Kochani! Niestety, pomimo wielkiej poprawy, Zmorka odeszła od nas dzisiaj w nocy. Biedactwu najprawdopodobniej nie wytrzymało serduszko podczas ostatniego ataku, tym bardziej, że poprzedni straszliwie ją wymęczył - po raz pierwszy słyszałam pisk króliczka i mam nadzieję, że Wam nie będzie dane tego usłyszeć. Maleńka najprawdopodobniej miała encefalozoonozę, chorobę układu nerwowego spowodowaną przez pasożyta Encephalitozoon Cuniculi. Pasożyta tego ma większość królików i tylko niektóre cierpią na tę chorobę. Odrobaczajcie króliki jak tylko je dostaniecie, byście przypadkiem nie musieli przechodzić przez jej objawowy koszmar. Ja zwlekałam z wizytą u weterynarza 2 tygodnie w związku z taką wizytą kontrolną, bo przecież jeszcze jest czas. Nie wiem, czy gdybym ją odrobaczyła, maleńka kicałaby teraz obok mnie... Fakt faktem, że jakaś szansa na jego poskromienie była i skończyło się to 23-dniową miłością do Zmorki, zamiast długich wspólnych lat.
Powiem szczerze, że nie wiem kiedy ponownie zacznę tu pisać. Na ten moment blog uważam za zawieszony. Może, gdy pierwsza fala żalu minie, potraktuję prowadzenie bloga jaką małą terapię, która pomoże wrócić mi do ludzi, może będę w stanie pisać dopiero gdy całkowicie otrząsnę się po stracie. Nie jestem w stanie Wam jednoznacznie tego powiedzieć. Mam nadzieję, że rozumiecie.
W tym miejscu chciałabym podziękować Wam Kochani, za niesamowite wsparcie pod ostatnim postem. Tyle miłości i ciepła nam przesłaliście! Przywróciliście mi wiarę w to, że się uda w jednym z cięższych momentów walki o życie Zmory. Dziękuję, z całego serduszka!
Nawet niebo dzisiaj płacze za Zmorą!
Wrócę Kochani, na pewno, za dużo sił wpakowałam w tego bloga. Nawet sama zrobiłam nagłówek! Poza tym zobowiązuje mnie jeszcze kilka recenzji, więc blog ma na mnie haka, prędzej czy później mnie przyciągnie. Po prostu na ten moment potrzebuję chwili spokoju.
Dziękuję Wam raz jeszcze! Wasza Jaskółka