5 gru 2014

Mój pierwszy krem BB - Lily Lolo w wersji Light

Zawsze myślałam, że podkłady mineralne będą mi służyć po wieki wieków. Spojrzenie na ten temat się nieco odświeżyło przy kolejnym podejściu do kuracji kwasami - znacznie mocniejszym, bo tej jesieni mam już opracowany plan działania, jestem rozeznana w terenie i znacznie bardziej zmotywowana! Ponieważ mam znacznie bardziej przesuszoną skórę, albo raczej powinnam powiedzieć znacznie mocniej się złuszcza, co na buźce widać, wylinkę po podkładzie mineralnym widać bardzo, na odległość! W tym momencie w mojej główce zrodził się pomysł zdobycia kremu BB - ale nie byle jakiego, naturalnego!

To, że postawiłam na naturalny krem BB nie jest moim widzimisię. Powiem szczerze, że bałabym się po ponad roku stosowania mineralnego makijażu i naturalnej pielęgnacji nałożyć drogeryjny czy azjatycki krem BB, które wiele z Was mi polecało. Moja skóra łatwo się zapycha i musiałam sporo wysiłku włożyć w jej wyregulowanie i uspokojenie, naprawdę nie chciałabym ryzykować powrotu na start, gdzie do mety tak niewiele brakuje!

Jak pewnie pamiętacie, wahałam się pomiędzy sprawdzonym już przez wiele osób kremem BB z So Bio, a nowością od Lily Lolo. Ten pierwszy zbiera sporo pozytywnych opinii, jednak dość skutecznie odstraszyła mnie od niego Angel - musiała stosować pod niego krem nawilżający, bo wysuszał jej twarz. Wiadomo, podczas kuracji kwasami chciałam takiego działania zdecydowanie uniknąć! Na korzyść Lily Lolo wpłynęła też lekka konsystencja, która na pewno lepiej dogaduje się z moją tłustą buźką niż treściwa wersja So Bio.


I tak oto zaryzykowałam, szarpnęłam się na ciągle tajemniczą nowość Lily Lolo w wersji jaśniejszej, na wszelki wypadek zakupiłam również próbkę ciemniejszej wersji - chociaż nie spodziewałam się, bym okazała się aż tak czorno :) Wrzuciłam też do koszyka puder matujący, ale o nim innym razem.

Nowość od Lily Lolo ma bardzo ładny, choć nie do końca naturalny skład. Nie oznacza to, że jest zły! Ja zawsze będę Wam powtarzać, że trochę chemii w kosmetykach nie szkodzi - jakby nie patrzeć większość konserwantów czy emulgatorów jest syntetycznego pochodzenia, a dzięki nim kosmetyk nam się nie rozwarstwia i nie psuje. Ba! Nawet kwas hialuronowy obecnie pozyskuje się metodami biotechnologicznymi, a jak dobrze nam służy? Nie po to nauka się rozwija, byśmy z niej nie korzystali. Ważne tylko, by robić to świadomie :)

Woda, trigliceryd kaprylowo-kaprylowy (emolient), gliceryna, Coco-Caprylate (naturalny odpowiednich syntetycznych silikonów, pochodna oleju kokosowego), Cetearyl Olivate (naturalny oleisty wosk z oliwy z oliwek), Sorbitan Olivate (Olivem 1000, naturalny emulgator), olej jojoba, olej z pszenicy, olej ze słodkich migdałów, olej arganowy, kwas stearynowy (emolient), alkohol cetylowy (emolient), monogliceryd kwasu stearynowego i oleinowego (naturalny emulgator), azotek boru (polepszacz przyczepności, wytworzony labolatoryknie), alkohol benzylowy (konserwant), perfum, benzoesan sodu (konserwant), sorbinian potasu (konserwant), tokoferol (wit. E), puder z soku z aloesu, olej manuka, olej z marakui, kwas dehydrooctowy (identyczny z naturalnym konserwant), olej słonecznikowy, kwas hialuronowy w formie soli sodowej, limonen, linalol, benzoesan benzylu (składnik olejków eterycznych), salicylan benzylu (składnik kompozycji zapachowych), dwutlenek tytanu, tlenek żelaza(II), tlenek żelaza(III) (barwniki)


Jak widać, Lily Lolo zastosowało w swoim nowym dzieciątku naturalne składniki, ale również te syntetyczne, zbliżone do naturalnych lub wytworzone laboratoryjnie, lecz zastosowane z sensem. Każdy składnik ma swoje miejsce, pełni swoją rolę, wszystko ma ręce i nogi, i łączy naukę z naturalnością - czyli to, co podoba mi się najbardziej. Nie zrozumcie mnie źle, bardzo cenię sobie naturalne kosmetyki, jednak sama jestem zwolenniczką zastosowania paru syntetycznych dodatków, które mogą pomóc, szczególnie jeśli mówimy o cerze trądzikowej czy dojrzałej - bo chyba nie chcecie mi wmówić, że kilka olei dobrze zmieszanych wygładzi najgłębsze zmarszczki?
Potwierdzeniem moich słów jest zastosowanie w kremie mnogiej liczby olei, które pielęgnują skórę w ciągu dnia, podczas noszenia makijażu. I dzięki tym wszystkim dodatkom konsystencja produktu jest lekka, przyjazna każdej cerze. Dla cer suchych może być tego za mało, ale zawsze można stosować kremiki pod.

Jak dobrać kolor? Nie jestem typowym bladziochem, mam cerę żółtawą, oliwkową. Gdy zaczynałam przygodę z kremikiem moim odcieniem był Golden Light z Annabelle Minerals lub Butterscotch z Lily Lolo, jak wolicie. Obecnie jestem czymś przejściowym pomiędzy Golden Light i Fair (odcień Fair jest dla mnie nieco zbyt szarawy), a będąc w gamach Lily Lolo, ciągle jeszcze pasuje mi Warm Honey (spokojnie, to tylko próbki :)). Odcień Light tego kremu początkowo był dla mnie trochę za jasny, teraz dostrzegam go na twarzy tylko po kryciu. Próbki z odcieniem Medium w ogóle nie ruszałam.

Jak mi się z nim żyje? Myślę, że dla wielu z Was najważniejszym aspektem będzie krycie. Z kryciem w jego przypadku nie jest najlepiej, zakryje delikatne zaczerwienienia - których mam sporo na policzkach - ale jeśli wyskoczy Wam większy nieprzyjaciel lub ciągle nosicie piętno po zaciętej walce, musicie się liczyć z tym, że takie przebarwienie będzie dalej widoczne. Za to krem świetnie sprawuje się jako baza pod podkład mineralny, nie tylko od Lily Lolo (korzystałam z próbek), ale również Annabelle Minerals. Krem nie uwydatnia suchych skórek, potrafi je nawet ładnie zatuszować i przez większą część dnia pozostają niewidoczne - chyba, że macie do czynienia ze złuszczaniem przy kuracji kwasowej i nieumyślnie przetrzecie twarz ręką, taki już urok tej kuracji. Również zastosowany jako baza w tej kwestii spisuje się świetnie, zastosowanie samego podkładu na taką złuszczającą się buźkę byłoby największym gwałtem na poczuciu estetyki - wszystko, dosłownie wszystko wychodzi na wierzch, nawet w miejscach gdzie nie zauważyłyście jeszcze złuszczania! Podkład zastosowany na ten kremik - przyznam, że robiłam to bez przekonania o sukcesie - sprawuje się rewelacyjnie, w większości nie podkreśla suchych skórek, chyba że macie do czynienia z tak drastyczną sytuacją, jak ja na trzeci dzień po kwaszeniu :) Ale i wtedy nie ma masakry, można spokojnie wyjść do ludzi.

Możecie również podkładem mineralnym skorygować miejsca, które bardziej chcecie ukryć. Stopniowanie krycia samym kremem BB jest nieco uciążliwe, ponieważ nałożony w większej ilości zaczyna się rolować i nie da się go ładnie rozprowadzić palcami.


Nawilżenie? Można się go spodziewać po takim składzie, prawda? Nie szykujcie się na cuda, jest to w końcu tylko krem BB. Jednak choć coś z tego nawilżania na tej skórze jest, sam krem BB nie wystarczy w pielęgnacji, ale na pewno Wam w żaden sposób nie zaszkodzi. Sama zauważyłam, że po nałożeniu kremu moja często zmęczona i nieco spięta skóra zostaje ukojona, zmiękczona, dyskomfort znika. Także nie dość, że produkt nie wysusza, to dodatkowo delikatnie pielęgnuje - co podkłady mineralne również czynią, ale tylko w przypadku trądziku, jeśli w składzie mają glinkę białą.

W użytkowaniu jest banalny! Konsystencja jest bardzo pomocna w jego nakładaniu. Ale tutaj uwaga, znacznie bardziej polecam Wam go wklepywać, szczególnie jeśli chcecie użyć kilku warstw. Krem ma to do siebie, że nałożony w większej ilości zaczyna się rolować na skórze. Dogaduje się z większością kremów, wypróbowałam kilka pod, lżejszych i cięższych, raz nawet nałożyłam go na tłusty krem z Gaia Creams i ładnie się z nimi dogadywał, tylko przy niektórych miał większe tendencje do rolowania - na to mam jedno rozwiązanie: wklepywać, nie rozcierać! 
Nie wiem jak będzie zachowywał się w kontakcie z pędzlem czy jajuszkiem. Od samego początku używałam paluszków i jest mi z tym dobrze. Jego nakładanie w ten sposób idzie mi całkiem sprawni.
Ach, nie wspomniałam o jego zapachu? Jest cudny, lekko cytrusowy. Przyznam szczerze, że jak usłyszałam o cytrusowej nucie to zaczęłam kręcić nosem, sama nie lubię cytrusowych aromatów w kosmetykach, rzadko kiedy są przyjemne. Ale ten tutaj jest naprawdę zjawiskowy, ma w sobie coś z płynu do kąpieli dla dzieci z tą odświeżającą nutą.

Krem nie ma ochrony przeciwsłonecznej, niestety Lily Lolo wyszło z założenia, że krem będzie stanowił bazę pod ich podkłady mineralne, co dla mnie trochę mija się z celem. Oczywiście można, można, w takich sytuacjach jak ja obecnie lub przy bardziej suchych cerach. Ba, przyznam, że podkład mineralny naprawdę wygląda lepiej na kremie. Ale wątpię, by każdy z Was chciał kupować go w celu takiego użytkowania.
Dla mnie nie stanowi to jednak problemu, używam go na filtr suchy w dotyku Anthelios XL o SPF 50.

To jak, warto w końcu? Ja, posiadaczka tłustej cery skłonnej do przesuszeń, posiadaczka cery problematycznej, w trakcie kuracji kwasem migdałowym (co tydzień peeling 20%), polecam. Polecam do zakrycia delikatnych zaczerwienień spowodowanych cerą trądzikową, do nieprzyjaciół będzie Wam potrzebny korektor. Polecam jeśli chcecie sięgnąć po produkt, który nie będzie wysuszał, który dla odmiany będzie pielęgnował skórę. Polecam dla skóry wrażliwej, skłonnej do podrażnień - jak cery podczas kuracji kwasami.
Wygląda na to, że jedynym aspektem, który musicie porządnie przeanalizować jest fakt na jak mocnym kryciu Wam zależy!

Krem BB kupicie na Costasy, jego regularna cena wynosi 65,90zł.


Trzymajcie się ciepło! Jaskółka


21 komentarzy:

  1. Azjatyckie kremy BB bardzo lubię, ciekawe jak sprawdziłby się u mnie ten :) No i pytanie, czy mnie, typowemu różowo-szaremu bladziochowi pasowałby kolor ;) To moja największa zmora :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, myślę, że zawiodłabyś się podwójnie - i pod względem krycia, i pod względem koloru. Jest po prostu żółty. wtapia się ładnie w buźkę, dlatego nawet gdy był za jasny nie było tego mocno widać, dlatego też pewnie u neutralnych odcieni również się sprawdzi, ale u różowo-szarych bladziochów na stówę będzie zgrzyt :(

      Usuń
  2. Mam go, ale dla mnie jest teraz za ciemny. Poczeka do lata, wtedy, gdy się opalę znowu będę mogła sięgnąć po niego. Na kryciu mi nie zależy, filtry też nie są dla mnie priorytetem. Tylko mogliby zrobić jeszcze jaśniejszy odcień dla takich bladawców, jak ja... :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj jak najbardziej popieram, zupełnie nie pomyśleli o bladziochach!

      Usuń
  3. Zaciekawiły mnie, gdy tylko się pojawiły ;) Mam jednak takie zapasy podkładów, że na razie się wstrzymam z zakupem ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię ich minerały, mój krem BB to SoBio, ciężko będzie mu dorównać, ale sprawdzę ten krem przy okazji:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie dzięki Tobie się nad nim zastanawiałam :)

      Usuń
  5. szkoda, że nie jest jeszcze ciut tańszy. ja używam tylko żelu do mycia buzi z kwasem i też mam trochę przesuszoną buzię, więc co dopiero przy peelingach kwasowych i też minerały nie wyglądają za ciekawie. każda, dosłownie każda sucha skórka jest widoczna :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś o tym wiem, nie bez powodu na niego postawiłam :)

      Usuń
  6. Jestem ciekawa tego kremu BB. Może go kupię sobie na lato. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. nie skusze się raczej bo ich podkład mineralny nie podbił jakoś szczególnie mojego serca (wolę Annabelle Minerals lub samoróbkę z kolorówka.com), poza tym jeśli mam pod niego i tak stosować filtr lub na niego podkład mineralny to kompletny bezsens. wolę sam podkład mineralny lub azjatycki krem bb z filtrem. tym bardziej jeśli tak słabo kryje... a jest drogi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem Lily Lolo znacznie lepiej wyglądają na twarzy. Nie ma efektu mąki na twarzy, od samego początku lepiej stapiają się ze skórą. Do tego mają więcej odcieni. Jedynym "minusem" jest słabsze krycie od wersji kryjącej.

      Usuń
  8. Jaskółko! Dopiero, co odkryłam bloga, pewnie w swoim czasie przekopię się przez wszystkie posty, ale już teraz opowiem Ci o moim problemie i poproszę o radę.
    Nigdy nie miałam idealnej cery, ale w połowie tego roku pogorszyła się ona bardzo. Pełno pryszczy, drobnych krostek, masakra... Leczę się u dermatologa antybiotykiem, ale bez większych efektów. Być może wyskakuje ich troszkę mniej, ale mam okropne czerwone kropy na twarzy jako ślady tych poprzednich...

    Powiem Ci, czego używam. Wydaje mi się, że moje kosmetyki są bardzo spoko, naturalne i w ogóle, ale mimo to nic się nie zmienia i jestem już zdesperowana, dlatego proszę Cię o radę...
    Do mycia mydło węglowe, do zmywania makijażu tonik różany, albo ultranawilżający płyn z AA. Do makijażu kosmetyki mineralne Amilie. Na noc krem pellevita acne lub olejek tamanu (bo niby na blizny...) a na dzień lekki krem nawilżający z ziaji. Proszę powiedz mi, co mogę zmienić, co mogę zrobić by wreszcie z tego wyjść... Głównie chodzi mi o te ślady, bo to jest jakaś masakra...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana! Twoja pielęgnacja wydaje mi się w porządku, zastrzeżenia miałaby do kremu na noc, ponieważ pomimo kilku składników świetnych na trądzik zawiera sporo składników filmotwórczych - używasz go na całą twarz czy tylko wypryski?
      Olejek tamanu w czystej postaci też potrafi doprowadzić do zapchania porów, możesz spróbować stosować go w formie emulsji, wystarczy, że wymieszasz go na dłoni z odrobiną dłoni - przy okazji dużo lepiej się wchłonie :)
      Dobrze, że nawilżasz buźkę. Sprawdź tylko, czy kremik z Ziai nie ma w składzie parafiny - większość ich kremów ma ją i to dość wysoko w składzie, a to wróg numer jeden przy naszych problemach!
      Ciężko jest mi coś więcej Ci doradzić. Od kiedy stosujesz kurację antybiotykiem? Może antybiotyk potrzebuje troszkę więcej czasu, by zadziałać. Niestety droga do zwalczenia trądziku jest naprawdę ciężka, dobrze wiem przez co przechodzisz, bo miałam to samo w okolicach gimnazjum i tylko chodziłam po dermatologach, którzy przepisywali mi różne specyfiki. U mnie niezastąpioną kuracją na trądzik okazały się kwasy, ale tę kwestię musisz przedyskutować z dermatologiem, jeśli jesteś w trakcie kuracji pod jego okiem.
      Ostatnia sprawa - z czerwonymi śladami po wypryskach poradzi sobie witamina C. Poszukaj fajnego serum z nią w składzie, tutaj gorąco polecam Ci Biochemię Urody czy gotowy zestaw od Czarszki na Calaya.

      I koniecznie podaj mi swoje imię! :)
      Jeśli chciałabyś o coś jeszcze zapytać, napisz do mnie: ziele.jaskolcze@gmail.com, postaram się pomóc w miarę możliwości.

      Usuń
  9. Od pewnego czasu stosuje kosmetyki mineralne ale marki Earthnicity. Kiedy nadeszły chłodne dni obawialam sie, że sypki podklad nie uchroni mojej skóry przed chłodem. Spróbowalam wiec wymieszac go z kremem i powstal mi lekki krem a'lla BB który fajnie kryje i jest ochronana mroźne dni

    OdpowiedzUsuń
  10. Muszę kupić próbkę tego BB. :) może u mnie podziała. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetna recenzja, właśnie o taką mi chodziło, bo sama mam trądzikową cerę i też złuszczam kwasami więc suche skórki to norma :( Na podkładzie LILY LOLO się zawiodłam bo oczywiście nic a nic nie krył i wysuszał. Gdybym mogła dostać próbkę tego kremu to bym zaryzykowała, bo te oleje troszkę mnie przerażają ;)
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie (znajdziesz też u mnie recenzje pod względem trądzikowym ;))
    http://waciki-na-toniki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Ale podkłady Lily Lolo kryją całkiem dobrze, tylko trzeba je dobrze nakładać. Wciskać w buźkę pędzelkiem :) Mam go z resztą dzisiaj na buzi :)
    Krem BB kryje dużo słabiej i trzeba nauczyć się z nim współpracować. Próbki są dostępne np. na stronie Costasy. Jednak spokojnie, krem nie zapycha, jednak warto się przekonać czy będziesz chciała kontynuować z nim przygodę, bo jest... specyficzny :)
    Jasne, chętnie zajrzę :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Też fajny sposób. Dobry odcień, dobry krem :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Kochana! Twoja pielęgnacja wydaje mi się w porządku, zastrzeżenia
    miałaby do kremu na noc, ponieważ pomimo kilku składników świetnych na
    trądzik zawiera sporo składników filmotwórczych - używasz go na całą
    twarz czy tylko wypryski?
    Olejek tamanu w czystej postaci też potrafi
    doprowadzić do zapchania porów, możesz spróbować stosować go w formie
    emulsji, wystarczy, że wymieszasz go na dłoni z odrobiną dłoni - przy
    okazji dużo lepiej się wchłonie :)
    Dobrze, że nawilżasz buźkę.
    Sprawdź tylko, czy kremik z Ziai nie ma w składzie parafiny - większość
    ich kremów ma ją i to dość wysoko w składzie, a to wróg numer jeden przy
    naszych problemach!
    Ciężko jest mi coś więcej Ci doradzić. Od kiedy
    stosujesz kurację antybiotykiem? Może antybiotyk potrzebuje troszkę
    więcej czasu, by zadziałać. Niestety droga do zwalczenia trądziku jest
    naprawdę ciężka, dobrze wiem przez co przechodzisz, bo miałam to samo w
    okolicach gimnazjum i tylko chodziłam po dermatologach, którzy
    przepisywali mi różne specyfiki. U mnie niezastąpioną kuracją na trądzik
    okazały się kwasy, ale tę kwestię musisz przedyskutować z
    dermatologiem, jeśli jesteś w trakcie kuracji pod jego okiem.
    Ostatnia
    sprawa - z czerwonymi śladami po wypryskach poradzi sobie witamina C.
    Poszukaj fajnego serum z nią w składzie, tutaj gorąco polecam Ci
    Biochemię Urody czy gotowy zestaw od Czarszki na Calaya.

    I koniecznie podaj mi swoje imię! :)
    Jeśli chciałabyś o coś jeszcze zapytać, napisz do mnie: ziele.jaskolcze@gmail.com, postaram się pomóc w miarę możliwości.

    OdpowiedzUsuń
  15. Skoro w temacie BB, polecam takowy z Pupy, do tłustej skóry. BB z primerem- co pewnie spodoba się dziewczynom mającym, tak jak ja, rozszerzone pory i kilka zmarszczek- cóż latka lecą :D, lekki, nawilżający ( radzi sobie rewelacyjnie ze skórkami pokwasowymi) i do tego z spf 20. Nie zapycha- a wiem coś o tym, pięknie ujednolica cerę, przykrywa nawet te większe niespodzianki. Nie matuje :( ale ideałów nie ma. Aplikuję go na filtr, przypudrowuję jedną warstwą minerałków- współpracuje ze wszystkimi a na koniec opruszam buźkę primerem z kolorówki. Mat ( ale nie ,,chamsko" płaski :D) utrzymuje się u mnie do 4 godzin- co jest niebotycznym sukcesem :D. Polecma bo znalazłam prawie ideał

    OdpowiedzUsuń

Wasze komentarze to dla mnie źródło motywacji ♥
Jeśli masz do mnie pytanie: ziele.jaskolcze@gmail.com

Disqus for Jaskółcze Ziele