Olejowanie na glicerynę to temat, którego nie poruszyłabym, gdyby nie Wy, kochani. Szukaliście informacji na ten temat u mnie już wielokrotnie, aż sama w końcu się zaciekawiłam i również zaczęłam szperać. I oczywiście testować na sobie. Olejuję w ten sposób włosy od dobrego miesiąca z hakiem i powiem szczerze, że jestem zadowolona. Dzięki tej metodzie moje włosy powróciły po wakacyjnym przesuszeniu do formy już w dwa dni, tak samo było, gdy pojawił się przesusz po ostatniej koloryzacji henną irańską z dodatkiem ziół indyjskich.
Może na początek trochę teorii? Dlaczego właściwie olejowanie, tak chwalone przez rzeszę włosomaniaczek u niektórych się nie sprawdza? Dzisiaj musimy wejść trochę w temat emolientów i humektantów, temat w którym wykorzystywane nazwy często odrzucają (przynajmniej ja przez długi okres omijałam go szerokim łukiem, jak widać z głupoty!), a jednak bardzo istotnym w całej sprawie.
Oleje są emolientami, a emolienty mają za zadanie ograniczyć odparowywanie wody z włosów do zera. Tworzą na powierzchni włosa czy też skóry powłoczkę, która to zadanie świetnie spełnia. Potrafią pięknie zmiękczyć włos, sprawić że będzie elastyczny i mięsisty, ale sam z siebie włosa nie nawilży.
Wykorzystywana przez nas w tym sposobie gliceryna pełni rolę humektanta. I to właśnie humektantom zawdzięczamy nawilżanie włosów (i skóry!). Robią to dzięki możliwości wiązania cząsteczek wody z powietrza, dzięki czemu pięknie je nawadniają. Stosowane solo w złych warunkach, np. zimą, w okresie grzewczym czy przy niskiej wilgotności powietrza, z racji swoich właściwości wiązania cząsteczek wody, mogą wysuszyć włosy czy skórę - w takim wypadku po prostu pobierają wodę z włosa/skóry. Aby temu zapobiec, włos pokryty humektantem pokrywamy... emolientem. Logiczne, prawda? :)
Dla wielu początkujących włosomaniaczek lub dziewczyn, które pomimo świadomego dbania o włosy dalej mają problemy z ich nawilżeniem ta prosta zależność może okazać się świętym Graalem włosowej pielęgnacji :)
Pamiętajcie, że nie musicie poprzestawać na glicerynie w roli humektanta, ani na olejach w roli emolienta. Przyda się tutaj trochę analiza składów masek i odżywek, by tą zależność wykorzystywać jak najlepiej nie tylko podczas olejowania! Ja tylko przedstawiam jedną z możliwości, domową i po kosztach.
Olejowałam włosy ponad miesiąc, średnio 2-3 razy w tygodniu. Najpierw wcierałam we włosy glicerynę, nie żałowałam sobie! Włosy po niej są nieprzyjemnie sklejone (ale nie tak jak np. po miodzie), nałożony później olej nieco ten efekt łagodzi. Samego oleju - w moim przypadku lniany z dodatkiem masła shea - nałożyłam nieco więcej niż zwykle, by dokładnie pokryć całe włosy. Nie siedziałam z mieszanką długo (jak na mnie), 3-4 godzinki zazwyczaj, po czym myłam główkę. Potem standardowo lekka odżywka i jestem gotowa na podbój świata.
Olejowałam włosy ponad miesiąc, średnio 2-3 razy w tygodniu. Najpierw wcierałam we włosy glicerynę, nie żałowałam sobie! Włosy po niej są nieprzyjemnie sklejone (ale nie tak jak np. po miodzie), nałożony później olej nieco ten efekt łagodzi. Samego oleju - w moim przypadku lniany z dodatkiem masła shea - nałożyłam nieco więcej niż zwykle, by dokładnie pokryć całe włosy. Nie siedziałam z mieszanką długo (jak na mnie), 3-4 godzinki zazwyczaj, po czym myłam główkę. Potem standardowo lekka odżywka i jestem gotowa na podbój świata.
Moje wrażenia? Włosy mocniej odżywione, mięsiste, ładnie się układające, dociążone. Efekt stuningowanego olejowania szczególnie widoczny jest na końcówkach, które jeszcze ciągle pamiętają czasy farbowania chemicznego i totalnego olewactwa jeśli chodzi o pielęgnację włosów, i lubią kaprysić przy każdej możliwej okazji. Włoski odżywione, mniej się plączą i puszą.
Glicerynkę mam za sobą i teraz zdecydowanie częściej będę sięgać po sok z aloesu pod olej, też fajny humektant a praca z nim o niebo lepsza!
Mam nadzieję, że dzisiejszym postem uda mi się zrewolucjonizować Wasze podejście do humektantów i emolientów. I oczywiście pokładam nadzieję w Waszych pięknych włoskach :)
P.S. Dla tych, którzy szukają alternatywnego rozwiązania do olejowania, gorąco polecam przepis Pepy na majonez na włoski :) Jedno żółtko (humektant i świetny emulgator ze względu na zawartość lecytyny), dwie łyżki oliwy z oliwek, kręcimy majonez i na włosy. Po niczym nie miałam tak miękkich i sypkich włosów!
P.S. Dla tych, którzy szukają alternatywnego rozwiązania do olejowania, gorąco polecam przepis Pepy na majonez na włoski :) Jedno żółtko (humektant i świetny emulgator ze względu na zawartość lecytyny), dwie łyżki oliwy z oliwek, kręcimy majonez i na włosy. Po niczym nie miałam tak miękkich i sypkich włosów!
Dajcie koniecznie znać jak u Was sprawdza się ta metoda :)
Musze wypróbować tego sposobu choc moim wlosom trudno dogodzić; ) ostaynio zadko je olejuje bo potem byly jakby obciazone mimo dokladnego mycia.
OdpowiedzUsuńMoże nie służy Ci konkretny olej? Jakiego używasz?
UsuńMasz przepiękne włosy! Na pewno spróbuję tej metody na moim sianku... ;-)
OdpowiedzUsuńDaj znać o efektach!!!
UsuńStrasznie mi się podobają Twoje włosy!!!!!!
OdpowiedzUsuń;*
UsuńMuszę wypróbować tego sposobu. Może dzięki niemu moje włosy będą bardziej nawilżone. :)
OdpowiedzUsuńMożna kombinować z sokiem z aloesu, nawet z mlekiem kokosowym! :)
UsuńMasz śliczne włosy, jednak za leniwa jestem na takie coś. :))
OdpowiedzUsuńA mogę zostawić tak naolejowane włosy na całą noc?;)
OdpowiedzUsuńNie ma problemu :)
UsuńU mnie to po prostu z gliceryną nie było komfortowe. Ale jakby ją zamieniłam na sok z aloesu to sama siedzę całą noc z tą mieszanką na głowie :)
Usuńno to dałaś mi pomysł jak wykorzystać zalegającą glicerynę :D
OdpowiedzUsuńGlicerynę możesz dodawać też do masek czy maseczek :D
UsuńOjojoj ja bym nie wytrzymała 4 godzin. Ja wcieram rybki keratynowe i po 15 minutach do pół godz myję głowę, więcej mi nie trzeba :). Ooo super, że polubiłaś maseczkę. Muszę powiedzieć babci Zosi, że się przepis przydaje :D
OdpowiedzUsuńTo jest kwestia tego, co lubią Twoje włosy i oczywiście, jak sama się z tym czujesz. Ja mogę pół dnia z naolejowanymi włosami paradować i jeszcze pójść tak spać, główkę myję dopiero rano. Ale moje włosy tak lubią, a ja sama jakoś niekomfortowo się z tym nie czuję. Chyba, że ktoś wpadnie :D
UsuńPrzepis jest genialny, obie z mamą go lubimy!
O jajku słyszałam, ale jakoś nie mogę się przekonać :)
OdpowiedzUsuńDo samego olejowania czy gliceryny pod nie?
UsuńMuszę zapisać ten przepis i wypróbować :) I rozejrzeć się za gliceryną :) Zima idzie, moje włosy będą tak kaprysić, że szkoda gadać...
OdpowiedzUsuńApteka, 30g za 2zł z groszami. Chyba, że wolisz od razu więcej :D
UsuńU Ciebie ta metoda dała piękny efekt, muszę kiedyś wypróbować u siebie z żelem aloesowym w roli humektantu.
OdpowiedzUsuńJa właśnie teraz kombinuję, ale z sokiem aloesowym, bo siedzi w lodówce. Żel zrobię sobie sama, gdy mi aloesik jeszcze trochę podrośnie. Ale mam też chrapkę na kombinację z mleczkiem kokosowym!
UsuńOo muszę koniecznie wypróbować, tylko gliceryny nie mam czystej w domu, ale jajko i oliwę z oliwek znajdę, więc metodę Pepy przetestuję szybciej, możliwe że już jutro przed myciem włosów :)
OdpowiedzUsuńI jak, cud na włosach, nie? :):):)
UsuńJa kiedyś mieszałam olejek z gliceryną i jednocześnie wcierałam we włosy, teraz przetestuję Twój sposób :*
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, że nie mam pojęcia czy kolejność ma znaczenie... :)
UsuńO, nigdy nie słyszałam nawet o takiej metodzie. Niestety nie mam w domu takiego półproduktu. Moje włosy nie wymagają większej pielęgnacji, więc ta tematyka jest mi trochę obca. Niedawno dowiedziałam się, że mam włosy pomiędzy średnio a niskoporowate i mam zamiar tę wiedzę dopiero wykorzystać w olejowaniu :D
OdpowiedzUsuńAle masz żel aloesowy! Możesz z nim pokombinować!
UsuńMoje włosy na długości też jakoś specjalnie nie kapryszą, końcówki już foszki swoje mają, bo pamiętają jeszcze farbowanie chemiczne... no i jak to końcówki :)
Zgadzam się w 100% olejowanie na glicerynę daje piękne efekty, których często nie da się uzyskać samym olejek ;)
OdpowiedzUsuń*olejem ;)
Usuńjeeejku, ale gładkie :) chętnie ukręcę sobie taki majonezik! a glicerynę też wypróbuję :)
OdpowiedzUsuń