Cześć kochani! Przyszedł i dla mnie ten dzień, że wakacje się kończą. Od tej pory będę nadawać z powrotem z Opola, ale za to z miejsca nieco odmienionego - odmalowanego, przemeblowanego, całkiem fajnego. Trzeci rok studiów daje mi trochę więcej czasu dla siebie i jeśli tylko licencjat mnie nie pochłonie mam w planach więcej czasu spędzić tutaj z Wami :) Mam tyle świetnych pomysłów, które narodziły się w mojej główce podczas tych wakacji w większej części offline.
Poza tym, hej hej! Wczoraj była pierwsza próba chóru w tym roku! Jeśli gdzieś miałam się naładować pozytywną energią i chęcią do pracy, to tylko tam! Wszystko za sprawą niesamowitej Pani Dyrygent, doktor Elżbiety Trylnik, niesamowitej osobistości!
Dawno nie opowiadałam Wam o moich włosach. Sporo przeszły ze mną. Nigdy nie byłam włosomaniaczką. Dbam o swoje włosy, bo lubię, gdy są odpowiednio dociążone, wygładzone, błyszczące. Ale nigdy nie pozwolę na to, by opanowały moje życie i kierowały moimi decyzjami - stąd z kaprysu i czystego lenistwa przeszły dwukrotną dekoloryzację - bez obaw, z półroczną przerwą pomiędzy zabiegami! Stąd też potrzebowały porządnego odżywienia i odbudowy.
Długo sobie nie potrafiłam poradzić z moimi włosami. Po przejściach mają okropną zdolność do puszenia się i w połączeniu z falami... czasami z rana wyglądam jak lew :) Jak już wspomniałam, włosomaniaczka ze mnie żadna, więc nie mam czasu ani ochoty zastanawiać się, czy moje włosy w danym momencie potrzebują nawilżenia czy protein. Staram się dobierać swoją włosową pielęgnację tak, by dostarczać im po trochu tego i tego, nie doprowadzić do przekarmienia czy przeproteinowania. Zestaw, który Wam dzisiaj pokażę idealnie się u mnie sprawdza!
Poza tym, hej hej! Wczoraj była pierwsza próba chóru w tym roku! Jeśli gdzieś miałam się naładować pozytywną energią i chęcią do pracy, to tylko tam! Wszystko za sprawą niesamowitej Pani Dyrygent, doktor Elżbiety Trylnik, niesamowitej osobistości!
Dawno nie opowiadałam Wam o moich włosach. Sporo przeszły ze mną. Nigdy nie byłam włosomaniaczką. Dbam o swoje włosy, bo lubię, gdy są odpowiednio dociążone, wygładzone, błyszczące. Ale nigdy nie pozwolę na to, by opanowały moje życie i kierowały moimi decyzjami - stąd z kaprysu i czystego lenistwa przeszły dwukrotną dekoloryzację - bez obaw, z półroczną przerwą pomiędzy zabiegami! Stąd też potrzebowały porządnego odżywienia i odbudowy.
Długo sobie nie potrafiłam poradzić z moimi włosami. Po przejściach mają okropną zdolność do puszenia się i w połączeniu z falami... czasami z rana wyglądam jak lew :) Jak już wspomniałam, włosomaniaczka ze mnie żadna, więc nie mam czasu ani ochoty zastanawiać się, czy moje włosy w danym momencie potrzebują nawilżenia czy protein. Staram się dobierać swoją włosową pielęgnację tak, by dostarczać im po trochu tego i tego, nie doprowadzić do przekarmienia czy przeproteinowania. Zestaw, który Wam dzisiaj pokażę idealnie się u mnie sprawdza!
Od dawna chciałam wypróbować Joico, bo słyszałam od Was i u niejednej czytałam wiele dobrego o tej marce. Moja przygoda zaczęła się od nawilżającej maski Joico K-Pak Intense Hydrator, do której, właściwie pod wpływem impulsu - a właściwiej pod wpływem promocji w Rossmannie :) - dołączył szampon Joico K-Pak Color Therapy. Niby ta sama seria, ale opakowania się od siebie różnią, odcieniem złota jak i solidnością opakowania - szampon zdecydowanie wygrywa w tym starciu. Porządny, gruby plastik, który nie utrudnia aplikacji produktu, napis się nie ściera. Zamknięcie jest mocarne w jednym i drugim przypadku, bardzo ciężko się otwiera.
Maska ma bardzo lekką konsystencję i piękny zapach profesjonalnego kosmetyku, który możemy spotkać u fryzjera. Z łatwością rozprowadza się na włosach i nie potrzeba jej wiele, by uzyskać świetny efekt. Maska dobrze nawilża włosy i nie przeciąża ich, pozostają one puszyste i pełne życia, pięknie błyszczące. Czasem nawet brakuje im trochę dociążenia po niej, ale dobry olejek, który i tak stosuję dla zabezpieczenia włosów na długości świetnie niweluje ten mały minus.
Maska najlepiej się u mnie sprawdza stosowana 2 razy w tygodniu, nakładana poniżej ucha. Przy takiej częstotliwości nakładana od nasady potrafi mi obciążyć włosy.
Woda,
alkohol etylowy i stearylowy, Behentrimonium Chloride (antystatyk),
gliceryna, Cetyl Esters (emolient tłusty), lanolina, hydrolizowana
keratyna włosowa, Hydrolyzed Keratin PG-Propyl Methylsilanediol, kwas
liponowy, ekstrakt z gujawy, Sodium Ascorbylphosphate (pochodna wit. C),
octan tokoferylu (wit. E), olej z wiesiołka, olej kukui, glikolipidy,
alantoina, sok z aloesu, Butyl Methoxydibenzoylmethane (filtr UV), kwas
hialuronowy, hydrolizowana mączka pszenna, hydrolizowane proteiny
pszenicy, Benzophenone-4 (filtr UV), Amodimethicone (silikon),
Ceteareth-20 (substancja myjąca), Cetrimonium Chloride (subst.
kondycjonująca), Trideceth-12 (substancja myjąca), masło shea,
Methylparaben, DMDM Hydantoin (konserwanty), Tetrasodium Etidronate
(subst. stabilizująca), kwas cytrynowy, zapach
W
masce kryje się kilka naprawdę świetnych składników, które nie tylko
odżywią włosy, ale również je odbudują, co po moich przeżyciach
fryzjerskich jest bardzo ważne. Znajdziemy w niej proteiny - keratynę
oaz proteiny pszenicy w różnych postaciach, wypełniającą ubytki we
włosie, substancje nawilżające: glicerynę, sok z aloesu, emolienty:
lanolinę, alantoinę, oleje z wiesiołka, kukui, masło shea, glikolipidy
odbudowujące strukturę włosa. Ponadto, dla dodatkowej ochrony włosów
zawiera filtry UV oraz substancje antyoksydacyjne - witaminy C i E oraz
kwas liponowy.
Szampon jest płynny w sam raz, nie wylewa się go za dużo, ale też nie ma problemu z jego wydobyciem z opakowania. Pieni się bardzo dobrze, na moich włosach długości do łopatek z powodzeniem sprawdza się ilości wielkości małe orzecha laskowego - jeśli myję całe włosy. Gdy myję tylko skalp, wystarcza ziarno grochu, a reszcie piany pozwalam spłynąć po długości podczas spłukiwania. Jego zapach jest bardzo specyficzny, mi kojarzy się jednoznacznie z proszkiem do prania, przez co nieco kręcę nosem.
Jest to jeden z tych szamponów, które dobrze mieć pod ręką, gdy skończy nam się odżywka czy maska. Włosy jedynie nim umyte nie fundują nam katastrofy, są miękkie i gładkie, w moim przypadku jedynie końce potrafią się splątać i spuszyć, ale zdecydowanie nie zapewnia nam tragedii. Odkąd mam go w swojej łazience, stan moich włosów, szczególnie na długości niesamowicie się poprawił. Stosuję go maksymalnie 2 razy w tygodniu, ponieważ zawiera w sobie sporo protein i aminokwasów, a nie chciałabym doprowadzić do przeproteinowania włosów.
Woda,
SLeS, betaina kokamidopropylowa (surfaktant z oleju kokosowego), glikol
dipropylenowy (nośnik, subst. kondycjonująca), distearynian glikolu
etylenowego (emolient), Sodium Methyl Cocoyl Taurate (surfaktant),
Cocamide MEA (surfaktant z oleju kokosowego), sorbitol, cysteina
(Pentapeptide-29/30 Cysteinamide), arginina (Tetrapeptide-29/30
Argininamide), keratyna, hydrolizowana keratyna, hydrolizat keratyny
(Cocodimonium Hydroxypropyl), Hydrolyzed Keratin PG-Propyl
Methylsilanediol, olej kukui, olej manketti, ekstrakt z gujawy, sok z
aloesu, olej z wiesiołka, octan tokoferylu (wit. E), kwas hialuronowy,
glikolipidy, Sodium Cocoamphoacetate (subst. myjąca), Guar
Hydroxypropyltrimonium Chloride (antystatyk), Amodimethicone (silikon),
kwas cytrynowy, DMDM Hydantoin, Disodium EDTA (konserwanty),
hydrolizowany olej rycynowy/Sebacic Acid Copolymer, C11-C15 Pareth-7
(emulgator), PEG-150 Pentaerythrityl Tetrastearate (emulgator),
cytrynian sodu, Laureth-9 (substancja myjąca), gliceryna, Trideceth-12
(substancja myjąca), PEG-6 Capric/Caprylic Glycerides (substancja
myjąca), Polyquaternium-55 (silikon), Arginine HCl, kwas liponowy, Butyl
Methoxydibenzoylmethane (filtr UV), alantoina, Sodium Ascorbylphosphate (pochodna wit. C), Methylparaben, wodorotlenek sodu (konserwanty), Butylphenyl Methylpropional (kompozycja zapachowa), zapach
Skład jest zdecydowanie bardziej chemiczny niż w przypadku odżywki i zdecydowanie jest to na plus w przypadku włosów zniszczonych zabiegami fryzjerskimi. Znajdziemy w nim dużo emolientów, a surfaktanty i substancje myjące są w większości delikatne, co niweluje wysuszające działanie SLeS i betainy kokamidopropylowej. Zastosowane substancje aktywne i ochronne częściowo pokrywają się ze składem maski, znajdziemy tutaj dodatkowo tajemniczy olej manketti, a także wspomniane już przeze mnie wcześniej aminokwasy: argininę i cysteinę - ta druga odpowiedzialna jest za mostki disiarczkowe we włosach, odpowiadające m.in. za skręt włosa.
Zdecydowanie znacznie bardziej doceniam te kosmetyki, gdy stosuję je w zestawie. Włosy naprawdę przeszły niesamowitą przemianę, odkąd szampon i maska połączyły siły w mojej pielęgnacji - nawet uchroniło mnie to przed ścięciem włosów do ramion, czemu byłam bliska już z bezsilności i ciągle nie do końca trafionych pozycji. Przestały się tak bardzo puszyć, moje fale nabrały w końcu konkretniejszego kształtu - w końcu wyglądają jak fale, a nie nieregularne odgniecenia! I przestały być matowe na długości, co niemiłosiernie mnie w nich denerwowało.
Ich cena trochę odstrasza, szczególnie w przypadku maski, ale naprawdę działają cuda na moich włosach. Poza tym są bardzo wydajne, nawet zalecam Wam nakładać na włosy mniej niż więcej, działają tak samo, a czasem niejednokrotnie lepiej, nie obciążając niepotrzebnie włosów. Maska towarzyszy mi już od moich urodzin, które są w marcu (zostało jej jeszcze około 1/4), szampon dołączył do teamu początkiem czerwca - połowa zużycia.
250ml szamponu Joico K-Pak Color Therapy kosztuje ok. 40zł, można go dostać w Rossmannie (polujcie na promocje! )
250ml maski Joico K-Pak Intense Hydrator kosztuje ok. 60zł
Znacie Joico? Macie swoje ulubione produkty?
Skład jest zdecydowanie bardziej chemiczny niż w przypadku odżywki i zdecydowanie jest to na plus w przypadku włosów zniszczonych zabiegami fryzjerskimi. Znajdziemy w nim dużo emolientów, a surfaktanty i substancje myjące są w większości delikatne, co niweluje wysuszające działanie SLeS i betainy kokamidopropylowej. Zastosowane substancje aktywne i ochronne częściowo pokrywają się ze składem maski, znajdziemy tutaj dodatkowo tajemniczy olej manketti, a także wspomniane już przeze mnie wcześniej aminokwasy: argininę i cysteinę - ta druga odpowiedzialna jest za mostki disiarczkowe we włosach, odpowiadające m.in. za skręt włosa.
Zdecydowanie znacznie bardziej doceniam te kosmetyki, gdy stosuję je w zestawie. Włosy naprawdę przeszły niesamowitą przemianę, odkąd szampon i maska połączyły siły w mojej pielęgnacji - nawet uchroniło mnie to przed ścięciem włosów do ramion, czemu byłam bliska już z bezsilności i ciągle nie do końca trafionych pozycji. Przestały się tak bardzo puszyć, moje fale nabrały w końcu konkretniejszego kształtu - w końcu wyglądają jak fale, a nie nieregularne odgniecenia! I przestały być matowe na długości, co niemiłosiernie mnie w nich denerwowało.
Ich cena trochę odstrasza, szczególnie w przypadku maski, ale naprawdę działają cuda na moich włosach. Poza tym są bardzo wydajne, nawet zalecam Wam nakładać na włosy mniej niż więcej, działają tak samo, a czasem niejednokrotnie lepiej, nie obciążając niepotrzebnie włosów. Maska towarzyszy mi już od moich urodzin, które są w marcu (zostało jej jeszcze około 1/4), szampon dołączył do teamu początkiem czerwca - połowa zużycia.
250ml szamponu Joico K-Pak Color Therapy kosztuje ok. 40zł, można go dostać w Rossmannie (polujcie na promocje! )
250ml maski Joico K-Pak Intense Hydrator kosztuje ok. 60zł
Znacie Joico? Macie swoje ulubione produkty?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wasze komentarze to dla mnie źródło motywacji ♥
Jeśli masz do mnie pytanie: ziele.jaskolcze@gmail.com