14 lip 2015

Radosny poranny rytuał z Pomegranate & Ylang Ylang Gaia Creams

Wreszcie jestem na dłuższy czas w domu, co daje mi czas na małe porządki blogowe. Mam już w głowie pomysł w jaki sposób będziemy razem świętować drugie urodziny bloga, nie mogę się doczekać, aż Was wprowadzę w to, co mi się w głowie kreuje. Na razie jednak wszystko pozostaje tajemnicą... :)

Pogoda nas nie rozpieszcza! Miałam dzisiaj w planach spacer z moimi niedźwiedziami nad Wisłą, by psiaki mogły się wyhasać i popływać, bo bardzo to lubią. Co widać po ich mordkach :)


Dobre i to, że uwielbiają również hasać w deszczu - gorzej, że my już niekoniecznie :)

Jednak są sposoby, by i w taki szaro-bury, deszczowy dzień czuć się dobrze. Mały poranny rytuał, który nie wymaga od nas wiele, a pięknie dba o naszą skórę i dobre samopoczucie od samego rana. Mowa o kremiku Pomegranate & Ylang Ylang od Gaia Creams. 

Gaia Creams

Kremik ten jest najbardziej kremowy ze wszystkich, które u mnie już gościły (mowa o Argan & Sea Buchthorn oraz Palmarosa & Thistle). Błyskawicznie topnieje pod palcem, uwalniając bardzo przyjemną ziołową woń z kryjącym się za nim ciepłem. Za ten zapach odpowiadają olejek frankincense, ylang ylang oraz rozmarynowy.  Mieszanka niezwykle radosna, przyjemnie pobudzająca z rana - i żeby nikomu nie uszło to uwadze, zapach silnie mnie uzależnił! Nie wyobrażam sobie poranka bez wsadzenia nosa w słoiczek. A później, po odświeżeniu skóry, bez delikatnego masażu twarzy za sprawą którego - a tak dokładniej ciepła wydzielonego podczas masażu - zapach staje się jeszcze cieplejszy i bardziej wibrujący.

Zapach nie utrzymuje się na skórze długo, co sprawia, że poranny rytuał staje się znacznie bardziej magiczny i wyjątkowy :)


Masło shea, olej kokosowy, olej jojoba, olej z wiesiołka, olej z pestek granatu, olej lniany, olej z dzikiej róży, olejek ylang ylang, olejek frankincense, olejek rozmarynowy, linalol*, limonen*, benzoesan benzylu*, benzoesan salicylu*, farnesol*, geraniol*, alkohol benzylowy*, eugenol, izoeugenol*
(* naturalnie występujące w olejkach eterycznych)

Uwielbiam składy Gaia Creams, są proste i przemyślane. Większość z tych olejów stosowałam na mojej skórze już wcześniej i byłam bardzo ciekawa jak sprawdzi się ich połączenie. Większość tych olejów świetnie sprawdza się w pielęgnacji skóry tłustej i trądzikowej jednocześnie pięknie ją odżywiając i regenerując.
Masło shea to takie małe remedium na prawie wszystkie problemy skórne. Jest idealne w pielęgnacji cery tłustej, ponieważ nie powoduje zaczopowania ujścia mieszków włosowych, czyli nie tworzą się zaskórniki, tak charakterystyczne dla tłuścioszkowych buziek. Świetnie koi wszelkie stany zapalne, stanowi naturalną ochronę skóry przed czynnikami zewnętrznymi, a nawet jest naturalnym filtrem UV o niski współczynniku ok. 3-6. 
Olej kokosowy zawiera w sobie 50-60% kwasu laurynowego, dzięki czemu ma działanie antybakteryjne. Oprócz tego jest świetny w przypadku wszelkich podrażnień, czy to w przypadku wrażliwej skóry, poparzeń słonecznych czy zaognionych stanach zapalnych wywołanych wypryskami. Olej kokosowy był pierwszym olejem w mojej kosmetyczce i od tamtej pory jej nie opuszcza.
Olej z wiesiołka to dla mnie nowość, chociaż czytałam o nim sporo w kontekście pielęgnacji skóry tłustej - reguluje on bowiem pracę gruczołów łojowych. Będzie również wspierać łagodzące i kojące działanie dwóch poprzedników.
Olej z pestek granatu ma silne działanie antyoksydacyjne. Jest mocno odżywczy i jednocześnie bardzo lekkim olejem.
Olej lniany jest kolejnym przyjacielem skóry tłustej zamkniętym w tym słoiczku. Ciepłe okłady z oleju lnianego stosuję, gdy zaskoczą mnie głębokie wypryski (najczęściej w połączeniu z olejkiem z drzewa herbacianego) - po pierwsze, sprawia, że głębokie gule przestają boleć, a po drugie szybko wyciąga je na powierzchnię. Znany jest również ze swoich silnych właściwości odżywczych i regeneracyjnych.
Olej z dzikiej róży to kolejna dawka antyoksydantów. Jest często stosowany w kosmetykach do cery dojrzałej i wrażliwej.
Mieszanka olejków ylang ylang, frankincense i rozmarynowego niweluje napięcia i oczyszcza umysł z pochmurnych myśli. Dodatkowo poprawia krążenie krwi, dzięki czemu pozostałe oleje mają większe pole do popisu. I cudownie pobudzają z rana :)


Najbardziej podoba mi się w tym kremiku to, że mogę bezproblemowo - przy mojej tłustej skórze - używać go w ciągu dnia. Nie powoduje on nadmiernego świecenia się mojej skóry i makijaż - zarówno mineralny, jak i z drogeryjnym podkładem - ładnie się na niej prezentuje. Nie sprawdza się jedynie w bardzo upalne dni.

Kremik wchłania się szybko, pozostawiając skórę miękką i przyjemnie naprężoną. Jak przy każdym kremiku Gaia Creams, nabiera ona pięknego wewnętrznego blasku. Zaskórniki występują rzadziej, a gdy już coś brzydkiego wyskoczy na skórze, zaczerwienienie szybko znika i stan zapalny szybko się goi, nie pozostawiając śladu po nieproszonym gościu. Z czasem skóra przestaje się tak intensywnie błyszczeć, nie muszę pudrować noska w ciągu dnia, a nawet szybki makijaż bez sięgnięcia po puder (co testowałam podczas festiwalu, gdzie spałam pod namiotem i ograniczyłam kosmetyczkę do pokładu mineralnego, tuszu i kredki do brwi) nie kończy się katastrofą. Po raz pierwszy od ponad dwóch lat świadomej pielęgnacji mogę powiedzieć, że moja tłusta skóra utrzymuje się w ryzach i jest coraz bliżej określenia jej jako normalnej. 

Ogromnie się cieszę, że kremik wpadł w moje łapki, ponieważ stał się moim małym złotym środkiem. Cenię sobie również jego silne działanie antyoksydacyjne, ponieważ będzie stanowił ten złoty środek przez dłuższy czas, strzegąc moją skórę przed wolnymi rodnikami - o które przy tłustej cerze nie trudno! Nie mam najmniejszej ochoty zamieniać go na nic innego!

A na poprawę humoru w ten brzydki deszczowy dzień zostawiam Wam jeszcze radosne buźki moich psiaków: Koli i Saszy :)



Trzymajcie się ciepło! Jaskółka


5 komentarzy:

  1. Produkty tej firmy to moje marzenie, ahh... Niestety, dla mnie na razie nieosiągalne, bo kosztują bardzo dużo i mnie na nie nie stać. Szkoda mi wydawać tyle pieniędzy na jakieś mazidło do twarzy; studencki budżet nie pozwala. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaglądaj na fanpage'a Gaia Creams, bardzo często robią konkursy, w których można wygrać ich cudeńka :)
    Ja też kiedyś wychodziłam z takiego założenia, jednak teraz wolę sobie odłożyć i kupić jeden, ale bardzo dobry kremik. Tym bardziej, że starczają mi na ładnych parę miesięcy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wczoraj akurat kupiłam sobie koktajl warzywny! :). Teraz się zastanawiam, czy dobrze zrobiłam, bo tak ten polecasz... :D. Ale koktajl już testowałam, więc wiem, że dobrze mi robi :).

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze, dobrze, warzywny też jest cudny, z tym, że nie mogłam go stosować w ciągu dnia :) I nie regulował tak mojej kapryśnej tłustej buźki, za to mocniej ją odżywiał i lepiej poprawiał koloryt. Zależy jakie są Twoje potrzeby.

    OdpowiedzUsuń
  5. Warto zapisać się też do newslettera Gaia Creams bo od czasu do czasu oferują przyjemne rabaty :) Ja uwielbiam zapachy tych maluszków :)

    OdpowiedzUsuń

Wasze komentarze to dla mnie źródło motywacji ♥
Jeśli masz do mnie pytanie: ziele.jaskolcze@gmail.com

Disqus for Jaskółcze Ziele