Z racji siedzenia głównie w domku z powodu matury, zaczęłam częściej sięgać po oleje bezpośrednio na twarz. Domownicy przyzwyczaili się już do widoku mojej buźki święcące się, tutaj cytat: jak psu jajka :) A ja sobie olei nie żałuję, w końcu skoro mi służą najlepiej...
U Was też tak pięknie? Ja od wczoraj okupuję dom B. i dzisiaj, jak zobaczyłam to piękne słoneczko po prostu musiałam wparować mu do ogrodu (pięknego ogrodu!). Sporo zdjęć porobiliśmy, będziecie mogli oglądać je przy okazji najbliższych notek!
Olej z marakui udało mi się wygrać u Lili w jej świątecznym konkursie. Dostałam go razem z serum Anti-Age, który przysłużył się mojej mamie: pisałam Wam o nim tutaj. Długo leżał zapomniany, gdyż jak już wspomniałam odeszłam od olei, ale ostatnio sięgam po niego bardzo często.
Olej bogaty jest w witaminy A, C, E i K, znajdziemy w nim potas, wapń, fosfor czy nienasycone kwasy Omega 6. Jeśli Wasze włosy lubią się z kwasami Omega 6, po użyciu olejku na włosy będą silniejsze i bardziej błyszczące. Polecany jest do włosów suchych, delikatnych, łamiących się.
Posiada bardzo silne właściwości antyoksydacyjne, ma dwa razy większy potencjał niż olej arganowy. Dzięki temu uelastycznia skórę, pięknie ją nawilżając.
U mnie miał wielkie pole do popisu, nie licząc jego właściwości antyoksydacyjnych - chociaż zauważyłam, że skóra stała się bardziej elastyczna pod dotykiem i miękka. Polecany jest do pielęgnacji cery z trądzikiem różowawym, ale przy zwykłym trądziku młodzieńczym również się spisze. Łagodził wszelkie powstałe stany zapalne, przyspieszał gojenie się ranek i krostek, zaczerwienienia i inne potrądzikowe przebarwienia szybko blakły za sprawą witamin w nim zawartych. Stosowany regularnie na noc potrafił zmniejszyć sebum. Nie było naturalnie zupełnego matu, ale nie kończyłam z lustrem na twarzy pod koniec dnia! Dla mnie to wielki sukces :)
Producent poleca go również w przypadku cery naczynkowej z powodu dużej zawartości witamin C i K. Witamina C wzmacnia naczynia krwionośne, a K przyspiesza krzepnięcie krwi, dzięki czemu wszelkie pajączki znikają z buźki.
Polecany jest również do masażu w przypadku obrzęków czy bóli mięśni. Jednak nie pachnie, więc jeśli chcecie zafundować sobie aromatyczny masaż, wystarczy dodać kilka kropel olejków eterycznych, np. lawendowego.
Świetnie spisuje się z hydrolatami i pod makijaż. Sam w sobie, jak na olej, ma konsystencję bardzo wodnistą, nie jest tłustawy, choć delikatną warstewkę na chwilę zostawia. Taki naturalny suchy olejek. Nie potrzeba go wiele, by rozprowadzić po skórze, a jego wodnistość może być trochę utrudnieniem - szczególnie, że zakraplacza brak. Łatwo przelać, pobrudzić butelkę i sprawić, że etykieta przestaje wyglądać estetycznie - efekt widać na zdjęciu.
Po trzech miesiącach użytkowania udało mi się znaleźć sposób na ten olejek. Zatykam butelkę wierzchem dłoni i obracam butelkę na chwilę do góry nogami. Taka ilość zupełnie wystarcza na całą buźkę. Niemniej jednak zmarnowałam sporą ilość olejku, zanim wpadłam na tę prostą metodę.
Po "naolejowaniu" twarzy wystarczy spryskać ją hydrolatem lub wodą termalną i cieszyć się działaniem oleju. Po pięciu minutach można już się malować, wchłania się całkowicie.
Po domku, oczywiście, można się nasmarować grubszą warstwą :)
Cudny olejek jest warty nabycia. 50 ml służy mi już trzeci miesiąc. Buteleczka na pewno się nie zmarnuje, jego wszechstronne działanie na pewno Wam na to nie pozwoli :)
Możecie dostać go tutaj.
Korzystacie z pięknej pogody? Myśmy już byli na długaśnym spacerze :):):)
Wcześniej nie słyszałam tym olejku. Ja od dłuższego czasu stosuję na buźkę olej z nasion bawełny i jak dla mnie to hit :D Szybciej goją się po nim wszystkie ranki, zaczerwienienia są złagodzone i też nadaje się pod makijaż :)
OdpowiedzUsuńA próbowałaś go na włosy? Bo ja się zastanawiałam nad kupnem głównie dla włosków :):):)
UsuńOczywiście! :D Też świetnie się spisuje. Super do zabezpieczania końcówek:)
UsuńJuż wiem co będę kupować :):):)
UsuńA wiesz, że też jakoś się nie olejowałam ostatnio, ale zaciekawiłaś mnie tym olejkiem, Skoro tak szybko się wchłania. Część mogłabym potestować na mamie, bo ona narzeka na pękające naczynka.
OdpowiedzUsuńW sumie ja też mam, na nogach;/
Warto wypróbować. Nie podziała tak mocno, jak serum z witaminą C, ale na pewno trochę wzmocni naczynka.
UsuńTeż mam na nogach, myślę że sporo tutaj ma do czynienia mój siedzący tryb życia...
Też mam takie momenty ,że na twarz używam tego typu czyste olejki, ostatnio zakupiłam olej z awokado :) tego niestety jeszcze nie miałam
OdpowiedzUsuńLubię olej z awokado, chociaż następnym razem wypróbuję jego zieloną wersję i porównam ich działanie.
UsuńDzisiaj się spiekłam siedząc 3 h na dworze - jak zwykle twarz i dekolt, ręce delikatnie. Piękna pogoda!
OdpowiedzUsuńCo do oleju - pierwszy raz słyszę o oleju z marakui, interesujące - może pomógłby mi z sebum na nosie?
Ty na dworze, ja na polu! :):):) Ja stosuję filtry, bo jestem na kwasach, więc ciężko u mnie o opaleniznę, chociaż mam zamiar przybrać trochę koloru przez wakacje, gdy będę na kwasach PHA.
UsuńTeż wcześniej o nim nie słyszałam, warto spróbować, na pewno trochę ograniczy jego produkcję.
strasznie zachecajaco go zaprezentowalas a wczesniej o nim nie slyszalam chetnie sie skusze i zamowie na sprobowanie
OdpowiedzUsuńChętnie poczytam jak się sprawdził u Ciebie!
UsuńNie miałam ale też coraz bardziej przekonuję się do wszelkich olejków ;)
OdpowiedzUsuńolej z awokado nigdy mnie nie kusił, az do teraz i twojej recenzji! ;) koniecznie muszę go zakupić :)
OdpowiedzUsuńpisałam o oleju z marakui, awokado gościł u mnie miesiąc temu...
UsuńNie korzystam jeszcze z pogody, ale planuję pojeździć więcej rowerem :) Olejek brzmi przekonująco, dopiszę go sobie do listy chciejstw :) Wciąż mam migdałowy do wykończenia...
OdpowiedzUsuńja, jak sobie podliczyłam, mam obecnie w domku 11 olei i maseł :) nigdy dość!
UsuńPrzyznam, że nawet nie wiedziałam, że z marakui robią oleje ;-)
OdpowiedzUsuńZ pestek tak dokładniej :)
Usuń