11 lis 2015

Spotkanie blogerek w Opolu (7.11.2015)

W sobotę miałam okazję poznać wspaniałe dziewczyny ze świata opolskiej, wrocławskiej, a nawet krakowskiej (w postaci zakręconego rodzynka :)) blogosfery. W tę sobotę wyszłam z domu i pomimo wiatru, i okropnego deszczu szłam z uśmiechem, cała podekscytowana, z uśmiechem na twarzy. I z telefonem w ręku, by trafić do Coffee Moment, uroczej kawiarni umiejscowionej w jednej z bocznych uliczek opolskiego rynku, niedaleko katedry. Wstyd straszny, ponad rok w Opolu, a ja nigdy nie zwiedziłam tych okolic!

Kawiarnia była bardzo kameralna, ale i nas nie było wiele - idealne miejsce na spotkanie 9 dziewczyn zafiksowanych na punkcie pielęgnacji. Wnętrze w ciepłych barwach, z zapachem kawy unoszącym się w powietrzu wprowadziło mnie od progu w cudną atmosferę!


Na miejscu czekały już na mnie obie organizatorki: Magda i Monika, a także jeszcze jedna Monika i Aga, wszystkie piękne i z uśmiechem na ustach :) Jak zawsze na początku byłam trochę spięta, bo ze mnie cicha i nieśmiała dziecina jest, ale dziewczyny nie pozwoliły mi czuć się nieswojo. Szybko się rozluźniłam i gdy wszystkie już się zeszłyśmy zaczęły się pogaduchy, którym nie było końca! Nie wiadomo kiedy zleciały nam te cztery godziny :)


Śliczne jesteśmy, prawda? :) 
Od lewej możecie zobaczyć Darię (Darusia994), Ewelinę (Evelyn's 50 shades of red), Anitę (Anitk4), mnie :), Monikę (Światdzikuski26)...


...Dominikę (Zakręcona na włosy), Agę (Ciekawe kosmetyki) i wspaniałe organizatorki: Magdę (Karminowe Usta) i Monikę (Monika Paula)! 


Zapraszam Was serdecznie na ich blogi, bo są to wspaniałe dziewczyny pełne pozytywnej energii :)

Nie ma to jak kameralne grono, zdecydowanie lepiej czuję się w takim małym przytulnym kąciku, gdzie mam szansę porozmawiać z każdym - miła odmiana po warszawskiej konferencji Meet Beauty :) A wiadomo, że ile kobiet, tyle tematów do rozmów. Mam nadzieję, że uda nam się spotkać jeszcze nie jeden raz w takim gronie, a z dziewczynami z Opola koniecznie musimy umówić się na kawę!

Chylę czoła przed dziewczynami, nie mieści mi się w głowie jak we dwójkę potrafiłyście zorganizować tak wspaniałe spotkanie - widać Wasz urok osobisty potrafi działać cuda :) Musiałam specjalnie dzwonić po Tośka, by mnie odebrał z rynku, bo nie doszłabym sama do domu, tak nas dziewczyny zasypały prezentami. A oto marki, które wsparły nasze spotkanie:


Głównym sponsorem naszego spotkania była marka Pollena Eva. Jest to polska firma obecna na rynku od 1951 roku, a z którą nigdy wcześniej nie miałam do czynienia (wstyd, wstyd!), więc cieszę się, że mam okazję się z nią bliżej poznać :)


Seria Simple ma proste składy i mam nadzieję, że w tej prostocie kryje się wielka siła :)

 

Nie byłabym sobą, gdybym nie przytuliła olejku rozmarynowego. Jest to mój ulubiony olejek eteryczny, uwielbiam jego zapach, a ostatnio staliśmy się nierozłączni - ratuje mnie przy przeziębieniu, o które ostatnio nie trudno. Jestem szczęśliwcem i przygarnęłam również niechcianą lawendę, oba olejki od Optima Plus pachną przepięknie, są intensywne i niezwykle aromatyczne, będą stałymi gośćmi mojego kominka.

Z Green Pharmacy znamy się bardzo dobrze, najbardziej ucieszył mnie olejek do kąpieli. Przerobiłam już kilka zapachów, wszystkie bardzo lubię, wersja goździków z cytryną pachnie bardzo świątecznie.


Le Petit Marseillais długo chodziło mi po głowie. Naczytałam się na Waszych blogach sporo o akcji ambasadroskiej, strasznie spodobał mi się motyw odgadywania zapachów produktów, dlatego jeszcze tego samego wieczoru założyłam na oczy dołączoną do paczki opaskę na oczy i przykładałam produkty do noska. Wyczułam wyraźnie zapach grejpfruta i nie byłabym Jaskółką gdybym nie odgadła, że w białym opakowaniu chowa się kwiat gorzkiej pomarańczy.

Taki blind test jest świetną zabawą! Jeśli jesteście zainteresowani akcją ambasadorską Le Petit Marseillais, zapraszam Was tutaj.


Najwięcej emocji wzbudziła w nas paczka od Sephory. Nie mam pojęcia jakich czarów użyły dziewczyny, ale dosłownie wszystkim szczęka opadła po otworzeniu paczki. Chocolate Bar był dla mnie marzeniem nieosiągalnym i nie mogę uwierzyć, że jest w moich łapkach. Maluję się nią namiętnie (a do tej pory niespecjalnie nosiłam cienie na powiekach :):):)), jest cudowna, niepowtarzalna, jedyna w swoim rodzaju. I cudnie pachnie czekoladą!

Wymieniłam się z Moniką siedzącą obok mnie lakierami, gdyż trafił mi się identyczny róż, jaki kupiłam sobie na promocji w Rossmannie. Dziewczyny mają niezwykły talent do spełniania marzeń, bo śnił mi się taki zimny fiolet po nocach. Lakier Anny i Revlon dostałyśmy od Baltic Company.


 Ach, ach!


Kolorówka z Natury jest mi kompletnie obca, ale cienie Kobo przykuły moją uwagę - szczególnie ten bławatkowy. Nie wiem, czy będę miała odwagę wyjść z takim kolorem na powiekach, najprawdopodobniej będzie gościł na dolnej powiece jako drobny akcent. Ale jest piękny, prawda? :)


Bardzo interesuje mnie seria oil essense od AA Oceanic. Wypróbowałam już peeling, pięknie pachnie orchideą, ale jest mocno perfumowany i boję się, że może mnie troszkę uczulać na dłuższą metę.


Nadchodzi zima, a moja wrażliwa tłusta cera wyjątkowo się z tą porą roku nie lubi. Dlatego jestem ogromnie ciekawa jak sprawi się kojąco-ochronny krem z Kolastyny.


Z całego zestawu od firmy Unilever znam się dobrze z brązującym balsamem Dove. Miałam do czynienia ze starszą wersją, która pomimo peelingowania skóry i dokładnego rozsmarowywania balsamu na skórze zostawiała nieestetyczne plamy i zacieki. Jestem ciekawa jak sprawuje się nowa wersja.


Paczki od Lotonu i Kosmedu mnie zachwyciły. Mam fioła na punkcie moich włosów, które już prawie dwa miesiące temu przeszły zabieg dekoloryzacji. Łakną olejowania i porządnej dawki protein, chciałabym też żeby szybciutko podrosły, a produkty poniżej będą mnie w tym dzielnie wspierać :)
 

Z Semilaciem pierwszą styczność miałam już na konferencji Meet Beauty. Ciągle się jeszcze waham czy zainteresować się tematem lakierów hybrydowych, czy oddać wszystko koleżance z roku. Jedna mała paczka już do niej idzie :)

A od Herba Studio dostałyśmy balsamik do ust Tisane dla dzieci ze słodką małpką! Mój trafił w ręce Tośka :) 


Miałam już kilka produktów Essence i Eveline, ale wielkiej miłości z tego nie było. Taka piosenka, która wpadła do ucha, ale po tygodniu nie pamięta się już melodii. Jestem ciekawa, czy poniższe produkty zmienią moje nastawienie do tych marek.


Za to balsamy od Eveline są mi bardzo znane! Od gimnazjum podbierałam je mojej mamie, wierząc że szybciutko od nich wyszczupleję :) Jeden na pewno trafi do mojej mamy.


Bielenda zachwyciła mnie maseczką korygującą z kwasami migdałowym, laktobionowym i witaminą B2, która szybko poradziła sobie z widocznymi wypryskami. Nie ma jej na zdjęciu, bo zainteresowała mnie już na spotkaniu. Na pewno mam ochotę na więcej!


Mam małego bzika na punkcie marokańskich kosmetyków, dlatego paczka była dla mnie miłym zaskoczeniem. Jestem niesamowicie ciekawa szamponu z glinką rhassoul, ale również nie mogę się doczekać aż spróbuję ratatuj i konfitury, które mają piękne, domowe składy!


Dziewczyny zaskoczyły nas ogromem paczek, jakimi zostałyśmy obdarowane. Nie potrafię sobie wyobrazić ile pracy musiały włożyć w organizację tego spotkania - czapki z głów. Nie mam takiej siły przerobowej, a moja powierzchnia do kochania jak i mieszkalna jest ograniczona, więc przygotowałam już małe paczki, którymi będę obdarowywać rodzinę i znajomych. Mam nadzieję, że z dziewczynami jeszcze nie raz przyjdzie się spotkać, bardzo chętnie jeszcze raz napiję się pysznego smoothie i koniecznie spróbuję pysznego miodownika z Coffee Moment :)


P.S. Dziękuję Monice, że mogłam wykorzystać jej zdjęcia ze spotkania :)


Trzymajcie się ciepło! Jaskółka


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wasze komentarze to dla mnie źródło motywacji ♥
Jeśli masz do mnie pytanie: ziele.jaskolcze@gmail.com

Disqus for Jaskółcze Ziele