Jako, że znów ciągnie mnie do grania (jeśli kogoś ciekawi w co maniaczę: Still Life, oczywiście już druga część :D), dzisiaj króciutko, ale od jutra obiecuję poprawę! Dostałam w końcu długo wyczekiwaną paczuszkę z cudownymi Veggie Bubbles!
Veggie Bubbles, czyli Hobbistyczną Mydlarnię Wegańską stworzyła Ula, kobieta pełna pasji, pomysłów i niesamowitej kreatywności. Tą kreatywność widać w każdej kosteczce, które możecie podglądać na jej fanpage'u (bardzo miłe dla oka!). Ula dba o środowisko i nie wykorzystuje w ich małej produkcji oleju palmowego, sztucznych barwników - zamiast nich stosuje glinki i kolorowe zioła! - dba również o to, by jej mydełka nie drażniły wrażliwej skóry - dlatego też zmienia nawet recepturę już sprawdzonego mydełka, by przypadkiem komuś nie zaszkodziło; pomarańczowa szarlotka pierwotnie miała uroczy wzorek zrobiony z cynamonu, teraz ma uroczy wzorek zrobiony z kakaa, które nie podrażnia. I jak tu nie kochać takiej kobiety? :)
Możecie poczytać o Uli i jej pasji więcej u Lili.
W sprawie mydełek napisałam do Uli jeszcze w styczniu. Dowiedziałam się, że Ula nie ma stałej produkcji mydełek - wyrabia je partiami, gdy jest w stanie na nie wyłożyć. Wtedy wiedziałam, że po prostu muszę kupić jej mydełka: raz, że robią furorę w blogosferze, dwa, że są to istne cudziaki, a trzy - pragnęłam w ten malutki sposób wspomóc pasję Uli :)
Was również zachęcam do zakupu mydełek, jak i do zajrzenia na fanpage tej nietypowej mydlarni. Ula często rozdaje mydełka blogerkom :)
Postawiłam na trzy mydełka: pomarańczową szarlotkę, awokado z limetką oraz owsiankę, a gratis dostałam jeszcze malutkiego miętusa. Czarowne kolorowe kostki zgarnęłam dla siebie, a stonowane pastelowe dostało się w przydziale mamie. Już nie mogę się doczekać pierwszej kąpieli!
Na domiar wszystkiego są prosto, ale jak ślicznie zapakowane! A na odwrocie, w miejscu gdzie mamy podany skład mydełka, znajdziemy również bardzo przydatną wiadomość: Jestem łakociem do kąpieli, nie do jedzenia :)
W dzisiejszym dniu miałam jeszcze jeden mały prezencik. Trafiła w końcu do mnie Zmora Potwora!
Na razie jeszcze jest wstydliwa i pozuje tyłem, ale jeszcze zrobimy z niej gwiazdę! :)
Słodziak z tej zmory :D a mydełka też wielce apetyczne.
OdpowiedzUsuńLubię rzeczy hand made, zrobione z pasją. I jeszcze są takie ładne... ;)
OdpowiedzUsuńpieknie wygladaja, przejrzałam tez fb - same cudownosci :)
OdpowiedzUsuńDodałam RRSa do RSS feed readera, bo zapowiada się ciekawie to co pani Ula robi :)
OdpowiedzUsuńSłodka... a mydełka ładnie się prezentują. Ja jak na razie miałąm tylko z Lawendowej Farmy.
OdpowiedzUsuńJa do tej pory też, ale jak tylko je zobaczyłam, wiedziałam, że muszę je mieć! :)
UsuńJakie cudeńka! Lecę na fanpage, zobaczymy, co się tam dzieje :) Myślę, że niedługo i ja się postaram o nie!
OdpowiedzUsuńSuper! Są czadowe! :)
UsuńJaki extra króliś :) A mydełka chyba nie dla mnie, bo mam od nich suchą skórę.
OdpowiedzUsuńAle na mydło solankowe(te niebieskie) chyba bym się nawet pokusiła :D Takie śliczne i naturalne w dodatku :) Napisz jak działa! ;)
UsuńAgnieszka
To nie jest solankowe! To jest miętus :) Ale równie cudne :)
UsuńAch... i te mydełka raczej skóry nie wysuszą. Są zrobione z masła shea, masła kakaowego, oliwy z oliwek, plus jeszcze każde z nich ma indywidualne dodatki :) Mama już próbowała, mówi że fajną powłoczkę zostawiają na skórze, ale że trzeba się posmarować po kąpieli (ma skórę przesuszającą się).
UsuńWpadam na chwilę bo się pakuję
OdpowiedzUsuńAle muszę pochwalić zmiany na blogu
A mydełka wyglądają wspaniale !
A gdzie to się wybierasz? :)
UsuńFajne te mydełka, muszę jakoś spróbować:)
OdpowiedzUsuńZ point&click polecam także Botanicula i Edna and Harvey: The Breakout :) Ogólnie saga The longest Journey była świetna, ale druga część mnie troche rozczarowała, mam nadzieję że trzecia będzie fajna, pozostaje tylko czekać na jesień :)
Ja akurat zaczęłam od Dreamfalla, więc aż tak bardzo nie narzekałam, ale nie umywa się do TLJ :) Zupełnie inny klimat! Jesień będzie dla mnie w tym roku bardzo obfita w gry, długo wyczekiwany Dragon Age 3 wychodzi, teraz się dowiaduję, że w końcu trójeczka tej sagi :)
UsuńNa tytuły chętnie zerknę po dwójeczce Still Life :)
No wiesz, stara jestem więc zaczęłam od TLJ i to w roku jego premiery :D Mam nadzieję ze w chaptersach mniej będzie elementów action, nie lubię walczyć w grach takiego typu :(
UsuńTeż nie lubię, dlatego zastanawiam się czy Still Life 2 mi się spodoba. W jedynce nie było elementów walki, a teraz mam broń w ekwipunku :( Do tego jeszcze na dzień dobry konfrontują mnie z mordercą.
UsuńRany boskie jak ja kocham Syberię :) Botanicula jest cudowna (polecam też Tiny Bang Story) Longest Journey, Still Life, oj wspominam te gry wspaniale, jedne z najlepszych point&click w jakie grałam.
UsuńPolecam też Night of the Rabbit :)
Co do Still Life dwójki, dla mnie porażka, chyba nawet nie przeszłam do końca.
Grałam w Night of the Rabbit! Gra mi się ścięła na samej ostatecznej rozgrywce, tej wielkiej bitwie na czary :( Nie przeszłam do końca, bo gra, chociaż ma świetny klimat, nie należy do tych, w które gra się dwa razy.
UsuńMnie Still Life dwójka strasznie irytuje. Motyw z wczuwaniem się w więzioną Palomę średnio przypadł mi do gustu, tak samo z czasówkami. Jakbym chciała taką grę, sięgnęłabym po Piłę :)
Stracił się też klimat z jedynki... Zbieranie dowodów żmudne... Dotarłam już do takiego momentu, gdzie dowiedziałam się kto był mordercą w pierwszej części i tu też się zawiodłam, gdyż podejrzewałam go od samego początku...
Następna w kolejce będzie Botanicula, dziękuję! :)
chciałabym mieć króliczka albo chomika, ale mam koty więc to się trochę kłóci. Bardzo lubię naturalne mydła w kostkach
OdpowiedzUsuńAkurat koty z królikami mogą żyć w zgodzie ;)
OdpowiedzUsuńA tutaj nie byłabym tego taka pewna... Na własne oczy widziałam, jak moje dwa koty rozerwały na pół młodego zająca. Niestety nie udało mi się zareagować :(
UsuńTeraz tak myślę, że ma to sens, gdy kot jest mały, bo sobie nawzajem krzywdy nie zrobią. Jednak gdy są duże, jak u Żanety, zupełnie tego nie widzę.
UsuńHehehe czekam na kolejne zdjęcia Zmory :) No to mnie ale skusiłaś, uwielbiam takie mydła :D
OdpowiedzUsuńPrzytul ode mnie Zmorkę! :) A mydełka wyglądają pięknie... Ostatnio widziałam podobne w Biedronce, ale zdecydowanie wolałabym kupić mydełko od takiej pani jak Ula niż z produkcji masowej. No i brak oleju palmowego jest tu kolejnym atutem. :)
OdpowiedzUsuńJak na razie daje się tylko głaskać :) I je mi z ręki hihi :)
UsuńTo pogłaszcz i daj plasterek marchewki :) Ale tylko plasterek! Wbrew obiegowej opinii króliki nie powinny dostawać jej za dużo. Bawię się teraz w kurs online weterynarii (oczywiście nie da mi uprawnień do wykonywania zawodu, ale interesuje mnie ten temat) i był krótki filmik na temat królików, gdzie wymieniane były podstawowe błędy w żywieniu króliczków :)
UsuńSpokojnie, wiesz ile ja się naczytałam przez ostatni miesiąc o królikach? (nie żebym miała wtedy się uczyć do matury czy coś...)
UsuńPoza tym ona nawet nie lubi marchewki, najwyraźniej nie jest przyzwyczajona. Jabłuszka też nie tyka, jedynie liście mleczyka zajada bardzo chętnie.
Miałam je odłożone na specjalną okazję na stoliku, ale przylazł młodszy brat, który tak bardzo chciał, by wyszła się z nim pobawić, że dał jej wszystkie. W efekcie miałam rano trochę sprzątania... Ważne, że małej już przeszło!
Na pewno przyjrzę się bliżej tym mydełkom :-)
OdpowiedzUsuńpiekna masz Zmorę :D
OdpowiedzUsuńjak tylko wypaprze swoje mydełka to uderzam do wegowych bubli ;)
Wegowe buble, toś wymyśliła... :):):)
Usuńmydełka wyglądają cudownie!
OdpowiedzUsuńMiętus jest przecudny, szczególnie ostatnio, gdy duszno przed burzami... :)
Usuń