Dokładny demakijaż twarzy powinien być podstawą pielęgnacji każdej z nas. Oczyszczona skóra jest lepiej dotleniona, może odpocząć. Dlatego nawet jeśli stosujecie tak jak ja jedynie kosmetyki mineralne, nie zapominajcie o oczyszczaniu skóry, a buźka się Wam odwdzięczy.
Mój wieczorny rytuał z reguły zamyka się wokół zwilżenia buźki wodą, przemycia jej kokosową pianką Gaia Creams (łącząc ten punkt z masażem twarzy) i delikatnego zmycia resztek oleju północnym mydłem detoksykującym. Nie stosuję kremów na noc, chociaż zdarza mi się czasem nagiąć zasadę bezkremowych nocy i zapodać buzince lekkie serum nawilżające Baikal Herbals. Jednak zdarzają się dni, gdy mam mocniejszy makijaż lub po prostu jestem na tyle śpiąca, że nie mam najmniejszej ochoty przechodzić przez ten cały rytuał (choć sam w sobie rytuał bardzo przyjemny!). Wtedy na przeciw wychodzą mi micele. Ostatnio wpadł mi w łapki naturalny płyn do demakijażu Starej Mydlarni z serii Ecoreceptura.
Zainteresował mnie sobą na półce z powodu witaminy C w składzie - która od dawna chodziła mi po głowie, szczególnie na przebarwienia potrądzikowe. Przeznaczony dla osób z wrażliwą cerą, a okolice moich oczu właśnie do takich należą, jednocześnie pomaga radzić sobie z istniejącymi już wypryskami i krostami, do tego będzie małą profilaktyką przeciwstarzeniową. Brzmi bardzo zachęcająco, jednak trzeba spojrzeć na te wszystkie obietnice przez palce - w końcu to tylko (dobrze zapowiadający się) micel :)
Woda, Polyglyceryl-4 Laurate/Sebacate (emolient) (i) Polyglyceryl-4 Caprylate/Caprate (naturalny emulgator, środek natłuszczający), sok z aloesu, gliceryna roślinna, 2-fenoksyetanol (i) etyloheksylogliceryna (naturalne konserwanty), ekstrakt z cytryny, alantoina, lanolina oksyetylenowana (PEG-75; emolient, pomaga produktom myjącym zebrać zanieczyszczenia), witamina C (MAP), limonen, aldehyd heksylocynamonowy (aldehydy aromatyczne)
Skład króciutki, oprócz składników potrzebnych do oczyszczenia skóry, znajdziemy też sporo półproduktów pielęgnujących skórę. Najbardziej ucieszyła mnie obecność soku z aloesu, który świetnie dogaduje się z cerą trądzikową - łagodzi wypryski i przy okazji świetnie nawilża buźkę. O to, by nasza skóra była bardziej miękka i sprężysta zadba również gliceryna, ekstrakt z cytryny nieco złagodzi przebarwienia potrądzikowe, alantoina załagodzi podrażnioną skórę. Do tego obiecana witamina C, świetny antyoksydant, pomocnik cery naczynkowej i trądzikowej w przypadku przebarwień. Musiał trafić do mojego koszyka :)
Butelka jest standardowa, jak na micel. Produkt od samego początku był u mnie zmętniony, tak samo jak wszystkie pozostałe buteleczki dostępne w Naturze, wnioskuję więc, że taka już jego natura, że mętnieje :) Możecie jednak spotkać zupełnie przeźroczysty płyn i tak, będziecie miały do czynienia z dokładnie tym samym.
Na etykiecie mamy szczegółowe informacje dotyczące produktu, w tym kilka pozycji składu przetłumaczone na polski, co się chwali. Kosmetyk jest wegański, z certyfikatem Znak Jakości Vege fundacji Viva!, nie był testowany na zwierzakach.
Butelka zaopatrzona jest w dwa aplikatory, jeden typu press, drugi standardowy dla miceli. Oba porządnie wykonane, wygląda na to, że firma wychodzi klientom na przeciw i stosuje w butelce dwa warianty, by podpasować się każdemu :) Osobiście i z jednej, i drugiej wygodnie mi się korzysta, nie mam ulubieńca w tym temacie. Wygrywa aplikator typu press, bo jest po prostu szybciej, jednak na drugi typ wcale bym nie narzekała.
Wiemy już jak wygląda sprawa samego demakijażu, warto omówić pozostałe aspekty produktu. Jednak zanim zacznę, powinnam zwrócić uwagę na jedną rzecz wiążącą się bezpośrednio z demakijażem. Zdarzało się, że micel mocno piekł mnie w oczy. Nie wiem skąd bierze się ta jego wybiórczość, trochę mam z nim jak z rosyjską ruletką. Pieczenie objawia się naprawdę mocnym podrażnieniem wokół oczu i zaczerwienieniem. Nie będę zastanawiać się, co w składzie wywołuje w sposób losowy taką reakcję, jednak jeśli macie na oku winowajce, zaraz dajcie mi znać!
Na co dzień, przy zwykłym moim makijażu sprawa nie bywała dla mnie problematyczna, po prostu nie przecierałam nim oczu. Wiadomo jednak, że większość z Was bez makijażu oczu nie wychodzi z domu - więc jeśli macie wrażliwe oczy, odpuśćcie sobie ten micel.
Na co dzień, przy zwykłym moim makijażu sprawa nie bywała dla mnie problematyczna, po prostu nie przecierałam nim oczu. Wiadomo jednak, że większość z Was bez makijażu oczu nie wychodzi z domu - więc jeśli macie wrażliwe oczy, odpuśćcie sobie ten micel.
Z tą witaminą C to trochę pic na wodę. Z początku myślałam, że potrzeba trochę więcej czasu, jednak gdy ukręciłam sobie własne serum z witaminą C już po drugim użyciu widziałam wyraźną różnice. Tak więc i tutaj troszkę się zawiodłam i micel spadł do rangi zwykłego, o nieco lepszym składzie.
Zastanawia mnie też jak długo witamina C w formie MAP może być stabilna w takim produkcie. Wiecie coś o tym?
Zastanawia mnie też jak długo witamina C w formie MAP może być stabilna w takim produkcie. Wiecie coś o tym?
Podsumowując, micel ot taki, zwykły, drażniący dla bardziej wrażliwych cer (chociaż w sumie to miał łagodzić podrażnienia...), klejący się jeśli zostanie solo na twarzy, za to z fajnym składem. Myślę, że cery suche mogłyby się z nim polubić w ramach pielęgnacji nawilżającej, sok z aloesu na dłuższą metę może się okazać fajnym pomocnikiem... Ja jednak rozejrzę się za innym produktem. Tymczasem wrócę do mojej kokosowej pianki :)
Pamiętacie o konkursie? Z czym kojarzy Wam się Jaskółka? :)