11 mar 2014

Ani czarne, ani mydło - wielofunkcyjne czarne mydło babuszki Agafii

Słońce świeci u mnie na całego. Rano temperatura oscyluje wokół zera, ale już popołudniu pięknie grzeje, szłam dzisiaj bez kurtki! Lubię takie słoneczko, od razu czuję się naładowana energią :)
Nie pochwaliłam Wam się! Udało mi się zdobyć drugie miejsce w turnieju na Gildii Graczy w Pawłowicach (akurat w dzień kobiet :)). Jeździmy raz w miesiącu z chłopakiem się zrelaksować i pobawić w planszówki, które normalnie lecą po przeszło 200zł. To, co najbardziej mi się w planszówkach podoba, to możliwość podejmowania decyzji i konieczność objęcia jakiejś strategii. Do tego niektóre są przepiękne! Marzy mi się własny Talisman lub Świat Dysku...
W turnieju graliśmy w Pentago, logiczną gierkę. Niesamowicie wymagająca gra. Trochę podobna do klasycznego kółka i krzyżyka, z tym że w jednej linii musimy ustawić 5 żetonów, planszy mamy 9 po 9 pól i po każdym ruchu możemy przekręcić jeden kwadrat o 90 stopni... Kosmos :)

Wiele z Was prosiło mnie o recenzję czarnego mydła babuszki Agafii. Zwlekałam z nim tak długo, ponieważ chciałam dokładnie się z nim zapoznać. Trochę Wam na przekór, ale moją intencją było przekazanie Wam bardzo rzetelnej recenzji, skoro jest na nią takie zapotrzebowanie :)
Muszę tutaj na wstępie wyjaśnić dwie kwestie, które zawarłam już w tytule. Nazwa jest dość przekorna, gdyż produkt nie ma nic wspólnego z mydłem, tym bardziej czarnym - łatwo się pomylić, dlatego od razu to wyjaśniam.
Po pierwsze, nie jest mydłem, ponieważ ma w sobie najzwyczajniejsze detergenty stosowane powszechnie w żelach i szamponach. Mamy tutaj SLES i Cocamide DEA. Mydło ma sól powstałą z połączenia sodu (z NaOH) z kwasem tłuszczowym na drodze zmydlania :)
Po drugie, nie czarne, ponieważ czarne mydło powstaje z połączenia oliwy z oliwek z NaOH - tutaj też ma miejsce reakcja zmydlania.
Czarne mydło to ładna nazwa na ładny produkt :)


Opierając się na wieloletnim doświadczeniu i tradycjach mieszkańców Syberii do produkcji czarnego mydła wybrano 37 najbardziej leczniczych ziół pielęgnujących zarówno ciało jak i włosy. W skład czarnego mydła wchodzą dziegieć i brzozowa huba, dlatego mydło posiada niezwykły czarny kolor.  

Aqua, olejek z drzewa cedrowego, olej sojowy, olejek pichtowy, olej z rokitnika ałtajskiego, olej z jałowca pospolitego, olej z szarłatu zwisłego, olej z dzikiej róży, olej łopianowy, olej lniany, wyciąg z szałwii, wyciąg z glistnika jaskółczego ziela, wyciąg z melisy, wyciąg z miodunki plamistej, wyciąg z rumianku, wyciąg z uczepu trójlistnego, wyciąg z krwawnika pospolitego, wyciąg z pokrzywy, SLES, Sorbitol (powstaje na drodze redukcji glukozy, zapewnia żelową konsystencję, silnie higroskopijna,0 stosowana również w żywności jako substancja słodząca), Cocamide DEA (delikatny detergent, renatłuszczacz), wyciąg z mącznicy lekarskiej, wyciąg z omanu wielkiego, wyciąg z krzyżownicy syberyjskiej, wyciąg z żywicy sosnowej, wyciąg z pączków olszy czarnej, wyciąg z różeńca górskiego, wyciąg z mchu dębowego, wyciąg z brodaczki, wyciąg ze świerku syberyjskiego, wyciąg z mydlnicy lekarskiej - dwie odmiany, wyciąg z lukrecji gładkiej, wyciąg z prawoślazu lekarskiego, wyciąg z szczodraka krokoszowatego, ałtajski wosk mineralny, wyciąg z dziegciu,wyciąg z huby brzozowej , roztwór pyłku kwiatowego w propylenie glikolowym, wyciąg z modrzewia syberyjskiego, petroleum (stosowany przy chorobach skórnych) , Methylisothiazolinone (konserwant).

Skład mydła jest cudowny, mamy tutaj wyciągi i oleje z 37 syberyjskich ziół, które pięknie dbają o nasze włosy i skórę. Pomimo mocnego detergentu, jakim jest SLES, sam produkt jest bardzo delikatny, a jednocześnie daje dużo piany. Do tego SLES występuje na 18. pozycji! Drugim detergentem jest Cocamide DEA, amid oleju kokosowego, delikatny detergent, który dodatkowo renatłuszcza naszą skórę. Za konsystencję żelu odpowiada sorbitol, jak dla mnie świetne rozwiązanie, a jedynym konserwantem jest methylisothiazolinone.
Jakbym miała rozpisywać się o właściwościach każdego oleju i ekstraktu, recenzja nie miałaby końca, dlatego zainteresowanych odsyłam tutaj: klik.


Opakowanie jest masywne, ponieważ przechowuje dla nas pół litra produktu. Nie potrzebuje specjalnych zdobień, bo wyjątkowo ciemny, lekko zielonkawy kolor żelu sam w sobie robi świetne wrażenie. Opakowanie chronione jest dodatkowym zamknięciem, który ma swoje plusy i minusy. Plusem jest oczywiście dodatkowe zabezpieczenie, wielokrotnie ratowało moje mydełko przed zalaniem. Jednak czasem mam spory problem z podważeniem wieczka, wystający dzyndzelek nie zawsze jest pomocny - jak się zassie to trzeba trochę powalczyć.

Konsystencja to zwarty żel. Produkt ucieka nam pod palcem, z pomocą przychodzą ścianki. Nabranie odpowiedniej porcji nie stanowi więc problemu, żel zachowuje się trochę jak karmel, ciągnie się w ten charakterystyczny sposób. Zapach jest cudowny, kojarzy mi się z wiosennym lasem po deszczu, gdzie drzewa dopiero co zakwitły. Niezwykle świeży, pięknie umila kąpiel.

Produkt bardzo mocno się pieni, trzeba uważać, by w tej pianie nie utonąć :) Za pierwszym razem zapewne utoniecie, ja też mocno przesadziłam, wszystkiego uczymy się w trakcie użytkowania. Na szczęście mamy tyle produktu, że początkowe wpadki ilościowe uchodzą nam na sucho. Obecnie myję włosy porcją żelu o wielkości orzecha laskowego, taką samą stosuję na ciało, jedną czwartą na buźkę. Biorąc pod uwagę ilość mydełka wydaje się być studnią bez dna.


W trakcie użytkowania wyłania nam się listek brzozowy :) Bardzo miłe zaskoczenie!

Mydełko stosuję od połowy stycznia, więc jego zużycie jest naprawdę znikome. Kupiłam go głównie z myślą o włosach, jednak początkowo bałam się używać je codziennie z powodu SLES w składzie. Moje końcówki ciągle są na mnie obrażone za półtorej roku chemicznego farbowania bez jakiegokolwiek zadbania o nie i mają tendencję do przesuszania się, gdy tylko znajdą okazję. Do tego, jak wiecie, mam wyjątkowo wrażliwy skalp. Przekonałam się po recenzji Blanki, którą cieplutko pozdrawiam i dziękuję za herbatkę :) Zaczęłam stosować produkt codziennie w ramach mojej marcowej minimalistycznej pielęgnacji i wyraźnie widzę, że moje włosy odżyły. A i skóra głowy w końcu się ukoiła, co mnie ogromnie cieszy - przestałam już wierzyć w to, że kiedyś zapomnę o swędzeniu główki. Nie mam łupieżu, włosy są mięsiste i lepiej się układają. Nie plączą się tak, jak mają to w zwyczaju, więc jeśli się spieszę, nie stosuję balsamu tureckiego, tylko po prostu wmasowuje balsam z Nivei do układania loków w wilgotne włosy i voila. Fajny produkt do szybkiego umycia włosów.

Zauważyłam, że działa również dobrze na przetłuszczanie się mojej główki. Choć nie do końca umiem się przestawić na taki tryb, mogę zostawić włosy w spokoju i myć je co dwa dni. Częściej jednak przyzwyczajenie bierze górę i odruchowo się nimi wieczorkiem zajmuję, ale walczę z tym :)

Raz czy dwa w tygodniu stosuję mydło na całe ciało i buźkę, poprzedzając peeling, ponieważ ma ono również właściwości złuszczające. Mydełko nie wysusza skóry, pozostawia ją przyjemnie miękką, co możemy jeszcze spotęgować stosując dobry peeling. Po takim zabiegu nie muszę używać balsamu.
Ciężko mi stwierdzić wpływ mydełka na moją buźkę, bo zbyt rzadko go stosuję, by zauważyć faktyczne działanie - tym bardziej, że wróciłam do OCM, bo mam dość zaczerwienień ciągle wyskakujących na moich policzkach. Jest już dużo lepiej, co mnie bardzo cieszy.

Mydło w oryginalnej cenie jest drogie (49zł), chociaż jeśli przełożymy wydajność, ilość produktów i ogrom cudownych ziół to jest warte swojej ceny. Jednak z moim rabatem dostaniecie je troszkę taniej (36zł), co już nie jest tak wygórowaną ceną. Mydełko jest na pewno warte wypróbowania, tym bardziej, że ma jeszcze 2 siostrzyczki - białą i kwiatową wersję, które z wielką chęcią poznam bliżej :)

A jakie są Wasze typy do mycia włosów?

Pozdrawiam! Jaskółka

25 komentarzy:

  1. Ciekawy ten produkt, głównie przez kolor i konsystencję. Chętnie wypróbowałabym go na wlosy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I zapach, zaaapach! :) Mały lasek po deszczu w łazience!

      Usuń
  2. Taki piękny skład <3 Przy tylu pięknych składnikach można już nawet przeboleć ten SLeS. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ogóle nie czuć jego działania, mam znacznie bardziej miękkie włosy - a moje końcówki są wyczulone na ten składnik :)

      Usuń
    2. :*

      Co do SLeS... u mnie nie robi nic, a jestem na ten składnik wyczulona jak mało kto :P

      Usuń
  3. Chyba trochę się nasiedziałaś przy tym poście, ale temat wyczerpałaś pięknie :) Ciekawa jestem tego mydła, chętnie bym się przekonała jak się spisuje zarówno przy myciu twarzy jak i włosów. SLES w sumie nie taki straszny gdy znajduje się tak daleko w składzie - tym bardziej jeśli wcześniej używało się produktów w których widniał na początku. Z tym listkiem brzozowym to faktycznie niespodzianka hah :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odkąd bawię się w tłumaczenie składu zawsze siedzę przy notce :) Starałam się przekazać wszystko, bo dziewczyny pytały o ten produkt.
      Listek mnie mile zaskoczył, będzie ze mną siedział do końca :) :) :)

      Usuń
  4. Ja nie odważyłam się myć włosów tego typu mydłem, moje się już niestety skończyło , ale jak kupię kolejne to tym razem się skuszę. Fakt , do tanich nie należą , w mydlarni zapłaciłam za moje 60 zł ;/ ale starczyło mi na bardzo długo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A a a, ja Ci wszystko tłumaczę, a Ty nie czytasz :( A odpisałam Ci zarówno w komentarzu pod postem z marcową pielęgnacją, jak i tutaj. Nawet w tytule masz małą aluzję do tego. To nie jest mydło, tym bardziej czarne.

      Usuń
  5. Już od dawna mam na niego ochotę ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Lubię takie nowości, ale na razie muszę się powstrzymać z zakupem, bo mam ogromne zapasy :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. przez dodanie listka kupili mnie całkowicie :D niby nic takiego i do każdego kosmetyku mogłabym sobie z drzewa narwać garść i wpakować do opakowania, ale jednak to nie to samo :) bardzo chciałam je wypróbować, ale przed zakupem hamowała mnie cena, jednak 36zł brzmi tysiąc razy lepiej i teraz to mnie już chyba nic nie powstrzyma. tylko pokończą mi się zapasy! :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Nad tym mydłem zastanawiam się od dłuższego czasu, jestem bardzo ciekawa jakby zareagowały na nie moje włosy.

    OdpowiedzUsuń
  9. Aż sprawdziłam jego skład, czy to nie jest czasem słynne "Aqua with infusion of...", ale wygląda na to, że nie!
    Zaczynam coraz poważniej myśleć o jego zakupie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten listek jest uroczy :) Po szamponie p&r też mogę sobie często odpuścić codzienne mycie, ale tak jak u Ciebie siła przyzwyczajenia czasem zwycięża ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Obecnie uzywam tego typu produktów z PO. Bardzo polubiłam wersje prowansalską.

    OdpowiedzUsuń
  12. Już raz robiłam podejście do czarnego mydła, ale jakoś się z nim nie polubiłam, może dam mu szansę raz jeszcze :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja go mam na swojej liście zakupowej, ale przy następnych zakupach na SS na pewno wskoczy do koszyka:)) Polubiłam formę mydeł do włosów dzięki jednemu z mydeł rosyjskich, choć się obawiałam,że mycie nimi będzie męczące:)

    OdpowiedzUsuń
  14. myślałam, że ten listek wpadł przypadkowo. ja już z pół roku waham się między czarnym mydłem, białym i kwiatowym. nie mam pojęcia jakie właściwości mają. które byłoby dla mnie najbardziej odpowiednie.

    OdpowiedzUsuń
  15. Kiedyś już jakaś bloggerka narobiłą mi nie małej ochoty na to mydełko :0 Również i ja chciałąbym najbardziej wypróbować je na włosy :) Jestem ciekawa jak by się sprawdziło. Widać, że bardzo wydajne, a to najważniejsze przy kosmetyku za taką cenę :)

    OdpowiedzUsuń
  16. mam go w koszyku ale nadal cały czas się waham czy kupić...

    OdpowiedzUsuń

Wasze komentarze to dla mnie źródło motywacji ♥
Jeśli masz do mnie pytanie: ziele.jaskolcze@gmail.com

Disqus for Jaskółcze Ziele