14 cze 2015

Oczyszczająca maseczka na objawy stresu | Provence Sante

Mam nadzieję, że u Was piękny, słoneczny weekend? W Opolu tak było przez dwa dni, jednak dwie burze na zakończenie każdego dnia w końcu przegoniły piękną pogodę. Jest pochmurnie, szaro-buro, jednak ciągle ciepło i rześko, czego nie można było powiedzieć o piątku i sobocie.
Było mnie ostatnio tutaj mało i jeszcze trochę będzie mnie jeszcze mniej, bo studia dają mi w kość i powoli wykańcza mnie to psychicznie. Maraton codziennego zdawania kończy mi się w środę i mam nadzieję, że uda mi się odetchnąć przed następnymi egzaminami. A potem czeka mnie piękna Chorwacja z moim Tośkiem :)
 
W tym ferworze walki z wykładowcami i samą sobą zupełnie umknęły mi drugie urodziny bloga! Było to dwa tygodnie temu, a ja zupełnie o tym zapomniałam! Mam w głowie pomysł na małe rozdanie z tej okazji, jednak to również potrzebuje czasu, by dojrzeć... Ale mam nadzieję, że cierpliwość z Waszej strony się popłaci!

Stres, jaki mi towarzyszy w ciągu ostatnich dwóch tygodni momentalnie odbił się na mojej buźce. Pojawiają się na niej wypryski, przesusza się znacznie ciężej, nawet włosy stają się nieposłuszne. Włosom na razie nie umiem zaradzić, za to na problemy skórne znalazłam świetne remedium, o którym dzisiaj Wam opowiem.


Oczyszczającą maseczkę Provence Sante znalazłam w TK Maxxie za 20zł, podczas gdy maseczka jest dostępna wyłącznie we Francji (nad czym mocno ubolewam) za niecałe 14 euro, więc zysk jest niesamowity. Można ją dostać na ebayu, jednak z jej dostępnością bywa różnie.

Maseczka zamknięta jest w stojącej tubce. Wieczko otwiera się trochę opornie i zazwyczaj muszę prosić Tośka o pomoc. Produkt, który chcemy zaaplikować stawia opór, bo maseczka jest gęsta, ale większych problemów z aplikacją nie zauważyłam, jedynie to nieszczęsne wieczko. Z racji tego, że maseczka z tubki wychodzi powoli, z łatwością zaaplikujemy tyle, ile nam się wymarzyło, nie ma mowy o marnującej się ilości maski - tym bardziej, że szkoda by było :)

Pomimo tego, że maseczka jest gęsta, sunie po skórze, jest śliska i łatwo ją rozprowadza się po całej buzi. Kolejny aspekt oszczędności, który wydłuża nasz romans z maseczką, którą tak ciężko dorwać.


Woda, glinka zielona illite, olej słonecznikowy, oktylododekanol (alkohol wyższy, emolient), gliceryna, sorbitol, woda i wyciąg z mchu irlandzkiego (algi) i glikol propylenowy i kwas cytrynowy, tlenek cynku, alkohol cetylowy (emolient), glukozyd cetylowy (emolient), ekstrakt z zielonej herbaty chińskiej, limonen, sorbitan potasu (konserwant), guma ksantanowa, tokoferol (wit. E), metylparaben, propylparaben (konserwanty), ekstrakt z soku z aloesu, olejek pomarańczowy, olejek grejpfrutowy, Dioctyl Sulphosuccinate (surfaktant anionowy, konserwant), tlenek tytanu, chlorek srebra

Skład jest bogaty i posiada kilka bardzo fajnych pozycji. Glinka zielona illite świetnie oczyszcza, ale stosowana u mnie solo wysuszała mi buźkę przy częstszym stosowaniu. Wyciąg z mchu irlandzkiego to nic innego jak karagen, który jest substancją śluzotwórczą, łączy inne składniki, stabilizuje produkt i nawilża - tak samo jak gliceryna. Tlenek cynku jest zbawieniem dla cer problematycznych, więc na moje stresowe wypryski jak znalazł. Ekstrakt z herbaty chińskiej jest źródłem makro- i mikroelementów oraz witamin, ponadto koi podrażnienia i stany zapalne. Ekstrakt z soku z aloesu znam i lubię od dawna, świetnie koi i nawilża buźkę. Do tego olejki cytrusowe, pomarańczowy i grejpfrutowy, których zupełnie nie czuć w produkcie, które za to mogą zadziałać tonizująco.
Jedyne, co w składzie mi się nie podoba, to obecność parabenów.


Maseczka naprawdę mi pomogła ostatnimi czasy. Momentalnie zmniejsza wymiary wyprysków, szczególnie tych głębokich i bolących, łagodzi stany zapalne, wypryski stają się mnie czerwone i szybko zasychają. Pomimo tego, maseczka wcale nie wysusza reszty twarzy. Wręcz przeciwnie, ładnie ją nawilża, skóra staje się elastyczna i promienna. Stosowana prze dłuższy czas (maseczkę stosuję dłużej niż dwa tygodnie, ale od dwóch tygodni jest mi niezastąpiona z powodu stresu) pięknie oczyszcza pory skóry i łagodzi zaczerwienienia. 

Można by powiedzieć, maseczka ideał, jednak stosowana solo nie spełnia w zupełności moich potrzeb względem nawilżenia skóry. Jest fenomenalna, jeśli chodzi o wypryski i oczyszczanie skóry, nie wysusza jej, a nawet ładnie nawilża, ale na dłuższą metę, szczególnie ostatnio, gdy dopadł mnie ten przeciągający się stres i moja skóra marudzi i kręci nosem, i w wyrazie buntu się przesusza, maseczka już nie daje rady jej w zupełności nawilżyć. Jest świetnym uzupełnieniem pielęgnacji i pozwala mi dalej chodzić z cieniutką warstwą podkładu, co doceniam w tak duszne dni, jak ostatnie dwa.

Ogromnie żałuję, że maseczka nie jest dostępna w Polsce. Jeśli ją gdzieś znajdziecie, dajcie mi zaraz znać, bo jak się skończy to będę w żałobie.

Ktoś miał kiedyś do czynienia z Provence Sante? Biegnijcie do TK Maxxa, może jeszcze to cudo dorwiecie :)

P.S. Zrobiłam sobie sesyjny i dietowy - z okazji zrzucenia 3 kg! - prezent i kupiłam sobie biustonosz typu soft-bra (mój wymarzony!) szyty na miarę od Le Feminin. Jestem bardzo ciekawa jak się spiszę, bo jestem posiadaczką dużego biustu :)

Trzymajcie się ciepło! Jaskółka


9 komentarzy:

  1. www.lukaszmakeup.blogspot.com14 czerwca 2015 09:42

    JA bym musial jeść takie maseczki :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Przydała by się i mnie bo ostatnio dużo stresu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawa maska, teraz mam fajną maskę z madary, kiedy ją wykończę chętnie ja kupię:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Daria Majewska14 czerwca 2015 18:33

    Gratuluję zrzucenia 3 kg ! Super :)
    Co do maseczki hm jestem bardzo ciekawa, próbowałam podobne wynalazki jednak ciężko powiedzieć czy się sprawdziły ...

    OdpowiedzUsuń
  5. niestety nie mam w swoim mieścieTK Maxxa ;/

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja się ostatnio użeram z moimi włosami (cera ma się dobrze :) - ale przypomniałaś mi, że dawno nie używałam mojej ukochanej maseczki Biodermy - może dziś wieczorem się w sobie zbiorę) i nic na nie nie mogę poradzić. Są suche - ignorują olejowanie, maskowanie, lekkie szampony... Chyba muszę kupić inny olej (bardzo moje włosy lubiły ten słynny porzeczka-paczula z Alverde, ale że olejek wycofano, włosy są smutne), ale nie wiem jaki.


    Zaintrygowałaś mnie tym biustonoszem. Jak się dostać do tej firmy i ile kosztuje? Robią też usztywniane? (Moje piersi nie lubią miękkich, oj, bardzo nie lubią...).

    OdpowiedzUsuń
  7. Może spróbuj domowych masek, na bazie miodu, jogurtu? :)
    Do firmy dostaniesz się o tu: http://www.lefeminin.eu/
    Ten, który ja wybrałam, kosztuje 80zł już z wysyłką, czyli tak naprawdę bardzo mało jak za takie rękodzieło. Niestety nie ma usztywnianych, tylko miękkie, z samej tkaniny.

    OdpowiedzUsuń
  8. nie znam firmy kompletnie, ale maseczkę zapamiętam na pewno! oczyszczanie i nawilżanie w jednym? no ideał! :-) gratuluję zrzucenia kilogramów! ja też się z tym siłuję, ale ostatnio mam "zastój" :D

    OdpowiedzUsuń

Wasze komentarze to dla mnie źródło motywacji ♥
Jeśli masz do mnie pytanie: ziele.jaskolcze@gmail.com

Disqus for Jaskółcze Ziele