Cześć kochani! Mam ostatnio bardzo dobry humor, bo spełniłam jedno ze swoich małych marzeń - kupiłam sobie blender typu mix&go i od kilku dni na śniadanko serwuję sobie pyszne zielone koktajle! I nie dość, że niesamowicie się cieszę, to jeszcze jestem pełna energii i moje samopoczucie, pomimo paskudnej pogody za oknem bardzo się poprawiło.
Robicie sobie poranne koktajle? Jakie są Wasze ulubione przepisy? Na razie zajadam się szpinakiem z bananem, pomarańczą i kiwi, do tego dorzucam łyżkę siemienia lnianego i otrębów żytnich oraz łyżeczkę młodego jęczmienia, by było jeszcze pożywniej i by moje włosy pięknie rosły :)
Coś czuję, że czwartki będą naszym dzień. Na ten moment najbliższe zajęcia mam na 12.15, więc mamy dla siebie dużo czasu. Jeszcze może się to zmienić, bo nie mam jeszcze uzgodnionych godzin z hiszpańskiego, ale przynajmniej dzisiaj czwartek jest nasz. A skoro już mam tak dużo czasu, to może się pomalujemy?
Moje podejście do makijażu jest bardzo luźne, traktuję to jako przyjemność niż konieczność. Lubię się malować i potrafię na sam makijaż oka poświęcić godzinę, ale nie sprawia mi problemu wyjście bez makijażu, nawet bez uczelnię. Chyba że wyjątkowy brzydal odwiedził moją buzię :)
Skoro mój makijaż jest przyjemnością, to potrzebujemy też przyjemnych produktów. Na buzię obecnie nakładam mieszankę kremu BB z Lily Lolo w odcieniu Light - który wcale taki jasny nie jest! - i True Match z L'Oreala o numerze N1. Jest to dla mnie w tym momencie mieszanka idealna, ponieważ pięknie rozświetla moją buzię, nie podkreśla suchych skórek, nie roluje się i kolor w końcu jest idealny. Do tego pielęgnuje i świetnie chroni przed wiatrem, dzięki dodatkowi kremu BB.
Brwi dzisiaj podkreślam delikatnie, mocno je wyczesuję, by wyglądały naturalnie. Dzisiaj mam ochotę na taką naturalność.
Przy oku pomoże mi cudna paletka Chocolate Bar od Too Faced. Pachnie ona przepieknie czekoladą, a same cienie są kremowe i nie osypują się tak bardzo - jedynie z ciemnymi kolorami jeszcze nie do końca umiem współpracować. Są świetnie napigmentowane i jeszcze lepiej się rozcierają, tworząc śliczną mgiełkę koloru. Mistrzem blendowania nie jestem, ale z tą paletką żaden makijaż nie jest mi straszny!
Paletka jest świetnie skomponowana, możemy nią wykonać zarówno makijaż dzienny, jak i wieczorowy. Zawiodłam się jedynie troszkę na kolorowych cieniach, ponieważ nie są one takie, jak się przedstawiają w paletce. Niemniej jednak paletka daje mnóstwo możliwości i można nieźle pobawić się swoją kreatywnością i budować makijaż oka z niezwykłą głębią. Świetna do zabawy, daje mnóstwo przyjemności taki makijaż, a wygląda się potem na wielkim wyjściu naprawdę zjawiskowo.
Jestem ogromnie zadowolona z jakości tych cieni. Do tej pory cienie do powiek leżały gdzieś na dnie kosmetyczki, stosowałam je jedynie na wielkie wyjścia. Mam tłuste powieki i troszkę opadające powieki, więc większość z nich zbiera mi się w załamaniach już po upływie dwóch godzin. Czekoladowa paletka trzyma się na moich powiekach przez cały dzień, cienie nie migrują i zaczynają się zbierać dopiero po 5-6 godzinach. A z bazą można w nich przetańczyć całą noc i następnego dnia jeszcze cieszyć się pięknym makijażem, nieco jedynie wyblakniętym. Sprawdziłam :)
Paletka zawiera 6 cieni matowych: Beżową White Chocolate, wpadający w brzoskwinię brąz Salted Caramel, ciepły jasny brąz Milk Chocolate, ciepły ciemny brąz Semi-Sweet, ciemny, niemal czarny brąz Tripple Fuge oraz jaśniutki róż Strawberry Bon Bon. Tego ostatniego praktycznie nie używam, nie lubię różowego na oku, a on sam w sobie jest średnio napigmentowany.
Pozostałe mienią się w większym lub mniejszym stopniu. Gilded Ganache w opakowaniu wydaje się być starym złotem, a tak naprawdę jest bardzo ciemnym brązem z drobinkami, który ujawnia się dopiero po roztarciu. Taką małą niespodzianką, która trochę mnie zawiodła jest Cherry Cordial, ponieważ zamiast piękniego borda na oku jest zwykłym brązem z cieplejszymi drobinkami. Przepiękny za to jest Black Forrest Truffle, ciemny brąz z przepięknymi ciemno fioletowymi, nieco burgundowymi drobinkami - polecam na wielkie wyjścia, robi furorę na oku! Candied Violet po roztarciu robi się szarawo-niebieski i drobinki gdzieś się tracą.
Te cienie, których do tej pory nie wymieniłam, tworzą na oku piękną taflę, a ich drobinki są bardzo drobniutkie, niczym pyłek. Moim ulubionym, po który sięgam prawie codziennie jest Marzipan - mieni się on na oku przepięknie i cudnie odświeża spojrzenie. Hazelnut, miedziany brąz najczęściej gości na dolnej powiece, mocno go rozcieram i tworzy przepiękną mgiełkę. Haute Chocolate też bardzo lubię, wieczorem, ponieważ kryje w sobie piękną złotą poświatę. I Amaretto, który jest stworzony by błyszczeć na czerwonym dywanie, tworzy na oku piękny miedziano winny poblask. Ostatni, Champagne Truffle jest wyjątkowym cieniem, który sięgam prawie tak samo często jak po Marzipan, najczęściej do kreski na oku - tworzy na oku efekt gwiezdnego pyłku, jakbyśmy miały lekko mokre oko.
W dzisiejszym makijażu oko moje zdobi mleczna czekolada w załamaniu, marcepan na całej ruchomej powiece - dzięki czemu moja tęczówka wydaje się bardziej zielona - a na dolnej piękny orzech laskowy.
Paletkę Chocolate Bar znajdziecie tutaj. Kosztuje 179zł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wasze komentarze to dla mnie źródło motywacji ♥
Jeśli masz do mnie pytanie: ziele.jaskolcze@gmail.com