13 paź 2014

Regulujący, oczyszczający, kojący... Palmarosa&Thistle

Poniedziałki są dniem dla Was. Chciałabym by więcej tych dni było, lecz reszta jest ruchoma, a poniedziałki zawsze już będą Wasze. O ile moja gapowatość nam tego nie odbierze, tak jak dzisiaj już próbowała - gdy biegałam pod wydział współlokatorki, by mi dała w łapki klucze do mieszkania. Ale z gapowatością walczę, nóżkami szybko przebieram i jestem tu z Wami :)

Na ten tydzień z takich większych rzeczy planuję hennowanie. Ostatni raz tak podekscytowana hennowaniem byłam chyba przy pierwszym razie, ten nadchodzący jest wyjątkowy dzięki Rubinowemu Kociakowi, która to wynalazła mi ciekawi przepis na hennę. Jestem ogromnie ciekawa efektów i nie mogę się doczekać następnego weekendu!

Z takich rewelacji typowo kosmetycznych, rozpoczęłam ponowne kwaszenie, jestem już po pierwszym peelingu, na razie 7% kwasu migdałowego i wylinki nie widać. Za to na twarzy ani jednego nowego wyprysku, te które były na twarzy wyraźnie się zmniejszyły i mają się ku zniknięciu, skóra taka gładsza w dotyku. W środę będę kombinować już z 10%.

Jutro mam pierwsze labolatorium z chemii! Nie mogę się doczekać, fartuszek już gotowy :):):)

Dzisiaj przedstawiam Wam kolejne cudo pracy Gaia Creams, firmy która zachwyca i na ten zachwyt ciężką pracą zasłużyła. Z mojej strony zapewniłam Wam na ten moment recenzję kremiku arganowo-rokitnikowego, który świetnie wyrównał koloryt skóry i porządnie ją nawilżył, i ujędrnił, a dziewczyny, które wygrały w moim konkursie, który organizowałam razem z Gaia Creams już opisały swoje wrażenia ze spotkania Chia, Flax&Hemp, kremik również regulujący produkcję sebum, ale też mocno odżywiający. Możecie na niego zaglądać u Magdy, i u Ems.

Tymczasem ja dzisiaj Wam opowiem o Palmarosa&Thistle, kremiku przeznaczonym do skóry zanieczyszczonej, tłustej, trądzikowej.


Zacznijmy od opakowania. Zmieniło się trochę, jest wyższe, ale za to węższe. Nawet szkło pojemniczka się zmieniło, nie jest już tak grube jak kiedyś. Osobiście lepiej dogadywałam się z poprzednim wcieleniem słoiczka, wygodniej było mi wydobyć produkt, gdy wlot był szerszy.

Moja etykietka do najpiękniejszych nie należy, jednak w zupełności nie jest to jej wina. W ciepłe dni lata mój kremik stał się płynny i nawet wkładanie go na kilka dni do lodówki nijak mu nie pomogło - co wcale nie wpłynęło na jego walory, z kremiku zrobił się olejkiem z drobnymi grudkami, nijak komfortu aplikacji to nie zmieniło. A że ja nieświadoma otworzyłam go lekko pod skosem to ubabrałam i etykietkę, i ubranko i troszkę kremiku zmarnowałam. Etykietka w normalnych warunkach się nie brudzi, nie strzępi i wygląda zdecydowanie bardziej estetycznie od mojej :)

Wieczko jest wygodne i praktyczne, jednak ponownie w mojej wersji chęć zakręcenia go bardzo mocno (np. w ramach transportowania) skutkuje jego przeskakiwaniem i cała zabawa z zakręcaniem zaczyna się od nowa. Robię to na wyczucie, a i tak zawsze panikuję, że coś mi się wyleje.


Patrzcie na rozrabiakę w tle! Chciał mi wylizać do dna mój kremik!

Masło shea, olej z wiesiołka, olej z konopii, olej z krokosza barwierskiego, olej jojoba, olej z ogórecznika, olej kokosowy, olej słonecznikowy, olej z gwiazdnicy pospolitej, olejek z palmarosy, olej z pelargonii, Geraniol*, Citronellol*, Linalool*, Citral*, Limonene*, Farnesol*
(*pozyskiwane z naturalnych olejków eterycznych)

Skład, jak na Gaia Creams przystało, porządnie dopracowany, pełen natury, czystego dobra dla skóry. Każdy olej i olejek dobrany został specjalnie dla cery tłustej i zanieczyszczonej. Przy okazji kremik porządnie natłuści skórę, odbuduje jej barierę lipidową i pozwoli zatrzymać w niej wodę na dłużej. Zbawienie podczas kuracji kwasami :)
Zarówno olej z wiesiołka, z konopii i krokosza są idealne dla cery ze zmianami skórnymi, również dla cery tłustej. Jest ich w składzie najwięcej, więc nasza skóra głównie z ich właściwości będzie czerpać. Olej z ogórecznika pomoże zwalczyć zaczerwienienia potrądzikowe, popękane naczynka, jednymi słowy wyrówna koloryt. Reszta to właśnie działanie natłuszczające, ale również aromaterapeutyczne, kremik bowiem cudnie pachnie ziołami z nutą cytrusów.


Mój kremik obecnie ma taką postać, raz jest bardziej stały, raz bardziej płynny. Oryginalnie po przyłożeniu palców do powierzchni kremu rozpuszcza się on pod wpływem ich ciepła, więc summa summarum i tak kładziemy na skórę kremik w postaci olejku. Obecnie rozprowadzam go najpierw między palcami, by wszystkie grudki dokładnie się rozpuściły, dopiero później nakładam go na twarz, szyję i dekolt. Smarowanie się tym kremikiem, jak każdym innym od Gaia Creams, jest świetną okazją do masażu twarzy - dzięki czemu poprawiamy krążenie, składniki kremu lepiej się wchłaniają, a nasza skóra pozostaje jędrna, elastyczna i bez worków pod oczami.

Wydajność kremu jest niesamowita, a mamy przecież tylko 30ml! Kremik jest żywy i świeżo robiony, najlepiej zużyć go w ciągu czterech miesięcy. Mój ma termin do października i jeszcze trochę mi go zostało, lecz nic się z nim nie dzieję, więc jeszcze spokojnie mogę go trochę poużywać. Jednak trzymam go w lodówce, by nic się z nim nie stało zanim zdenkuję.
Od lipca stosuję go na twarz, szyję i dekolt. Kremik można stosować również na resztę ciała.

Kremik stosowany regularnie potrafi zdziałać cuda. Sprawia, że pory są czystsze, wypryski rzadziej się pojawiają, skóra odzyskuje zdrowy koloryt i blask. Nie błyszczę się po nim tak bardzo w ciągu dnia - a nie stosuję go pod makijaż, bo jest jeszcze ciągle za ciepło, jedynie na wieczór lub po domku. Skóra jest pięknie nawilżona i jędrna, we wszystkich trzech miejscach wsmarowywania. Jego właściwości kojące świetnie można zaobserwować podczas kuracji kwasami. Podrażnioną, lekko zaczerwienioną skórę po zmyciu kwasowego peelingu wycisza, przyjemnie zmiękcza niepotrzebne napięcie, zapewnia naprawdę niesamowite uczucie relaksu po takim zabiegu.

Kremik do tanich nie należy, ale jest wart swojej ceny. Na pewno będę kupować kolejny słoiczek tego cudeńka, najprawdopodobniej już w listopadzie. Kremik sprowadzić trzeba z Anglii, więc jeśli ktoś pisałby się na wspólne zakupy u Gaia Creams proszę o kontakt mailowy :) Jest w czym wybierać!

Kochani, przypominam o konkursie, cudne nagrody czekają! :)

http://jaskolcze-ziele.blogspot.com/2014/09/konkurs-z-cherry-beauty.html


Trzymajcie się ciepło! Jaskółka

16 komentarzy:

  1. kurcze, ten krem wydaje się być w prost stworzony dla mojej buźki !

    Mogłabyś kliknąć u mnie w link do spodni
    Dziękuję ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystkie kosmetyki Gaia Creams wyglądają zachęcająco. Opakowania mają wspaniałe i tylko drogocennych składników! Może ja się skuszę na wspólne zamówienie. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najbardziej mi się podoba olejek do brody z wąsami na etykiecie!

      Usuń
  3. O nie, znowu coś idealnego dla mnie! Nigdy wcześniej nie słyszałam o tej firmie ale skład, firma i produkcja samych kosmetyków brzmi cudownie. Jeżeli krem jest bardzo wydajny i skuteczny to cenowo też nie wychodzi jakoś fatalnie. Więcej się często wyda kupując częściej kilka kremików. Muszę nad tym pomyśleć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O nie, znowu! :) Mogłaś nie słyszeć, bo to firma z siedzibą w Anglii. Fakt, faktem, że kremikiem możemy zastąpić kilka produktów, balsam do biustu, na łokcie, obtarcia... :)
      Jak się zastanowisz - daj znać!

      Usuń
  4. Krem nie dla mojej skóry, ale zaintrygowałaś mnie przepisem na hennowanie... Czekam! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To poczytaj recenzję arganowo-rokitnikowego :)
      Będzie szczegółowe sprawozdanie!

      Usuń
    2. Czekam zatem!

      Oba składniki - tzn. oleje arganowy i rokitnikowy wprost uwielbiam! Połączenie może być fantastyczne. :-)

      Usuń
  5. Coś czuję, że moja skóra by się z nim zaprzyjaźniła :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ta firma brzmi bardzo zachecajaco ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie znam marki, ale widzę, że mógłby się u mnie sprawdzić taki krem :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo podba mi się fomuła kremu, który ma stałą konsystencję i pod wpływem ciepła zamienia się w oej. Świetna sprawa :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Mój też się rozpuścił w ciepłe dni ale włożyłam do lodówki i potem do końca miał już konsystencję stałą :) Mam mały rabacik do wykorzystania w ich sklepie także szykują się zakupy :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Daj znać jak pójdzie hennowanie! :*
    A krem - cóż... brzmi kusząco, nawet bardzo :) I czy mi się wydaje, czy na etykiecie widzę "Jaskółka"? :D

    OdpowiedzUsuń

Wasze komentarze to dla mnie źródło motywacji ♥
Jeśli masz do mnie pytanie: ziele.jaskolcze@gmail.com

Disqus for Jaskółcze Ziele