu Nude. Jest genialny, kolorystycznie podobny do mojego naturalnego rumieńca, który przyozdobił mi na zdjęciu lico :)

Nie wiem jak Wy, ale ja Annabellki kocham cały serduszkiem. I nie zamienię na nic innego! No, może w dzień ślubu, na coś co przetrwa całą noc. Ale do tej pamiętnej nocy jeszcze sporo czasu, przed nią i po niej zdecydowanie Annabellki.

Ktoś z Was już się z nimi poznał? Jak Wasze wrażenia?

Pozdrawiam ciepło! Jaskółka


20 komentarzy:

  1. Muszę w końcu się skusić na ten podkład, bo czaję się na niego od dłuższego czasu. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest to jeden z niewielu produktów, o którym każdemu śmiało mogę powiedzieć: BIERZ! :):):)

      Usuń
  2. Ten pędzelek do minerałów bardzo fajnie się prezentuje :)
    A Ty ślicznie wyglądasz w tym podkładzie !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprawdza się świetnie także przy innych podkładach, ot taki flat top :)
      Dziękuję! :*

      Usuń
  3. Mam od AM mnóstwo próbek, bo chciałam się zaprzyjaźnić z minerałami, ale one i ja to inna bajka ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja bardzo lubi Lily Lolo, ale tych też kiedyś spróbuje:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja pewnie kiedyś wypróbuję Lily Lolo, gdy staną się bardziej dostępne cenowo dla mnie :)

      Usuń
  5. Ja też chciałam bardzo, zużyłam kilka próbek, ale okropnie się świecę z minerałkami na twarzy, nie wiem od czego to zależy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co, jak ja użyje samych minerałów to po godzinie dwóch można mi się w czole przeglądać. Ale ja tak mam z każdym podkładem, muszę go zagruntować dobrym pudrem i wtedy się trzyma :)
      Taka nasza uroda, jedyna pociecha w tym, że wolniej się starzejemy hehe :):):)

      Usuń
  6. A ja mam takie pytanie: na jak długo starcza ten podkład przy codziennym stosowaniu? Do tej pory nie używałam podkładów, ale ostatnio coraz częściej myślę, żeby zacząć i właśnie ten mnie bardzo interesuje. Zastanawiam się tylko jaka jest jego wydajność. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś ominęłaś :) Pisałam, że mam 10g opakowanie (50zł) od września zeszłego roku, które używałam względnie codziennie - wiadomo, że każdemu zdarza się dzień wolny od makijażu co jakiś tak. Na obecny moment przekroczyłam połowę.
      Znajoma, która miała 4g opakowanie (30zł), zamawiała kolejne w okolicach stycznia (a maluje się mocno), co Ci daje 4 miesiące ekspansywnego użytkowania. Wszystko zależy ile warstw będziesz nakładać :):):)

      Usuń
    2. Oo, dziękuję. :) Czyli cena, mimo że na pozór dość wysoka, nie wydaje się taka straszna, skoro puder starcza na tak długo. Teraz przede mną tylko problem wyboru odpowiedniego odcienia. :D

      Usuń
    3. Podkład, nie puder :) Z tego co widziałam AM doradza na swoim fanpage'u na podstawie podkładów, których używałaś w przeszłości.

      Usuń
    4. Ojjj, jasne, że podkład. ;) Problem w tym, że nie używałam jeszcze żadnego.

      Usuń
    5. To jedynym rozsądnym rozwiązaniem będzie zamówienie próbek po 1g. To czy masz różowe tony w kolorze Twojej skóry powinnaś zauważyć sama bez problemu. Na pewno bezpiecznym kolorem jest Natural, bo ma w sobie trochę z obu pozostałych. Warto jednak kupić też któryś Golden, bo może akurat te będą dla Ciebie idealne - tak było w moim przypadku, zaczęłam w ciemno od Natural Light, a teraz leży już u mnie Golden Light.
      Z jasnością podkładu nie będziesz miała problemu :)
      A próbki są o tyle fajne, że naprawdę sporo produktu dostajesz. Przy okazji przekonasz się czy Ci się efekt podoba.
      W razie pytań pisz śmiało, będę starała się pomóc jak tylko mogę.

      Usuń
    6. OK, dziękuję. Zamówię sobie pewnie kilka próbek po wstępnej analizie. :)

      Usuń
  7. Mam, ale ostatnio coś mniej używam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ty masz taką kochaną buźkę! aż mi się nie chce wierzyć, że Twoja cera jest w takim stanie o jakim piszesz! co do odcieni natural nie potrafiłam ich rozgryźć a Ty wszystko pięknie opisałaś co i jak :) odcienie golden chyba rzeczywiście są najlepsze! muszę popracować nad nakładaniem cieńszych warstw, bo nie mam do tego za bardzo cierpliwości i podkład rzeczywiście trochę widać. a ten patent z pudrem na pewno wypróbuję! chociaż minerałki trzymają mi się jeszcze dłużej niż u Ciebie, to takie zmatowienie na pewno się przyda :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też jakby nie patrzeć trochę nad Natural sobie posiedziałam :) Myślę, że to też jest kwestia tego, że światło pada mi na twarz. Na prawym policzku, jakby się dobrze przyjrzeć, widać parę plamek :):):)

      Usuń

Wasze komentarze to dla mnie źródło motywacji ♥
Jeśli masz do mnie pytanie: ziele.jaskolcze@gmail.com

Disqus for Jaskółcze Ziele