9 lip 2015

Wakacyjna kolorówka

Ostatnim razem pokazałam Wam, jak wyglądała moja wakacyjna kosmetyczka pod kątem pielęgnacji. Dzisiaj chciałabym razem z Wami zrobić przeszpiegi w mojej kolorówce, która pojechała razem ze mną do Chorwacji. Co prawda, nie było to nic odkrywczego, zabrałam ze sobą te kosmetyki, które stosuję na co dzień, by makijaż był szybki i przyjemny, a mimo wszystko przyjemny dla oka :)


Makijaż był skromny, za to wszystkie zabrane przeze mnie rzeczy używałam przez cały wyjazd.
Przed przystąpieniem do makijażu zawsze dbam o odpowiednie nawilżenie skóry, dzięki czemu minerałki prezentują się na niej pięknie. Od kilku miesięcy nieodmiennie dba o to nawilżające serum Baikal Herbals, które u mnie spokojnie spełnia wszystkie zadania kremu nawilżającego na dzień.

Makijaż rozpoczynam od pudru - jest to trik, który stosuję już od ponad roku, ponieważ świetnie przedłuża zmatowenie mojej buźki. Stosuję matujący puder od Lily Lolo, który nałożony w ten sposób dodatkowo pielęgnuję moją buźkę, wspomagając jej procesy regulacyjne - dzięki zawartości glinki porcelanowej.


Następnym krokiem jest mineralny podkład Annabelle Minerals w odcieniu Golden Light - kolor ten mogłam nosić dopiero po drugim dniu wyjazdu, gdy buźka mi się trochę opaliła. Jeszcze przez te wakacje mi posłuży, jednak następnym razem sięgnę po nowość AM, odcienie Sunny, które na swatchach wydają mi się trochę jaśniejsze od odcieni Golden.
Podkład nakładam pędzlem kabuki, również od AM.

Po nałożeniu makijaży ponownie poprószam twarz pudrem Lily Lolo.


Brwi wypełniam kredką Felicea Natural w odcieniu dla blondynek (nr 83). Kosmetyki Felicea Natural są u mnie nowością, a już zdążyłam je polubić. Kredka do brwi jest dla mnie idealna, ponieważ ma w sobie trochę ciepłych tonów, nie jest zimnym brązem, ale też nie jest rudawa. Długo szukałam takiego odcienia.

Drugą kredką, klasyczną czarną (czarna kredka to obowiązkowy punkt w mojej kosmetyczce!), zaznaczam górną linię wodną oka. Mam duże oczy i ten zabieg pięknie wyostrza mi spojrzenie, a jednocześnie optycznie zagęszcza rzęsy. W ramach kaprysu rysowałam nią również kreski.


Skoro już jesteśmy przy makijażu oka, wypadałoby dodać mu troszkę koloru. W tym wypadku zawsze sprawdzają się cienie Lily Lolo: Souls Sister albo Chocolate Fudge Cake.

Soul Sister to piękny opalizujący brąz, przypominający trochę On and On Bronze z serii Color Tattoo, jednak jest on odrobinę chłodniejszy. Jest to cień, którym możemy wykonać pełen makijaż oka na szybko, ponieważ sam z siebie pięknie zaznacza załamanie oka. Makijaż wygląda tak, jakbyśmy poświęciły mu wiele czasu na blendowanie, a tak naprawdę wystarcza cień rozprowadzić na powiece.

Chocolate Fudge Cake to dopiero gradka! Kupiłam go jako piękny fiolet, a okazał się cudowną niespodzianką. Fiolet ten podczas rozcierania zamienia się w ciepły, czekoladowy, lekko opalizujący brąz. Im bardziej cień rozcieramy, tym staje się bardziej brązowy. Blendując go w różnym stopniu uzyskujemy fenomenalny makijaż oka wykonany jednym cieniem! Jest to mój ulubiony cień i polecam go każdemu!


Do wykończenia makijaży oka pozostają tylko rzęsy. Z pomocą przychodzi maskara Lily Lolo, która pięknie zaznacza i wydłuża moje rzęsy, delikatnie je pogrubiając. Stosowana solo lubi tworzyć grudki, dlatego każdorazowo przed tuszowaniem smaruję rzęsy odżywką i dzięki temu grudki już nie powstają.
Maskara jest naturalna, jednak nie rozpływa się tak łatwo. Moje kąciki lubią łzawić i na szczęście przy tej maskarze nie powstają nieestetyczne czarne plamy po spływającej maskarze. Do efektu pandy potrzeba prawdziwych łez :)


Moja twarz i szyja, z racji stosowania filtru z wysoką ochroną, są nieco jaśniejsze niż reszta ciała. Aby je ocieplić, korzystam z czekoladki Bourjois w odcieniu 52. Czekoladkę udało mi sie upolować na promocji -40% w Rossmannie - i o dziwo w Opolaninie nikt nie stał przy szafie Bourjois!

Bronzer ładnie zgrywa się z moją opalenizną, jednak gdy byłam bledsza był dla mnie trochę zbyt słoneczny - do konturowania bladych twarzyczek się nie nadaje.


Żeby dodać policzkom trochę koloru sięgam po róż Annabelle Minerals w odcieniu Nude. Jest to odcień uniwersalny, pasujący praktycznie do każdej cery i, co najważniejsze, jest identyczny z moim rumieńcem. Nadaje mojej buźce bardziej młodzieńczego, dziewczęcego wyrazu i trzyma się na twarzy przez cały dzień.

Kolor różu w większym stopniu oddaje zdjęcie zbiorcze. W rzeczywistości róż jest mniej cukierkowy :)


Pozostały tylko usta. A na nich szminka Felicea Naturals w odcieniu 24. Delikatnie różowym nudziaku, który nadaje ustom bardziej dziewczęcego wyrazu. Pokrywa je delikatną warstwą koloru, dzięki czemu jeśli zjem ją w ciągu dnia nie widać nieestetycznych ubytków na ustach. Posiada również niewielką ilość opalizujących drobinek, przez co usta ładnie się błyszczą, a samych drobinek na ustach nie widać bez specjalnego wglądu.
Szminka sama w sobie delikatnie nawilża usta.


W zeszłym roku było tego znacznie więcej, ale połowa rzeczy leżała nie używana, po część sięgnęłam tylko raz czy dwa razy. Tym razem kolorówka była skromniejsza, ale używana każdego dnia. Bagaż się zmniejszył, a ja i tak wyglądałam pięknie :)

Znacie coś z mojej kolorówki? Mam Wam o czymś dokładniej opowiedzieć?

Trzymajcie się ciepło! Jaskółka

17 komentarzy:

  1. bardzo fajne kosmetyki, niebawem i ja planuję "przesiąść się" na minerałki. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam Chocolate FudgeCake z LL i tez go uwielbiam :) a kosmetyki Felicea bardzo mnie intrygują od jakiegoś czasu i pewnie kiedys sie skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Och, jest świetny :) A mi się oba ciebie udało upolować na wyprzedaży Costasy, mam je w starszej wersji opakowania, za 20zł za każdy :)
    Ja tylko czekam aż Felicea wypuści swoje własne róże *.*

    OdpowiedzUsuń
  4. A jakie minerałki masz na oku? :)

    OdpowiedzUsuń
  5. O, ja je tez wtedy kupowałam ^^ wzięłam jeszcze Gunmetal ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Gunmetal też wygląda zjawiskowo :) Ale u mnie szarości mają małe pole do popisu, sama mam szare oczy, więc średnio z dodatkowym szarym makijażem :)

    OdpowiedzUsuń
  7. bardzo sympatyczne zestawienie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Felicea jest fajna :)))))
    Świetny zestaw! Czekoladka bardzo przyciąga wzrok interesującą formą :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zamówiłam odcienie sunny, a używamy tych samych kolorów:)
    Odcienie sunny są dziwne - mega żółte. Pomalowałam się juz 2x, jutro bedzie 3 zobaczymy, ale nie wróżę miłości;/

    OdpowiedzUsuń
  10. Ciekawią mnie kosmetyki Felicea, miałam ostatnio capnąć na Kalinie. A z czekoladki Bourjois jestem mega niezadowolona choć chyba trafiłam na felerny model. Moja jest tak koszmarnie twarda, że w żaden sposób nie mogę jej nabrać pędzlem :(

    OdpowiedzUsuń
  11. Mogę się pochwalić, że znam ten fioletowo-czekoladowy cień z Lily Lolo! :D. Bardzo ładny kolor, ale dla takiej sieroty makijażowej jak ja to już wyższa szkoła jazdy. Chyba jeszcze nigdy nie udało mi się go nałożyć tak, jak bym chciała. Niemniej jest piękny :).

    OdpowiedzUsuń
  12. też jestem zdania że na wyjeździe najlepiej się ograniczać

    OdpowiedzUsuń
  13. Może faktycznie felerny, moją nabieram pędzlem bez problemu. Zakręć się wokół Felicei, bo to ciekawa polska marka :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardziej żółte od Golden? Da się? Golden Light wpada nawet trochę w taką mocno oliwkową tonację, która pasuje mi na twarzy dopiero wtedy, gdy się opalę. A Golden Fair jest zaś dla mnie szarawy i strasznie żałuję, że nie ma odcienia pośredniego. Próbowałam się bawić w mieszanie, ale za dużo z tym paprania. I drogo to wychodzi.
    Miałam spore nadzieję z odcieniami Sunny. Wychodzi na to, że będzie trzeba się przerzucić na inną markę, skoro nie ma odpowiednich dla mnie odcieni.
    Masz może jeszcze trochę Golden Light? Mogłabyś zrobić zdjęcie porównawcze jego i odpowiednika Sunny? :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Oj, jest bardzo fajna :) W sumie po Twojej recenzji szminki postanowiłam, że będę próbować :):):)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja też nie jestem jakoś fest zaawansowana w blendowaniu, nakładam troszkę i blenduję, blenduję, blenduję... :) Dlatego zostawiam go na specjalniejsze okazje, gdy mam czas sobie poblendować :D
    P.S. Znalazłam ten przepis! Będę na dniach do Ciebie pisać, na razie wróciłam z festiwalu o 4 nad ranem i chciałabym odespać, a jak na złość obudziłam się o 8... Ech, ech.

    OdpowiedzUsuń
  17. W dniu, gdy napisałam ten komentarz, nałożyłam ten cień i po raz pierwszy mi się to sensownie udało :D.


    SUPER! :D. Nie musisz się spieszyć :).

    OdpowiedzUsuń

Wasze komentarze to dla mnie źródło motywacji ♥
Jeśli masz do mnie pytanie: ziele.jaskolcze@gmail.com

Disqus for Jaskółcze Ziele