14 kwi 2016

Upomniki z wiosennego spotkania w Opolu

Cześć kochani! Dzisiejszy post pochłonął naprawdę ogrom mojego czasu, podlinkowania wszystkich firm i napisanie o każdym parę słów nie było łatwym zadaniem - nie wspominając już o sfotografowaniu każdej rzeczy! Ale udało się i dzisiaj pokazuję Wam co dziewczyny z naszego niedawnego wiosennego spotkania w Opolu nam sprezentowały dzięki uprzejmości sponsorów.

Nie przedłużając, bo post jest naprawdę długi, zapraszam Was na krótki przebieg po moich nowościach.


Sephora ponownie bardzo pozytywnie nas zaskoczyła. Oczyszczającą maseczkę algową zdążyłam już zużyć - po podróży, w domku rodzinnym - i byłam z niej bardzo zadowolona. Jak będę w Warszawie na Meet Beauty to koniecznie odwiedzę Sephorę po więcej. W paczuszce znalazł się również cień Sephory w odcieniu Little Black Dress. Boję się tak ciemnych cieni, bo moje zdolności makijażowe pozostawiają wciąż wiele do życzenia, ale ten cień rozciera się wręcz bajecznie. Nałożyłam go dzisiaj na powieki palcem i uzyskałam całkiem niezłe smoky! Palcem!
Ponadto, dostałyśmy maskarę od Make Up For Ever - marka znana mi jedynie z oglądania youtuberskich kanałów makijażowych, zawsze kojarzona z wyższą półką, za wysoką na moje 150cm :) Ponieważ byłam wyjątkowo niezadowolona z poprzedniczki Better Than Sex, wypróbowałam ją od razu... i ponownie jestem zachwycona. Robi cuda z moimi rzęsami!

Kolorówką obdarowało nas również Artdeco oraz Lavera. Od pierwszej wpadła w moje łapki przepiękna różana szminka, która na wiosenne dni będzie idealna. Paletka z Lavery jest przepięknie rozświetlająca, daje niesamowity błysk na oku, efekt miliona drobinek. Nie rozstaję się z nią od zeszłej soboty!

Decoderm podarowało mi bronzer, z którego również się cieszę, ponieważ moja czekoladka z Bourjois zrobiła się twarda jak kamień i mam wrażenie, że mój pędzel w ogóle już nie nabiera produktu. Na czekoladkę jestem obrażona i sięgam tylko po Decoderm, który rozciera się jak masełko.


Nie słyszałam wcześniej o serii Herbal Care wypuszczonej przez Farmonę. Przyznam się szczerze, że jestem jej bardzo ciekawa. Ampułki wylądowały dzisiaj po raz pierwszy na głowie mojej i Tośka - dzielimy się jedną ampułką na dwóch, bo produktu jest tak dużo. Suchy szampon też mnie poratował, cieszy mnie ogromnie jego obecność, ponieważ mnie nie podrażnia, jak Batiste. Ma jednak dość ciężki zapach, który mi odpowiada, ale Tośka drażni, gdy przechodzę obok z nim na głowie.

Zestaw do pielęgnacji włosów farbowanych na blond od Creightons spadł mi z nieba. Ponieważ nie chcę więcej farbować włosów, regularnie przynajmniej raz na tydzień fundowałam sobie płukankę z gencjany, co na dłuższą metę jest dość uciążliwe - choć udało mi się ograniczyć zasięg pobrudzonych płukanką rzeczy i nie kończę już z fioletowymi uszami :) Jestem bardzo ciekawa jak się sprawdzi na moich rudawych refleksach.


Farmona zaopatrzyła mnie również w szampon skierowany do moich farbowanych włosów ze znanej wszystkim serii Tutti Frutti. Pachnie słodziutko malinkami!

Jeszcze nie zdążyłam zdenkować żeli z poprzedniego spotkana, a Le Petit Marseillais wrzuca mi do łazienki kolejne opakowanie :) Mleczko waniliowe pachnie przepięknie. Natomiast balsam i krem do rąk prawdopodobnie trafią do mojej mamy, ponieważ ilość tych produktów w moich zasobach drastycznie wzrosła ostatnimi czasy.


Bardzo ucieszyłam się z podarków od Sylveco, mam z tą marką bardzo miłego wspomnienia - była bowiem ona jednym z pierwszych na mojej drodze w poznawaniu swojej skóry, i bardzo mi pomogła z problemami skórnymi. Jak już wspomniałam w relacji z naszego spotkania, podczas spotkania z przedstawicielką marki zauroczyłam się Viankiem i jak na pierwsze użycie olejek odżywczy jest naprawdę świetny.

Sayen to marka do tej pory mi nie znana, ale skład płynu micelarnego bardzo mi się spodobał. Wpadł do mnie w dobrym momencie, bo skończyłam swoją półroczną butlę z Mixy i nabrałam ochoty na coś odmiennego.


Szampon Bioxsine poczeka u mnie na jedno z przesileń, gdy z reguły moje włosy zaczynają wypadać w większej ilości. Na razie na szczęście nie miało to miejsca!

Balsam brązujący Palmer's miała moja mama i bardzo sobie chwaliłam, dlatego cieszę się, że będę miała możliwość wypróbować go na swojej skórze. Dostałyśmy też całkiem nie małą próbkę (60g!) maski na bazie oleju kokosowego. Wzięłam ją ze sobą na weekend do rodzinnego domku, włosy były po niej przyjemnie miękkie i pachniały kokosem... nie udało mi się wykorzystać jej nawet w połowie, więc reszta przypadła w przydziale mamusi :)


Z paczki od Eveline najbardziej przyciągnął moją uwagę peeling o zapachu trawy cytrynowej. Pachnie przepięknie i niezwykle świeżo - będę go uwielbiała po treningach!


Nacomi to marka bardzo dobrze mi znana i lubiana. Borówkowy mus do ciała pachnie przepięknie, jednak poczekam z nim do gorących letnich dni.

Za to Nature Queen to dla mnie nowość o przepięknych opakowaniach. Ogromnie ucieszyłam się z żółtej glinki w tym cudnym słonecznym opakowaniu - znam ją bardzo dobrze i jest to mój ulubiony rodzaj glinki. Firma ma całkiem przyzwoite ceny i na pewno zainteresuję się nią bliżej.


Półproduktów mi nigdy za mało - szczególnie gdy mam okazję poznać nową firmę, jaką jest Esent :) Chociaż powiem szczerze, że nie wiem co zrobię z taką ilością korundu - tym bardziej, że sama mam jeszcze 150g! Będę musiała pokombinować coś ciekawego. Ogromnie cieszę się z oleju z pestek malin, z którym już wcześniej miałam do czynienia i do mojej tłustej cery sprawdza się świetnie.

Półprodukty już w gotowym zestawie dobranym do naszej cery zafundowała nam również Naturalissa - jest to tonik z moimi ukochanymi PHA. Do tej pory stosowałam jedynie tonik PHA z Biochemii Urody, ale ten podoba mi się znacznie bardziej - ma ciekawszy skład, z dodatkiem witaminy B3, świetnej przy pielęgnacji mojej problematycznej buźki.


Dermaglin jest mi dobrze znane z Rossmanna. Bardzo lubię te glinki, ciężko ratują mnie gdy odwiedzi mnie kilkoro nieprzyjaciół. Ogromnie mnie ciekawi maseczka do skóry głowy!


Herbatki to to, co Jaskółka lubi najbardziej. Nigdy ich mało, choć miejsca w szafce zaczyna brakować. Ecoblik zafundowało nam niezłe ziółka, które są bardzo smakowite, szczególnie rano!

Jestem też niezłą maniaczką świec i zawsze marzyła mi się taka do masażu... i oto jest - sojowa świeca aromaterapeutyczna od 312 Handmade Soy Candles o cudnym zapachu goździka. Nie mogę się doczekać weekendu, by zatrudnić Tośka w roli profesjonalnego masażysty :)


Delia obdarowała nas pięknym zestawem w odcieniach złoto-miedzianych. Bardzo lubię takie kolory w makijażu. Kolory kojarzą mi się bardziej z późnym latem i piękną złotą polską jesienią :)


Płynów micelarny Ci u mnie dostatek :) Nie mam takiej siły przerobowej, do tego z dwufazówkami średnio się lubię, więc płyny Delii i AA Oceanic powędrują do moich koleżanek, które pewnie bardzo mnie lubią :)
Jestem ogromnie sprayu przyspieszającego schnięcie paznokci od Eveline! Wreszcie nie będę bezbronna :)


Odpowiednia higiena miejsc intymnych jest dla mnie rzeczą bardzo ważną. Nie powierzyłam wcześniej tego ważnego punktu produktom AA, więc będą miały okazję się wykazać. Chusteczki odświeżające na pewno pojadą ze mną w podróż.


Cosmepick jest marką zupełnie mi nieznaną, ale na dzień dobry urzekli mnie przepięknym kolorem pomadki w płynie! Takiego neutralnego różanego koloru brakowało w mojej kosmetyczce.


Korana i Madeleine Ritche to kolejna nowość w moim kosmetycznym świecie. Krem przyda się na nadchodzący sezon sandałkowy (zawiera w sobie miodek manuka, co ogromnie mnie ciekawi!), a grecka oliwka pojedzie ze mną do Warszawy na weekend.


Z Indygo mam to szczęście, że spotkamy się w przyszły weekend na Meet Beauty na warsztatach. Z kosmetyków, które od nich dostałam najbardziej podoba mi się odżywka do paznokci o delikatnym różanym odcieniu, która spodobała mi się tak bardzo, że od razu zaczęłam jej używać - i stąd moje gapostwo, bo zamiast na zdjęciu leży sobie przy mojej toaletce. Nadaje paznokciom ładny różany odcień, ale robi to w sposób delikatny, przez co paznokcie wyglądają naturalnie. I oczywiście pięknie się błyszczą, przez co wyglądają schludnie :)

Powiem Wam szczerze, że jak patrzę na tę ilość to czuję się trochę zagubiona - tym bardziej, że mam małe mieszkanko i powoli nie mam gdzie magazynować zdobyczy. Będę musiała przemyśleć dokładnie na czym mi zależy i stworzyć małe paczuszki dla najbliższych, bo mojego 150cm ciałka nie ma takiej siły przerobowej! A szkoda, by te cudowności się zmarnowały w kącie opolskiego mieszkania :)

Coś z podarków szczególnie przykuło Waszą uwagę? Są tu jacyś Wasi ulubieńcy?


Trzymajcie się ciepło! Jaskółka


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wasze komentarze to dla mnie źródło motywacji ♥
Jeśli masz do mnie pytanie: ziele.jaskolcze@gmail.com

Disqus for Jaskółcze Ziele