A to moje ulubione ciacho! Mmm... nadrobię sobie dzisiaj tłusty czwartek - tym lepiej, bo urodzinowe nie tuczy! :)
Mam dla Was również recenzję lekkiego kremiku od Sylveco. To, że za tą marką szaleję wiecie od dawna. Ogromnie mnie cieszy, że ta polska firma się rozwija, ostatnio dodali 5 nowych produktów do swojej oferty. Czekałam szczególnie na produkty do włosów, niestety oba szampony zawierają cocamidopropyl betaine, więc nie będę mogła ich używać, ale chętnie kupię hibiskusowy tonik do twarzy.
Nagietek lekarski to źródło substancji aktywnych o właściwościach przeciwbakteryjnych, przeciwzapalnych, gojących i oczyszczających. Zastosowanie tego cennego surowca gwarantuje w lekkim kremie nagietkowym skuteczną pielęgnację i regenerację w przypadku skóry skłonnej do infekcji, podrażnionej, zanieczyszczonej, z objawami trądziku.
Hypoalergiczny lekki krem nagietkowy jest przeznaczony do codziennej pielęgnacji każdego rodzaju cery i zapewnia ochronę skóry podrażnionej. Zawiera ekstrakty z kory brzozy i nagietka lekarskiego o działaniu regenerującym, oczyszczającym i przyspieszającym odnowę naskórka. Naturalne oleje roślinne i masło karite odbudowują warstwę wodno-lipidową i w połączeniu z alantoiną zapewniają skórze szybkie ukojenie. Ekstrakt z aloesu przywraca właściwy poziom nawilżenia, natomiast dodatek witaminy E zabezpiecza skórę przed negatywnym wpływem środowiska. Ekstrakt z mydlnicy lekarskiej, zawierający saponiny, ułatwia wnikanie składników aktywnych głębiej do skóry. Krem może być stosowany pod makijaż oraz na okolice przemęczonych oczu.
- chroni skórę podrażnioną
- wygładza i zmiękcza
- przyspiesza regenerację
Skład, jak wszystkie składy Sylveco, jest przepiękny. Jest tu trochę więcej chemii w związku bardzo lekką konsystencją produktu, musimy się z tym liczyć - jednak nic mnie tu nie kole w oczy. Mnóstwo ekstraktów, olei.
Produkt zamknięty jest w bardzo poręcznej, ślicznej i malutkiej butelce typu airless - nic nam się do środka nie dostaje, produkt jest bezpieczny. Nie da się go odkręcić - można by to uznać za minus, bo nie wiemy ile produktu nam pozostało, jednak plastik jest cienki i jeśli spojrzymy pod światło spokojnie będziemy mogły określić ile nam kremiku zostało. Ja, używając go od początków stycznia, zużyłam połowę, jest to więc bardzo dobry wynik.
Najbardziej podoba mi się pompka. Chodzi gładko, jednak stawia lekki opór, dzięki czemu można stopniować nacisk - zużywamy dokładnie tyle produktu, ile potrzebujemy.
Konsystencja jest faktycznie bardzo lekka, jednak pozostawia film. Żeby zniknął musimy trochę poczekać. Nauczyłam się nakładać krem przed ubieraniem się i śniadankiem, by dopiero na końcu się pomalować, ale początki były ciężkie. Zapach ma bardzo delikatny, żeby go wyczuć, musimy przyłożyć porcję kremiku pod nos. Ciężko go określić, jest bardzo... naturalny :)
Proszę bardzo, pełna pompka - było ciężko, ale się udało :) Taką porcję rozprowadziłam na twarz, szyję i starczyło jeszcze na dekolt.
Kremik fajnie się rozprowadza, jednak trochę bieli twarz - trzeba go długo wmasowywać. I tak, jak już wspomniałam, pozostawia film na twarzy. Mam cerę mieszaną skłonną do przesuszeń i odkąd stosuję ten krem nie mam problemów z suchymi skórkami (nie licząc okresu po peelingu kwasowym). Fajnie koi buźkę po kwasowej kuracji, jednak przy mojej mieszanej buźce kiepsko trzyma minerały, szybko zaczynam się błyszczeć i poprawianie na nim makijażu kończy się brzydkim, pudrowym efektem. Znika po czasie, ale pierwsze wrażenie nieciekawe.
Tak samo jest w dni, podczas których się nie maluję. W ciągu godziny moja buźka już zaczyna błyszczeć i choć początkowo efekt mi nie przeszkadza, pełen mat nigdy mnie nie interesował, to po trzech godzinach można się w moim czole przeglądać jak w lustrze.
Choć fajnie sprawdza się w okresie zimowym, gdzie fajnie chroni twarz przed zmianami pogodowymi, to nie wyobrażam sobie stosować go w lecie. Robi się coraz cieplej i będę musiała wrócić do lekkiego kremu na dzień od babci Agafii.
To, co najbardziej zawiodło mnie w kremie, to fakt, że nie poprawił stanu mojej cery. Stosowałam go równolegle z żelem tymiankowym i charakterystyczna dla cer problematycznych kaszka nie znikała. Jedynym plusem było szybsze gojenie się niespodziewajek, nie pozostawały brzydkich czerwonych plam, ale zaczerwienienia na policzkach jak były, tak są. Miałam nadzieję, że będzie dopełnieniem nagietkowego tłuścioszka, że w ciągu dnia skóra również będzie oczyszczana, że kremik o nią zadba równie dobrze, jakbym chodziła z tą tłustą warstwą - niestety tak nie jest, więc dość niechętnie teraz na niego patrzę.
A jak u Was sprawdził się ten kremik? Możecie mi polecić inny krem do tego typu problemów?
P.S. Pamiętajcie o ciachu!
Sto lat sto lat!!!!
OdpowiedzUsuń:):):):)
UsuńWszystkiego najlepszego :**** w takim razie miłego wieczoru dla Was :)
OdpowiedzUsuńByło super! :)
UsuńWszystkiego najlepszego!
OdpowiedzUsuńCiacha czekoladowe uwielbiam, i jeszcze te malinki na wierzchu -cudo.
Kremu nie używałam,
Ja chyba najbardziej uwielbiam czekoladowe z wiśniami *.*
UsuńSłyszałam o kremach Sylveco same dobre rzeczy :) Trzeba się w końcu samemu przekonać.
OdpowiedzUsuńO proszę, Ty również dzisiaj masz święto. Wszystkiego Najlepszego! :)))
Dziękuję!
UsuńNa pewno warto, za te pieniądze... :)
Najlepszego :)
OdpowiedzUsuńA ciasto musiało być pyszne :D
O kremie już słyszałam ale nie używałam.
A tam ciasto, sushi to dopiero było coś :) Dziękuję!
UsuńOho to chyba nie dla mojej cery tłustej, nie lubię się świecić :D Wszystkiego najlepszego!!!!:*
OdpowiedzUsuńWypróbuję jeszcze brzozową wersję, ponoć ona troszkę matuje :) Dziękuję!
Usuńpo pierwsze: Wszystkiego najlepszego! :* po drugie: mniaaaaam! po trzecie: myślałam, że krem będzie lepszy :( dostałam ostatnio próbkę tego kremiku i jestem strasznie ciekawa jak będzie działał u mnie, jednak jakoś bardziej zainteresował mnie ten brzozowy ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie ja teraz żałuję, że nie kupiłam brzozowego. Myślałam, że tak jak tłuścioszek tej wersji będzie służył moim skórnym problemom...
UsuńDziękuję!
Wszystkiego co Najlepsze :)
OdpowiedzUsuńCiacho wygląda obłędnie :)
Dziękuję!
UsuńCo to za ciacho. Apetycznie wygląda :D A te kremy mnie już dawno kuszą. Szkoda, że zostawia tą warstewkę. Ja na lato też wolę lżejsze kremy. Wykorzystaj go później na noc :)
OdpowiedzUsuńNa noc mam tłustą wersję, która dużo lepiej mi służy :)
UsuńWszystkiego najlepszego :) ciacha nie zjadłam, ale wpałaszowałam za to czekolade, mam nadzieje, ze sie liczy ;p
OdpowiedzUsuńAch, jak najbardziej! :):):):) Dziękuję!
UsuńSpóźnione wszystkiego najlepszego! Co do kremu, to z Twojego opisu wynika, że znacznie różni się od brzozowego, który u mnie znikał z twarzy błyskawicznie :) Tak jak pisałaś mogłyśmy się zamienić :) Co do nowości, niedawno kupiłam arnikowe mleczko oczyszczające z Sylveco i na razie nie wiem co o nim myśleć. Przy pierwszym użyciu szło jakoś opornie, ale w zasadzie dwie pompki faktycznie wszystko ładnie zmyły, ale na twarzy został tłusty film ;/ Jeszcze nie wiem czy lubię :)
OdpowiedzUsuńA tam spóźnione, ważne, że szczere! :) Jeśli nie wyhaczę czegoś lepszego, to wypróbuję brzozowy. Mnie bardziej interesuje hibiskusowy tonik, bo twarz myję OCM :) Ale o mleczku chętnie poczytam!
UsuńMiałam wersję brzozową i bardzo mi przypadła do gustu :) Teraz mam kremy z Natura Siberica i nimi jestem zachwycona :)
OdpowiedzUsuńPrzeglądałam ostatnio i nabrałam na nie ochoty. Chociaż z Baikal też są niczego sobie, zastanowię się które wole :)
UsuńA i wszystkiego najlepszego :)!
OdpowiedzUsuńA dziękuję :)
UsuńWszystkiego najlepszego !!! ;)
OdpowiedzUsuńKremu jeszcze nie miałam, ale może kiedyś po niego sięgnę ;)
Dziękuję!
UsuńO nie! Zamykam oczy i nie patrze na to ciacho!!! Ja się odchudzam! :D
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego również ode mnie :)
Łaa ale ciacho :) i maaaliny :) ....a krem to z sylveco używałam lekki brzozowy był ekstra i pod oczy (nie zachwycił mnie ale był poprawny) jutro darmowa wysyłka jest w iwos także pewnie się na rokitnika skuszę w ramach kolejnego eksperymentu :). Pozdrawiam i najlepszejszego!
OdpowiedzUsuń