Książki
Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że Silmarillion to książka, do której wracałam najczęściej. A to dlatego, że nigdy nie udało mi się jej przeczytać do końca! Jest to pozycja, której trzeba poświęcić się w całości, przeczytać od deski do deski jednym tchem. Jakiekolwiek oderwanie myśli skutkuje powrotem do początku czytania, gdyż strasznie łatwo jest się w niej pogubić. Gdy tylko skończę czytać Sezon Burz, mam zamiar zabrać się za nią - mam nadzieję - po raz ostatni, poznać w końcu zakończenie tej małej mitologi Śródziemia.
Carlosa Ruiza Zafóna uwielbiam za niesamowity klimat każdej jego powieści. Wprost uwielbiam Cień Wiatru, na pewno przeczytam go raz jeszcze, gdy tylko B. mi ją zwróci. Tymczasem przede mną Marina. Książka, która sprawiła, że płakałam jeszcze tydzień po jej przeczytaniu. A zaliczająca się ponoć do literatury młodzieżowej... Ją też chętnie pochłonę raz jeszcze, zabiorę ze sobą na wyjazd!
Last but not least... Sapkowski i saga o wiedźminie... ale nie tylko, inne jego książki również przeczytałam! Przez samą sagę przechodziłam już dwa razy, ale opowieść jest tak fenomenalna, związek Geralta z Yennefer tak burzliwy, a książka tak świetnie przepełniona prostym, a jednocześnie wyszukanym humorem, że przeczytam z chęcią po raz trzeci! Teraz czytam Sezon Burz i ze zdziwieniem stwierdziłam, że niezwykle mi brakowało języka Sapkowskiego. Prostolinijnego, niezwykle elokwentnego i wulgarnego. Cudo.
A wyżej figurują pozycje, które mają niezwykły wpływ na moje życie i na pewno przysłużą mi się jeszcze przez rok. Wszystko bowiem wskazuje na to, że będę poprawiać maturę. Tymczasem chciałam zapytać czy mam tutaj jakieś czytelniczki z Opola? Bo rok spędzę tam na chemii kosmetycznej :)
Muzyka
Jeśli chodzi o muzykę, mogłabym wymieniać i wymieniać... Znalazłam jednak cztery albumy, do których wracam i wracam. I wrócę nie raz, bo kawałki na nich zawarte wiele dla mnie znaczą!
W Nirvanie jestem zakochana od dziecka, a ich występ na MTV Unplugged po prostu porywa moje serce, za każdym razem, gdy je słyszę. Utwory z tej płyty towarzyszyły mi zarówno w ciężkich, jak i tych cudownych chwilach mojego życia, dlatego podchodzę do niej bardzo emocjonująco, zawsze trochę roztrzęsiona.
TSA pokochałam stosunkowo niedawno, głównie za teksty i mnóstwo emocji. Generalnie bardzo lubię starego dobrego polskiego rocka, a TSA najbardziej do mnie przemawia. Mogłabym tutaj jeszcze pokazać Wam Dżem, ale mam tylko na kasecie, a to wstyd przecież, w dzisiejszych czasach! :)
Flo po prostu miażdży głosem i do tego robi to wyśmienicie na żywo. Dlatego właśnie koncert z MTV Unplugged ze wszystkich płyt lubię najbardziej - tym bardziej, że mam dostępną płytę w formie audio, jak i nagranie z całego koncertu! Flo pokazuje na nim całą siebie, cały swój kunszt wraz z tymi cudnymi chórkami. Bajka! Kto nie słyszał, niech odpala zaraz!
The White Stripes to kolejny zespół, do którego podchodzę z ogromnym bagażem emocjonalnym, jednak w tym przypadku bardzo pozytywnym. Ten zespół związany jest z moim B., który mi go przedstawił. Pamiętam jak słuchaliśmy w kanciapie obłożonej kocami, obok perkusji, albo tańczyliśmy po raz pierwszy w moim pokoju do Apple Blossom - kawałka wtedy nie znałam, a zakończenie zupełnie mnie zaskoczyło. Nic Wam nie zdradzę, sami posłuchajcie :)
To by było na tyle moich prywatnych inspiracji. Znacie coś? :)
Zapraszam Was również na poprzednie dni blogowego wyzwania: pierwszy, drugi i trzeci!
Zapraszam Was również na poprzednie dni blogowego wyzwania: pierwszy, drugi i trzeci!
Przeczytałam Silmarillion od początku do końca. Trudno było nie będę ukrywała, ale udało się :)
OdpowiedzUsuńSuper! Ja dobrnęłam w najlepszym rzucie do 3/4!
UsuńJa nie znam prawie nic, ups...:D
OdpowiedzUsuńNADRABIAĆ!
Usuńhah nie znam nic;) znaczy nie no wiem, że jest nirvana, nawet lubię jedną piosenką, ale się nie zasłuchuję...
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że może jednak zdałaś maturę...
:)
Piegusko moja, oczywiście, że zdałam maturę! Przecież napisałam, że poszłam na inny kierunek! Po prostu biologia dała mi małego kopa w tyłek i prawdopodobnie zabraknie mi punktów na upragnioną medycynę. Dlatego poprawiam za rok, by jeszcze powalczyć o marzenia.
UsuńAle kto wie, może chemia kosmetyczna mi się spodoba? :)
oj to się zakręciłam, wybacz mi;)
Usuńno i tym sposobem masz drugiego drinka, ehhh tam z Wami:-P
To tak samo jak ja z tym znaniem wszystkiego, a dokładniej nie znaniem :P
UsuńZaciekawiłaś mnie pozycją Marina
OdpowiedzUsuńmoże przy najbliższej wizycie w bibliotece rozejrzę się za nią :-)
Muzycznie pod każdym względem - tak! :)
OdpowiedzUsuńMuzyka dla mnie jest numerem jeden. Marinę mam na półce i czeka na wolną chwilę :)
OdpowiedzUsuńKocham Tolkiena całym serduchem, Władcę i Silmarillion czytałam mnóstwo razy, bardzo polecam też Listy Tolkiena, można się z nich sporo dowiedzieć o nim jako człowieku.
OdpowiedzUsuńCo do muzyki podzielam Twoje zdanie na temat większości, jedynie The White Stripes nigdy mnie nie przekonało, ale może po prostu nie poświęciłam im wystarczająco dużo uwagi :)
Muszę się w końcu zabrać za Sapkowskiego, bo to wstyd nie znać, a coś czuję, że się wciągnę :)
UsuńTolkiena bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuń