21 lis 2013

Ajuwerdyjska maska od Planety Organici

Planeta Organica to z kolei moja włosowa miłość. Pisałam Wam już o szamponach tej firmy tutaj i tutaj, bo zrobiły one furorę w moim włosomaniactwie. Długo nie wiedziałam na którą maskę się zdecydować, przekonała mnie notka porównawcza u Imprevisivel i późniejsza recenzja maski ajurwedyjskiej.

Na zdjęciu tego nie widać, ale całe wieczko jest pokryte świecącymi drobinkami od używania:)

Producent obiecuje nam bardzo wiele, stawiając poprzeczkę wysoko:
Złota Maska do włosów stworzona została w oparciu o indyjskie zioła, które były wykorzystywane w starożytnej ajurwedyjskiej nauce aby przywrócić zdrowie i piękno włosa. Wchodzący w skład maski organiczny olej drzewa Neem jest bogaty w witaminę E i niezbędne aminokwasy, które działają silnie nawilżająco, odżywczo i regenerująco. Czerwony Sandałowiec wzmacnia i stymuluje wzrost włosów. Cantella Asiayica posiada najwyższe działanie antyoksydacyjne, poprawia krążenie krwi oraz wzmacnia cebulki włosowe, Jagody Acai zawierają wszystkie znane witaminy i minerały w ilościach których nie posiada żaden inny naturalny produkt. Jagody Acai nasycają skórę głowy witaminami, regenerują strukturę włosa, zapobiegają ich łamaniu i rozdwajaniu końcówek.
Organiczny Olej Neem (Organic Melia Azadirachta Seed Oil)- zawiera przede wszystkim kwas oleinowy, palmitynowy, linolowy, stearynowy, oraz aminokwasy. Posiada działanie antybakteryjne, łagodzi swędzenie, podrażnienia, podnosi odporność skóry na działanie drobnoustrojów, pomocny w walce z łupieżem, wzmacnia włosy, zapobiega ich wypadaniu, reguluje aktywność gruczołów łojowych. Nawilża włosy, przywraca im zdrowy wygląd, stają się jedwabiste i lśniące.
Ekstrakt z Wąkrotki Azjatyckiej (Hydrocotyle Asiatica Extract)- wykazuje działanie antyseptyczne i przeciwzapalne, chroni włosy przed promieniami UV i naprawia szkody powstałe na ich skutek, usprawnia mikrokrążenie.
 Ekstrakt z Jagód Acai (Euterpe Oleracea Fruit Extract)- są, skarbnicą witamin, aminokwasów, pierwiastków oraz bogatym źródłem składników odżywczych dla skóry i włosów jak witamina C, witamina E, kompleks witamin B-B1, B2, B3, fosfor, wapń, potas, żelazo, białka, zawierają 29 kwasów tłuszczowych oraz niezwykle cenne polifenole. Są one naturalnymi przeciwutleniaczami chroniącymi przed słońcem, zanieczyszczeniami, dymem papierosowym i spalinami. Korzystnie wpływają na syntezę kolagenu, na stan naczyń krwionośnych poprawiając w ten sposób krążenie w skórze. Tworzą na włosach ochronną warstwę, dzięki czemu wyglądają one na zdrowsze, pomagają naprawić niewielkie uszkodzenia włosów. Doskonałe jako naturalny filtr promieniochronny, zwłaszcza jeśli chodzi o promienie UVA.
Organiczny Olej z Drzewa Sandałowego (Organic Santalum Album (Sandalwood) Oil)posiada właściwości antyseptyczne, antybakteryjne i przeciwzapalne. Hamuje wypadanie włosów, eliminuje łupież, wzmacnia i pobudza wzrost włosów. Przywraca im zdrowy wygląd i nadaje połysk.
 Ekstrakt z Jałowca (Juniperus Communis Fruit Extract)- odżywia skórę głowy dzięki czemu pobudza wzrost włosów, nawilża i koi skórę, eliminuje swędzenie. 
Organiczny Ekstrakt z Bambusa (Bambusa Vulgaris Leaf/Stem Extract)- bogaty w krzemionkę, poprawia elastyczność i jędrność skóry, wspomaga gojenie się ran, wzmacnia włosy i paznokcie. Poprawia krążenie krwi, normalizuje równowagę kwasowo-zasadową skóry, nawilża i odżywia ją. Wzmacnia i chroni włosy, pobudza ich wzrost, nawilża skórę głowy. Ponadto chroni skórę i włosy przed szkodliwym działaniem promieni UV


Do tego na opakowaniu producent zapewnia nas, że produkt zawiera certyfikowane składniki organiczne.

Skład, jak w większości produktów od Planety Organici również prezentuje się imponująco, 7 olejów i ekstraktów zaraz na początku składu, jeden łatwozmywalny silikon, obecny filtr UV, za co duży plus, żel krzemionkowy, który reguluje przetłuszczanie się włosów. Jedynie obecność jednego PPG mogli już sobie odpuścić.

Aqua with infusions of Organic Melia Azadirachta Seed Oil (оrganiczny olej neem), Hydrocotyle Asiatica Extract (ekstrakt z wąkrotki azjatyckiej), Euterpe Oleracea Fruit Extract (ekstrakt z Jagód Acai), Organic Santalum Album (Sandalwood) Oil (organiczny olej z drzewa sandałowego), Cedrus Atlantica Bark Oil (olej cedrowy), Juniperus Communis Fruit Extract (ekstrakt z jałowca ), Bambusa Vulgaris Leaf/Stem Extract (ekstrakt z bambusa); Cetearyl Alcohol (alkohol tłuszczowy, zmiękczacz), Amodimethicone (emolient, silikon usuwany łagodnym szamponem), Cetrimonium Chloride (sól amoniowa, konserwant, ułatwia rozczesywanie włosów i zapobiega ich splątywaniu), Behentrimonium Chloride (półsyntetyczny konserwant i antystatyk, wygładza włosy i zapobiega ich rozczesywaniu), Cetyl Ether (pochodna alkoholu cetylowego, inaczej PPG-10), Mica, Titanium Dioxide (filtr UV), Silica (żel krzemionkowy), Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride (proszek otrzymywany z ziaren indyjskiego drzewka, uelastycznia włosy), Parfum, Benzyl Alcohol, Benzoic Acid, Sorbic Acid, Citric Acid. 

300 ml produktu dostępne jest po cenie 32,90zł. Z moim kodem rabatowym zapłacicie 21,90 :)



Opakowanie jest ładnie wykonane, w indyjskim klimacie. Z obrazka uśmiecha się do nas Hinduska o pięknie lśniących włosach. Dla niektórych opakowanie może wydawać się nieporęczne, ale przy takiej gęstości produktu nie można było zafundować pompki. Wieczko spokojnie da się odkręcić mokrymi rękami, produkt łatwo wydobyć, nie ma co narzekać.

Kolor produktu jest niesamowity. Jest to coś pomiędzy opalizującym złotem a miedzią. Chciałabym mieć cień do powiek w takim kolorze! Zawiera również błyszczące drobinki, które pewnie są odpowiedzialne za blask włosów. Pachnie przyjemnie, nieco orientalnie, zapach nie utrzymuje się na włosach. Konsystencja, jak już wspominałam jest bardzo gęsta, nie ma jednak problemu z rozprowadzeniem jej na włosach. Produkt jest jednak przez to trochę mniej wydajny. Podczas wmasowywania produktu, by dotarł do skalpu (o tak, nakładam na skalp i sobie to chwalę) zaczyna się lekko pienić, myślę że to z powodu behentrimonium chloride w składzie.

Mój telefon (bo jestem zmuszona się nim od jakiegoś czasu posługiwać...) nie jest w stanie uchwycić jego pięknego koloru. Zapraszam do Imprevisivel, by przekonać się o jego pięknie :)

Zacznę od największego plusa produktu: działa on kojąco na moją główkę (Kasiorra, miałam Ci dać znać, gdy znajdę coś na ten problem, więc... daję znać :)), dlatego zdarza mi się sięgać po niego kilka razy w tygodniu (używam maski głównie przed myciem, by nie obciążyć włosów). Zniknął u mnie też problem z łupieżem, więc jestem bardzo zadowolona. Nie zauważyłam jednak wpływu na wypadanie włosów. Pojawiło mi się trochę babyhair przy linii włosów, co może być wzmożonym działaniem tej maski i balsamu - ciężko mi określić co lepiej działało, gdyż stosuję je jednocześnie. Jeśli chodzi o przyspieszony porost włosów, również nie zauważyłam efektów. To ci maska, działa wybiórczo! :)

Jeśli chodzi o włosy na długości, w końcu zwalczyłam problem przesuszających się końcówek i jestem naprawdę zadowolona z ich obecnego stanu. Dodatkowo pięknie błyszczą, co może być efektem drobinek zawartych w masce. Są dobrze nawilżone i wygładzone, przez co ładnie mi się układają.

Stosowana po myciu może trochę obciążać, dlatego ja praktycznie zawsze stosuję schemat: maska na około pół godziny przed myciem (czasem łączona z olejem kokosowym), mycie, balsam tybetański na zakończenie. Balsam jest lekki, więc moje włosy nie tracą na objętości, a są odżywione po myciu szamponem.
Jeśli zależy mi na dociążeniu włosów i ujarzmieniu niesfornych kosmyków, stosuję maskę w bardzo małej ilości głównie na długość, nałożoną na czas około 5 minut już po myciu. Efekt idealny na ważne spotkania, szczególnie gdy robimy sobie koczek :)

Nie pozostało mi nic innego jak powiedzieć: Planeto Organico, mam ochotę na więcej!
Pozdrawiam! Jaskółka

21 komentarzy:

  1. a to maska ;) działa choć nie w pełni ( i nie mam na myśli tej na niebie)

    tak lakier miałam na spotkaniu :D [w drugim zdaniu pisze "Użyłam go także na spotkanie blogerek"] A z aparatem to chyba bd musiała poczekać do kwietnia ;/ zobaczę czy uda się coś wcześniej, ale wątpię :( pozostaje telefon, czyli musi być dobre światło i zero drgań :/

    OdpowiedzUsuń
  2. ej no! a nie potrzebowałam żadnej maski :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. paskuda ze mnie :p
      szykuj się, bo jeszcze będę recenzować cudowny balsam do włosów, hihi.

      Usuń
  3. Teraz mnie tak zachęciłaś Jaskółeczko! ;) A ja mam jeszcze tyle produktów do włosów czekających na zużycie ;P ehh...ale zapiszę sobie ją na liście kosmetyków, które muszę wypróbować :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja też, więc długo sobie nic z Planety nie kupię... ale będę wracać :)

      Usuń
  4. ojj co Ty tu za cuda pokazujesz :) ale produkt nie dla mnie, wchodziłby mi za pazurki, czego nie znoszę :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Też korzystałam z tej tabelki u Imprevisivel przy wyborze. Miałam już Tajską i byłam z niej mega zadowolona. Nakładałam ją po umyciu na ok pól do 2 godzin w zależności ile miałam czasu (nawet na skalp). Teraz mam tą Ajuwerdyjską, ale jeszcze jej nie stosowałam :) Jestem jej ciekawa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wczoraj użyłam pierwszy raz tej Tajskiej i też jestem z niej bardzo zadowolona. Stosowałam ją tak jak poprzednią. Nie wzmocniła przetłuszczania włosów. :)

      Usuń
  6. O rany. Wydaje się być mistrzostwem świata. Czasem nienawidzę blogów, bo wzmagają we mnie potrzebę kupowania, tak jak zrobiłaś to teraz Ty ;)
    Chyba muszę wymienić swojego starego, zmęczonego Kallosa na jakiś lepszy model, najlepiej ten, który nam opisałaś ;)
    PS ostatnio widziałam złoto -miedziany cień w YR. Wspaniale opalizujący kolor, coś niesamowitego (:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I kto tu kogo kusi! Ten cień będzie mi się śnił po nocach...

      Usuń
    2. Podpowiem Ci tylko, że jest to ten z pojedynczych cieni do powiek. Niestety, nie umiem powiedzieć który to. Są dwa podobne do siebie, jednak tylko jeden z nich tak pięknie się mieni... (:

      Usuń
  7. Ależ ciekawa ta maska. Ja ostatnie czasy stawiam na maski Kallos'a i jak do tej pory uwielbiam ta mleczną;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Upolowoałam mleczną na wymiance, przed chwilą nałożyłam na główkę, zobaczymy jak to z tym Kallosem będzie :)

      Usuń
  8. Super, że się u Ciebie tak dobrze sprawdziła. Konsystencja i kolor wydają się być bardzo ciekawe :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Może wypróbuję, kiedy skończę Alterrę :) Brzmi całkiem nieźle :)

    OdpowiedzUsuń
  10. chetnie kiedys ją wypróbuję :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Uwielbiam ją, zdecydowanie jedna z moich ulubionych:) i ten cudny kolor:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak obciąża to nie wiem czy wypróbuję ale może.. :) Co do składu Bielendy, dzięki że zwróciłaś na to uwagę. Wstyd mi się przyznać ale wkleiłam pewnie nie ten skład. Już jest poprawione, a ja przepraszam i biję się w klatę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. ale długa recenzja ;-) ciekawy produkt

    OdpowiedzUsuń

Wasze komentarze to dla mnie źródło motywacji ♥
Jeśli masz do mnie pytanie: ziele.jaskolcze@gmail.com

Disqus for Jaskółcze Ziele