23 mar 2016

Manna: mydełka Coco, Heban i lawendowo-muszkatołowa kula do kąpieli

Cześć kochani! Dziękuję Wam za wszystkie życzenia powrotu do zdrowia! Jeszcze ciągle paskudnie kuckam i przede mną jeszcze kilka dni w łóżku, ale jest już znacznie lepiej. W międzyczasie, by wykorzystać czas spędzony w łóżeczku i nie zanudzić się na śmierć, postanowiłam przypomnieć sobie przygody komandor Shepard z pierwszej części Mass Effecta i teraz, gdy już galaktyka została ocalona od bezpośredniego zagrożenia, mam czas by popracować również na blogu - a mam dla Was kilka naprawdę wyjątkowych kosmetyków!

Jeśli jesteście ze mną trochę dłużej, to wiecie, że jestem po uszy zakochana we wszelakich mydełkach do kąpieli. Moje szaleństwo zakupowe nieco ustało w momencie, gdy sama podjęłam się zabawy z mydełkami - musiałam zużyć to, co naprodukowałam (a było to milusie miętowo-rozmarynowe mydełko!). Niemniej jednak, gdy takie cudeńka same wpadają w moje łapki, nie potrafię się powstrzymać.

Dzisiejsze kąpielowe dodatki - bo oprócz mydełek poznamy się również z kulą do kąpieli - wychodzą spod ręki Mydlanej Wróżki, Andrei, założycielki Manny. Historia tej słowackiej marki bardzo mnie urzekła, ponieważ Andrea zaczęła tworzyć swoje produkty z potrzeby swojego własnego syna, który nie tolerował wszelkich środków czystości. Dzięki temu rośnie przekonanie, że mydełka tworzone przez Andreę są robione z sercem i z dbałością.


Produkty Manny mają piękne opakowania, o kolorach stonowanych, a jednocześnie intensywnych - stąd tak ładnie wychodzą na zdjęciu. Mydła mają możliwość swobodnego oddychania, zapakowane są w szary papier. Natomiast kula do kąpieli jest dodatkowo chroniona pod bibułką folią, by się nie rozpadła.

Gdy dostałam swoją paczuszkę na naszym blogerskim spotkaniu w Zabrzu, zapach nawilżającej kuli do kąpieli rozszedł się wszędzie. Towarzyszył mi nawet podczas powrotu do domu pociągiem, tak intensywnie pachnie ta kula! Uwielbiam zapach lawendy, więc cieszyłam się, że relaksuje mnie w podróży :)


Wrzucona do wanny, kula uwalnia jeszcze intensywniejszy zapach, będący połączeniem olejku lawendowego z gałką muszkatołową, oraz mnóstwo kwiatów lawendy, a także rumianku. Kąpiel jest bardzo odprężająca zarówno dla ciała, jak i ducha. Kula przyjemnie zmiękcza skórę za pomocą mleka koziego  i oleju z pestek winogron. Mamy małą wannę, więc starczyła mi z powodzeniem na dwie niezwykle aromatyczne kąpiele. Nawet Tosiek ją polubił, nie licząc tych brudów pływających po powierzchni... Mężczyźni, tacy mało romantyczni :)

Soda oczyszczona, kwasek cytrynowy, olejek z gałki muszkatołowej, olej z pestek winogron, olejek eteryczny lawendowy, kwiat lawendy, kwiat rumianku, woda, limonen*, linalol*, kozie mleko w proszku
*Skład naturalnego olejku eterycznego


Bardzo ucieszyłam się z czekoladowego mydełka Coco, jest to bowiem bestseller Manny i jest jednym z pierwszych mydełek, które wyfrunęły spod ręki Mydlanej Wróżki. Wygląda jak całkiem smaczny deserek i trochę żałuję, że tak nie pachnie, ale zapoznawszy się z filozofią Manny rozumiem, dlaczego nie dodają do mydełek zapachu. Mydełko zawiera w sobie oprócz kakaa wiórki kokosowe, które bardzo delikatnie peelingują skórę podczas kąpieli. Mydło powstało z samego oleju kokosowego, który jest bardzo odżywczy dla skóry i który tworzy niesamowicie kremową pianę po zmydleniu. Skóra po kąpieli pozostaje miękka. Jedynym moim zastrzeżeniem jest fakt, że topnieje w rękach troszkę za szybko.

Zmydlony olej kokosowy, woda, kakao w proszku, wiórki kokosowe 


Mydełko Heban kryje w sobie moc węgla aktywnego, który jest niesamowicie pomocny w pielęgnacji skóry problematycznej i przetłuszczającej się - czyli takiej, jak moja. Chociaż z moją cerą udało mi się dojść do kompromisu i jeśli trzymam się ustalonych zasad, jej wygląd bardzo mi się podoba, to ciągle muszę walczyć z zaskórnikami i niedoskonałościami, szczególnie w czasie okresu. Mydełko myje skórę delikatnie i ładnie ją oczyszcza. Nieproszeni goście szybko się z niej zbierają. Moja skóra ostatnio przetłuszcza się trochę mniej i jest spora szansa, że mydełko z węglem aktywnym wtrąciło swoje trzy grosze w ten stan rzeczy. Tak samo jak poprzednik, mydełko jest bezzapachowe. Jest za to dużo trwalsze od czekoladowej wersji i starcza na dłużej.

Zmydlona oliwa z oliwek, zmydlony olej kokosowy, zmydlony olej sezamowy, zmydlone masło shea, woda, zmydlony olej rycynowy, węgiel w proszku 

Od Manny dostałam w prezencie również 10ml oleju ze słodkich migdałów, z którym również bardzo się polubiłam. Miniaturowa wersja przydała mi się podczas wyjazdów jako produkt do makijażu i nawilżający kompres do twarzy w jednym. Muszę przymierzyć się do większego opakowania, bo ten olej bardzo dobrze służy mojej buzi.
Spotkanie z Manną było bardzo przyjemne. Nigdy wcześniej nie słyszałam o tej słowackiej marce, dlatego cieszę się, że dziewczyny dały mi szansę się z nią zapoznać. Jestem ogromnie zainteresowana ich naturalnymi dezodorantami w kremie, aromaterapeutycznymi balsamami na skronie czy upiększającymi maseczkami! Koniecznie przejrzyjcie ofertę Manny, bo to nie tylko produkty do kąpieli!


Trzymajcie się ciepło! Jaskółka


16 mar 2016

Tag: Na zdrowie!

Cześć kochani! Dzisiaj mam dla Was małą zabawę, wgląd do skrawka mojego życia pod względem zdrowego odżywiania się i ruchu. Do zabawy zaprosiła mnie Kasieńka (Kolczyki Izoldy), której ślę całusy! Koniecznie zajrzyjcie na jej bloga, rozpoczęła ostatnio ciekawy cykl "Zdrowe Poniedziałki", które są bardzo motywujące, a ponadto od dłuższego czasu można u niej poczytać o wielu perfumowych cyklach (np. Zapachowa Szafa, którą uwielbiam :)).

Nie przedłużając, zapraszam Was na tag: Na zdrowie.

1. Od kiedy prowadzisz zdrowy styl życia?
Nie wiem, czym mój obecny styl życia można określić jako zdrowy. Na pewno jest zdrowszy, ograniczam ilość śmieciowego jedzenia oraz żywności przetworzonej, ale wciąż jestem tylko studentką, która czasem ma ciężki okres z toną sprawozdań, kolokwiów i dialogów na hiszpański i idzie po prostu na łatwiznę. Na warsztatowy weekend w zamku Otmuchowie też zabrałam ze sobą gorące kubki, by móc wciamać coś ciepłego na szybko - bo tylko na taką formę ciepłej przekąski pozwalały warunki. Niemniej jednak staram się bardzo, przetworzone produkty coraz mniej mi smakują i małymi kroczkami prę do przodu. Może za rok powtórzę ten tag i zobaczymy co się zmieniło? Ciekawy eksperyment!

Instagram

2. Co Cię zmotywowało do zmiany?
Przestałam akceptować swoje ciało - z braku ruchu, dużej ilości produktów mącznych, mrożonych pizz i hektolitrów Coca Coli zwiększyła mi się warstwa tłuszczu, a na nogach do połowy uda rozpanoszył się cellulit. Chociaż to nie był punkt zapalny, który spowodował, że wdrożyłam zmiany w swoje życie. Mój sposób życia nie dawał mi satysfakcji, często byłam przemęczona i budziłam się z podłym humorem. Nie chciałam wyhodować w sobie zapuszczonej małej jędzy (którą swoją drogą zaczynałam być...), więc siłą rzeczy przyszedł czas na zmiany.

3. Co zmieniło się po zmianie stylu życia na zdrowszy?
Mam więcej energii! I mam zdecydowanie lepszy humor, jestem milsza i bezpieczniejsza dla otoczenia :) Ponadto przemęczenie, które przynoszą mi studia wymagające ode mnie niejednokrotnie pracy na pełnych obrotach od rana do wieczora - jak nie siedzę w laboratorium, to lecę na hiszpański, próby chóru czy indywidualne lekcje emisji głosu. Im więcej mam zajęć, tym bardziej odczuwam potrzebę wyżycia się za pomocą ćwiczeń - by wieczorkiem wymęczyć się do bólu, spocić, zadyszeć. Mam wtedy znacznie spokojniejszy sen, a rano budzę się wypoczęta.

Instagram

4. Ulubiona aktywność fizyczna?
Zdecydowanie pilates! W Opolu jest świetny salon pilatesu na Katowickiej - IQ Pilates, który mam chwilkę od domu. Żałuję, że mogę chodzić na zajęcia jedynie w czwartki, ale przynajmniej na razie musi mi to wystarczyć. Ostatnie zajęcia z naciskiem na płaski brzuch dały mi mocno popalić, ale zdecydowaniu uwielbiam to uczucie po - czuję się zrelaksowana jak po długim głębokim masażu. Jeśli jesteście z Opola to gorąco Wam polecam to miejsce, wystrój ma przepiękny, atmosfera jest relaksacyjna, Ania, która prowadzi moje zajęcia, jest przesympatyczna i tryska energią. I ma oczywiście boskie ciało :)

IQ Pilates fanpage
Piękna sala, prawda? A w powietrzu czuć Yankee Candle :)

5. Jak często uprawiasz jakiś sport?
Staram się ćwiczyć regularnie - 4 dni ćwiczeń i 1 dzień przerwy. Jednak nie zawsze jest to możliwe. W tym tygodniu z rytmu wybił mnie wyjazd z chórem, gdzie nie miałam czasu ani sił ćwiczyć. Ponadto prawdopodobnie skończyłam z grypą, więc ćwiczenia muszą jeszcze troszkę poczekać... Zaczyna mi naprawdę brakować ćwiczeń, a to jest bardzo dobry znak. Moje obecne minimum to 4 razy w tygodniu.

6. Jakie są założenia Twojej diety?
Razem z Tosiem nie jemy zbyt dużo mięsa - nie żebyśmy je specjalnie ograniczali, tam po prostu wyszło przy wspólnym mieszkaniu. Ja sama najlepiej czuję się po świeżych produktach. Uwielbiam jeść warzywa i owoce na surowo (szczególnie od kiedy mam obieraczkę typu julienne), stosuję mało soli, aromatyzując swoje dania ziołami - szczególnie świeżą bazylią, która rośnie mi na parapecie. Jeśli makaron, to pełnoziarnisty, dużo kasz i ryżu. Ziemniaki tylko do żurku :)
Właśnie! Uwielbiam zupki! Mogłabym wyżyć całe życie na pysznych aromatycznych zupkach, z dużą ilością przypraw :)

Instagram - witariańskie spaghetti z cukinii

7. Co najczęściej jesz na śniadanie?
Smoothie :) Dbam oto by były one bardzo odżywcze. Dodaję do nich otręby żytnie, siemię lniane, młody jęczmień. Lubię smoothie jaglane, szczególnie gdy czeka mnie długi dzień poza domem, albo z dodatkiem awokado lub łychy oleju (najczęściej kokosowego), gdy potrzebuję sił na cięższą pracę umysłową. Do tego odkąd mam blender typu mix&go, a składniki wkładam do butli wieczorem, przygotowanie śniadania trwa 5 minut i mogę je spokojnie potraktować również jako drugie śniadanie (w sumie wychodzi mi 600ml smoothie).
P.S. Zakup blendera nauczył Tośka jeść śniadanie z rana!

Instagram

8. Ulubione zdrowe produkty?
Uwielbiam smak awokado. Niektórzy twierdzą, że nie ma smaku, ale dla mnie osobiście jest niesamowicie soczyste! Mogłabym je jeść codziennie. Kasza jaglana również nie opuszcza mojej kuchni. Lubię ją za jej uniwersalność, mogę z niej przygotować obiadek z warzywkami na ostro czy słodką tartę cytrynową z kremem jaglanym. Z ziół najczęściej sięgam po yerba mate. Świetne stymuluje mnie do pracy i mam wrażenie że ciężka chmura schodzi mi z głowy już w połowie kubka. Polecam, nie tylko (ale szczególnie!) w czasie sesji.

Instagram

9. Co w zdrowym stylu życia sprawia Ci największy problem?
Brak czasu. Brak reguralności w jedzeniu posiłków spowodowaną nieregularną siatką zajęć, brak czasu w przygotowaniu zdrowego posiłku i pójście na łatwiznę z gotowymi daniami. Zdecydowanie brak czasu najbardziej rozwala mi mój dopieszczony plan zdrowego stylu życia.
Do tego choroba ma niezwykłą zdolność do wybijania z nabytego rytmu. Mam nadzieję, że do czwartku mi przejdzie, bym mogła pójść na zajęcia z pilatesu :)

10. Rada dla początkujących.
Nigdy się nie poddawaj. Lepiej jest robić małe kroczki, ale do przodu, niż odpuścić. Pomysł na zdrowy tryb życia będzie do Ciebie sukcesywnie wracał - pomyśl tylko jak daleko byśmy już byli, gdybyśmy się nie poddali już za pierwszym razem!
 Jednak przede wszystkim pamiętajcie, że we wszystkich trzeba mieć umiar. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której czułabym się źle z tym, że zjadłam coś, czego nie powinnam lub odpuściłam ćwiczenia dla wyjścia ze znajomymi!

Instagram

Do zabawy zapraszam:
Kingę Rose Vanilla

Dajcie znać, jak odpowiecie na pytania! Jeśli ktoś z Was również chce podzielić się swoją odpowiedzią, czekam na Wasze wiadomości w komentarzach :)

Trzymajcie się ciepło! Jaskółka



14 mar 2016

Moje produkty do ujarzmiania włosów

Cześć kochani! Dzisiejszy post jest wyjątkowy! Piszę do Was z Zamku w Otmuchowie, a mianowicie z zamkowego łóżka :) Wyjechaliśmy z chórem na warsztaty, by poskładać materiał do kupy, śpiewamy praktycznie przez cały dzień, od 11 do 14, od 17 do 20 i od 21 do 23. Potem mała impreza integracyjna na szczycie zamku, ale nie wytrzymałam na niej już zbyt długo, bo padałam twarzą na pysk! Ale atmosfera naprawdę jest wspaniała i ogromnie się cieszę, że mogę tutaj być!

Dzisiaj, w ten brzydki szaro bury i mokry dzień porozmawiamy trochę o włosach. Odkąd we wrześniu poddałam moje włosy zabiegowi dekoloryzacji, cała moja pielęgnacja  wywróciła się do góry nogami. Większość produktów, które pięknie radziły się z moimi pohennowanymi, ciężkimi i grubymi włosami (również za sprawą henny), okazały się dla moich znacznie cieńszych bez henny, suchych i łamliwych włosów zbyt lekkie. Do dzisiaj nie mam do końca odnalezionego tego idealnego stanu równowagi w pielęgnacji włosów, mam dni lepsze i gorsze, ale zdecydowanie nauczyłam sobie z moimi włosami radzić. Przez te ostatnie pół roku w mojej łazience drastycznie wzrósł poziom kosmetyków przeznaczonych do włosów - choć włosomaniaczka ze mnie żadna, chyba nigdy nią nie zostanę, bo wiecznie zapominam naolejować włosy, a dodatkowe magiczne mieszanki trafiają na włosy od święta, nie wspominając już, że przechodzę fascynację siwymi włosami i zastanawiam się czy moich końców nie rozjaśnić jeszcze bardziej, nadając całości fryzury zdecydowanie zimniejszy odcień - tak to się kończy bycie rudzielcem przez 5 lat, teraz chcę być zimna, siwa, bez złotych refleksów :):):)

Ale dzisiaj nie o moich fanaberiach porozmawiamy, tamto jest na razie tylko pomysłem z tyłu głowy. Jeśli nie ucichnie przez następny miesiąc to wybiorę się do fryzjera na rozmowę. I tak muszę przyciąć końcówki :) Dzisiaj chciałabym porozmawiać z Wami o produktach, które pomagały przez ostatnie miesiące powstrzymać puch mojej czupryny z lepszym lub gorszym skutkiem :)


Pierwsze do mojego koszyczka z pielęgnacją włosów trafiły produkty Logony, które wraz z dziewczynami dostałyśmy na naszym opolskim spotkaniu blogerek. Upodobałam sobie dwufazowe serum z keratyną oraz silikonowe serum do zabezpieczania włosów.

Dwufazówka całkiem nieźle radziła sobie z moimi włosami, szczególnie gdy były jeszcze suche. W szybki sposób ujarzmiała puch, chociaż nie był to efekt długotrwały. Ciężko nią przeciążyć włosy, można ją aplikować kilka razy na dzień, jeśli Wasze włosy tego potrzebują. Jedynym jej minusem jest zapach, z początku całkiem przyjemny, lecz szybko przemieniający się w zapach... taniego samoopalacza? Ten zapach strasznie mnie drażnił!

Aqua, Cyclopentasiloxane, Cetrimonium Chloride, Glycerin, Polyquaterium-70, Dipropylene Glycol, Propylene Glycol, Silanetriol, Cocodimonium Hydroxypropyl Hydrolyzed Keratin, Laurdimonium Hydroxypropyl Hydrolyzed Keratin, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, Magnesium Nitrate, Magnesium Chloride, Sodium Sulfate, Hexyl Cinnamal, Linalool, Butylphenyl Methylpropional, Alpha-Isomethyl Ionone, Limonene, Citronellol, Benzyl Salicylate, Coumarin, C.I. 19140.

Cena: 9zł/125ml
Serum to niestety nie jest produkt, który skradł moje serce. Jest to serum z jedwabiem, które oprócz zabezpieczenia włosów miało je również odżywiać - szkoda tylko, że składniki odżywcze znajdują się dopiero za mieszanką zapachową. W zabezpieczeniu jest całkiem niezły, odżywienia włosów nie zauważyłam. Pachnie jak klasyczne serum silikonowe. Pompka nie chce współpracować, aplikuje za dużo serum, więc sporo go się marnuje.

Cyclopentasiloxane, Dimethiconol, Cycloheksasiloxane, Phenyl Trimethicone, Parfum, Woda, Zhydrolizowany Jedwab, Panthenol, Glikol Propylenowy, Hexyl Cinnamal, Linalool, Buthylphenyl Methylpropional, Alpha-Isomehyl Ionone, Limonene, Citronellol, Salicylan Benzoilu, Kumaryna

Cena: 9zł/15ml


Serum z Hask to serum olejowe, na bazie oleju arganowego z dodatkiem płynnej keratyny w postaci aminokwasów, czy oleju sojowego i winogronowego. Nie obciąża włosów, nadaje im oprócz gładkości fajną mięsistość i pachnie olejkiem pomarańczowym. To ostatnie osobiście mnie denerwuje, ale myślę że sporo z Was polubi się z tym słodkim zapachem. Kwestia gustu ;) Serum bardzo lubię, sięgam po nie najczęściej i chętnie spotkam się z nim jeszcze nie raz - tylko w innej wersji zapachowej :):):)

Cyclopentasioxane, Dimethuconol, olej arganowy, aminokwasy keratyny, olej sojowy, olej winogronowy, olejek ze skórki pomarańczy, tokoferol (witamina E), woda, PEG-4 dilaurate, Benzophenone-3, Iodopropynyl Butylcarabamate, PEG-4, Methylparaben, Quatemium-15, Formaldehyde, Limonene, Linalool, CI 26100, CI 47000.

Cena: 17zł/18ml 

Serum BC Oil Miracle Rose Schwarzkopf trafiło do mnie w ramach upominku po wizycie u fryzjera. To maleństwo ma 10ml i zużywam je namiętnie od września z przerwami na inne produkty - i jestem dopiero w połowie. Serum jest leciutkie, silikonowe oczywiście, z dodatkiem... uwaga, olejku z róży damasceńskiej. Świetnie wygładza włosy i ten zapach, szczególnie dla takiej amatorki zapachu róży jak ja, jest naprawdę nieziemski. Poranki z nim pod ręką są naprawdę wyjątkowe! Sprzedałam się za zapach... :):):)

Cyclomethicone, Dimethiconol, olej z dzikiej róży, olejek z róży damasceńskiej, zapach, Ethylhexyl Methoxycinnamate, olej z pestek moreli, geraniol, cytronelol, Butylphenyl Methylpropional,  Hexyl Cinnamal, alkohol benzylowy, eugeniol, limonen

Cena:  50zł/100ml


Te dwa maleństwa podpatrzyłam u Arsenic. Zachwycała się Jaśminem zaklętym w olejku, opisywała go jako nie tylko same płatki jaśminu, ale i zieleń wokół, słońce z błękitnym niebem nad nim, wiatr gdzieś delikatnie muskający... i to wszystko faktycznie kryje się w każdej kropelce tego specyfiku! Gardenia jest natomiast bardzo dziewczęca, jej kwiatki są słodkie, lekkie ujmujące. Olejki mają oczywiście szerokie działanie, można je traktować jako perfumy, do aromaterapii, ja bardzo je lubię właśnie w formie kropelki na końce włosów, dzięki temu pięknie lśnią, są posłuszne i pachną cudownie! A olejek arganowy je pięknie odżywia!
Gorąco polecam Wam zajrzeć do sklepu, bo oferta zapachowa jest tam ogromna!

99% Argania spinosa kernel oil, 1% Jasminum sambac flower extract/1% Gardenia florida fruit extract

Cena: 8,70zł/10ml lub 31,60zł/50ml Maroko Sklep



A Wy macie swoje ulubione produkty do ujarzmiania włosów? :)

Trzymajcie się ciepło! Jaskółka



3 mar 2016

Pomarańcza z grejpfrutem czy kremowy kwiat pomarańczy? | Le Petit Marseillais

Ach, kochani, ale ja dzisiaj jestem zrelaksowana! Zrelaksowana i niesamowicie szczęśliwa. Poszłam dzisiaj na zajęcia z pilatesu, ale nie takiego zwykłego, o nie. Był to Pilates Stick, podczas których to zajęć ćwiczy się ze specjalnym drążkiem przymocowanym taśmami do ściany. Czuję każdy mięsień, a ręce chciały mi odpaść przy przyciąganiu drążka do brzusia na leżąco (a ja sama chciałam wyć wniebogłosy!), ale endorfiny mnie rozpierają. Co prawda następne moje zajęcia nie odbędą się już ze Stickiem, bo w tej grupie nie ma miejsca, ale będę chodzić na bardziej wymagające ćwiczenia pilatesu z dodatkową pracą nad mięśniami brzucha. Szczerze nie mogę się doczekać!

Następnym razem koniecznie pokaże Wam jak wygląda sala do ćwiczeń. Jest niesamowicie klimatyczna, z rozpalonym woskiem Yankee Candle i cotton balls ułożonymi na podłodze w rogu! Jak cotton ballsy mnie do tej pory nie urzekły, to teraz je uwielbiam :)

Dzisiaj pozostaniemy w tej relaksującej atmosferze, a podtrzymać ją pozwolą nam żele pod prysznic Le Petit Marseillais - o których wspominałam Wam, gdy opowiadałam o migdałowym mleczku tej marki. Pachnie ono pięknie, takim mleczkiem z nutą migdałów, ale zapach ten nie umywa się do zapachu żeli.


Opakowania, choć pięknie kolorowe (i pięknie wychodzące niemal na każdym zdjęciu), są niezwykle toporne, co dostrzega się dopiero po umieszczeniu ich koło wanny. Są wąskie i wysokie, szczególnie te większe opakowanie i łatwo je przewrócić. Aplikowanie odpowiedniej ilości też wcale nie jest takie proste. Ale to tylko żel pod prysznic, który znajdziecie w każdej drogerii za mniej więcej 14zł za 400ml butelkę, więc można mu to wybaczyć.


Z tego zestawienia bardziej przypadł mi do gustu kremowy żel kwiat pomarańczy. Uwielbiam ten zapach w postaci hydrolatu, dlatego dużo od tej wersji zapachowej oczekiwałam. Zapach jest całkiem nieźle odwzorowany, ma w sobie dodatkowo niezwykłą kremowość i delikatność. Żel nie wysusza mojej skóry i utrzymuje się jeszcze chwilę. Zapach jest bardzo relaksujący i uwielbiam go zarówno wieczorami, jak i porankiem.

Druga wersja to faworyt Tośka. Pachnie intensywnie cytrusami i jest mocno pobudzający. Może być zarówno żelem pod prysznic, jak i do kąpieli - ale szczerze nie wyobrażam sobie kąpieli w jego towarzystwie. W kąpieli lubię się wyleżeć, rozgrzać i zrelaksować, a ten żel przynosi mi jedynie pobudzenie. Choć muszę przyznać, że przy porannym prysznicu jest naprawdę świetny, szczególnie po porannym treningu. Również nie wysusza mojej skóry i pozostaje na skórze nawet nieco dłużej od swojego poprzednika.

Muszę przyznać, że te żele naprawdę mnie zaintrygowały. Mam ogromną ochotę na Lawendowy Miód oraz Werbenę z Cytryną. Na pewno jeszcze je ugoszczę w pobliżu wanny :)

Znacie Le Petit Marseillais?


Trzymajcie się ciepło! Jaskółka


Disqus for Jaskółcze Ziele