Mam już przygotowane notki dla Was związane z wyjazdem. Na pewno będę pisać o mojej kosmetyczce, co się sprawdziło, co niekoniecznie. O stanie moich włosów i cerze w zupełnie innych warunkach - zniknęły mi pryszcze, które męczyły mnie strasznie przed wyjazdem (podejrzewam dużą ilość kwasu pantotenowego w Priorin Extra), jednak od potu i filtrów buźka mi się zapchała. Ale o tym nie dzisiaj! Dzisiaj będzie trochę kulturowo, o samej Bułgarii właśnie :)
Jeśli macie jakieś sugestie dotyczące najbliższych notek, związanych z moim wyjazdem, dajcie znać :)
Bułgaria to piękny kraj, słowiański, górzysty. Góry w wielu miejscach podchodzą do morza, nie jest to jednak efekt tak fenomenalny, jak na przykład w Chorwacji, na południu. Samo morze jest bardzo przejrzyste, czyste, o lazurowym kolorze, plaże piaszczyste. W okolicach wybrzeża można spotkać wiele jezior, najczęściej solankowych - np. w okolicach Burgas. Spokojnie można tam znaleźć plażę pełną atrakcji - ale i też ludzi - czy spokojny, dziki kąt.
Większość miast nastawionych na turystykę swoje plaże mają ulokowane w zatokach. Nie wpływają do nich większe ryby czy meduzy - co miało miejsce, gdy jeździliśmy do Chorwacji i fale z łatwością nosiły te zwierzaki w obręb plaży. Sama zostałam przez taką jedną ślicznotkę poparzona.
Niemniej jednak fale zdarzają się tam często i są one sporej wielkości. Na większości plaż są ratownicy, którzy bez przerwy używali gwizdka, gdy ktoś wszedł za bardzo w morze, gdy wywieszona była czerwona flaga. Ale muszę przyznać, że my na tych właśnie falach najlepiej się bawiliśmy.
Z Bułgarią trzeba uważać, gdyż w sierpniu prądy morskie przynoszą naprawdę ogromne fale. Zazwyczaj zamykają wtedy plaże i trzeba nastawić się na wycieczki. Nie zawsze to jest łatwe, bo słońce potrafi nieźle dać w kość i głównym celem zwiedzania staje się dążenie do najbliższego cienia. Jednak takie działania są jak najbardziej uzasadnione, co roku znajduje się tam potopionych brawurowców, którzy nie docenili potęgi żywiołu. Już dwumetrowe fale, na których my się bawiliśmy w najlepsze, potrafiły nieźle wciągać w morze i sponiewierać ciało. A ciężko jest wrócić.
Choć Bułgarzy mają wiele pięknych zabytków - całe stare miasto Nesebyru, Dolina Róż, wioska Bata, w której odbywają się wieczory bułgarskie, Varna, czy choćby samo stare miasto Sozopolu, miasta nastawionego stricte na turystykę - ich miasta wyglądają tragicznie. Pobudowali bloki, o które w ogóle nikt się nie martwi. Zostały w całości oddane ich mieszkańcom i nikt nie przeprowadza remontów. Każdy robi tam pod siebie, ociepla tylko tę część, która należy do jego mieszkania, maluje na swój własny kolor, wymienia okna. Wiele osób zabudowuje tam balkony, by mieć więcej miejsca w mieszkaniu.
Taki widok, obok pięknych kamienic strasznie ujmował Bułgarii. Dlatego stroniliśmy od wielkich miast i te widoczki mieliśmy jedynie przejazdem.
W samym Sozopolu brzydkich bloków nam oszczędzono, jednak jest to miasto typowo turystyczne, tętniące życiem jedynie w sezonie. Na stałe mieszka tam zaledwie cztery tysiące ludzi, w samym starym mieście całe dwieście osób. Nie było tam wielkich blokowisk, pojedyncze bloki przypominały zwykłe szare budynki, które można spotkać w Polsce. Pomijając to, w Sozopolu jest naprawdę kolorowo, pełno tu straganów, kramików, z zabudową charakterystyczną dla Bułgarii - jak w Nesebyrze :)
Teraz o tym, co Jaskółka lubi najbardziej! Jedzenie! Bułgarskie jedzonko jest bardzo aromatyczne, smakuje inaczej i dla mnie jest nieco za słone. Jednak mimo wszystko niezwykle smaczne i niejednemu przypadnie do gustu. Bardzo lubią słonawy kozi ser, który świetnie komponuje się z oliwkami i winkiem. Ser ten dodają do potraw bardzo często - znajdziecie go w szopskiej sałatce u boku pomidorka, ogórka i cebulki, zapieczonego z pomidorkami i jajkiem, wrzuconego do nadziewanej papryczki. Zapiekane cuda podają w ślicznych miseczkach, które mogliście oglądać na moim Instagramie. Lubują się również w gulaszach, podawanych na ostro, smakujących naprawdę rozmaicie - jadłam gulasz słodki z fasolą, kwaśny i typowo gulaszowy :) I gulasze też podają w pięknych naczyniach, często podgrzewanych, by przypadkiem nam nie wystygnął.
Jeśli chcecie zjeść dobrą rybkę, wybierzcie się raczej na stragany, gdzie można znaleźć pyszności robione na grillu. Świetną przekąską są drobne rybki smażone w na głębokim oleju z odrobiną cieniutkiej panierki, które je się w całości. Z większych rybek z całego serduszka (i brzuszka!) polecam tę o wdzięcznej nazwie cipura, czy anura. W restauracjach czy bistrach udało mi się zjeść jedynie smaczną makrelę. To samo tyczy się owoców morza, smakowały mi tylko kalmary, choć i tak były trochę za grubo pokrojone, przez co miejscami gumowate.
Bułgarzy mają bardzo ciekawe nawyki żywieniowe. Chodząc po mniejszych bistrach można jak najbardziej zjeść smacznie (i tanio!), ale nie zdziwcie się, jeśli podano Wam... zimne danie. Bułgarzy nie jedzą ciepłego i choć w Sozopolu przyzwyczaili się do turystów, którzy wolą dania ciepłe, niejednokrotnie zdarzało nam się jeść zimną musakę czy rybkę. Wyjątek stanowią oczywiście dana zapiekane czy gulasze, one zawsze są na ciepło. Warto zaznaczyć kelnerowi, że chcecie dostać ciepłe dania.
Ach, i uwaga na musakę! Bułgarzy mają własną wersję z mielonym mięsem, ziemniakami i serem. Bez bakłażana :)
To, co najbardziej mnie zaskoczyło, to ich zamiłowanie do... kwaśnego mleka! Popijają kefir w przerwie w pracy, do każdego jedzonka, na plaży do kanapki czy nawet będąc na kawce. Kefir widać w szklance ze słomką nawet w restauracjach i piją go zarówno młode dziewczyny odstawione na nocny podbój, jak i starsze pokolenie .Lubią kwaśne mleko dodawać również do dań samych w sobie. Udało nam się zjeść na śniadanko jajka sadzone zalane kefirkiem, czy też gołąbki zawinięte w kwaśną kapustę nim właśnie polane. Nie trudno domyśleć się finiszu... Ale dania były pyszne.
Niestety trafiliśmy do Bułgarii zaraz po powodziach. W samym Sozopolu niewiele zostało zalane, podmyło trochę plaże i knajpki znajdujące się w okolicach promenady, miejskie kasyno zostało zamknięte i suszyło się przez połowę naszego pobytu. Jednak skutki tego odczuliśmy wszyscy i momentami biliśmy się w siódemkę o łazienkę. There was something in the water... Tak dosłownie. Do tego stopnia, że mnie ciągle męczą problemy żołądkowe, które chwyciły mnie na ostatek, a brat wczorajszą noc spędził w łazience. W zeszłym roku nic z tych rzeczy nie miało miejsca, więc ewidentnie mała powódź dała nam popalić. Niemniej jednak sam wyjazd wspominamy bardzo mile i pewnie jeszcze wrócimy do Sozopolu - jak tylko od niego odpoczniemy i porządnie się stęsknimy!
Jak tam Wasze wakacyjne wojaże? Pochwalcie się! Chciałabym jeszcze pojechać gdzieś z moim B., pozwiedzać trochę Polskę w najbliższej okolicy - na razie zanosi się na wyjazd do Opola, który za niedługo będzie moją codziennością. Doradzicie jakieś piękne miejsca?
Mniam, aż sie głodna zrobiłam :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wyjazd, ja nigdy w Bułgarii nie byłam, a teraz chętnie popluskałabym się w morzu!
Polecam z całego serca! :)
UsuńKocham Bułgarię !
OdpowiedzUsuńWiem, że może to wydać się dziwne, jednak byłam na wakacjach w Bułgarii 4 razy pod rząd i wcale nie żałuje !
Oczywiście moje pierwsze wakacje były typowe - tzn turysta jadący z biura podróży leżący całymi dniami na plaży etc
Później moje podejście się zmieniło, poznałam dużo znajomych bułgarów, którzy pokazali mi Bułgarię z zupełnie innej strony, a później to już była miłość ! Do Bułgarii of course, jest to piękny kraj skrywający wiele tajemnic :)
To może polecisz mi jakieś ciekawe miejsca? My byliśmy dwa razy pod rząd w Sozopolu, też za pierwszym razem z biura :)
UsuńCudowna relacja, ja chcę jeszcze więcej zdjęć!!! :D
OdpowiedzUsuńZ chęcią bym się tam wybrała :) Czy paczuszka już dotarła?
OdpowiedzUsuńTaaaak, dzisiaj ją odebrałam! Jesteś świetna!
UsuńJejku, mam nadzieję, że będziesz zadowolona, Ja z twojej jestem baardzo zadowolona :D
UsuńEwciu, jestem bardzo zadowolona, szczególnie z olejku jojoba! I ogromnie się cieszę, że trafiłam w Twoje gusta!!! :D
UsuńNigdy tam nie byłam, niestety, ja poproszę o więcej zdjęć :D
OdpowiedzUsuńSię robi! Na Instagramie :)
UsuńPięknie tam, zwłaszcza na pierwszym zdjęciu. Marzy mi się plaża i morze. My w tym roku będziemy zwiedzać Rzym, ale dopiero w drugiej połowie września. ;)
OdpowiedzUsuńAch, w Rzymie nigdy nie byłam, a chciałabym bardzo! Mam nadzieję, że będziesz chwalić się zdjęciami!
UsuńNo i oczywiście uwielbiam włoskie jedzenie, więc taki wyjazd baaaardzo by mi przypadł do gustu!
Nigdy nie byłam, zwykle obieraliśmy kierunek Chorwacja :) Te bloki faktycznie wyglądają dziwnie, myślałam, że u nas jest źle :) Dołączam się do prośby dziewczyn, proszę więcej zdjęć :D
OdpowiedzUsuńWięcej będzie, jak dorwę się do reszty rodzinki - myśmy w tym roku niezbyt wiele zdjęć robili, bo to już drugi raz, w tym samym miejscu. Ale może dogrzebię się do zdjęć zeszłorocznych? :)
UsuńMy też z reguły do Chorwacji pędziliśmy i zapowiada się, że za rok znowu ją odwiedzimy :)
piękne widoki! ja o dziwo też na wyjeździe schudła, ale niestety nie aż 1,5 kg :D
OdpowiedzUsuńWażne, że schudłaś! Mi się po raz pierwszy tak udało i jestem z siebie dumna :)
UsuńJuż wróciłaś? A miałam miauknąć, byś przywiozła mi rybkę :( :D
OdpowiedzUsuńA tak poważnie - tylko nie Chorwacja, od października będę uczyć się chorwackiego i już płaczę z tego powodu. Szkoda, że powódź tak Ci dopiekła... ale ostatecznie wyjazd ewidentnie nie był klapą :)
Cipurę? :D
UsuńNo niestety, już w domku. Ale w Chorwacji to ja jestem zakochana po uszy, im bardziej na południe tym większa moja miłość! Byłam już chyba z 7 razy!
Nieźle się rozpisałaś :) Ja byłam w Bułgarii 3 razy, za każdym razem w Słonecznym Brzegu :) Ale w tym roku niesie mnie na Kretę :D
OdpowiedzUsuńWidziałam Słoneczny Brzeg z okna autobusu. Jak na mój gust strasznie przeludnione miejsce, pełne klubów dla osób chcących bawić się całą noc i spać do popołudnia. Wolę spokojniejszy Sozopol, gdzie jeśli chcę zaznać trochę energii i życia idę spacerkiem wzdłuż morza na stare miasto :)
UsuńMam jedną uwagę. Bułgary nie piją kwasnego mleka czy kefiru tylko najczęściej piją jogurt a zwie się on kiseło mlako. Jest on bardzo zdrowy, powszechnie uzywany nawet podawany niemowlętom rozcieńczony z wodą. Bakteria ta używana do produkcji występuje tylko w Bulgarii.
UsuńAeran - na zd∆eciu to nic innego jak jogurt tenże rozcieńczony z wodą i schłodzony. Jogurt dodaje sie do wszystkiego , piecze sie z nim ciasto, zalewa sosy , dodaje do zup.
Wiem bo mieszkałam tam 5 lat.
Cóż, ja tam spędziłam dwa tygodnie i musisz przyznać, że dla osoby, która przeczyta kiseło mlako od razu nasuwa się skojarzenie z kwaśnym mlekiem :) Sama jogurtu próbowałam, czy to do picia czy w daniach i po prostu jest dużo kwaśniejszy niż zwykły jogurt, stąd moja pomyłka.
UsuńDziękuję za sprostowanie :)