Ach, kochani, ale ja dzisiaj jestem zrelaksowana! Zrelaksowana i niesamowicie szczęśliwa. Poszłam dzisiaj na zajęcia z pilatesu, ale nie takiego zwykłego, o nie. Był to Pilates Stick, podczas których to zajęć ćwiczy się ze specjalnym drążkiem przymocowanym taśmami do ściany. Czuję każdy mięsień, a ręce chciały mi odpaść przy przyciąganiu drążka do brzusia na leżąco (a ja sama chciałam wyć wniebogłosy!), ale endorfiny mnie rozpierają. Co prawda następne moje zajęcia nie odbędą się już ze Stickiem, bo w tej grupie nie ma miejsca, ale będę chodzić na bardziej wymagające ćwiczenia pilatesu z dodatkową pracą nad mięśniami brzucha. Szczerze nie mogę się doczekać!
Następnym razem koniecznie pokaże Wam jak wygląda sala do ćwiczeń. Jest niesamowicie klimatyczna, z rozpalonym woskiem Yankee Candle i cotton balls ułożonymi na podłodze w rogu! Jak cotton ballsy mnie do tej pory nie urzekły, to teraz je uwielbiam :)
Dzisiaj pozostaniemy w tej relaksującej atmosferze, a podtrzymać ją pozwolą nam żele pod prysznic Le Petit Marseillais - o których wspominałam Wam, gdy opowiadałam o migdałowym mleczku tej marki. Pachnie ono pięknie, takim mleczkiem z nutą migdałów, ale zapach ten nie umywa się do zapachu żeli.
Opakowania, choć pięknie kolorowe (i pięknie wychodzące niemal na każdym zdjęciu), są niezwykle toporne, co dostrzega się dopiero po umieszczeniu ich koło wanny. Są wąskie i wysokie, szczególnie te większe opakowanie i łatwo je przewrócić. Aplikowanie odpowiedniej ilości też wcale nie jest takie proste. Ale to tylko żel pod prysznic, który znajdziecie w każdej drogerii za mniej więcej 14zł za 400ml butelkę, więc można mu to wybaczyć.
Z tego zestawienia bardziej przypadł mi do gustu kremowy żel kwiat pomarańczy. Uwielbiam ten zapach w postaci hydrolatu, dlatego dużo od tej wersji zapachowej oczekiwałam. Zapach jest całkiem nieźle odwzorowany, ma w sobie dodatkowo niezwykłą kremowość i delikatność. Żel nie wysusza mojej skóry i utrzymuje się jeszcze chwilę. Zapach jest bardzo relaksujący i uwielbiam go zarówno wieczorami, jak i porankiem.
Druga wersja to faworyt Tośka. Pachnie intensywnie cytrusami i jest mocno pobudzający. Może być zarówno żelem pod prysznic, jak i do kąpieli - ale szczerze nie wyobrażam sobie kąpieli w jego towarzystwie. W kąpieli lubię się wyleżeć, rozgrzać i zrelaksować, a ten żel przynosi mi jedynie pobudzenie. Choć muszę przyznać, że przy porannym prysznicu jest naprawdę świetny, szczególnie po porannym treningu. Również nie wysusza mojej skóry i pozostaje na skórze nawet nieco dłużej od swojego poprzednika.
Muszę przyznać, że te żele naprawdę mnie zaintrygowały. Mam ogromną ochotę na Lawendowy Miód oraz Werbenę z Cytryną. Na pewno jeszcze je ugoszczę w pobliżu wanny :)
Znacie Le Petit Marseillais?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wasze komentarze to dla mnie źródło motywacji ♥
Jeśli masz do mnie pytanie: ziele.jaskolcze@gmail.com