Dawno u mnie nie było postu DIY. Dzisiaj Wam to wynagradzam, przepisem łatwym, którego po prostu nie da się zepsuć, dla każdego. Idealny na prezent zrobiony własnymi łapkami :) Zaczniemy od bazy, którą każdy w dowolny sposób może urozmaicić, w zależności od fantazji! I ja też zamierzam, i na pewno wynikami będę się chwalić!
Potrzebujemy... coś, co sprawi, że nasza babeczka będzie musować. Coś, co sprawi, że nasza skóra po wszystkim będzie miękka i nawilżona. Coś, co sprawi, że przy okazji będzie pięknie pachnieć.
Bierzemy wszystkie składniki suche, ładnie je odmierzamy i wsypujemy do jednego pojemnika, gdzie dokładnie je mieszamy. Bez tego ryzykujemy że po późniejszym dodaniu olejów zrobią nam się grudki. Faza "sucha" jest gotowa :)
Założę się, że przynajmniej dwie z tych rzeczy znajdziecie we własnym domku! I nie zdziwiłabym się, gdybyście miały wszystko :)
Założę się, że przynajmniej dwie z tych rzeczy znajdziecie we własnym domku! I nie zdziwiłabym się, gdybyście miały wszystko :)
I tutaj taka mała dygresja... Z mojej 1kg paczki mleka w proszku została już połowa. Mama zajada się wieczorami!
Następnie bierzemy się za fazę olejową. Tak naprawdę możecie wykorzystać dowolne oleje, byleby miały postać stałą. Możecie również wykorzystać 30g tylko jednego oleju czy masła, nie musicie specjalnie pod przepis kupować wszystkich wymienionych przeze mnie. Ja wykorzystałam to, co miałam w domku :) Masło kakaowe, bo genialnie pachnie i porządnie babeczkę scali, do tego moja skóra bardzo się z nim lubi. Olej monoi, bo również pachnie przepięknie i świetnie regeneruje skórę. Wosk pszczeli, by zrównoważyć miękkość oleju monoi (ale myślę, że i bez niego babeczki dały radę).
Także, jeśli macie masło shea, czy olej babassu, śmiało stosujcie. Możecie je też dowolnie łączyć. Uwaga tylko na olej kokosowy. Jest trochę zbyt miękki jak na olej o stałej konsystencji i stosowany solo mógłby Wam porządnie babeczki nie zlepić.
Musimy tę naszą fazę olejową rozpuścić. Wykorzystujecie kąpiel wodną lub wrzucacie do mikrofalówki na 10 sekund po kilka razy. Nie doprowadzajcie olejów do wrzenia, bo stracicie ich cenne właściwości.
Także, jeśli macie masło shea, czy olej babassu, śmiało stosujcie. Możecie je też dowolnie łączyć. Uwaga tylko na olej kokosowy. Jest trochę zbyt miękki jak na olej o stałej konsystencji i stosowany solo mógłby Wam porządnie babeczki nie zlepić.
Musimy tę naszą fazę olejową rozpuścić. Wykorzystujecie kąpiel wodną lub wrzucacie do mikrofalówki na 10 sekund po kilka razy. Nie doprowadzajcie olejów do wrzenia, bo stracicie ich cenne właściwości.
Gdy faza olejowa jest już rozpuszczona, czekamy chwilkę, by przestygła i w tym miejscu dodajemy wybrane przez nas zapaszki. Olejki eteryczne (które można stosować do ciała!) czy też kuchenne aromaty, co dusza zapragnie. Ja zastosowałam aromat waniliowy i od razu zaznaczam, że jego śmiało można dodać więcej. Po wszystkim możemy wlewać ją do proszku. Tutaj trzeba bardzo energicznie mieszać, by ponownie nie powstały grudki. Jednak idzie to raczej gładko i nie trzeba mocno się namęczyć. Uzyskujemy ciekawą konsystencję oscylującą pomiędzy surowym ciastem a mokrym piaskiem :)
Ostatni etap, czyli foremki! I tutaj praca tak naprawdę robi się żmudna, ponieważ naszą masę za pomocą łyżeczki trzeba porządnie ubić w foremki. Z perspektywy czasu gorąco polecam papierowe foremki, o niebo lepiej się na nich pracuje, szczególnie przy wyciąganiu. Ubijamy, dosypujemy, ubijamy... aż wypełnimy foremkę. Moja masa wystarczyła mi na cztery wielgachne foremki wypełnione do połowy i dwie malutkie :)
Uformowane babeczki muszą spędzić noc w zamrażalce, by się porządnie utwardzić. Przykryjcie je jakimś woreczkiem, by Wam się z wierzchu nie oszroniły. W takim wypadku, gdy wyciągniecie i lód się rozpuści, Wasza babeczka zacznie z wierzchu musować.
Gotowe babeczki są twarde, mogą się osypywać trochę przy brzegach. Przechowujcie je w suchym miejscu, ponieważ ponownie osadzona na nich woda może spowodować powierzchowne musowanie. Babeczka od tego Wam się nie rozpadnie, bo chroni ją olej, ale po takiej akcji wygląda jak chora na ospę :) Babeczka sama w sobie, w całości rozpuści Wam się tylko w ciepłej wodzie, im cieplejsza, tym lepiej babeczka znika. Woda po niej robi się mętna, a na powierzchni utrzymują się użyte przez nas olejki, które dopieszczają skórę.
Babeczki można zapakować i podarować komuś w prezencie. Oczywiście nie muszą być w takiej suchej wersji, możecie poczarować cynamonem, kakałkiem czy glinkami. Ja na pewno mam zamiar się bawić tym przepisem i tworzyć różnorodne babeczki, które chętnie Wam pokażę!
Moje cudeńka przeszły już pierwsze testy pod czujnym okiem mojej mamy i mojego B. I świetnie się podczas nich sprawdziły! Babeczki pachną cudnie, choć nieco za delikatnie podczas samej kąpieli (nauczka, by aromatów kuchennych dodawać nieco więcej :)), skóra po nich jest porządnie natłuszczona i nawilżona. Świetny sposób na relaks i na leniuszka po kąpieli.
Podoba Wam się taki prosty przepis? Będziecie się bawić? :) Dajcie znać, jeśli go wykorzystacie, chętnie zobaczę Wasze twory!
Wypróbuję ten przepis:) Lubię robić takie cuda. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńMoże się pobawię ale zimą, na razie na pewno nie. Sama jeszcze nigdy nie robiłam takich kąpielowych babeczek. Ładnie Ci wyszły
OdpowiedzUsuńNa pewno będą dobrym rozwiązaniem na zimowe wieczory. Np. z olejkiem cynamonowym :)
UsuńWyglądają pysznie :). A to niebezpieczne bo można mieć ochotę na coś słodkiego :).
OdpowiedzUsuńWspaniale Ci wyszły! Genialnie prosty przepis :).
OdpowiedzUsuńAż zaczynam żałować, że nie mam wanny.....
uwielbiam robić te babeczki :) ja używałam tylko oliwy z oliwek i też się trzymały, ale następnym razem spróbuję dodać shea, powinny mniej się skruszać na brzegach. uwielbiam ich używać, bo cudownie nawilżają skórę, czasami lepiej niż nie jeden balsam!
OdpowiedzUsuńSerio tylko oliwy? I rozpadają się tylko na brzegach?
Usuńhttp://0jla.blogspot.com/2013/12/musujaca-babeczka-do-kapieli-czekolada.html
Usuńhttp://0jla.blogspot.com/2014/01/kremowo-musujace-babeczki-do-kapieli.html
w obydwóch przepisach jest tylko oliwa, jeśli chcesz, możesz podejrzeć jak wyglądają ;)
Genialne! W takim razie następnym razem pokombinuję z oliwą! :)
Usuńojej,świetny pomysł :) muszę spróbować <3
OdpowiedzUsuńAle super Ci wyszły te babeczki :) Już miałam na myśli zrobienie takich z olejem kokosowym, ale czytam, że słabo może je skleić, więc lepiej nie będę ryzykować. Może sobie zamówię bliżej zimy jakieś półprodukty i też coś swojego zrobię, a tymczasem mam jeszcze kilka gotowych kul :)
OdpowiedzUsuńNa pewno skorzystam z przepisu :)
OdpowiedzUsuńBabeczki bardzo ciekawe. Gratuluję pomysłu :)
OdpowiedzUsuń