Skoro już jesteśmy przy przyjemnych kącikach, chciałabym się z Wami jednym z takowych podzielić. I to nie będzie moje łóżko :) Mowa o Cherry Beauty, sklepie z kosmetykami naturalnymi i ekologicznymi, o krótkim stażu - zaledwie kilka miesięcy! - a już cieszącym się sporą popularnością. Ale jak sama Pani Paulina zaznacza - dopiero pracujemy na międzynarodowy sukces! :)
Asortyment sklepu, choć na ten moment jeszcze malutki. jest interesujący. Znajdziemy tam produkty z The Secret Soap Stor z serii z masłem shea lub z arganem i kozim mlekiem, cudne olejki do ciałka, ale również hennę Khadi czy produkty, które najbardziej mnie zainteresowały - kremy i maseczka na bazie miodu, z polskimi ziołami (o których nigdy to wcześniej nie słyszałam!). Mamy do czynienia z produktami bardzo dobrej jakości - są to bowiem produkty z certyfikatem EcoCert, nietestowane na zwierzętach - w niskich cenach. Kochani, henna Khadi za zaledwie 24zł, olejek do naszych boskich ciałek i masaży o pięknym, krótkim lecz konkretnym składzie za 16,50zł!
Zapytałam Pani Pauliny w jakim kierunku sklepik będzie się rozwijał, o jakie produkty będzie chciała poszerzyć jego asortyment. Produkty na pewno zawsze będą naturalne i ekologiczne, a do tego w dobrej cenie - takie jest założenie sklepu. Chodzi o to, żeby oferować produkt uczciwy - wart swojej ceny. Wybieram produkty bez substancji szkodliwych w składzie - parabenów, pochodnych ropy naftowej, SLSów czy "poprawiaczy" - aromatów, zagęstników, wypełniaczy. I mnie ta odpowiedź w zupełności satysfakcjonuje, nabrałam zaufania do tego miejsca i lokuję go w zakładce, by mieć go pod ręką. Szczególnie, gdy henny w domku braknie :)
Jednak to, co najbardziej podoba mi się w Cherry Beauty, to fakt, że jest prowadzony przez pasjonatkę, podobną do nas. Pani Paulina przyznaje, że od lat sama szukała kosmetyków dobrych jakościowo, zaglądała w składy - w skrócie, zna się na rzeczy. Potem zauważyła potencjał na rynku i postanowiła otworzyć swój własny kącik. Jest świadoma potrzeb konsumenta i chce stworzyć dla nas miejsce, w którym bez wahania będziemy mogli postawić na każdy kosmetyk. Dlatego też pod każdy produktem znajdziemy jego skład :)
Ale, ale! Żeby nie być gołosłownym! Sama dostałam w swe łapki mleko do kąpieli z dodatkiem róż, właśnie z tego sklepiku.
Sodium Chloride (sól), Sodium Lauryl Sulfate, Cow Milk (sproszkowane mleko krowie), Parfum, Goat Milk (sproszkowane mleko kozie), Rosa Canina Flower (płatki róż), Titanium Dioxide (filtr UV, nadaje biały kolor), Silica (krzem), Sodium Benzoate (konserwant), Citronellol, Geraniol (konserwanty, nadają zapach)
Skład prosty i przemyślany. Sól nie od dziś ceniona jest w kąpielach, otwiera pory naszego ciałka, pozwala pozbyć się nagromadzonych substancji toksycznych, a jednocześnie otwiera drogę dla pozostałych substancji. Zarówno mleko krowie i kozie zmiękczają naskórek i silnie go odżywiają - zawierają w końcu mnóstwo minerałów, witamin i tłuszczy. Płatki róż pięknie się rozwijają pod wpływem wody, przyjemne wpływając na atmosferę kąpieli. SLS tworzy pianę, jednak jego obecność tutaj nie jest faux pas popełnionym przez producenta - mleko samo w sobie jest na tyle odżywcze, że SLS tutaj już nie zaszkodzi. Krzem jest polecany przy cerze tłustej w formie pudru, tutaj też ma możliwość podziałać na pocenie się ciała, przy okazji może wyleczyć również wypryski na ciele. Zaskoczyła mnie obecność filtru UV, tutaj prawdopodobnie ma za zadanie sprawić, by kąpiel była bardziej... biała :) Reszta cudaków to całkiem przyzwoite konserwanty, dwa ostatnie mają przy okazji nadać również zapach produktowi.
Użytkowanie mleka to żadna filozofia, wystarczy wsypać go do wanny tyle, ile nam potrzeba. Dopasowujemy ilość do własnych upodobań. Prosta aluminiowa nakrętka otwiera się bezproblemowo, otwór jest szeroki, łatwo wysypać sporą ilość produktu na raz, co w przypadku mleka do kąpieli jest plusem. Woda w wannie w kontakcie z mlekiem robi się mętna, biaława, ale przyznam szczerze, że - wspominając mleczne kąpiele, jakie sobie sama w zaciszu domowym nieraz funduję - spodziewałam się większej bieli :)
Swoją drogą, takie opakowanie z ukrytymi płatkami róż wewnątrz samo w sobie ładnie wygląda w łazience :)
Swoją drogą, takie opakowanie z ukrytymi płatkami róż wewnątrz samo w sobie ładnie wygląda w łazience :)
Zapach jest przyjemny i relaksujący, ale przy pierwszym kontakcie również mnie zaskoczył. Spodziewałam się typowego różanego aromatu, a w moje nozdrza trafił ogródek. Czuć w tej nucie nieco zielska, ale jest to przyjemnie stonowane, jakbyśmy faktycznie siedzieli pośród roślin, które kołyszą się na wietrze. Powiem szczerze, że taki delikatny aromat relaksuje mnie znacznie bardziej niż olejek różany!
Efekt, moi drodzy, efekt! Jak już wspomniałam, po kąpieli z tym mlekiem zawsze czuję się zrelaksowana. Zapach pozostaje z nami na skórze trochę dłużej, lecz nie nachalnie. Przyjemnie się z nim zasypia. Skóra faktycznie jest zmiękczona, nie jest napięta, jednak w tym miejscu zdecydowanie wygrywa zwykłe mleczko z kartonu wlane do wanny. Koszt mniejszy, a efekt lepszy. Tylko tego zapachu naprawdę szkoda. Niemniej jednak po kąpieli, jeśli mam leniuszka, mogę spokojnie od razu wskoczyć pod kołderkę. Nie muszę zawracać sobie głowy ewentualnym smarowaniem ciałka. Dla leniuszków i pokąpielowych śpioszków opcja idealna :)
Pewnie jeszcze kupię mleko, bo aromat naprawdę mnie urzekł. Najwyżej drobnym kosztem będę te kąpiele tuningować, dodając kubek ciepłego mleczka. Zaszaleję i dodam jeszcze miodku. Skórze to tylko lepiej będzie z taką dawką, a ja będę się cieszyć cudownym działaniem i relaksem :) Jestem też ogromnie ciekawa drugiej wersji, czarnej jagody. Skład różni się brakiem płatków róż i dodatkiem żurawinki, a zapach pewnie równie cudny.
Zaglądniecie do Cherry Beauty? Ja na pewno szykuję małe zakupy, henny mi potrzeba, mleko już na wyczerpaniu, a i miodowe rzeczy z dodatkiem polskich ziół ciekawią mnie ogromnie. A mi się krem skończył, hoho!