18 sie 2014

Wakacyjna kolorówka!

Obiecałam, ujrzałam słoneczko i zrobiłam! I choć moja twarz jak zwykle wychodzi blado i chłodno na zdjęciach (pomińmy już fakt, że jestem kilka tonów ciemniejsza i definitywnie wpadam w żółte tony, nie rozumiem mojego aparatu) to kolory są dobrze złapane i w końcu mogę Wam pokazać jak nosiłam się przez okres pobytu w Bułgarii, ale nie tylko! Bawiłam się kolorami i cieniowaniem, również na ustach parę rzeczy się pojawiło :)

Zdjęcia możecie sobie przybliżyć po prostu klikając na nie :)


Jaskółka na moim oku gościła najczęściej. Jaskółeczki kocham całym sercem, świetnie podkreślają oko i wyostrzają spojrzenie, więc gdy tylko mogłam rysowałam sobie całkiem mocno wyciągniętą kreskę.
Gdy nabierałam ochotę na bardziej wieczorowy look, bawiłam się cieniami :) Wewnętrzny kącik mocno rozświetlałam złotkiem, przyciemniałam zewnętrzny matowymi brązammi, wyciągając cienie wraz z linią jaskółki. Mam nieco opadające powieki, więc załamanie zaznaczam trochę wyżej.
Makijaż świetnie wygląda w porze wieczorowej, w świetle uliczek i słabszym świetle restauracji :)

Produkty, których używałam:
Eyeliner z Yves Rocher, Felt-tip eyeliner 12h - używany nie tylko do kreski, ale i na górną linię wodną, by zagęścić rzęsy i wyeliminować prześwity.
Złoty cień nr 3 z paletki Quad Pro dla oczu niebieskich z Loreala na większość ruchomej powieki, biały cień ze złotymi drobinkami z tej samej paletki dla rozświetlenia wewnętrznego kącika.
Brązowe cienie z zewnętrznego kącika pochodzą z paletki Avon - numerki 2, 3 i 4.
Na dolnej linii wodnej prezentuje się cielista kredka z Manhattanu - khol kajal eyeliner w odcieniu 51D. Świetna jakość, trzyma się długo na moim mocno łzawiącym oku,
Standardowo na rzęsy tusz Sexy Pulp. Jestem zakochana na całego!



Przychodizła jednak też ochota na bardziej wakacyjny, kolorowy makijaż! Do niego wykorzystywałam kredki Rimmela z serii Scandaleyes. Cudną metaliczną niebieskość o nazwie Turquoise, oraz genialny zimny odcień zieleni Gossip Green - zieleń jest właściwie cieniem do oczu w kredce. Często stosowałam je solo, ale zdecydowanie bardziej podoba mi się zestawienie obu tych kolorków, przechodzących w siebie nad tęczówką (z pomocą pędzelka do smużenia :)).
Kredki same w sobie są fenomenalne, kolor długo się trzyma powieki (nawet tak kapryśnej jak moja, uwierzcie mi, nie ma na świecie bardziej tłustych powiek), łatwo się z nimi pracuje. Mogą stanowić świetną bazę pod cienie, łatwo się je rozciera. Chętnie zaopatrzę się w inne kolorki :)


Nie byłabym sobą, gdybym nie wzięła ze sobą klasycznej czerwieni na usta. Postawiłam na pomadkę z Manhattana - Soft Mat Lipcream w odcieniu 45H - kolor ciepły, świetnie pasujący do rudych włosów i do opalenizny, genialnie wyglądający wieczorem. A jak wiecie, ja kocham czerwienie pod każdą postacią.
Pomadka ma kremową konsystencję i matowe wykończenie. Zasycha na ustach, zjada się równomiernie, jednak po jedzeniu trzeba zaliczyć małą poprawkę. Nie wysusza ust, czego się spodziewałam po matowej pomadce. Łatwo się z nią pracuje i przy okazji pracy pachnie nam pięknie cynamonem :)


Ostatnio zakochałam się również w fioletach, więc postanowiłam zakupić do kompletu również z Manhattana (w końcu sprawdzony) tint Colour Splash w odcieniu 64M Berlin Berry. Kolor piękny podczas próbowania na ręce, głęboki fiolet. Na ustach bardziej fuksja, ale też ciekawy.
Z tego produktu nie jestem zadowolona. Chcąc uzyskać głęboki fiolet, nakładałam go dość sporo, warstwami. Po pewnym czasie na ustach robiły się ciemniejsze plamy. Sprawdzał się jedynie jako tako nałożony bardzo cieniutką warstwą, jak na zdjęciu.
Produkt sam w sobie wysuszał usta i w nieprzyjemny sposób je ściągał. By zniwelować ten efekt smarowałam usta na wykończenie pomadką, w Bulgarii Niveą, obecnie Eubioną - znacznie mniej wyczuwalna na ustach, nie przesuwa koloru w ogóle.
Jak to tint, barwi usta bardzo mocno, po przetarciu wieczorkiem ust mamy kolor i na waciku, i dalej na ustach. Potrzeba sporo płynu micelarnego, by go rozpuścić, a i tak potrzeba nocy, by kolor całkowicie z ust znikł. Jednak fakt faktem, że produkt się praktycznie nie zjada.


Zostały mi do opisania już tylko kolorowe produkty do twarzy. Tak, jak Wam wspominałam już w poście o mojej kosmetyczce wakacyjnej, nie brałam ze sobą podkładu, bo fizycznie nie miałam odpowiedniego koloru - ciężko też jest przewidzieć jak bardzo uda nam się opalić. Zabrałam ze sobą więc tylko puder Stay Matte w kolorze 006 Warm Beige (i tak o wiele za jasny pod koniec, ale po pudrze tego tak nie widać :)) i do kompletu bronzer z Catrice w odcieniu medium, który gdzieś mi się stracił po torbach. Z bronzera średnio byłam zadowolona, bo trochę odbiegał od mojego koloru opalenizny - miał pomarańczowo-miedziane tony, a moja opalenizna wchodziła bardziej w żółto-złote tony.

Do tego koniecznie coś do podkreślania brwi. Przydał się szczególnie pod koniec wyjazdu, gdy stając przed luster fizycznie moich brwi nie było, tak bardzo rozjaśnione słońcem były. Kredka do brwi z Catrice w kolorze 020 Date With Ash-Ton. Kolor niby zimny, ma w sobie jednak trochę ciepła jak już znajdzie się na twarzy. Dobry dla blondynek, ale i przy moich rudych włosach wygląda nieźle, zdecydowanie wiele razy lepiej niż Permament Taupe z Color Tattoo.

Na wykończenie mój ulubiony róż z Annabelle Minerals w odcieniu Nude. Kolor niby zimny, ale idealnie zgrywający się z moim naturalnym rumieńcem - czy to spowodowany ciepełkiem, czy słoneczkiem. Uwielbiam, używać będę zawsze i wszędzie. No, z małymi  odstępstwami, bo brzoskwiniowe tony też lubię :)

To by było tyle na temat moich wakacyjnych makijaży i całej kolorówki, jaka ze mną pojechała. Podoba Wam się? :)


Pozdrawiam ciepło! Jaskółka


Disqus for Jaskółcze Ziele