Cześć kochani! Długo zwlekałam z dzisiejszą notatką, cały czas odkładałam ją na później, ponieważ wiem, że wiele z Was na nią czeka - dlatego chciałam się do niej porządnie przygotować. Poza tym szczoteczka soniczna to urządzenie, którego działanie tak naprawdę widać dopiero przy dłuższym użytkowaniu, dlatego dzisiaj, po 3 miesiącach używania pokazuję Wam moją Lunę w pełnej okazałości!
Moją szczoteczką soniczną jest słodka Luna Foreo w wersji mini. Ma piękny turkusowy kolor i jest niezwykle przyjemna w dotyku. Wykonana jest z szybkoschnącego i nieporowatego silikonu, dzięki czemu bez przeszkód możemy stosować ją w wannie czy pod prysznicem. Ponadto zastosowanie tego materiału sprawia, że jest bardzo higieniczna i łatwo się ją czyści. Wystarczy ją porządnie przepłukać pod bieżącą wodą.
Wersja mini jest przeznaczona do podróży. Jest kompaktowa, mieści się w mojej małej dłoni i wygodnie się ją trzyma. Moja Luna dotarła do mnie w plastikowym opakowaniu, w którym znajdowała się również karta autentyczności, instrukcja obsługi i ładowarka, i teoretycznie można Lunę przewozić właśnie w tym opakowaniu. Ja jednak zdecydowanie wolę wersję z bawełnianym woreczkiem, wtedy Luna zajmuje znacznie mniej miejsca.
Jest zaopatrzona w silikonowe wypustki po obu stronach, z jednej strony są mniejsze i delikatniejsze, z drugiej grubsze, przeznaczone do mocniejszego oczyszczania twarzy. Wersja mini ma również dwa stopnie drgań sonicznych, dzięki czemu spokojnie każdy dopasuje do siebie odpowiednią kombinację.
Jest zaopatrzona w silikonowe wypustki po obu stronach, z jednej strony są mniejsze i delikatniejsze, z drugiej grubsze, przeznaczone do mocniejszego oczyszczania twarzy. Wersja mini ma również dwa stopnie drgań sonicznych, dzięki czemu spokojnie każdy dopasuje do siebie odpowiednią kombinację.
Dlaczego zdecydowałam się na wersję mini? Głównie dlatego, że pełnowymiarowa Luna jest cholerdalnie droga! Przyjdzie nam za nią zapłacić 719zł! Już sama wersja mini do taniego zakupu nie należy, udało mi się ją kupić za 400zł w Douglasie (regularna cena 499zł). Długo się wahałam nad zakupem, Luna chodziła za mną od ponad roku, śniła mi się nawet po nocach :):):)
Dokonałam szybkiej kalkulacji i uznałam, że koszty wymieniania szczoteczek w klasycznych szczotkach sonicznych na dłuższą metę znacznie przekraczają koszt Luny. Lunę kupujemy raz i mamy spokój, nawet z ładowaniem :)
Czym różni się wersja mini od pełnowymiarowej?
Pełnowymiarowa Luna jest dużo większa - co mnie osobiście by przeszkadzało, wersja mini leży mi pewnie w mojej dłoni - jest zaopatrzona w 8 trybów intensywności drgań (wersja mini ma tylko 2), a na tylnej stronie znajdziecie wypustki do masażu skóry. Za tę przyjemność trzeba Wam zapłacić przeszło 200zł więcej :)
Osobiście nie odczuwam potrzeby większej ilości prędkości mojej szczoteczki, praktycznie przez cały czas używam jednej, intensywniejszej. Od czasu do czasu, gdy moja skóra jest podrażniona, zmniejszam prędkość. Za to kompletnie nie używam strony z grubszymi wypustkami. Takie oczyszczanie jest dla mnie stanowczo zbyt intensywne, za to świetnie sprawdza się na grubej skórze Tośka.
Jedno ładowanie Luny starcza, według producenta, na 450 użyć. W ciągu tych trzech miesięcy użytkowania - początkowo dwa razy dziennie - nie rozładowała się ani razu, nie dała też żadnych znaków, że zbliża się ku wyczerpaniu. Jest to niesamowity luksus, szczególnie jeśli zabieramy Lunę ze sobą w podróż. Nie musimy przejmować się dodatkowymi drobiazgami podczas pakowania.
To mi właśnie przypomniało, że pakując się do Opola nie wzięłam ze sobą ładowarki do Luny :) Dobrze, że akurat jestem w domu!
Jej używanie jest niesamowicie proste, niewiele trzeba przy niej myśleć. Wystarczy zwilżyć twarz wodą, nałożyć swój ulubiony żel - czy też piankę, jak w moim przypadku - rozprowadzić produkt na twarzy i włączyć Lunę. Szczoteczka sama nas pokieruje, nieco silniejszym, przerywanym pulsowaniem i światełkiem da nam znać po 30 sekundach, że należy przejść do następnej części twarzy. Całość trwa minutę, dwa razy po 30 sekund i dwa razy po 15, ale szczoteczka nie wyłącza się od razu. Jeśli czujecie, że Wasza skóra potrzebuje silniejszego oczyszczenia, jesteście na przykład po treningu lub po zakrapianej imprezie, spokojnie możecie przedłużyć swój rytuał. Producent nie zaleca oczyszczania twarzy dłuższego niż 3 minuty, ale również tego nie musicie kontrolować - po upłynięciu 3 minut szczoteczka po prostu się wyłącza.
Musicie jednak pamiętać, że w duecie z Luną nie można stosować produktów do mycia twarzy zawierających drobinki peelingujące czy glinki - by nie uszkodzić naszych delikatnych wypustek myjących. Poza tym Luna sama w sobie na tyle dobrze (i delikatnie!) peelinguje i oczyszcza skórę, że takie produkty do oczyszczania buzi nie są nam po prostu potrzebne.
Jedno ładowanie Luny starcza, według producenta, na 450 użyć. W ciągu tych trzech miesięcy użytkowania - początkowo dwa razy dziennie - nie rozładowała się ani razu, nie dała też żadnych znaków, że zbliża się ku wyczerpaniu. Jest to niesamowity luksus, szczególnie jeśli zabieramy Lunę ze sobą w podróż. Nie musimy przejmować się dodatkowymi drobiazgami podczas pakowania.
To mi właśnie przypomniało, że pakując się do Opola nie wzięłam ze sobą ładowarki do Luny :) Dobrze, że akurat jestem w domu!
Jej używanie jest niesamowicie proste, niewiele trzeba przy niej myśleć. Wystarczy zwilżyć twarz wodą, nałożyć swój ulubiony żel - czy też piankę, jak w moim przypadku - rozprowadzić produkt na twarzy i włączyć Lunę. Szczoteczka sama nas pokieruje, nieco silniejszym, przerywanym pulsowaniem i światełkiem da nam znać po 30 sekundach, że należy przejść do następnej części twarzy. Całość trwa minutę, dwa razy po 30 sekund i dwa razy po 15, ale szczoteczka nie wyłącza się od razu. Jeśli czujecie, że Wasza skóra potrzebuje silniejszego oczyszczenia, jesteście na przykład po treningu lub po zakrapianej imprezie, spokojnie możecie przedłużyć swój rytuał. Producent nie zaleca oczyszczania twarzy dłuższego niż 3 minuty, ale również tego nie musicie kontrolować - po upłynięciu 3 minut szczoteczka po prostu się wyłącza.
Musicie jednak pamiętać, że w duecie z Luną nie można stosować produktów do mycia twarzy zawierających drobinki peelingujące czy glinki - by nie uszkodzić naszych delikatnych wypustek myjących. Poza tym Luna sama w sobie na tyle dobrze (i delikatnie!) peelinguje i oczyszcza skórę, że takie produkty do oczyszczania buzi nie są nam po prostu potrzebne.
Luna nie tylko porządnie oczyszcza naszą skórę, ale również delikatnie złuszcza zrogowaciały naskórek. Jej używanie jest niesamowicie przyjemne, ponieważ jej wibracje przy okazji masują twarz. Szczególnie na początku ciężko się powstrzymać, by nie używać jej dłużej niż przewidziana 1 minuta :) Na początku użytkowania moja wrażliwa, naczynkowa skóra była trochę zaczerwieniona, ale efekt ten łagodniał z każdym kolejnym użyciem. Mam wrażenie, że moja skóra zrobiła się troszkę grubsza, nie czerwienieje już tak łatwo przy różnych zabiegach - a dawniej wystarczyło wsmarować w nią krem, by zrobiła się na chwilę czerwona.
Kocham Lunę całym sercem za to, co robi dla mojej buzi. Na samym początku używałam ją w połączeniu z resztą żelu rumiankowego z Sylveco, który zawiera 2% kwas salicylowy, świetny jeśli chodzi o zwalczanie zaskórników. Ten duet zrobił z moją buzią coś niesamowitego - moja skóra była ładnie oczyszczona już po miesiącu porannego i wieczornego rytuału. Byłam przekonana, że efekty będą widoczne dopiero po dłuższym czasie używania.
Obecnie nie stosuję już żelu rumiankowego - sięgnęłam po delikatną piankę Eco Lab przeznaczoną do cery problematycznej - jak i nie stosuję Luny dwa razy na dzień. Po prostu nie mam już takiej potrzeby :) Pozostawiłam sobie tylko wieczorny rytuał, a rano przecieram twarz jedynie hydrolatem - moim ulubionym z kwiatów gorzkiej pomarańczy. Zależy mi obecnie jedynie na utrzymaniu efektu, który osiągnęłam.
Tak dobrze oczyszczona skóra, pozbawiona zrogowaciałego naskórka wpija wszelkie nałożone później produkty w mgnieniu oka. I tutaj też wyraźnie widać działanie Luny, drogocenne substancje dostają się głębiej do skóry, jest ona znacznie lepiej odżywiona i promienna.
Jestem niesamowicie zadowolona z tego zakupu i nie żałuję ani grosza wydanego na Lunę. Cieszę się, że nie muszę zaprzątać sobie głowy comiesięcznym zakupem szczotek, a moje wieczorne rytuały z Luną po prostu uwielbiam!
Mieliście do czynienia ze szczoteczkami sonicznymi? Znacie się z Luną czy macie w domu klasyczną szczoteczkę?
Mieliście do czynienia ze szczoteczkami sonicznymi? Znacie się z Luną czy macie w domu klasyczną szczoteczkę?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wasze komentarze to dla mnie źródło motywacji ♥
Jeśli masz do mnie pytanie: ziele.jaskolcze@gmail.com