Cześć kochani! Maraton zaliczeniowy i pierwszy egzamin z matematyki mam już za sobą, siedzę więc w domku i mam chwilę oddechu, w trakcie którego mogę spokojnie uczyć się do egzaminu z chemii analitycznej i zoologii :) Dobrze być w domu, nawet jeśli wszędzie wokół wszystko pyli i siedzę z zakatarzonym nosem. Domek to jednak domek!
Ci z Was, którzy już troszkę mnie znają, wiedzą, że mam bzika na punkcie wszelkich umilaczy kąpielowych. W wannie mogłabym siedzieć godzinami (nawet jeśli nie jest to do końca zdrowe), jest to moja chwila relaksu, a kąpiel jest dla mnie swoistym rytuałem, nie tylko dla ciała, ale i dla duszy. Do wanny zawsze chadzam z książką, często włączam sobie muzykę, a gdy jeszcze mój rytuał zostaje uzupełniony o cudowny aromat używanych przeze mnie kosmetyków to jestem dosłownie wniebowzięta!
Dlatego gdy zobaczyłam żele do kąpieli Eco Lab (a właściwie, według producenta, olejki do mycia ciała), inspirowane różnymi częściami świata, nie zastanawiałam się długo! W moim koszyku wylądowała wersja hawajska, ale już wiem, że na hawajskiej się nie skończy!
Opakowanie jest schludne, jak wszystkie od Eco Lab. Zaopatrzona jest w aplikator typu press. Osobiście, przyzwyczajona z poprzedniego żelu od Organic Theraphy (który sam w sobie był zbyt mdły...), który był zaopatrzony w pompkę trochę grymaszę, ale to już kwestia przyzwyczajenia. Olejek wylewa się z łatwością, konsystencja jego jest płynna więc nie trzeba się jakoś specjalnie mocować z opakowaniem.
Odwar z otrąb owsianych, organiczny olej z pestek brzoskwini, organiczny olej ze słodkich migdałów, betaina kokamidopropylowa, Sodium Coco-Sulfate (siarczan sodu pozyskiwany z oleju kokosowego, surfaktant), ekstrakt z owoców noni, gliceryna, olej z kwiatów orchidei, olejek ylang-ylang, guma ksantowa, kompozycja zapachowa, benzoesan sodu, sorbinian potasu, kwas sorbinowy (konserwanty)
Skład jest krótki i niesamowicie bogaty. Zamiast samej wody zastosowano tutaj odwar z otrąb owsianych, przez co zyskamy na zmiękczeniu skóry. Przyjemne dla skóry oleje, mocno odżywczy ekstrakt z owoców noni (czyli morwy indyjskiej), tonizujący olej z kwiatów orchidei, tonizujący i odprężający olejek ylang-ylang, czego by chcieć więcej?
Ciężko jednak mi się doszukać w składzie Hawajów. Raczej jest to chwyt marketingowy, ewentualnie producent zabiera nas w podróż zapachem, działając wcześniej sugestywnie nazwą :)
Zapach jest niesamowicie przyjemny. Jestem wybredna jeśli chodzi o słodkie zapachy, często są mdłe lub męczące. Olejek do kąpieli jest słodki, ale przyjemnie stonowany, z wyczuwalną wonią kwiatów. Świetnie nadaje się do porannej kąpieli, ponieważ pobudza i daję siłę na rozpoczęcie dnia. Za sprawą olejku ylang-ylang oczyszcza umysł, znika całe napięcie. Jest również przyjemny wieczorem po męczącym dniu, ale to rano czerpię z niego największą przyjemność.
Ta sugestia ze strony producenta świetnie współgra z zapachem. Myślimy Hawaje, zamykamy oczy i myjemy ciało olejkiem i oczami wyobraźni widzimy kwiaty pływające na powierzchni wody w bambusowej balii :)
Skóra jest po nim miękka, a zapach trzyma się jeszcze przez chwilę na skórze. Nawet nie specjalnie chce się po nim używać balsamu, gdy skóra jeszcze tak przyjemnie pachnie kąpielą. Z resztą nie ma szczególnej potrzeby, skóra się po kąpieli nie napina - więc jeśli nie macie większych problemów ze skórą, taki żel pozwoli Wam obejść codzienne kremowanie ciała. Idealna opcja dla balsamowych leniuszków.
Jestem zadowolona z tej małej sugestywnej podróży na Hawaje i jestem ogromnie ciekawa innych części świata według Eco Lab. Następnym razem może Japonia? Karaiby? A może Bali?
hmm nie znam produktu
OdpowiedzUsuńLubię wszystko co naturalne, siostra mojego chłopaka mnie zaraziła. I tak od roku na pierwszym miejscu przy wyborze produktów zarówno kosmetycznych jak i spożywczych jest skład im krótszy tym lepiej, a jeśli jeszcze jest bogaty to już żyć nie umierać, ale portfel to już nie jest tak zadowolony jak ja :P
OdpowiedzUsuńAkurat ten żel kosztuje niecałe 20zł, z tym że trzeba doliczyć koszt przesyłki. U mnie jednak niedawno w jednym centrum otworzono wyspę z rosyjskimi kosmetykami i mam nadzieję, że Eco Lab też tam znajdę :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że zapach by mi się spodobał:) Spróbuję jeśli będę miała okazję:)
OdpowiedzUsuńJaponia kojarzyłaby mi się z kwiatem wiśni, a Bali z orchideą... W każdym razie brzmi ładnie :).
OdpowiedzUsuńI nie dziwię się, że grymasisz - jak ja narzekałam, gdy skończył mi się żel z Phenome i musiałam porzucić pompkę! (Co z tego, że tamta była popsuta - i tak niezwykła wygoda :D).
Widzisz, a tu orchidea na Hawajach. Ale zapach i tak prześliczny.
OdpowiedzUsuńPompka jest najlepszym wynalazkiem na świecie!
Ja jestem zachwycona marką Ecolab, ostatnio wpadło mi w łapki serum odmładzające z kofeiną i scrub z tej samej linii i olejek do włosów z jedwabiem. Jestem naprawdę bardzo bardzo zadowolona :)
OdpowiedzUsuńNatrafiłam na profil przypadkiem ;) Piękna kolorystyka i ciekawy post, jeszcze nic osobiście z tej marki nie miałam ;)
OdpowiedzUsuńDodaje do obserwowanych
Pozdrawiam